Giełda transferowa w Europie, notowanie czwarte – Mata, Essien i ponownie Traoré

redakcja

Autor:redakcja

30 stycznia 2014, 06:36 • 5 min czytania

Koniec okienka transferowego zbliża się wielkimi krokami, więc europejskie kluby pomału kończą fazę zbrojeń. Przed nami jeszcze jeden mocny akcent, czyli szaleństwo ostatniego dnia stycznia, po którym napiszemy oddzielne podsumowanie. Nie wykluczamy, że może to być najbardziej efektowne zestawienie całego okienka. Tymczasem pod koniec miesiąca w Europie najbardziej uaktywniła się Premiership. Kiedy mieliśmy do czynienia z głośnym transferem, mogliśmy z góry założyć, że w sprawę zamieszany jest klub angielski. Zapraszamy do przeglądu siedmiu najciekawszych transferów ostatnich dni stycznia.
7. Philipp Zulechner w SC Freiburg

Giełda transferowa w Europie, notowanie czwarte – Mata, Essien i ponownie Traoré
Reklama

Nazwisko Zulechnera zapewne niewiele wam mówi, tym bardziej, że jeszcze wiosną 2012 roku chłopak kopał w trzeciej lidze austriackiej. Jednak od tamtej pory sukcesywnie stawiał kolejne kroki w swojej karierze. Wraz z SV Horn awansował na zaplecze ekstraklasy, a w letnim okienku transferowym przeniósł się do pierwszoligowego SV Grödig. Pierwsze (i zarazem ostatnie) półrocze w nowym klubie było dla 23-latka niesamowite – w 20 meczach zdobył aż 15 bramek, co było najlepszym wynikiem w całej lidze. Przed kilkoma dniami Zulechner zanotował kolejny awans, tym razem do niemieckiej Bundesligi. Jaką rolę ma pełnić we Freiburgu? Przede wszystkim ma poprawić skuteczność zespołu, który jak dotąd zdobył zaledwie 19 goli – jesienią z gorszą skutecznością grali tylko piłkarze ostatniego w tabeli Eintrachtu Brunszwik. Przed Freiburgiem ciężka walka o utrzymanie, chociaż trzeba przyznać, że podopieczni Streicha obiecująco weszli w rundę wiosenną. Jeszcze bez Zulechnera pokonali w sobotę wicelidera z Leverkusen strzelając przy tym trzy gole. Jak widać, już sama obecność Austriaka w klubie pozytywnie wpłynęła na ofensywę zespołu.

Reklama

6. Antonio Nocerino w West Ham United

Milan wypożyczył 28-letniego pomocnika do Anglii, niejako robiąc miejsce w środku pola dla innego piłkarza, który obrał kierunek przeciwny. Można powiedzieć, że kariera Antonio Nocerino wyhamowała ostatnio w podobnym stylu, jak zespół „Rossonerich” w Serie A. Dość napisać, że jeszcze przed dwoma laty Włoch był czołową postacią Milanu i, mimo swojej boiskowej pozycji, potrafił strzelić nawet dziesięć ligowych bramek w sezonie. Jeszcze w poprzednich rozgrywkach był ważnym graczem ekipy z San Siro i występował w pierwszej reprezentacji Włoch. Ostatnia runda była już dla Nocerino słabiutka – w lidze spędził na boisku zaledwie 571 minut. Dla porównania, również rezerwowy w Realu Iker Casillas, właśnie wykręcił o prawie dwie godziny dłuższy czas bez wpuszczonego gola. W kontekście transferu Essiena Włoch nie miał wyjścia – musiał zgodzić się na półroczne wypożyczenie do West Hamu. Nocerino ma pomóc „Młotom” w utrzymaniu się w lidze, a sobie w reaktywowaniu kariery. Kiedyś, w kontekście reprezentanta Włoch mówiło się o kwotach rzędu 15 milionów euro, dziś jego wartość jest przynajmniej trzy razy niższa.

5. Lacina Traoré w Evertonie

O Traoré pisaliśmy już w kontekście hitów pierwszego tygodnia okienka transferowego w Europie, kiedy przechodził z Anży Machaczkała do Monaco. Już wtedy mówiło się, że reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej może zostać oddany na wypożyczenie do Anglii, bo trudno mu będzie wygrać rywalizację z Falcao. Co więcej, wielu widziało w Traoré następce Kolumbijczyka, kiedy ten zdecyduje się na transfer. Tym bardziej może dziwić, że kluby ogłosiły wypożyczenie na dzień po fatalnej kontuzji „El Tigre”, po której od razu było widać, że napastnika czeka długi rozbrat z piłką. Inna sprawa to forma Traoré, który w minionej rundzie także miał kłopoty zdrowotne i w barwach Anży rozegrał zaledwie pięć spotkań w lidze. Iworyjczyk ma się odbudować w Anglii oraz wzmocnić siłę ofensywną Evertonu. Podopieczni Roberto Martíneza przedwczoraj zostali rozbici przez lokalnego rywala i właśnie „The Reds” są tu dobrym punktem odniesienia. Mimo że obydwa zespoły w tabeli dzielą zaledwie cztery punkty – piłkarze z Anfield Road zdobyli aż o 22 bramki więcej.

4. Ibrahim Afellay (z gabinetu) do Barcelony

W ostatnią niedzielę Holender zagrał w oficjalnym meczu po raz pierwszy od 14 miesięcy. Co prawda w spotkaniu przeciwko Maladze na boisku pojawił się dopiero w 87 minucie, ale i tak był to powrót godny zapamiętania – głównie przez owację na Camp Nou. Kibice Barcelony zdają się rozumieć, jak ciężko rekonwalescencję przeszedł Afellay, jak bardzo był zdeterminowany, by wrócić do gry. Wsparcie dla Holendra jest o tyle wymowne, że ten, delikatnie mówiąc, nigdy nie błyszczał w barwach Barcelony. Kibice pamiętają go głównie z jednej akcji, kiedy to w 2011 roku w półfinale Ligi Mistrzów w Madrycie odegrał kluczową rolę przy pierwszej bramce Messiego. Dziś Afellay wydaje się mieć kłopoty zdrowotne za sobą. Jak sam mówi, pozwolenie na grę ma już od jakiegoś czasu, ale potrzebował jeszcze kilku sesji treningowych. Twierdzi także, że jest już w optymalnej dyspozycji, co w najbliższym czasie powinien potwierdzić na boisku. Jakby nie patrzeć, najbliższe tygodnie będą dla Holendra kluczowe, czy to w kontekście gry w Barcelonie, czy też w walce o przyszły transfer.

3. Mohamed Salah w Chelsea Londyn

Jak najłatwiej załatwić sobie posadkę u Jose Mourinho? Trzeba strzelać bramki prowadzonym przez niego drużynom – w ten sposób zainteresowanie Portugalczyka wzbudził między innymi Robert Lewandowski. Dorobek strzelecki Salaha nie jest w tym sezonie specjalnie imponujący – w lidze zdobył cztery bramki, a w fazie grupowej Ligi Mistrzów tylko dwie. Tak się jednak złożyło, że Egipcjanin ukłuł we wrześniu na Stamford Bridge, potem poprawił w meczu rewanżowym, a obydwa spotkania zakończyły się jednobramkowym zwycięstwem Basel. Niezbyt okazały dorobek strzelecki nie przeszkodził też Salahowi w zdobyciu tytułu najlepszego piłkarza ligi szwajcarskiej. Kwota, jaką Mourinho wyłożył za 27-krotnego reprezentanta Egiptu, oscylowała wokół jedenastu milionów funtów. Warto podkreślić, że Salah był swego czasu bliski przejścia do warszawskiej Legii.

2. Michael Essien w AC Milan

Dla Michaela Essiena Milan jest czwartym wielkim klubem w czwartym kolejnym kraju. Na szerokie wody wypłynął w barwach Lyonu, po czym prawie dziesięć lat spędził w Chelsea z roczną przerwą na wypożyczenie do Realu Madryt. Ostatnia runda była dla dla piłkarza z Ghany bardzo słaba, z zaledwie 149 minutami spędzonymi na boiskach Premier League. W tym kontekście trudno się dziwić, że Essien postanowił poszukać szczęścia w innej lidze. A przecież niewiele wskazywało na taki obrót spraw – w końcu defensywny pomocnik był ważnym ogniwem w Realu Mourinho i wraz z Portugalczykiem przemierzył tą samą drogę w przerwie między rozgrywkami. Wydaje się, że 31-letni Essien to wciąż piłkarz ze sporym potencjałem, mogący wydatnie wzmocnić ostatnio niezbyt szczelną defensywę Milanu. Były już piłkarz Chelsea wciąż pozostaje liderem reprezentacji Ghany, w której w 55 meczach zdobył 9 bramek. Z Milanem związał się półtorarocznym kontraktem, tym samym dając wyraźny sygnał, że jeszcze nie kończy z poważnym graniem.

1. Juan Mata w Manchesterze United

Ten jak dotąd największy transfer zimowego okienka transferowego szczegółowo opisaliśmy TUTAJ.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama