„Wdowiec” chce wypromować Małeckiego do kadry. Na razie jest sielankowo…

redakcja

Autor:redakcja

21 lutego 2014, 10:15 • 15 min czytania

Piątek to dzień specjalnych dodatków sportowych w kilku tytułach prasowych. Więcej sportu w Gazecie Wyborczej nie przekłada się na więcej czytania o piłce, ale już ligowy dodatek w Przeglądzie Sportowym robi różnicę. Materiałów do lektury nie brakuje. Po chwilowym pobycie na dnie podniósł się nawet Super Express i proponuje dziś dwie rozmowy – z Dariuszem Wdowczykiem i Mariuszem Stępińskim. „Wdowiec” wypowiada się między innymi o Małeckim. – Ta współpraca to sielanka. Pracuje na treningach, ucinamy sobie miłe pogawędki. Jeśli tkwi w nim diabełek, to mam nadzieję, że ujawni się tylko na boisku.

„Wdowiec” chce wypromować Małeckiego do kadry. Na razie jest sielankowo…
Reklama

FAKT

Uwagę na łamach Faktu zwracają dziś tylko dwa teksty, a właściwie wywiady. Pierwszy – z Orlando Sa.

Reklama

Jak piłkarz o takim CV trafił do Legii?
– Prezydent AEL zapytał, czy jestem gotowy na odejście. Tego samego dnia rozmawiałem z Legią. Wieczorem na Cyprze pojawiła się informacja, że odchodzę. Powstało zamieszanie wśród kibiców. Następnego dnia prezydent stwierdził, że mnie nie sprzeda. Powiedziałem mu, że dałem słowo i nie mogę się wycofać. Teraz na Cyprze mówi się, że jestem zdrajcą.

Wie pan, że trener Legii Henning Berg początkowo nie był przekonany, czy pana chce?
– Jestem szczęśliwy, że ostatecznie trener zdecydował się na mnie. Chcę jak najszybciej osiągnąć najlepszą formę, bo przez pięć dni zupełnie nic nie robiłem.

Są piłkarze, których stawia pan sobie na wzór?
– Cristiano Ronaldo, ale bardzo podoba mi się Robert Lewandowski. Teraz przed przejściem do Bayernu przeżywa to samo, co ja przeżywałem na Cyprze, tylko trochę w innym wymiarze.

To, co przeczytaliśmy w Fakcie wielkiego wrażenia nie robi, ale mamy świadomość, że ten wywiad z pewnością ma swoje rozwinięcie w Przeglądzie Sportowym i może tam jest lepiej. Na drugiej stronie kilka cytatów z Dariusza Dudki, którego syn miał już dość tułaczki, a on sam może skończyć karierę w Wiśle.

Przez ostatnie dwa lata Dudka żył na walizkach. Najpierw zamienił Francję na Hiszpanię, potem wrócił na kilka miesięcy do Polski, by znów wyjechać – tym razem do Anglii. Teraz wrócił do Krakowa. – Tutaj czuję się jak w domu. To dobre miejsce, by grać tu do końca kariery – mówi. Wrócił do Polski ze względu na dzieci. – Najstarszy syn ma już 7 lat. Pytał mnie: tato czy my naprawdę musimy się co pół roku przeprowadzać? Narzekał, że co chwilę zmienia szkołę i kolegów. Plus jest taki, że złapał trochę języków, szczególnie hiszpańskiego – mówi Dudka. Ostatnio nie szło mu najlepiej. – W Levante zmagałem się głównie z kontuzją. Za to w Birmingham grałem sporo, ale tylko w sparingach – mówi ze śmiechem. Teraz skupia się na powrocie do formy. – A co potem? Fajnie by było, gdyby Wisła grała w pucharach. Jeśli trener i klub będą ze mnie zadowoleni, a finanse będą się zgadzać, nie będę chciał się stąd ruszać – przekonuje.

I to już wszystko z istotnych informacji. Poza tym mamy już tylko ramki z info o zmianach w składach Podbeskidzia, Lecha i Pogoni na najbliższą kolejkę Ekstraklasy. Czyli Fakt akurat przeciętny.

RZECZPOSPOLITA

W Rzepie dziś kiepściutko. Tylko zapowiedź Ekstraklasy. I to raczej słaba.

Na poziom Legii narzekamy od kilkunastu miesięcy, a ona i tak jest w Polsce najlepsza. Z Górnikiem jest nieco inaczej. Nie dość, że przed tygodniem przegrał gładko z Zagłębiem 0:3, to coś w Zabrzu zaczęło pękać. Najpierw Adam Nawałka odszedł do PZPN, zabierając ze sobą dwóch innych trenerów. Ryszard Wieczorek na razie nie wniósł do drużyny niczego wartościowego. W dodatku Wieczorek nie bardzo wie, kto wybiegnie przeciw Legii, bo trzej podstawowi zawodnicy: obrońca Paweł Olkowski, pomocnik Mariusz Przybylski i napastnik Mateusz Zachara byli kontuzjowani. Być może Zachara wykuruje się do soboty, co jest dla Górnika bardzo ważne, bo dotyczy piłkarza, który jesienią zdobył 10 bramek. Nowy trener Legii Henning Berg nie skomentował krytyki, jaka spadła na drużynę po meczu z Koroną. Zwrócił jednak uwagę, że sezon dopiero się zaczyna, wszyscy się poznają, nowi zawodnicy muszą przyzwyczaić się do nieznanych im warunków itp., itd. W Zabrzu powinien zagrać ten, na którego czeka cała فazienkowska: napastnik Orlando Sa. Ma 25 lat, 188 cm wzrostu i wystąpił już w reprezentacji Portugalii. Tylko dlaczego nie może zagrzać miejsca w żadnym klubie? Do Warszawy przyleciał z Limassolu. W Zabrzu powinien zastąpić ukaranego kartką Władimira Dwaliszwilego. Ważniejsze, że Legię opuszcza kolejny reprezentant Polski. – Czekam na telefon z klubu Amkar Perm – powiedział „Rz” lewy obrońca Jakub Wawrzyniak. – Najbliższe godziny zadecydują, czy pojadę jeszcze z drużyną do Zabrza, czy polecę do Rosji. Jakkolwiek by było, żegnam się z Legią.

GAZETA WYBORCZA

Hm, czemu na wstępie pochwaliliśmy dzisiejsze gazety? Chyba dlatego, że najlepsze nadejdzie. Z Wyborczej dowiecie się tym razem jedynie tego, jak Legia może wyglądać bez Wawrzyniaka, bo w ogólnopolskim wydaniu korespondenci GW rozpisują się nadal o igrzyskach w Soczi. Ciekawie zresztą.

Jeszcze w poprzednim sezonie trudno było sobie wyobrazić Legię bez niego – częściej grali tylko Artur Jędrzejczyk, Duszan Kuciak, Miroslav Radović i Inaki Astiz. W tym sezonie wszystko się zmieniło. We wrześniu 40-krotny reprezentant Polski doznał kontuzji w meczu z Czarnogórą. Nie grał kilka tygodni, w tym czasie świetnie prezentował się Brzyski. Wawrzyniak miejsca w pierwszej jedenastce już nie odzyskał. Po przyjściu trenera Henninga Berga sytuacja się nie zmieniła. Podczas zimowych przygotowań Norweg nawet na treningach ustawiał Wawrzyniaka w teoretycznie słabszej drużynie. – To dobry ruch klubu, że pozwala piłkarzowi odejść już teraz. Zarobi na nim. A jeśli to prawda, że Wawrzyniak miesięcznie zarabiał 80 tys. zł, to jest to nawet bardzo dobry ruch – uważa Dziekanowski. – Wawrzyniak przegrał z Brzyskim walkę o miejsce w składzie nie tylko Legii, ale też w reprezentacji – podkreśla ekspert Polsatu Sport. Dotychczas w Legii każda pozycja była obsadzona przynajmniej przez dwóch, często równorzędnych piłkarzy. Po odejściu Wawrzyniaka jedynym nominalnym lewym obrońcą zostanie Brzyski. W klubie nikt jednak nie niepokoi się, że 32-letni piłkarz stracił jedynego konkurenta – wiosną do rozegrania zostało 15 meczów, a trenerzy widzą na lewą obronę kilku kandydatów. – Konkurencja dla „Brzytwy” nadal istnieje – zapewnia Kazimierz Sokołowski. – Do obrony możemy przesunąć Guilherme, który był już próbowany na tej pozycji podczas sparingów, czy lewoskrzydłowego Michała Ł»yrę – dodaje asystent Berga, Kazimierz Sokołowski.

SPORT

Dzisiejsza okładka:

I na początek mocne uderzenie. Uwaga, uwaga, na kolejkę zaprasza…. Paweł Sibik.

– Jestem bardzo ciekaw postawy Pogoni Szczecin. Ten zespół jest bardzo mądrze budowany i dobrze poukładany. Gra bardzo fajny, ciekawy futbol, cpo potwierdził w Gdańsku. W Pogoni nie brakuje indywidualności, ale najważniejsze jest to, że tworzą zespół z prawdziwego zdarzenia. Warto zwrócić uwagę, że zdobywają dużo bramek po stałych fragmentach gry. Widać, że mają dopracowane kilka wariantów, którymi potrafią zaskoczyć przeciwnika.

Dalej o Mariuszu Rumaku:

– Daje powody, by go krytykować. W Lechu jest tylko dobrych i doświadczonych piłkarzy, że trener jest tylko dodatkiem do zespołu. Po prostu wystarczy nie przeszkadzać piłkarzom, by ta maszyna dobrze funkcjonowała. Lech jest i będzie groźny, bo to dobrze poukładana drużyna…

Halo, to jak to jest z tym Lechem? „Groźna, poukładana drużyna” czy „Rumak daje powody, by go krytykować”? Już się trochę nasłuchaliśmy, jak to trener nie jest potrzebny, byle nie przeszkadzał.

Typowych zapowiedzi cytować nie będziemy. Chociaż… Jedną ciekawą rzecz nam dziś Sport przypomniał. Leszek Ojrzyński nie wygrał wyjazdowego meczu w Ekstraklasie OD DWÓCH LAT. W ten weekend, już nie z Koroną, a z Podbeskidziem ma szansę przełamać się w Białymstoku.

Dalej:
– Wdowczyk mówi, że mecz z Lechem to będzie wojna
– Zachara walczy z czasem, by wrócić na boisko
– Legia chce się zrewanżować na Górniku.

Natomiast Piotr Lech wypowiada się o sytuacji bramkarzy Górnika. To nie jest pierwszy raz, kiedy Witkowski tak się spisuje. Jesienią zawalił Górnikowi mecz z Ruchem. Popełnił w przeszłości kilka spektakularnych błędów, więc w jego przypadku możemy mówić już o serii wpadek. Trzeba powiedzieć sobie prawdę prosto w oczy – to jest Ekstraklasa. Tu nie ma miejsca na takie pomyłki (…) Po jednym błędzie nie skreśla się nikogo, ale po serii błędów nie postawiłbym na niego.

Sami pisaliśmy o tym wczoraj.

SUPER EXPRESS

Wreszcie coś fajniejszego w Super Expressie. Dariusz Wdowczyk przed meczem z Lechem wypowiada się między innymi o współpracy z Patrykiem Małeckim. Na razie w samych superlatywach.

Lech na własne życzenie pozbył się Rafała Murawskiego. To osłabienie?
– Tak, ale to problem Lecha, my mamy swoje. Za kartki wypadło nam dwóch obrońców: Dąbrowski i Frączczak. Za tego drugiego szansę dostanie najprawdopodobniej młody Sebastian Rudol.

A jak wygląda współpraca z Patrykiem Małeckim, który podobno do aniołków nie należy?
– To sielanka. Pracuje na treningach, ucinamy sobie miłe pogawędki. Przed jego przyjściem do Pogoni rozmawialiśmy kilka razy, powiedzieliśmy sobie, jak widzimy jego dalszą karierę i mieliśmy podobne zdanie. Dążymy do tego, żeby grał jak najlepiej w Pogoni i wrócił do reprezentacji, bo potencjał ma wielki. Dziwię się, gdy słyszę o nim złe opinie.

Trochę grzechów i kar już miał na sumieniu.
– Z ludźmi trzeba umieć żyć. Patryk dla mnie jako człowiek jest wyrazisty. Jeśli coś leży mu na sercu, to powie wprost, a nie szepce za plecami. Ja też byłem krnąbrny za młodu, przez to ominął mnie udział w mistrzostwach świata w Meksyku. Powiedziałem kilka zdań dziennikarzowi o tym, co mi się nie podobało na zgrupowaniu kadry przed mistrzostwami, i trener Piechniczek mnie nie zabrał. Może dzięki temu lepiej rozumiem Małeckiego. Jeśli tkwi w nim diabełek, to mam nadzieję, że ujawni się tylko na boisku.

Mariusz Stępiński z kolei… sprzedaje kiełbaski i ciężko pracuje. O co chodzi? Sprawdźmy.

Liczysz na debiut w Bundeslidze w tej rundzie?
– Trudno powiedzieć. Jeśli wydostaniemy się ze strefy spadkowej, to trener będzie więcej eksperymentował i być może da mi szansę debiutu. Pracuję bardzo ciężko, żeby na to zasłużyć.

Jak ci się żyje w Norymberdze? Lubisz kiełbaski z rusztu z kiszoną kapustą?
– Staram się ich nie jeść, bo są za ciężkie dla sportowców. Na razie toÂ… sprzedawałem te kiełbaski na Starym Mieście podczas akcji promocyjnej,w której uczestniczyli wszyscy piłkarze. Szło mi nieźle, dawałem sobie radę językowo i to mnie cieszy. A co do kuchni: jak mam ochotę na coś polskiego, to gotuję sobie rosół, który wychodzi mi całkiem nieźle, i makaron z kurczakiem.

Od nowego sezonu w Monachium (170 km od Norymbergi) będziesz miał sąsiada Roberta Lewandowskiego. Może powinieneś go poprosić o kilka rad?
– Nie znam osobiście Roberta, ale chciałbym go poznać. I na pewno poprosiłbym go o kilka wskazówek. Według mnie to najlepszy napastnik w Bundeslidze, mógłbym się wiele od niego nauczyć.

No więc mamy jasność. I debiutu w Bundeslidze to się za szybko nie spodziewamy. Przy okazji chwalimy Super Express, bo ostatnio wyłącznie narzekaliśmy, a dziś jest znacznie, znacznie lepiej.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Na koniec „PS”. Okładka dzisiejszego wydania.

A na pierwszych stronach Szczęsny i burza wokół jego gestu. Jest nawet krótka rozmówka z Manuelem Neuerem, który twierdzi, że czerwona kartka była krzywdząca. Ale najpierw trochę tekstu…

Jeśli UEFA zechce wziąć pod lupę to wydarzenie, oprócz minimalnej kary za czerwoną kartkę, czyli jednego meczu pauzy, Szczęsny może dostać dodatkową karę. Wydaje się jednak mało prawdopodobne, aby udowodniła Polakowi, co gest miał oznaczać, a przede wszystkim pod kogo adresem był skierowany. Golkiper Arsenalu nieśmiało przyznał, że wyrzucenie go z boiska pokrzyżowało gospodarzom szyki. – Mieliśmy dobry początek spotkania. Wielka szkoda, że nie wykorzystaliśmy rzutu karnego. Potem mecz się wyrównał, Bayern miał też swoje sytuacje i jeszcze w pierwszej połowie zepchnął nas do defensywy. No i potem na pewno też nie pomogła moja czerwona kartka. Skończyło się jak się skończyło – tłumaczył przebieg rywalizacji Szczęsny. Polski golkiper ma jednak wciąż nadzieję, że w Monachium Arsenal, już z Łukaszem Fabiańskim w bramce, powalczy o odrobienie strat. Rok temu, kiedy londyńczycy także walczyli w 1/8 finału z Bayernem, potrafili wygrać na wyjeździe 2-0, ale ostatecznie odpadli z rozgrywek ze względu na gorszy bilans bramek strzelonych na wyjeździe. – Już raz nam się udało, więc dlaczego nie miałoby się udać drugi? Trzeba robić wszystko, żeby nam się to udało – zakończył mało rozmowny środowego wieczora Szczęsny.

A teraz już Neuer.

Czy Polak słusznie wyleciał z boiska?
– Moim zdaniem przepis nie jest właściwy, zbytnio krzywdzący. Niewielkie dotknięcie w polu karnym i nie dość, że sędzia dyktuje rzut karny, to jeszcze zawodnik wylatuje z boiska. Uważam, że rzut karny by wystarczył.

Czy z Łukaszem Fabiańskim w bramce Arsenal będzie słabszym zespołem w rewanżu?
– Nie. On również jest świetnym bramkarzem. W dzisiejszym meczu z nami wykonał kawał dobrej roboty. Z pewnością nie uznałbym go za słaby punkt zespołu.

Nieraz spekulowano o transferze Fabiańskiego do Niemiec. Widziałby pan go w Bundeslidze?
– Poziom obu lig jest zbliżony. Występy Fabiańskiego w barwach Arsenalu świadczą o tym, że poradziłby sobie także w Bundeslidze.

Jak zwykle w takich przypadkach, wartością jest duże nazwisko, a nie (kiepska) treść rozmowy.

Dziś w PS sporo czytania, bo mamy przecież piątkowy dodatek ligowy. Ale zanim do niego zajrzymy, jeszcze dwa inne materiały. Rozmówka z Eugenem Polanskim, któremu w kadrze brakuje Adriana Mierzejewskiego. Przyznaje też, że był mocno rozżalony brakiem powołania do kadry w listopadzie.

W listopadzie Nawałka nie powołał pana do kadry. Mówił pan, że trener powinien przede wszystkim patrzeć na formę zawodników i na tej podstawie wysyłać zaproszenia do kadry.
– Tak uważam. Byłem zaskoczony, że nie dostałem powołania. Obojętnie z jakimi rywalami gra reprezentacja, czy słabymi, czy mocnymi, trenerzy powinni powoływać graczy będących w najwyższej formie.

Był pan bardzo rozżalony?
– Jasne. Chciałem się znaleźć w kadrze na pierwszym zgrupowaniu nowego selekcjonera. Myślałem, że trener powoła tych piłkarzy, którzy grali wcześniej, żeby poznać ich umiejętności.

Słyszałem, że był pan niemal wściekły, ale odwiedził pana w Niemczech asystent selekcjonera Bogdan Zając i to pana ostatecznie uspokoiło.
– Nie komentuję tego. Ale w istocie, byłem z trenerami w kontakcie, obserwowali moje mecze kilkakrotnie. Znają moją dyspozycję.

Eugen oburzony, a tymczasem Radek Majewski… zatrudnił psychologa. Może i dobrze, bo coś nie układa się mu ostatnio kariera na zapleczu Premier League. Chociaż… może jest szansa na jakiś zwrot?

Polak wystąpił w tygodniu po raz trzeci z rzędu w wyjściowym składzie Forest. To przełom. W ostatnim czasie rzadko podnosił się z ławki rezerwowych. – Przyznam szczerze, że jak straciłem miejsce w podstawowym składzie, to byłem lekko zaskoczony. Jak grasz kilkanaście meczów od początku i nagle jesteś odsuwany, to różne myśli chodzą po głowie. Nie rozumiałem, o co chodzi. Musiał minąć tydzień, żebym ochłonął. Powiedziałem sobie, że nie będę marudził. Jak mówi mój trener: zmieniłem głowę na walczącą. Ostro wziąłem się za siebie. Zatrudniłem psychologa i dodatkowego trenera od przygotowania fizycznego. Podniosłem się. Może nie w wielkim stylu, bo nie strzelam goli i nie asystuje, ale gram, mam cele – mówi nam Majewski. W minionych rozgrywkach rozegrał 31 meczów. To jego drugi najlepszy wynik odkąd trafił na Wyspy z Polonii Warszawa (najlepszy: 35 spotkań w sezonie 2009/10). – Proces mojego powrotu na wysoki poziom jeszcze trwa. Cały czas jestem w kontakcie z ludźmi, którzy pomagają mi utrzymać dobrą formę psychiczną i fizyczną. Nawet jak osiągnę wysoką dyspozycję to nie zrezygnuje z ich rad – dodaje.

W dodatku ligowym mamy „krajobraz Górnika Zabrze po Nawałce”, tekst o Wojciechu Stawowym albo niedługi materiał o Borisie Pandzy, ale wszystkiego zacytować nie możemy… Na koniec skupmy się więc przez chwilę na wywiadzie z Orlando Sa pt. „Mówią, że jestem szalony”.

To jak pan trafił do Legii? Ta sprawa ciągnęła się dość długo.
– Pewnego dnia zadzwonił do mnie prezydent AEL i zapytał, czy jestem gotowy na odejście. Odparłem, że tak, ale zależy dokąd. Powiedział mi o Legii, powiedział, że mam jego pozwolenie, by negocjować i zdecydować. Prezydent jest inteligentnym człowiekiem i wie, że klub potrzebuje pieniędzy, a ja mam swoje cele i ambicje. Jeszcze tego samego dnia porozmawiałem z Legią. Pozytywne informacje o tym klubie przekazał mi też Dossa Junior, z którym grałem razem w AEL. Wieczorem na Cyprze pojawiła się informacja, że odchodzę. Powstało duże zamieszanie wśród kibiców. Następnego dnia, kiedy miałem już spakowane walizki, prezydent stwierdził, że mnie nie sprzeda. Powiedziałem mu, że nie jestem dzieckiem, że dałem słowo i nie mogę się wycofać. Skoro dziś jestem mężczyzną, to jutro nie mogę zachowywać się jak dziecko. Teraz na Cyprze mówi się, że jestem zdrajcą, pojawia się wiele kłamstw na mój temat. To mnie smuci. Zrobiłem dla klubu bardzo wiele, a teraz kibice zapomnieli o miłości i czują tylko nienawiść. Ale taki jest futbol. Chociaż z drugiej strony jestem zadowolony, ponieważ to oznacza, że byłem tam ważną osobą.

Na Facebooku napisał pan, że pewnego dnia wyjaśni pan przyczyny odejścia.
– AEL otrzymywał dla mnie wiele ofert, ale o większości z nich mi nie mówiono, bo klub nie chciał mnie sprzedać. Byłem najlepszym strzelcem, drużyna rozgrywała swój najlepszy sezon w historii. Powiedziałem prezydentowi, że moim wielkim celem jest powrót do reprezentacji. Wiedział, że grając na Cyprze, będzie mi trudno.

Na Weszło mogliście przeczytać lepszy wywiad z Sa. Ale generalnie – sporo czytania w Przeglądzie. Na pewno Dochodzimy do wniosku, że na wstępie pochwaliliśmy piątkową prasę, patrząc głównie przez pryzmat PS i tego, że wreszcie COKOLWIEK do przejrzenia pojawiło się w Super Expressie.

ANGLIA: 360 minut bez gola

Mina piłkarzy Tottenhamu na okładkach jasno daje do zrozumienia: oj, nie wyglądało to dobrze, nie poszło najlepiej. Tym bardziej nie poszło w ogóle angielskim drużynom, które w europejskich pucharach rozegrały teraz cztery mecze (Tottenham, Swansea, Manchester City, Arsenal) i przez 360 minut nie zdobyły ani jednej bramki. Za to, że piłka ostatecznie nie wpadła do siatki, przeprasza dziś w prasie Mesut Oezil. Jak rozumiemy, nie wykupił ogłoszenia z przeprosinami, tylko udzielił wypowiedzi, że to jego należy obwiniać za tę jedenastkę. Aha, ciekawostka – City celuje w Valdesa z Barcelony.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

HISZPANIA: Neymar, Neymar, Neymar…

Neymar na okładce Marki? Ha, do takiego widoku nie jesteśmy przyzwyczajeni, aż z chęcią byśmy napisali “a co ty tutaj chłopcze robisz?”. Oczywiście chodzić może o jedno – cenę, za jaką Neymar trafił do Barcelony. Gazeta pisze „Nie drogi, ale bardzo drogi”, Bartomeu wyznaje, że w całej tej sprawie postąpiłby dokładnie tak samo, a w Sporcie mamy ciąg dalszy całej historii. Atletico wciąż walczy o zatrzymanie Courtois, ale to nie będzie łatwe – Mourinho już zapowiedział, że chętnie z powrotem zobaczyłby w Chelsea Belga. Poruszone w Hiszpanii zostały jeszcze dwa tematy. Pierwszy to podział biletów na finał Pucharu Króla, gdzie przedstawiciele Realu i Barcy zadecydowali, że jedni i drudzy dostaną po 19350 biletów. I drugi – Manchester City z chęcią widziałby u siebie Isco.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

WفOCHY: Vidić dopina szczegóły z Interem

“Jesteśmy! Wygrane Juventusu i Fiorentiny” – pisze Corriere dello Sport, nawiązując do tego, że Conte z Montellą już mogą się przygotowywać do bezpośredniego starcia (jeśli awansują, zagrają ze sobą w kolejnej rundzie). Świetnie ujęła to w słowa La Gazzetta dello Sport: „Pierwszy pocałunek Osvaldo i Juve”. Napastnik zadebiutował w pierwszym składzie i od razu załadował gola. Dyrektor sportowy Juventusu pojechał do Paryża zrobić rozeznanie w sprawie Verattiego i Lucasa, natomiast PSG ciągle chce Pogbę. – Vidić przyjdzie do Interu na 90 proc., dopinamy ostatnie szczegóły – przekonuje z kolei właściciel Interu, Erick Thohir.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

PORTUGALIA: Wzrost i załamanie Porto

Lima z Benfiki ląduje na okładce A Boli, w końcu to on strzelił jedynego gola w Salonikach i to dzięki niemu w Lizbonie będą teraz spokojniejsi o awans. – Nie jest łatwo odnieść wygraną na tym stadionie – nie ukrywa trener Jorge Jesus. Jeśli natomiast sięgniecie po O Jogo, to samo główne zdjęcie wyraża więcej niż tysiąc słów. Remis Porto z Eintrachtem Frankfurt został tutaj przedstawiony jak tragedia. Wzrost i załamanie, o którym pisze prasa, to oczywiście droga Smoków we wczorajszym meczu – od 2:0 do 2:2.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama