Reklama

Panie trenerze, o co chodziło z tym Glikiem?

redakcja

Autor:redakcja

24 czerwca 2018, 23:44 • 3 min czytania 26 komentarzy

Nie tylko piłkarze musieli się zrehabilitować w meczu z Kolumbią. W równym stopniu, a być może w jeszcze większym, dotyczyło to Adama Nawałki. Niestety, egzamin poprawkowy został oblany z kretesem. Ocena nie może być inna jak pała

Panie trenerze, o co chodziło z tym Glikiem?

Selekcjoner zdecydował się na duże zmiany w składzie. Znów. Na papierze wyglądało to lepiej i rozsądniej, bo w środku pola pojawił się Jacek Góralski, bo na wahadle zobaczyliśmy Bartosza Bereszyńskiego, bo szansę dostał Dawid Kownacki, który dał niezłą zmianę z Senegalem. Za sam ten fakt trudno go jeszcze krytykować. Lepiej dokonać zmian w drugim meczu niż ponownie przejechać się na tym samym i dopiero w meczu o honor wprowadzić roszady, które poprawią grę. Przerabialiśmy to już za czasów Jerzego Engela w 2002 roku.

Niestety, w praktyce niewiele się poprawiło. Ok, w obronie przez pierwsze pół godziny graliśmy dobrze. Kolumbia, podobnie jak my, nie stwarzała sytuacji. Potem Cuadrado zaczął coraz częściej dochodzić do akcji 1 na 1 z Rybusem, aż wreszcie straciliśmy gola i posypaliśmy się.

Widać było, że nastawienie mentalne mieliśmy już zupełnie inne, że wreszcie pojawiła się wola walki. Cóż jednak z tego, skoro kolejny raz waliliśmy głową w mur w ofensywie? Jeżeli masz takich piłkarzy jak Lewandowski czy Zieliński, a twoim jednym wariantem jest wywalenie piłki do przodu z własnej połowy, to coś jest nie tak. I to bardzo.

Koniec końców drugi eksperyment Nawałki również zakończył się niepowodzeniem. Katastrofa była jeszcze większa. Ponownie zagraliśmy w zestawieniu, w którym wcześniej nie graliśmy. Zasadne staje się pytanie: po co te wszystkie sparingi i praca nad schematami, skoro w najważniejszych momentach zupełnie od tego odchodzimy i improwizujemy? Naprawdę trudno to zrozumieć. I to nie tylko nam. Również kadrowiczom.

Reklama

A już nawet nie trudno, tylko zupełnie nie potrafimy pojąć, o co chodziło z wpuszczeniem Glika za kontuzjowanego Pazdana. To w końcu mógł ten Glik zagrać, czy nie mógł? Jeśli mógł, dlaczego nie zagrał od początku? Jeśli nie mógł, po co wpuszczać niesprawnego zawodnika? Totalne pomieszanie z poplątaniem.

Sam zawodnik rozwiał potem wątpliwości co do swojej gotowości, niejako dodatkowo pogrążając trenera. Łatwo wyczuć, że liderzy kadry nie popierali wszystkich decyzji szefa.

Reklama

Niestety. Adam Nawałka wydawał się człowiekiem ze stali, który niczego nie zostawia przypadkowi. Wyszło tak, że cała nasza gra opierała się na jednym wielkim przypadku.

Trzeci mundial w tym wieku i po raz trzeci przekonujemy się, że lepsze jest wrogiem dobrego. Poprzednicy bardziej zamieszali z powołaniami, Nawałka bardziej z systemem gry i samym składem. W każdym przypadku efekt był równie mizerny. Czy potrzeba kolejnych nauczek, żeby wyciągnąć wnioski, że okres przed MŚ to nie czas na szukanie kwadratowych jaj? Wystarczy już tych lekcji na przyszłość. Wystarczy.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

26 komentarzy

Loading...