Przez dobrą godzinę zastanawialiśmy się, co uznać za temat numer jeden w poniedziałkowej prasie. Pięć kolejnych gazet nie pozostawiało nam wyboru, zgodnie bombardując takimi samymi tekstami o kontuzji Błaszczykowskiego. Przegląd Sportowy na wstępie również zbombardował, ale później przynajmniej zaserwował coś, co trudno przemilczeć. Kiedy chodzi o wywiady z Frankiem Smudą, to niewykonalne. Tym razem nasz ex-selekcjoner leci po całości: opowiada o transferach, których póki co nie będzie, krytykuje Małeckiego, przekonuje, że Stolarski nie jest gotowy na Ekstraklasę, szczyci się, że jego zawodnicy „podlewają tuje”, a przed urlopami nie dał im żadnej rozpiski treningowej, bo „i tak wrzuciliby ją do kibla”.
FAKT
Zaczynamy jednak od Faktu, w którym piłkarskie tematy rozsiane są dziś na kilku stronach, ale na pierwszy rzut oka nie dowiemy się z nich niczego nowego. Ale może tylko na pierwszy, sprawdźmy. Zaczynamy od tekstu o Kubie Błaszczykowskim, który zerwał więzadła w kolanie i ma sezon z głowy.
– Nic mnie nie złamie. Jak miało mnie coś złamać, nie dało rady, teraz też wszystko dźwignę. Od dziś zaczynam walkę o powrót na boisko – napisał w sobotę wieczorem Jakub Błaszczykowski. Wówczas jeszcze pomocnik Borussii Dortmund i kapitan reprezentacji Polski mógł mieć nadzieję, że wstępne diagnozy będą dla niego korzystne. Jednak dzień później wątpliwości już nie było. Kuba zerwał więzadła krzyżowe przednie. W czwartek czeka go operacja, a potem półroczna walka o powrót na boisko (…) Nawałka ma teraz oczywiście wielki problem, kim zastąpić Błaszczykowskiego. Jeszcze trudniejsze zadanie czeka Kloppa, który przecież już w piątek ma kolejny mecz, tym razem z Eintrachtem Brunszwik. – Sytuacja Kuby jest dla niego i dla nas wielkim dramatem. Remis z Augsburgiem był dla nas kiepskim wynikiem, ale biorąc pod uwagę, że straciliśmy tak ważnego piłkarza, to możemy śmiało stwierdzić, że przegraliśmy inaugurację rundy.
Dalej krótka notka o tym, że Reggina kusi Krzysztofa Danielewicza z Cracovii, ale ten nie wygląda na szczególnie napalonego na zimowy wyjazd. Przekonuje, że dobrze mu w Krakowie. Kolejna strona… „Lech może zaoszczędzić miliony!”. Skoro widać podobizny Murasia i Ślusara, wiadomo o co chodzi.
Murawski i Ślusarski trenują nadal w rezerwach. – Młodzież może się od nich uczyć, bo zaangażowania i chęci pracy im nie brakuje. Mogą być dla młodych wzorem – chwali ich w Lech TV opiekun drugiego zespołu Patryk Kniat (33 l.). Oczywiste jednak jest to, że taka sytuacja nie może trwać długo, bo Lech miałby wtedy najdroższych w historii trzecioligowców. Wiemy nieoficjalnie, że klubowi będzie zależeć na jak najszybszym rozwiązaniu tej sprawy, więc bardzo prawdopodobne, że rozpoczną się negocjacje w sprawie rozwiązania kontraktów, które obu obowiązują do czerwca. Stawka jest niebagatelna, to bowiem milion złotych. Tyle wynoszą zarobki obu w najbliżsyzm półroczu (Murawski ok. 175 tys. euro, Ślusarski ok. 75 tys. euro). Oczywiście całości poznaniacy nie zaoszczędzą, bo część będą musieli wypłacić w ramach porozumienia. Jeśli w ogóle do niego dojdzie, choć piłkarzom też będzie na tym zależeć.
Super puenta. Czyli stawką jednak nie miliony. Prawdopodobnie nawet nie jeden milion.
Na koniec jeszcze krótki tekst o tym jak piłkarze Tereka Grozny pobili się w sparingu z jakimiś Albańczykami. Jak napisaliśmy na wstępie: dziś Fakt słabszy niż zwykle. Mało odkrywczy.
RZECZPOSPOLITA
Rzuca nam się w oczy wyłącznie tekst podsumowujący w kilkunastu zdaniach weekend w Europie. Z naciskiem na Błaszczykowskiego. Jeśli ktoś chce czytać o piłce, nie ma sensu, by kupował „Rz”.
Błaszczykowski nie pomoże Borussii w Bundeslidze i Lidze Mistrzów, nie zagra też w towarzyskich meczach reprezentacji Polski ze Szkocją (5 marca w Warszawie) i Niemcami (13 maja w Hamburgu). Zadzwonił do niego Adam Nawałka, życząc szybkiego powrotu do zdrowia. Borussia rundę rewanżową zaczęła nieudanie, od remisu 2:2 z Augsburgiem (Arkadiusz Milik grał 53 minuty). Łukasz Piszczek siedział na ławce rezerwowych, Robert Lewandowski nie strzelił bramki, ale wywalczył rzut wolny, po którym pięknego gola zdobył Nuri Sahin. Miał również udział przy pierwszej bramce Svena Bendera. Piłkarze Juergena Kloppa, mimo straty kolejnych punktów, wrócili na trzecie miejsce, bo Borussia Moenchengladbach przegrała z Bayernem 0:2. Dobre wiadomości dotarły także z Freiburga, gdzie porażki 2:3 doznał wicelider Bayer Leverkusen. Dortmund traci do niego cztery punkty, do Bayernu aż 14. We Włoszech koniec zwycięskiej serii Juventusu. Obrońcy tytułu, po 12 wygranych z rzędu, zostali zatrzymani w Rzymie przez Lazio (1:1). Ponad godzinę musieli sobie radzić w osłabieniu, bo czerwoną kartkę dostał Gianluigi Buffon. Sfaulował w polu karnym Miroslava Klosego, a jedenastkę wykorzystał Antonio Candreva. Goście wyrównali w 60. minucie po strzale głową Fernando Llorente. Juventus wyprzedza Romę (3:1 z Hellas Werona) o sześć punktów.
GAZETA WYBORCZA
Dziś bardzo pokaźna dawka sportu w Gazecie Wyborczej. Ale umówmy się już na wstępie – nie będziemy więcej cytować kolejnych takich samych tekstów o Błaszczykowskim. Dlatego napiszemy wyłącznie, że w GW można znaleźć tym razem felieton Rafała Steca o transferze Neymara.
Neymar da Silva i jego żona Nadine przelicytowali wszystkich, właściwie spuścili ich do ligi okręgowej. Skoro Santos użebrał za Brazylijczyka drobne 17 mln euro, a oni wyjęli okrąglutkie 40 baniek dla agencji Neymar & Neymar plus 2,5 bańki dla ojca za pośrednictwo, to znaczy, że prowizja wyniosła 250 proc. wartości transferu, oto perfekcyjne zarządzanie karierą dziecka, gdyby sławny superagent Jorge Mendes chciał identycznej prowizji przy sprzedawaniu Realowi Cristiano Ronaldo, przytuliłby 235 baniek. Trochę upraszczam, może nawet manipuluję, staram się wpisać w konwencję. Dowiedzieliśmy się już, że nie istnieje konkretna, wyrażona jedną liczbą cena kupionego piłkarza, istnieje jedynie dążąca do nieskończoności liczba interpretacji transferu, każda zakończona odmiennym wynikiem, stąd teza prasy katalońskiej, która w obronie katalońskiego honoru doniosła, jakoby Gareth Bale kosztował Real Madryt 211 lub wręcz 233 bańki. Nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji, wygląda na to, że kluby przestały szpanować rekordowo wydawanym szmalem, teraz się wstydzą, być może wreszcie dotarł do nich stary przekaz Watykanu, że transferowe bachanalia obrażają moralność. Dlatego w kwestii Neymarów widzę dwie możliwości – albo senior jest najskuteczniejszym agentem w historii futbolu, albo junior jest obecnie najwyżej opłacanym futbolistą świata, sami wybierzcie, do której rubryki co wpisać, już stało się jasne, dlaczego Florentino Pérez przebąkiwał w zeszłym roku, że musiał zrezygnować z walki o Brazylijczyka, bo zmasakrowałby budżet Realu.
Nawet jeśli wiemy o co chodzi w sprawie, przyjemnie poczytać.
SPORT
Tak prezentuje się poniedziałkowa okładka Sportu:
Dziennika, który na wstępie proponuje nam wywiad z Mikołajem Lebedyńskim, nowym nabytkiem Podbeskidzia, który starał się… uniknąć powrotu do Polski. Bezskutecznie.
Dlaczego pobyt w szwedzkim Hacken trwał tak krótko?
– Umowę podpisałem na trzy miesiące i od początku w ogóle nie było mowy o tym, żeby został na dłużej. Generalnie w tym klubie są zawodnicy do gry w ataku. Ale wtedy kiedy podpisywałem kontrakt, mieli sporo kontuzji i szukali napastnika. Ja byłem wolny. Podpisaliśmy umowę do listopada, bo wtedy kończyły się rozgrywki. Na tamten moment zarówno dla klubu, jak i dla mnie, to była dobra opcja. Ja zrobiłem wszystko, co mogłem, aby pomóc im się pokazać.
Latem zeszłego roku trenował pan z Pogonią Szczecin. Interesował się panem Górnik Zabrze. Dlaczego nic z tego nie wyszło?
– Z perspektywy czasu muszę powiedzieć, że byłem trochę podłamany i sfrustrowany odejściem z Rody. Przyznaję, że zaniedbałem trochę okres przygotowawczy. Ze względu na reformę ligi wszystko się szybciej zaczęło i miałem pewne tyły.
Dalej mamy relację ze sparingu Ruchu i informację w jakim składzie niebiescy wylecieli na obóz do Turcji. Jest też parę zdań od Filipa Starzyńskiego, którego niestety nikt nie zapytał o zgrupowanie w Emiratach. Na koniec jest tylko dziwny dopisek od redakcji: „Starzyński nie narzeka. Dobrą grą chce udowodnić, że należy mu się miejsce w reprezentacji”. Na kolejnych stronach znów newsy… sparingowe. Kto grał z kim i w jakim składzie. Nuda. Oczywiście musiał znaleźć się krótki fragment na temat transferu Nakoulmy: Wydawało się, że transfer do Besiktasy zostanie sfinalizowany do końca minionego tygodnia, ale tak się nie stało. Co nie zmienia faktu, że Nakoulma jest bardzo pozytywnie nastawiony do tureckiej oferty pod względem sportowym i finansowym. Turcy też Prezesa chcą – do gry ponoć włączyły się jeszcze dwa inne kluby z tego kraju.
Choćbyśmy chcieli, to nie ma sensu niczego więcej cytować.
SUPER EXPRESS
W Super Expressie również skormnie. Dziś tylko jeden większy tekst o piłce. Jest nim oczywiście materiał o kontuzji Błaszczykowskiego. Z ciekawą wizualizacją na czym polega taki uraz.
Oprócz tego dwie króciutkie informacje w ramkach. Po pierwsze – Ivica Vrdoljak zachowa opaskę kapitana Legii Warszawa. – Zrobił na mnie pozytywne wrażenie jako piłkarz i jako człowiek. Nie widzę potrzeby, żeby zmieniać kapitana, tym bardziej że Ivica jest jednym z liderów tej drużyny – powiedział norweski szkoleniowiec mistrzów Polski. Zastępcą Chorwata ma być, podobnie jak do tej pory, Jakub Rzeźniczak.
Drugie króciutkie info dotyczy Grzegorza Krychowiaka, którego rzekomo chce Napoli. Włoski klub chciałby Polaka ściągnąć już zimą, ale szanse na takie rozwiązanie są niewielkie. Oprócz Krychowaka Napoli chciałoby pozyskać Brazylijczyka Ralfa z Corinthians Sao Paulo oraz Francuza Etienne`a Capoue`a z Tottenhamu Hotspur. Krychowiak ma ważny kontrakt z Reims do końca czerwca 2015 roku i jego klub raczej nie będzie chciał go sprzedawać już teraz. W obecnym sezonie Krychowiak rozegrał w barwach Stade Reims 17 meczów, w których zdobył dwa gole.
I na tym koniec, jak wszędzie, rządzą dziś inne dyscypliny niż futbol. Aha, Janusz Kubot zapewnia, że jego syn po sukcesie w Australian Open zasłużył na jego ulubioną… pomidorówkę.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Kubotowa okładka Przeglądu:
Zaraz po otwarciu gazety atakuje nas Błaszczykowski. Zacytujmy tylko podpytywanego o ten uraz Adama Nawałkę, który nie jest w stanie konkretnie odpowiedzieć na żadne z pytań.
Ma pan już w głowie następców na jego pozycję w kadrze?
– Nie chcę mówić o personaliach. To tak nie działa, że czekam dopiero do momentu, aż któryś z piłkarzy złapie kontuzję i dopiero w tym momencie myślę, kto mógłby wejść do składu jako zmiennik. Jest robiona obserwacja, selekcja musi być szeroka. Jest grupa zawodników, którą bierzemy pod uwagę. Teraz na przykład jestem we Włoszech. Wybieram się na mecz Kamila Glika z Atalantą. Później z nim rozmawiam. Jestem też umówiony w tygodniu z trenerami w klubach pozostałych naszych reprezentantów. Chcę zrobić tutaj dobry rekonesans.
Może Sobota, Rybus, Wszołek, Grosicki?
– Bez podpowiedzi. Jest grupa zawodników, która jest brana pod uwagę. Cały czas obserwujemy, cały czas się przyglądamy. Moi asystenci byli np. w Rosji, teraz Bogdan Zając wybiera się do Turcji, gdzie przebywa wiele klubów ekstraklasy i drużyn, w których grają polscy piłkarze. Nie skreślam nikogo. Jeśli piłkarz w danym momencie jest w odpowiedniej formie, to ma szansę na powołanie. Na mecz ze Szkocją dla zagranicznych zawodników wyślemy je 18 lutego. Trochę później tym grającym w Polsce, bo liga rusza dopiero 15 lutego.
Dalej, po kilku mniejszych tekstach dotyczących rozgrywek ligowych w Europie, mamy rozmowę z Tomem Hateleyem, którego rodzina rzekomo przekonywała: Jedź do Polski!
Miał pan inne propozycje transferowe?
– Ostatni tydzień był naprawdę gorący. Trenowałem ze Śląskiem, ale dokładnie nie wiedziałem, gdzie trafię. Pojawiły się jeszcze dwie oferty ze Szkocji i jedna z Anglii. Po rozmowie z Henrikiem Ojamą, z którym znam się z czasów gry w Motherwell, podjąłem decyzję o pozostaniu w Polsce. To świetna okazja, aby grać na tak wysokim poziomie. Oczywiście mam świadomość, że zespół ostatnie trzy lata miał świetne, a teraz jest inaczej. Kibice oczekują wyników. Mam nadzieję, że po słabej jesieni wiosną Śląsk będzie prezentował się dużo lepiej.
A ma pan świadomość, że klub nie płaci piłkarzom regularnie pensji?
Tom Hateley: W sumie nie wiedziałem do tego momentu. Cóż, niestety takie sytuacje też się zdarzają, wliczone jest to w nasz zawód. Na razie kompletnie się tym nie przejmuję. Zobaczymy, co się wydarzy.
Spędził pan cztery lata w Motherwell. Grał pan w europejskich pucharach, regularnie wybiegał w podstawowym składzie. Dlaczego nie przedłużył pan umowy z klubem?
– W Motherwell przez cztery sezony w lidze nie wybiegłem w podstawowym składzie tylko cztery razy. Przez ten czas realizowałem mój plan. Wywalczyliśmy miejsce, dające prawo występów w pucharach. Zawsze jednak traktowałem grę w tym klubie jako możliwość zdobycia doświadczenia, dzięki któremu pójdę dalej, wyżej. I tak zrobiłem, trafiłem do angielskiego Tranmere. Początek był niezły, podpisałem 4-miesięczny kontrakt, wystąpiłem w kilku spotkaniach. Pod dwóch miesiącach menedżer poinformował mnie, że umowa niedługo wygasa, więc nie będę już grał.
Zdecydowanie tematem numeru jest jednak duży wywiad z Franciszkiem Smudą.
Zapowiadał pan cztery transfery w Wiśle piłkarzy z górnej półki
– Będą, cierpliwości. Najpierw doprowadźmy do sytuacji, żeby klub był zdrowy, a finanse na tyle mocne, by kupić ponadprzeciętnego piłkarza. Dopóki nas nie stać, korzystamy z tych, których mamy. Z własnego gniazdka, rezerw, siódmej ligi czy dziesiątej. Nie mam pretensji do zarządu, że nie kupią mi mocarza.
Małecki przekonuje, że odszedł z pana powodu.
– Zapytajcie reszty chłopaków, dlaczego zostali. Pytajcie Głowackiego, Garguły, Boguskiego czy Bunozy, na których każdy krzyżyk postawił. Z Wisły odeszli słabi. Słabi! A słabi w przyrodzie giną. Nie zrobiłem krzywdy Małeckiemu. Chciałem, żeby grał. On mówił: „Tylko Biała Gwiazda”. Klepał się po sercu i wiślackim herbie. Tylko poszedł do Szczecina i mówi, że będzie umierać za Pogoń. To za Wisłę nie mógł?! Umrzyj chłopie za Wisłę, zostań z nami. Nikt go z Krakowa nie wyganiał. Jeżeli wcześniej w Wiśle był trener, który pozwalał piłkarzom trenować, jak chcą, to się pytam, po co taki człowiek? Niech zawodnicy sami się bawią. Przy mnie na pewno tak nie będzie. Prujesz aż sadza z komina idzie albo odjazd.
Małecki narzekał, że po powrocie z letniego obozu był wrakiem.
Jak jesteś wrakiem, to skończ grać w piłkę. Reszta nie była? Jeśli ktoś na Zachodzie powiedziałby, że przyjechał z obozu i jest wrakiem, to po sekundzie nie ma go w klubie. I to nie trener go wyrzuca, tylko prezes. Małecki jest zawodowym piłkarzem i płacze, że mu za ciężko. We Włoszech zawodnicy zatrudniają prywatnych trenerów od przygotowania fizycznego i dokładają sobie obciążenia, a tu Małecki biadoli, że jest wrakiem. Jego sprawa. Wszędzie, gdzie pracowałem, uważnie przyglądam się funkcjonowaniu grupy. Namierzam czarne owieczki. Jedna taka owieczka może świrować i rozbić grupę. Trzeba ją izolować od pozostałych.
Piłkarze od trzech miesięcy nie dostali pensji. Musi pan gasić pożary w szatni?
Piłkarze zachowują się fantastycznie. Do listopada wszystko było regularnie płacone. Wcześniej w Wiśle bywało tak, że po trzech miesiącach bez pensji zawodnik odchodził. Teraz już tego nie ma. Zebrała się grupa, która rozumie problemy klubu, a jak coś się opóźni, można liczyć na cierpliwość. Pruli w każdym meczu i nie słyszałem narzekań, biadolenia. To są prawdziwi zawodowcy.
Franek w formie. Dobrze się czyta.
ANGLIA: Gigantyczna kasa dla Rooneya
Po weekendowych meczach Pucharu Anglii Jose Mourinho zaczyna swoje psychologiczne rozgrywki. Na boisku Stoke już pokonał – dzięki pięknej bramce Oscara, którego dzisiejsza prasa chwali – a teraz rozpoczyna mecz 1/8 z City. – Ł»e jedziemy na wyjazd do Manchesteru? Perfekcyjne losowanie – mówi Mou. W drugiej części Manchesteru, w United pełna mobilizacja sił i… środków finansowych. Po tym, jak ściągnięto Juana Matę, priorytetem jest przedłużenie umowy z Waynem Rooneyem. Anglik miałby teraz zarabiać skromne 300 tysięcy funtów tygodniowo.
HISZPANIA: Tak nie było od ponad 40 lat…
Barcelona i Atletico natychmiastowo w niedzielę odpowiedziały na sobotnie zwycięstwo Realu. Marca pisze dziś o najbardziej wyrównanej rywalizacji od 43 lat. Różnice punktowe między tą trójką właściwie nie występują, jedynie Królewscy mają „oczko” mniej. Ciekawa jest statystyka, że wielkie trio zdobyło już w lidze 169 goli. Jeśli ktoś spodziewał się (np. Bartłomiej Pawłowski), że Barcelona przy dwóch remisach wpadła w dołek, ten musiał się rozczarować. Sporo w dzisiejszej prasie o powrocie Katalończyków na właściwe tory i bardzo dobrym występie z Malagą. Aha, świetne zdjęcia na okładce zamieszcza AS. Jak ktoś nie widział wideo z tego uderzenia CR7, polecamy poszukać.
PORTUGALIA: Liga bardziej portugalska
Najbardziej portugalska liga w ostatnich latach, czyli kluby z Portugalii coraz chętniej i odważniej stawiają na swoich. Obcokrajowcy, owszem, wciąż są, ale ta liczba została wyraźnie ograniczona. Poprosimy taki sam trend w Polsce… W Porto spodziewany jest powiew świeżości – więcej szans na grę otrzyma Defour. W Sportingu natomiast poprzeczka wędruje w górę, bo celem jest przynajmniej wicemistrzostwo kraju. Z plotek transferowych: Manchester United bardzo chce Fernando z Porto, a Hulk łączony jest z Chelsea. Na bezrobociu z pewnością nie narzeka Andre Villas-Boas, który za rozwiązanie kontraktu z Tottenhamem miał dostać 15 milionów euro.
WŁOCHY: ٹle się dzieje w Mediolanie
“Thohir, czy rozumiesz, jak wiele wiatr?” – pyta dziś włoska prasa. Innymi słowy, Inter znów traci punkty, a obrywa się wszystkim jak leci. Mediolańczycy nie wygrali jeszcze meczu w tym roku, kibice śpiewają nieprzychylne prezesom piosenki, a trener stwierdza, że to była gra jakby za zamkniętymi drzwiami. Pomóc może Osvaldo lub Vucinić. W kwestii mistrzostwa nie wszystko chyba jeszcze pozamiatane, bo Roma doskoczyła na sześć punktów, ale… – Spokojnie, dawno nie byłem w takim gazie – kontruje z Turynu Fernando Llorente.
























