Dyskusja nad pensją Rooneya nie ma sensu. Lepiej pogadać o jego przywilejach

redakcja

Autor:redakcja

28 stycznia 2014, 12:36 • 2 min czytania

Straszna posucha ostatnio w piłce. Podniecamy się niedoszłym transferem jakiegoś Orlando Sa albo wzdychamy, że brat Sneijdera jednak nie wyląduje w Widzewie. W Anglii w tym czasie Manchester United wydał 37 milionów funtów na Juana Matę, a za chwilę rzuci 300 tysięcy tygodniówki Rooneyowi. Przy tej ostatniej informacji warto się zatrzymać, bo znowu internetowi napinacze krzyczą: za dużo, przesada! Szczerze? Niech dadzą mu tyle, ile uważają. Dużo dziwniej wyglądają przywileje, które ma Roo niedługo od Moyesa dostać.
Nie ma sensu dyskutować nad pensją Rooneya, bo to pieniądze Manchesteru i to on najlepiej wie, ile dzięki temu może zyskać albo stracić. 300 tysięcy nikogo już nie powinno szokować skoro już trzy lata tyle samo na rosyjskiej prowincji dostawał Samuel Etoo. Kilka razy ten temat poruszaliśmy, więc sprawa jest chyba jasna.

Dyskusja nad pensją Rooneya nie ma sensu. Lepiej pogadać o jego przywilejach
Reklama

Anglik przez pięć lat wyciągnie z Old Trafford ponad 70 milionów funtów. Najłatwiej byłoby teraz przeliczyć to na liczbę wysp albo samolotów, które mógłby za to kupić, ale ciągłe sprowadzanie wszystkiego do pieniędzy trochę już nas mierzi. Dużo ciekawiej wygląda temat nowego kontraktu. Rooney za podpis na umowie miałby dostać opaskę kapitana, kilka bonusów i wgląd w plany transferowe klubu. Sami przyznacie, że rzadko który piłkarz dostaje takie przywileje.

Co do opaski – zgoda. Nikt nie odmówi Rooneyowi charakteru, zasług dla klubu i tego, że akurat ma za sobą dobrą jesień. Dziwne tylko, że takie rzeczy zapisuje się w kontrakcie. Dodatkowe pieniądze za wystawianie go na pomocy? Wgląd w plany transferowe klubu? Nie wygląda to poważnie, zwłaszcza w czasach, kiedy informacje z Old Trafford wychodzą każdym kątem, co dobrze widać podczas tego okienka (oferty dla Januzaja, Cabaye itd.).

Reklama

Dziwnie wygląda też wiadomość, że dostęp do wiedzy transferowej miałby też agent Rooneya, Paul Stretford. Były sprzedawca odkurzaczy, który w Anglii ma opinię naciągacza, o czym dobrze zdawał sobie sprawę Alex Ferguson. Gdy kilka lat temu padł pomysł, by Rooney doradzał przy transferach, Szkot mocno się przeciwstawił. Roo chciał Oezila, Fergi powiedział, żeby zajął się graniem. Nikt nikogo nie wywyższał. Nie traktował na specjalnych prawach.

Dzisiaj Moyes akceptuje wszystko.

W prasie wyciekają kolejne szczegóły umowy, głos zabierają kolejni eksperci. Daily Mail podał, że do końca tygodnia wszystkie papiery powinny zostać podpisane. A zatem Rooney znowu jest na świeczniku, choć jeszcze niedawno robił wszystko, by z Manchesteru uciec. Dużo wyższa pensja niż reszta piłkarzy, specjalne bonusy, opaska kapitana w kontrakcie… Jakoś tego za dużo. Duża pensja – tak, ale żeby dawać zawodnikowi taki wachlarz przywilejów? Może niech jeszcze procent od transferów dostanie.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama