Dziś powołania Nawałki. Piszczek wraca do kadry

redakcja

Autor:redakcja

18 lutego 2014, 09:44 • 14 min czytania

Przelecieliśmy wzrokiem wszystkie „newsy” wyciągnięte z dzisiejszej prasy i okazało się, że… nie ma czym zatytułować najnowszego przeglądu gazet. W Fakcie tylko relacja z meczu i słaby felieton, w Rzeczpospolitej zapowiedź i relacja, w Wyborczej zapowiedź (Ligi Mistrzów), w Sporcie odgrzewane kotlety z wczoraj. Na łamach Superaka zapowiedź LM i felieton Listkiewicza. Nie chcemy być złośliwi. Naprawdę, nie czepiamy się na siłę. Sami przejrzyjcie każdy tytuł, a zobaczycie, że tak to dziś wygląda. Z braku laku musimy chyba poinformować za Przeglądem Sportowym (co zresztą też nie będzie wielką bombą), że Adam Nawałka wysyła dziś zagraniczne powołania i znajdzie się wśród nich to dla فukasza Piszczka…

Dziś powołania Nawałki. Piszczek wraca do kadry
Reklama

FAKT

Są igrzyska, są inne tematy, jasne. Ale piłkarsko Fakt to dzisiaj niezły dramat. Większość miejsca zajmuje króciutka w gruncie rzeczy relacja z meczu Piasta z Wisłą (jednak nie pusta strona, jak sugerowaliśmy wczoraj w tekście pomeczowym). Tytuł odnosi się do jednego cytatu: W drugiej połowie poukładaliśmy grę, skąd sytuacje strzeleckie. Co do karnego, to Guła tak szybko porwał piłkę, że nie było co dyskutować, kto ma wykonywać jedenastkę – śmiał się napastnik Wisły Kraków Paweł Brożek.

Reklama

Dalej kolejny słabiutki „felieton” Tomasza Frankowskiego. Naprawdę radzilibyśmy, żeby ktoś pomógł mu to ogarniać (zresztą – większości felietonistów Faktu i PS), bo jest mega słabo. Tym razem „Franek” przekonuje, że bez pieniędzy nie ma szkolenia, ale nie pisze niczego ciekawego, mimo że sam ma szkółkę.

Po pierwsze pieniądze! Niestety bez nich nie można niczego zbudować. Aby wyłowić i wyszkolić tych najbardziej utalentowanych chłopców, potrzebne są duże nakłady finansowe. Rozumieją to już bardzo dobrze w Legii, Lechu czy Zagłębiu. Szkoda, że przy okazji Euro 2012 nie udało się namówić wielkich firm do zainwestowania w polską piłkę młodzieżową. Myślę, że w ten sposób wydane pieniądze przyniosłyby na przestrzeni lat wiele dobrego. Kolejna kwestia to odpowiednia baza szkoleniowa. Uważam, że w naszym klimacie wręcz niezbędne są decyzje o budowie jak największej liczby sztucznych boisk przykrytych zimą balonami. I nie myślę tu o małych orlikach, ale o boiskach pełnowymiarowych, takich, jakie ma chociażby Legia. Nikt nam nie zagwarantuje, że kolejna zima będzie równie łagodna. Trening na sali gimnastycznej to coś zupełnie innego niż na boisku, a tak niestety ćwiczy większość polskich dzieciaków, i to nawet przez pięć miesięcy w roku! W ciągu 10-letniego okresu szkolenia nasi zawodnicy przez połowę czasu trenują… futsal!

Najbardziej bezbarwny Fakt od długich tygodni.

RZECZPOSPOLITA

Na łamach „Rzepy” dziś ciekawie o sportach zimowych. W piłce jazda obowiązkowa. Kilkanaście zdań podsumowania całej kolejki Ekstraklasy pod tytułem: Legia gra słabo, ale ucieka rywalom.

Na Łazienkowskiej goście z Kielc spotkali się też z nieznanymi dotychczas tutaj obyczajami. Na rozgrzewkę dostali niewłaściwe piłki, a na połowie boiska, na której mieli tę rozgrzewkę przeprowadzać, trwał pokaz choreograficzny cheerleaderek. Górnik, zajmujący nadal drugie miejsce, stracił w meczu z Zagłębiem trzy gole w ciągu siedmiu minut i nie odpowiedział żadnym. Od kiedy trenerem kadry został Adam Nawałka Górnik stał się klubem reprezentantów. W lidze nie widać ich przewagi. Następca Nawałki – Ryszard Wieczorek – nie odniósł jeszcze żadnego ważnego zwycięstwa. W sobotę Górnik gra w Zabrzu z Legią. Zagłębie jest trzecie od końca, ale Orest Lenczyk wie, jak przepracować zimę. Trener z najdłuższym stażem w polskiej lidze stawia na doświadczonych graczy. Jesienią sprowadził Arkadiusza Piecha (nie znalazł miejsca w tureckim Sivassporze), a w przerwie zimowej فukasza Janoszkę z Ruchu. Wynik 3:0 dla Zagłębia to największa niespodzianka pierwszej kolejki. A może i zapowiedź lepszych czasów Zagłębia.

Do tego zapowiedź startującej dziś Ligi Mistrzów.

Wracają piłkarskie igrzyska. Dziś pierwszy magiczny wieczór: Manchester City gra 
z Barceloną. Jutro Arsenal – Bayern. Na termometrach prawie wiosna, największy futbolowy show budzi się z zimowego snu z hukiem. Kiedy w połowie grudnia los skojarzył Manchester City z Barceloną, nikt nie miał wątpliwości, że będzie to przebój 1/8 finału rozgrywek. Spotkanie, które mogłoby równie dobrze decydować o zwycięstwie w Lidze Mistrzów. I nie ma znaczenia, że angielski klub w fazie pucharowej jest jedynym debiutantem, a Katalończycy grają w niej regularnie. City to również jedyna drużyna obok Borussii Dortmund, która pokonała Bayern pod ręką Pepa Guardioli. Gdyby Manuel Pellegrini nie pomylił się w rachunkach i kazał swoim piłkarzom strzelić w Monachium jeszcze jedną bramkę, Manchester awansowałby z pierwszego miejsca i uniknął Barcelony. Ale trener rywala się nie boi. – Jeśli chcesz osiągnąć sukces, musisz mierzyć się z wielkimi. A Barcelona to już nie jest ten sam zespół co jeszcze dwa lata temu – powtarza inżynier z Chile, który w 2006 roku podbił Ligę Mistrzów z małym Villarrealem, a w ostatnim sezonie z zadłużoną Malagą.

GAZETA WYBORCZA

Gazeta Wyborcza zrobiła dokładnie to, co sugerowaliśmy we wczorajszym tekście pomeczowym. O spotkaniu Piasta z Wisłą poinformowała w taki oto wyczerpujący sposób. „Działo się”.

Rafał Stec napisał zaś o meczu Manchesteru City z Barceloną:

Na razie argentyński trener ożywił przede wszystkim Alexisa i Fabregasa, zręcznie gospodaruje też mocami Neymara, a jego drużyna rozbiła w sobotę Rayo Vallecano 6:0. Czy to czyni ją faworytem w rywalizacji z City, nie wiemy właśnie dlatego, że LM to scena tak osobna, zderzająca ze sobą tak obce sobie futbolowe kultury. Stąd popularność tych kuriozalnych tez, że Messi niekoniecznie poradziłby sobie na „deszczowym, wietrznym stadionie w Stoke”. Pozycja lidera ligi hiszpańskiej teoretycznie powinna mówić wiele, ale przed rokiem to z niej Barcelona zjechała na półfinałowe 0:7 z Bayernem. No i jak czytać jej tegoroczne krajowe mecze, skoro bije się z rywalami albo wyraźnie ustępującymi jej technicznie, albo awanturuje się z dziką bandą w typie Atlético Madryt, z którą Manchester nie ma absolutnie nic wspólnego? Gdybyśmy jeszcze raz uwierzyli na słowo Kompany`emu, musielibyśmy ujrzeć w City zgraję oszołomów zatracających się we frontalnym ataku – kiedy on opisuje jedenastkę, mówi nie tylko o dwóch napastnikach, on także obu skrzydłowych nazywa „faktycznymi napastnikami”, a potem wspomina o jednym ze środkowych pomocników, który jest „faktycznie napastnikiem”, i przypomina, że obaj boczni obrońcy stale prą do przodu. Przesadza, a zarazem ma trochę racji – dlatego wiele może zależeć od tego, czy wyzdrowieje Fernandinho (ubezpiecza gnającego pod pole karne Yaya Touré), dlatego belgijski obrońca miewa do ochronienia powierzchnię ponad możliwości pojedynczego zawodnika. W każdym razie Barca zderzy się ze stylem, jakiego w tym sezonie nie spotkała.

W wydaniu stołecznym tylko zwięzły raport z treningu Legii.

Nowy napastnik Legii Orlando Sa w poniedziałek po raz drugi trenował z zespołem, ale ćwiczył tylko z wracającymi po kontuzji Jakubem Koseckim i Markiem Saganowskim. – Sa pod względem fizycznym wygląda dobrze, ale nie tak dawno w AEL Limassol rozegrał trzy mecze w lidze cypryjskiej. Podróż do Warszawy, sprawy związane z podpisaniem kontraktu sprawiły, że przez dwa dni nie trenował. Stracił rytm, dlatego chcemy go stopniowo wprowadzać do treningów. Tym bardziej że w poniedziałek zajęcia były bardzo intensywne – tłumaczył trener od przygotowania fizycznego Cesar Sanjuan-Szklarz, z którym ćwiczył 26-letni Portugalczyk. Wspólnie z nowym zawodnikiem Legii trenowali wracający po kontuzji Jakub Kosecki i Marek Saganowski, dlatego zajęcia całej trójki ograniczyły się do truchtania wokół boiska i lekkich ćwiczeń z piłkami. Czy Sa we wtorek będzie normalnie trenował z drużyną? – Zdecydujemy o tym po rozmowach ze sztabem szkoleniowym. W środę zespół ma wolne, ale niewykluczone, że Sa będzie ćwiczył indywidualnie.

SPORT

Sport prezentuje się dziś tak:

Gazeta dla znudzonych taksówkarzy i ludzi, którzy nie mają internetu na wstępie informuje, że Dawid Nowak idzie pod nóż, a Bartosz Bereszyński złamał nos na treningu. To wszystko można było już wczoraj znaleźć w sieci. Podobnie jak informację o tym, że Dariusz Dudka wrócił do Wisły, to na kolejnej stronie obok relacji z meczu. W niej podoba nam się tylko jedno zdanie o Hebercie: Jeśli niebiosa były przychylne i pozwoliły urodzić się w Brazylii, to powinno się dobrze kopać piłkę. Z błędnego przekonania wyprowadził nas w Gliwicach niejaki Hebert. I nie chodzi nawet o juniorską interwencję i rękę w szesnastce. Pytanie dziennikarzy „skąd oni go wzięli?” – pozostalo bez odpowiedzi. فadne, barwne.

Dalej: dziś okaże się czy Górnik Zabrze straci kapitana. Komisja Ligi zajmie się przewinieniem Radosława Sobolewskiego, którego nie widział arbiter. Ze złych informacji z Zabrza: dłuższa pauza może czekać kontuzjowanego Błażeja Augustyna. W następnym meczu ma za to już wrócić Zachara.

Jan Kocian mówi, że już wie, ile punktów potrzeba mu by awansować do grupy mistrzowskiej. Słowacki szkoleniowiec Ruchu zachował w tajemnicy szczęśliwą liczbę, choć z naszych przecieków wynika, że symulacja sztaby szkoleniowego z Cichej mówi o przedziale 42-45 punktów. Obecnie do tej górnej granicy brakuje chorzowianom jeszcze 10 punktów, do dolnej siedmiu.

Kolejne teksty:
– Paixao narzeka na brak wzmocnień. Śląsk testuje zawodników. O tym pisało się już w niedzielę.
– Widzew odwołał się od trzech żółtych kartek – o tym pisało się wczoraj przed południem.

Gazeta odgrzewanego kotleta. Tak to jest, kiedy dziennikarze z Katowic próbują błyskotliwie pisać newsy z każdego ekstraklasowego klubu. Siłą rzeczy, muszą być o dzień (lub dwa) spóźnieni.

SUPER EXPRESS

W Super Expressie dziś wyłącznie zapowiedź Ligi Mistrzów i dwie informacje w ramce: o tym, że Dariusz Dudka zagra w Wiśle i że Oliver Giroud zdradził żonę z jakąś cytatą modelką.

Leo Messi (27 l.) odzyskał niszczycielskie moce w najlepszym momencie. Genialny Argentyńczyk długo nie mógł się pozbierać po serii kontuzji, ale w ostatnich trzech meczach Barcelony strzelił 5 goli. Dlatego przed dzisiejszym hitem w 1/8 finału Ligi Mistrzów gwiazdy Manchesteru City mają czym się martwić. Messiego ma zatrzymać… jeden z jego najlepszych przyjaciół. Prawy obrońca „Obywateli” Pablo Zabaleta (29 l.) zaprzyjaźnił się z rodakiem, gdy w latach 2005-2008 grał w Espanyolu Barcelona. – Przez te trzy lata spędzaliśmy razem niemal każdy wieczór. Byliśmy młodsi i nieżonaci, więc to były świetne czasy – puszcza oko obrońca City. – Znakomicie czuliśmy się ze sobą. Leo to superkumpel i wspaniały kompan. W mediach ma wizerunek miłego chłopca z sąsiedztwa i poza boiskiem właśnie taki jest – bardzo cichy i miły. Sukces go nie zmienił, cały czas jest taki sam. Uwielbiam tego gościa – dodaje Zabaleta.

Na koniec piłkarskiego akcentu doszukaliśmy się w felietonie Michała Listkiewicza.

Ważny tekst popełnił wpływowy dziś dziennikarz sportowy (także autor kryminałów) Przemysław Rudzki. Traktuje o stosunku mediów do PZPN, wreszcie normalnym, wyzutym z agresji. Słusznie apelując o niestrzelanie do pianisty (Bońka), tkwi autor w dawnej retoryce pod adresem dawnych władz polskiej piłki. To nie z PZPN płynął gnój, on płynął z waszych zatrutych nienawiścią głów, szanujący dziś bliźniego redaktorzy. Z ministrów gangsterów czyniliście aniołów, liderów walki z korupcją, liderów PZPN tarzaliście w szambie. Co się ostało z waszych oskarżeń? Zdewastowany grób moich rodziców, podeptana legenda króla strzelców mistrzostw świata, znerwicowane dzieci opluwanych działaczy. Daliście się wypuścić politykom odwracającym uwagę od rozmów na cmentarzu, mafijnych powiązań i lewych interesów. To nie „SE” (jak chce Rudzki) przyprawił mi świński ryj. Zrobił to producent spirytusu z Biłgoraja. To topowi redaktorzy pili z „Fryzjerem”, gdy Boniek z Listkiewiczem wyrzucali go z PZPN.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Okładka wtorkowego Przeglądu:

Selekcjoner Adam Nawałka wysyła dziś zagraniczne powołania. Do kadry ma wrócić Łukasz Piszczek.

Od Bayernu w finale Ligi Mistrzów do Bayernu w Bundeslidze. 184 dni czekał Piszczek na powrót na boisko po operacjach biodra i pachwin. Obrońca dość szybko przebrnął przez proces rehabilitacji. Polak zagrał już pod koniec poprzedniego roku, wystąpił na Signal Iduna Park przeciwko mistrzom Niemiec (0:3). Wtedy jednak Piszczek wszedł na boisko bardziej z konieczności niż w ramach planowanego procesu powrotu do gry. Trzeba było łatać „podziurawioną” z powodu licznych kontuzji obronę BVB. Dopiero teraz, kiedy w styczniu prawy obrońca przepracował krótki obóz przygotowawczy drużyny w hiszpańskiej La Mandze, powoli wraca do gry Piszczek taki, jakiego znamy z meczów przed operacją. – Czuję, że wraca świeżość i dynamika. Mam nadzieję, że trener da mi teraz szansę dłużej pograć. Nie ukrywam, że mecze są mi potrzebne, aby wrócić do formy, a to trener decyduje, czy gram, czy nie – mówił nam Piszczek jeszcze przed wznowieniem rozgrywek. W pierwszym meczu po zimowej przerwie Jürgen Klopp posadził go jednak na ławce rezerwowych (mecz z Augsburgiem 2:2). Polak zagrał tylko 9 minut, zmieniając w końcówce Kevina Grosskreutza. W mediach szybko pojawiły się obawy, że anszemu zawodnikowi będzie bardzo trudno wygryźć ze składu Niemca, który miał na tyle dobrą rundę jesienną, że „Kicker” wybrał go nawet na drugiego bocznego obrońcę ligi za Davidem Alabą z Bayernu Monachium.

Następnie możemy przeczytać dwie strony zapowiedzi Ligi Mistrzów i znęcanie się nad Piastem oraz Wisłą. Przegląd Sportowy niby ocenił atrakcyjność meczu na 1, ale już większość zawodników dostało noty 4-5. Praktycznie cały zespół Piasta został w ten sposób nagrodzony. Czyli co? Zagrali całkiem przyzwoicie. Drużyna nie oddała celnego strzału, a ofensywna czwórka ma noty: 5 – 4 – 4 – 4. فadnie.

Od biedy można przeczytać o akcji ratunkowej w Śląsku, który rzutem na taśmę próbuje łatać dziury.

Sytuacja Śląska po meczu z Lechem stała się dramatyczna, bo urazu doznał kolejny piłkarz, tym razem jeden z najważniejszych w drużynie – Przemysław Kaźmierczak. Nic dziwnego, że zrobiło się bardzo nerwowo, a oliwy do ognia dolał Marco Paixao, który w rozmowie z dziennikarzami stwierdził, że jeżeli Śląsk ma grać lepiej, to koniecznie trzeba sprowadzić kilku nowych piłkarzy. Teraz to już wyścig z czasem, bo okienko transferowe w Polsce zamyka się pod koniec przyszłego tygodnia. – Ale chyba nikt nie myśli, że zaczęliśmy działać dopiero w niedzielny wieczór po porażce w Poznaniu. Te ruchy transferowe były zaplanowane już wcześniej, działamy zgodnie z planem, przecież od dawna jest jasne, że potrzebujemy wzmocnień – mówi prezes Śląska Paweł Ł»elem. Sytuacja finansowa klubu wciąż jest bardzo trudna, ale pieniądze na kontrakty dla nowych piłkarzy powinny się znaleźć, bo ostatnio zapadła decyzja o podniesieniu kapitału zakładowego spółki o 4,4 mln zł. Pieniądze mają wnieść nowi udziałowcy, którzy w styczniu przejęli niemal 51 proc. akcji klubu. Te środki mają być przekazane na spłatę długów wobec piłkarzy i na bieżącą działalność, choć cała procedura może jeszcze potrwać wiele dni.

Dziś PS dużo słabszy. Paradoksalnie, najlepiej czyta się artykuł nie stricte piłkarski, lecz traktujący o obecności (a raczej nieobecności) bukmacherów w polskim sporcie. Oto fragment:

Niezaprzeczalne jest jednak to, że najważniejszą część rynku kontrolują bukmacherzy, którzy w myśl polskiego prawa działają nielegalnie. Nie zarejestrowali się w naszym kraju, ale wystarczy, że mają strony internetowe w naszym języku. A klientów im nie brakuje. – Staramy się z tym walczyć. Choćby poprzez monitorowanie i zdejmowanie linków, które prowadzą do takich firm. Staramy się pociągać do odpowiedzialności prawnej osoby czerpiące korzyści z działalności niezarejestrowanych w naszym kraju bukmacherów – mówi Bysławski. Obroty na rynku zakładów sportowych w Polsce wynoszą blisko 5 miliardów złotych. Na legalnie działające firmy przypada ledwie 9 procent. A są to firmy, które zarejestrowały się w naszym kraju, przestrzegają wszystkich wynikających z tego ograniczeń, a przede wszystkim płacą 12 procent podatku liczonego od wszystkich przyjętych zakładów. Gdyby każda z firm zarabiających na polskich graczach oddałaby do Skarbu Państwa należną mu część, to jak łatwo obliczyć rocznie byłoby z tego dodatkowe 700 milionów złotych. Od momentu obowiązywania obecnej ustawy 1,7 miliarda złotych. Właściwie bukmacherzy mogliby nam sfinansować – wymarzone przez niektórych – igrzyska olimpijskie 2022 albo coś jeszcze bardziej pożytecznego…

ANGLIA: Pellegrini wbija szpilkę Moyesowi

Z nietypowej okazji skorzystał Manuel Pellegrini, żeby pośmiać się z Manchesteru United – jako że dziś jego piłkarze grają z Barceloną w Lidze Mistrzów, on stwierdza, że są lepsi niż ManU. Jedyny komentarz, jaki przychodzi nam na myśl, to taki, że nieładnie śmiać się ze słabszych, no i nie wypada kopać leżącego. Angielska prasa żyje więc dziś nie tyle samą Champions League, co słowami Pellegriniego. Jedni piszą, że jakby mało było problemów Moyesowi, inni – idą za ciosem, że w Manchesterze jest tylko jedna drużyna.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

HISZPANIA: Posiadanie, posiadanie, posiadanie…

Yes we can! – bije dzisiejsza okładka Mundo Deportivo w wiadomej kwestii: Barca jedzie do Manchesteru. Tata Martino stwierdza, że obie drużyny trafiły w tym momencie z formą, a posiadanie piłki przez gości ma być kluczem do ich sukcesu. „Posiadanie, posiadanie, posiadanie… i gol” – to podobno slogan, jaki w szatni powtarza piłkarzom Barcelony trener. Mamy nadzieję, że jednak trochę założeń taktycznych do tego dorzuci… Najlepszą okładkę ma Marca, świetnie zrobioną graficznie i z dużym tytułem w stylu “MUST WATCH”. Zdaniem dziennikarzy tej gazety, zarówno Anglicy, jak i Hiszpanie zagrają futbol na tak, a obawy budzą jedynie obrońcy. Aha, AS przedstawia szanse na zwycięstwo tej edycji LM: faworytem Bayern (3.37), potem Real (5.12) i Barca (6.50).

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

WفOCHY: Mario powinien być jak Cristiano

Ciąg dalszy wymiany ciosów pomiędzy Conte a Capello, co polega na tym, że Agnelli, właściciel Juventusu, prosi trenera, by ten się ogarnął. Szkoleniowiec Juve na zaczepkę, że bycie najlepszym w Serie A nie wystarcza w europejskich pucharach, mocno się zirytował i najwyraźniej powiedział kilka słów za dużo. Carlo Ancelotti udziela wywiadu dla Corriere dello Sport, gdzie rozlicza Mario Balotellego: “Przykładem dla ciebie jest Cristiano Ronaldo”. Chodzi oczywiście o to, że sam talent to za mało, konieczna jest jeszcze determinacja i chęć do pracy. U Mario tego zabrakło. Wiele pochwał za wczorajszy występ zbierają też piłkarze Torino, którzy wygrali na wyjeździe z Hellas.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

PORTUGALIA: Varela – najlepszy strzelec 2014

Ciężko znaleźć tutaj przełomowe teksty i rewolucyjne informacje, w dodatku nikt z Portugalii nie gra juz w Lidze Mistrzów. Enzo z Benfiki, autor jednego z goli ostatniego meczu ze Sportingiem Lizbona, zostanie w klubie co najmniej kolejne cztery lata, do 2018 roku. Sporo słów O Jogo poświęca Silvestre Vareli, który w ostatnim czasie błyszczy formą. Gazeta pisze, że to najlepszy strzelec obecnego roku, tyle samo ustrzelił jedynie Rusescu, który ma jeden mecz więcej. Takiej dyspozycji Varela nie prezentował w Porto nigdy wcześniej.

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Image and video hosting by TinyPic

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama