Ligowcy ze szkła. Dziesiątka w skali Grzelaka

redakcja

Autor:redakcja

20 lutego 2014, 11:43 • 8 min czytania

Pierwsza ligowa kolejka wiosny dość boleśnie przypomniała nam o istnieniu specyficznego rodzaju piłkarza. Mowa tu o zawodnikach, którzy kontuzje łapią z niemalże taką samą częstotliwością, z jaką straż miejska wypisuje mandaty w końcówce roku, gdy trzeba wypełnić limity. W miniony weekend urazów na boisku nabawiło się dwóch zawodników – Garguła i Augustyn. Jeśli nas pamięć nie myli – a myli nas rzadko – to nie pierwszy raz słyszymy te nazwiska w połączeniu ze słowem „kontuzja”.
Zachęciło to nas do stworzenia listy piłkarzy, którzy równie często jak na boisku przebywają w gabinetach lekarskich. Takich, którzy ortopedów i rehabilitantów znają na tyle dobrze, że mogą zapraszać ich do znajomych na Facebooku, a badania USG przechodzą tak często, że pewnie sami już potrafiliby obsłużyć niezbędną do tego aparaturę. Patronować tejże liście mógł oczywiście tylko jeden człowiek – Bartłomiej Grzelak.

Ligowcy ze szkła. Dziesiątka w skali Grzelaka
Reklama

Od razu na wstępie zaznaczymy, że lista ta ma nie tyle charakter prześmiewczy, co informacyjny. Abstrahując od przyczyn, które – poczynając od pecha, przez złe decyzje lekarzy i trenerzy, do niesportowego prowadzenia się – mogą być bardzo różne, kontuzja profesjonalnego sportowca to średni temat do żartów. Z listą warto się natomiast zapoznać chociażby po to, by wiedzieć przy jakich nazwiska powinniście się trzy razy zastanowić, kompletując swoje jedenastki w naszej zabawie Ustaw Ligę.

Sebastian Madera
Kibicujemy temu facetowi, bo wykazał się niezwykłym samozaparciem. Na poważnie w piłkę zaczął grać w wieku 26 lat. Niejeden na jego miejscu rzuciłby to w cholerę i poszukał sobie studiów albo roboty. Madera przetrzymał najgorsze i dziś jest jednym z najsolidniejszych stoperów ligi. Przy każdej stykowej sytuacji z jego udziałem, kibice Lechii mają prawo drżeć, bo trzecie złamanie byłoby jak wyrok. Choć stracił tyle czasu, paradoksalnie ciężko go nazwać zawodnikiem podatnym na kontuzje, bo prócz tych złamań, urazy mięśniowe go raczej nie dotyczą.
Skala Grzelaka: 5/10

Reklama

Paweł Wojciechowski
Niemałe zamieszanie wytworzyło się w komentarzach pod informacją, że Wojciechowski podpisał kontrakt z Zawiszą. Kibice narzekali, że klub zatrudnia tak „kontuzjogennego” zawodnika. Inni zarzucali im, że mylą gościa z…bydgoskim tyczkarzem o tym samym imieniu i nazwisku. A jak z Wojciechowskim-piłkarzem jest naprawdę? Mimo 23 lat na karku, dwie poważne kontuzje ma już za sobą. Jeszcze w Holandii, po transferze do klubu Willem II Tilburg, zerwał więzadła w lewym kolanie i 9 miesięcy miał z głowy. Później – już na Białorusi – w podobny sposób załatwił go w jednym z meczów jakiś miejscowy bandyta. Poza tym raczej bywał zdrów, więc należy chuchać i dmuchać na kolana, a będzie dobrze.
Skala Grzelaka: 5/10

Nika Dzalamidze
Pewnie pamiętacie jeszcze urodzonego w Oczamczyrze gruzińskiego Messiego. W sumie mielibyście prawo nie kojarzyć, bo ostatni raz w okolicach wyjściowego składu Jagiellonii zakręcił się jakoś na początku listopada. Był to jego szósty mecz po powrocie po naderwaniu więzadeł podczas przygotowań w lutym 2013. Nim zdążył się odbudować, złapał kolejny uraz. Tym razem odezwała się kostka. Szkoda, bo zdrowy Gruzin, za którego Jaga wyłożyła niemały hajs (prawie 300 tys. euro), wydaje się być idealnym uzupełnieniem tercetu ofensywnych pomocników, zajmując miejsce obok Plizgi i Quintany. Jeśli nie idealnym, to pewnie lepszym niż Rajalakso.
Skala Grzelaka: 6/10

Adam Banaś
Boiskowy twardziel, który paradoksalnie charakteryzuje się dosyć kruchą konstrukcją. Najpoważniejszą kontuzję zaliczył w 2009 roku. Poważnie zainteresował się nim wtedy Lech Poznań, a on zerwał ścięgno Achillesa na treningu. Później sporo było mniejszych urazów, a nawet gdy kroiła się jakaś dłuższa przerwa w grze, Banaś urywał się ze stryczka. Mimo to, częstotliwość pauz większa od ligowej średniej.
Skala Grzelaka: 6/10

فukasz Garguła
Bomba, jaką miał być jego transfer z Bełchatowa do Wisły, okazała się być ładunkiem wybuchowym z opóźnionym zapłonem. Na dobrą sprawę Garguła wystrzelił ze świetną formą dopiero teraz. W piątym roku pobytu w Krakowie! Do Wisły przychodził już jako zawodnik kontuzjowany, później jakiś konował zaszył igłę w jego kolanie i zmarnował mu szmat czasu. Przez półtora roku zagrał w lidze 2 razy, a miał jedną z lepszych pensji w drużynie. Kibice liczyli, ile klub musiał zapłacić za każdą minutę, którą Garguła spędził na boisku, a sam piłkarz miał prawo tracić nadzieję. Dziś jest filarem Wisły, ale straconego czasu nikt mu nie zwróci. W meczu z Piastem doznał kontuzji kostki i nie wiadomo, czy wystąpi w niedzielnych derbach.
Skala Grzelaka: 7/10

Arkadiusz Głowacki
Jeśli chodzi o kontuzje, bieżący sezon Głowa ma naprawdę dobry. Z powodu urazu opuścił jak na razie tylko jedno spotkanie (z Widzewem), ale poza tym incydentem jest nie do zdarcia od pierwszej do ostatniej minuty. Lecz jeśli cofniemy się w pamięci o kilka lat, to dzisiejszą sytuację powinniśmy uznać za niezły ewenement. Ostatni sezon bez zdrowotnych problemów stopera Wisła przypada chyba bowiem na lata 2007/08.

Między innymi z tego powodu opuszczał polską ligę dopiero w wieku 31 lat, a w reprezentacji nigdy nie zagrzał miejsca na dłużej (choć 29 spotkań to też niezły wynik). W Ekstraklasie uciekło mu z powodów zdrowotnych grubo ponad 100 spotkań. Sam przyznawał w jednym z wywiadów w PS, że na nogi postawił go dopiero nieżyjący już doktor Jerzy Wielkoszyński. Smuda dorzucał wtedy w swoim w stylu, że jeśli Głowacki przetrwa sezon bez kontuzji, to ruszy na pielgrzymkę do Częstochowy. Jeszcze chwila i sami krzykniemy: run, Franek, run!
Skala Grzelaka: 7/10

Tomasz Bandrowski
Gdy słyszymy to nazwisko, nie do końca wiemy, co mamy myśleć. Z jednej strony pamiętamy jego żelazne płuca i mistyczne już 14 km, jakie potrafił pokonać w trakcie spotkania w swoich najlepszym okresie. Z drugiej strony – doniesienia o tym, że jest zafiksowany na punkcie swojego zdrowia. I to w złym znaczeniu tego słowa. Odżywia się po swojemu, nie przyjmuje odżywek i witamin jak reszta zespołu. Chciał z tym walczyć Tomasz Hajto, który twierdził, że jego kontuzje biorą się właśnie z tych fanaberii. Był nawet moment, w którym z szatni dochodziły słuchy, że Bandrowski mógłby grać, ale się boi, twierdząc, że cały czas coś go boli. Jak się już niby wyleczył, to zaraził się na spotkaniu z dzieciakami ospą. Oryginał. Może to asekuranctwo wynika z długiej przerwy po kontuzji biodra, kiedy mówiło się nawet, że nie wróci już do piłki? Kto wie.
Skala Grzelaka: 8/10

Błażej Augustyn
Pechowiec z ostatniej kolejki. Wraz z jego przyjściem do Zabrza mieliśmy cichą nadzieję, że w końcu dowiemy się jakim Augustyn jest piłkarzem. Swego czasu do kadry polecał go Zbigniew Boniek, dziś te słowa traktować można z przymrużeniem oka. Augustyn odkąd pojawił się w Górniku wystąpił w pięciu spotkaniach i – szczerze mówiąc – wielkiej jakości w jego grze nie dostrzegliśmy. W Włoszech przez 5 lat w piłkę zagrał 49 razy, czyli też szału nie ma. Według katowickiego Sportu, po ostatnim urazie Augustyn może znów wypaść z gry do końca sezonu.
Skala Grzelaka: 8/10

Rafał Boguski
Szczerze mówiąc, już dawno spisaliśmy go na straty, choć nie pamiętamy dokładnie momentu, w którym to się stało. To był raczej proces, w którym sporą rolę odegrały kontuzje. Po każdej z nich wracał, ale za każdym razem coraz bardziej snuł się po boisku. To jego dziewiąty sezon na poziomie Ekstraklasy, a zagrał może w połowie spotkań. Wszystko zaczęło się pieprzyć w jego przypadku w 2009 roku. Pauza pół roku, powrót, potem znowu poważna kontuzja. Właśnie wtedy zalecaliśmy mu zajęcie się pracami biurowymi lub inną mniej kontuzjogenną profesją. Zeszły sezon rozegrał prawie w całości, lecz w tym znowu mamy powtórkę z tej średnich lotów rozrywki. Aktualnie wraca do zdrowia po operacji łękotki.
Skala Grzelaka: 9/10

Maciej Sadlok
Kiedy „krok po kroku” analizowaliśmy upadek Sadloka, wy broniliście go w komentarzach, pisząc o tym, że jego zjazd był spowodowany głównie kontuzjami. Dla nas to wzorcowy przykład przeszacowania – zarówno jego umiejętności piłkarskich, jak i naturalnych predyspozycji do uprawiania sportu na wyczynowym poziomie. Jeśli było tak jak pisały media – kontrakt w Fulham był na stole, a jego podpisanie zależało tylko od testów medycznych, to chyba mamy odpowiedzieć na pytanie – dlaczego piłkarz Ruchu na wielką karierę nie miał szans. Ostatni mecz ligowy zagrał w grudniu 2012 roku, dziś jest zdrowy, ale taki stan u niemłodego już Sadloka występuje raczej incydentalnie, więc zbytnio się nie przyzwyczajamy.
Skala Grzelaka: 9/10

Michał Efir
Nazwisko znajome, ale pewnie mielibyście problem z rozpoznaniem chłopaka na ulicy. Macie pełne prawo, w końcu na boiska Ekstraklasy wybiegł tylko 2 razy. Najlepszy piłkarz Młodej Ekstraklasy sezonu 2011/12, pomimo tego rozegrał w niej tylko 8 spotkań (strzelił 5 bramek) i wielki potencjał, o którym na razie słychać tylko i wyłącznie legendy. Trzykrotnie zerwał więzadła, co delikatnie mówiąc – nie jest najlepszym startem w dorosłej piłce. Dziś jest zdrowy, więc nadszedł czas, by pokazać, że ci, którzy tak wysoko go cenili, mieli rację.
Skala Grzelaka: 10/10

Dawid Nowak
Niekwestionowany lider zestawienia. Powiedzieć, że jest podatny na kontuzje, to tak jakby uznać, że Marek Hłasko całkiem nieźle operował słowem. Spore niedopowiedzenie. Kruchość zawodników powinno się oceniać w skali od 0 do Nowaka. Jeśli dobrze liczymy, to Dawidka z powodu urazów ominęło 7 zgrupowań reprezentacji Polski. Jedyną możliwością by zagrał w kadrze jest chyba powołanie go w dzień meczu, tak by nie zdążył się rozsypać. Nie ryzykowalibyśmy robić tego z rana, bo w ciągu dnia z dużym prawdopodobieństwem mógłby wpaść na jakąś szafkę i byłoby po ptakach. Kiedyś straszyliśmy nim Hiszpanów, dziś nadaje się jedynie do straszenia Narodowego Funduszu Zdrowia, bo gdyby każdy leczył się tak często jak on, to na zabiegi nie czekalibyśmy trzech lat, tylko dziesięć. Ł»al chłopaka, bo bramki strzelać akurat potrafi.
Skala Grzelaka: 10/10

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama