Chłopak z Senegalu, który marzy o grze w Ligue 1, ale zostaje porzucony na ulicach Paryża. Vieira i Keane dyskutujący przy jednym stole albo dziennik Gazzy z epickim golem w derbach Rzymu. Poniżej wypisaliśmy kilka filmów, na które warto zerknąć w zimowe wieczory. Niektóre pewnie widzieliście, inne są w miarę nowe. Za tydzień postaramy się dorzucić kolejną porcję.
Comme un Lion (2012)
Zaczniemy od filmu, który nie jest dokumentem, ale opowiada historię prawdziwego piłkarza Sochaux (reżyser nie mówi którego). Możecie go obejrzeć pod spodem, jeśli znacie francuski albo z polskimi napisami na stronie „My French Film Festival”. Momentami może wydać się wam infantylny (modlenie się do zdjęcia Ronaldo) i naciągany (druga część filmu przypomina słynny Goal), ale porusza ciekawy temat wykorzystywania afrykańskich piłkarzy przez nieuczciwych agentów.
W skrócie: 15-letni Senegalczyk zostaje wyłowiony przez europejskich skautów i za 8 tys. euro dostaje ofertę wyjazdu do Europy. Wyjeżdża i zostaje porzucony. Mamy więc tułaczkę po ulicach Paryża, wstyd przed powrotem do rodzinnej wioski, w końcu wspinaczkę po marzenia. Warto te półtorej godziny poświęcić, a potem trochę na ten temat poczytać. Podobna historia spotkała przecież kiedyś Samuela Eto’o. Rocznie kilka tysięcy piłkarzy z Afryki przebywa podobną drogę do Europy i trudno ten proceder przerwać, skoro nawet sam reżyser mówi: pojechałem tam szukać aktora, a oni krzyczeli: weź mnie do europejskiego klubu, weź!
Florence Fight Club (2010)
Był o tym kiedyś duży fotoreportaż w „Dużym Formacie”. Jeśli nie widzieliście – warto przeczytać. A potem na dokładkę obejrzeć film dokumentalny duetu Perotti-Impiglia. Twórcy śledzą losy czterech bohaterów, którzy biorą udział w calcio storico, czyli w brutalnych zawodach futbolu kamienia łupanego. To trochę takie Football Factory, tylko zamiast obdrapanych tuneli mamy Plac Świętego Krzyża, zasady i bogatą historię, bo dyscyplina ma prawie pół tysiąca lat. Ktoś powiedział: jeśli sport jest substytutem wojny, to calcio jest Stalingradem. Sprawdźcie, czy miał rację.
Keane and Vieira: Best of enemies (2013)
Gdy w grudniu angielska telewizja pierwszy raz emitowała ten dokument, „The Telegraph” zrobił na swojej stronie relację live. Patrick Vieira i Roy Keane – dwaj kapitanowie, liderzy, możliwe, że ostatni piłkarze, którzy potrafili łączyć agresję z umiejętnościami. Ktoś wpadł na genialny pomysł, by po latach te dwie postaci posadzić przy jednym stole. Piłkarze, którzy parę lat temu wyzywali się w tunelu, którzy na boisku nigdy siebie nie oszczędzali, teraz usiedli przy jednym stole i zaczęli wspominać dawne czasy. – To była wojna – mówi Keane. – Byłeś moim najlepszym wrogiem – dodaje Vieira. Na koniec obaj panowie wybrali swoje „jedenastki kumpli”. Parę wyborów może was zaskoczyć.
Gazza’s Italian Diaries (1994)
Tykająca bomba. Snajper, który nieustannie na siebie poluje. Gascoigne umierał już wiele razy, ale na razie wciąż żyje i za chwilę prasa pewnie znów podrzuci nam jakąś (nie)smaczną historyjkę na jego temat. W dokumencie „Gazza’s Italian Diaries” cofamy się o ponad dwadzieścia lat i czterdzieści kilogramów wstecz, gdy Anglik przechodził do Lazio. Szał na lotnisku, epicki wyrównujący gol z Romą, słynne pożegnanie się z piłkarzami Genui po czerwonej kartce, a potem albo kontuzje i sinusoida albo przeraźliwy dół. W filmie znajdziecie to, co w dokumentach lubimy najbardziej, czyli archiwalne nagrania z boku wsparte bramkami i zwierzeniami samego Gazzy.
Punk Football (2013)
Historia znana każdemu kibicowi: fani Manchesteru mają dość polityki Glazera i zakładają w 2005 roku swój własny klub, FC United. Na trybunach słychać The Carpenters i Sex Pistols, transmisje z pierwszych meczów wykupuje ESPN, a klub z roku na rok pnie się w górę. W dokumencie „Punk Football” mamy przypomnienie tej romantycznej bajki, opowiastki ludzi, którzy tworzyli i tworzą ten klub. Może momentami jest ich za dużo, może przydałyby się w filmie jakieś ciekawe przebitki zamiast ciągłych gadających głów, ale tak czy siak – warto sobie tę historię przypomnieć. FC United po ośmiu latach działalności właśnie buduje własny stadion.
L’Equipe Petit (2011)
Dziecięca wersja LZS Chrząstawy podana po hiszpańsku. A przekładając to na prosty język: historia drużyny, która ciągle dostaje w łeb i nigdy nie strzeliła gola. Mimo to od początku widać w filmie radość i entuzjazm. Dzieci opowiadają o porażkach 0:12, o tym, że kiedyś prawie udało im się coś strzelić, a wszystko podane jest w takiej formie, że w zasadzie od pierwszych sekund zdobywają naszą sympatię. Krótka i miła historyjka dla tych, którzy lubią kibicować słabszym, a w piłce cenią prostotę i naturalność. Tylko tyle i aż tyle.