Jeśli kibice Legii spodziewali się, że ich drużyna wejdzie w okienko transferowe z buta, by zamazać słabiutki styl w ubiegłorocznym sezonie i pokazać moc przed eliminacjami do Ligi Mistrzów, to niestety, ale nie mamy dobrych wiadomości. Na razie fajerwerków brakuje, na razie staniki nie latają, gdyż warszawianie ściągają… Jose Kante.
Reprezentant Gwinei stawił się dziś w Warszawie, przejdzie badania medyczne i jeśli nic nie wysypie się na ostatniej prostej, podpisze kontrakt. Może kogoś ten ruch mocno jara, ale wybaczcie, my nie potrafimy powstrzymać sceptycyzmu. Oglądacie ekstraklasę, to sami wiecie, Kante ma swoje ograniczenia. Przede wszystkim chodzi o skuteczność, bo tą napastnik nigdy nie grzeszył, w 63 meczach strzelił dla Wisły 19 goli. W tym sezonie nie dobił nawet do dwucyfrówki (dziewięć bramek), a w klasyfikacji strzelców wyprzedziło go aż dwunastu zawodników. Ledwie jeden skalp mniej ma Michał Helik, w końcu środkowy obrońca. Natomiast portal ekstrastats.pl podaje, że Kante wykorzystał 40% okazji, które miał i tak go też kojarzymy. Raz walnie po widłach, ale przy innej – i często prostszej sytuacji – przekopie piłkę z Płocka do Warszawy.
Cóż, trudno oczekiwać, że w Legii zawodnik nagle się zmieni. Piłki mogą jedynie zmienić kierunek i lecieć do Płocka.
Jednak też nie bądźmy aż tak surowi, bo Kante ma inne zalety, choć oczywiście to trochę głupio brzmi, że napastnik w swojej palecie plusów nie posiada skuteczności. No, ale w każdym razie: patrząc szerzej, gość jednak umie grać w piłkę. Technicznie dojeżdża, zagra na klepkę, potrafi przyjąć piłkę, utrzymać ją i odegrać do kolegi. Wstydu nie będzie, futbolówka nie zaplącze się mu między nogami, nie odbije krzywo od piszczela.
Tylko teraz rodzi się pytanie, czy tyle zalet to aby na pewno wystarczająca liczba, by po takiego piłkarza musiała sięgać Legia? Mamy wątpliwości, znowu. Po pierwsze, nie wydaje nam się, by akurat ten piłkarz potrafił zapewnić zespołowi duży krok do przodu. Po drugie wątpimy, czy w przypadku urazu bądź kartek Niezgody, Legia tym transferem zapewnia sobie godne zastępstwo dla Polaka. Kante skuteczny pewnie nie będzie, Eduardo to emeryt, Kulenović jest zagadką. Po trzecie, czy to właśnie reprezentantem Gwinei warszawianie chcą wyważać drzwi Ligi Mistrzów?
Można przyjąć, że Kante będzie Legii potrzebny do rotacji w ekstraklasie, ale też pojawiają się wątpliwości, czy siła tej rotacji będzie odpowiednio silna. Kante według naszego rankingu był dopiero dziewiątym napastnikiem ligi, więc innymi słowy można było zatrudnić większego kozaka. No, trudno Legię chwalić, jednak ganić… też do końca nie zamierzamy. Wojskowi decydują się na eksperyment, kolejny już w ostatnich miesiącach. Zobaczymy jak wypali akurat ten.
Fot. FotoPyk