Dwa lata temu próbą generalną przed francuskim turniejem, był towarzyski mecz z Holandią (1:2). W Gdańsku, od pierwszej do ostatniej minuty zagrał Szczęsny. Kilka dni później, na pożegnanie z kibicami przed wyjazdem do Francji – w krakowskim spotkaniu przeciwko Litwie (0:0) – po 45 minut bronili Łukasz Fabiański i Artur Boruc. Już we Francji trener Nawałka oznajmił zawodnikom, że numerem jeden jest Szczęsny. Teraz selekcjoner zmienił podejście – czytamy w “Przeglądzie Sportowym”. Zapraszamy na przegląd prasy.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Adam Nawałka wciąż czeka z decyzją, kto będzie numerem jeden w naszej bramce.
Dwa lata temu próbą generalną przed francuskim turniejem, był towarzyski mecz z Holandią (1:2). W Gdańsku, od pierwszej do ostatniej minuty zagrał Szczęsny. Kilka dni później, na pożegnanie z kibicami przed wyjazdem do Francji – w krakowskim spotkaniu przeciwko Litwie (0:0) – po 45 minut bronili Łukasz Fabiański i Artur Boruc. Już we Francji trener Nawałka oznajmił zawodnikom, że numerem jeden jest Szczęsny. Teraz selekcjoner zmienił podejście.
W obu częściach piątkowego spotkania z Chile (2:2) – próby generalnej przed rosyjskim mundialem – zastosował różne ustawienia taktyczne. Odwrotnie niż dwa lata temu, w przerwie dokonał też zmiany w bramce. Po 45 minutach Fabiański zastąpił Szczęsnego. Tym razem selekcjoner nie wysłał sygnału, kto 19 czerwca w Moskwie wystąpi między słupkami w spotkaniu z Senegalem. Obu byłych zawodników Legii i Arsenalu „trzyma pod prądem”.
Podstawowy lewy obrońca reprezentacji Kolumbii, Frank Fabra, zerwał więzadła i nie wystąpi na mundialu.
Ta wiadomość zszokowała Kolumbijczyków. Na piątkowym treningu Frank Fabra doznał poważnego urazu, w związku z czym czeka go operacja i kilka miesięcy przerwy, a wyjazd na mundial do Rosji jest wykluczony. W sobotę rano wykonano szczegółowe badania, które potwierdziły pierwotne obawy lekarzy.
Podczas Mistrzostw Świata zastąpi go Johan Mojica, zawodnik Girony. Wypowiedział się o nim bramkarz tego klubu, Marcel Lizak.
Co to może oznaczać dla Polaków? Jak go pan scharakteryzuje?
Nie boi się dryblingu, lubi się kiwać, gra widowiskowo i zapewnia kibicom fajerwerki. Ma niesamowitą szybkość i wytrzymałość, więc tym może dać nam się we znaki. Tak naprawdę jest zagadką. Z jednej strony, Jakub Błaszczykowski powinien mieć łatwiejsze zadanie, bo Mojica w reprezentacji nie grał jeszcze o punkty i dopiero do niej wrócił, ale z drugiej może nadrabiać błędy w ustawieniu właśnie szybkością. Błyskawicznie się też uczy, bo obserwowałem go na początku i na końcu sezonu w obronie. Zrobił wielki postęp.
Rozmówka z Arkadiuszem Recą.
Po podpisaniu kontraktu nie było rzucania się na głęboką wodę ani deklaracji, kiedy pierwsze rozmowy po włosku?
Na to jeszcze zbyt wcześnie. Nie znam języka i dopiero łapię pierwsze słówka, pod tym względem przede mną sporo pracy, ale kiedy dyrektor sportowy zapytał, czy cokolwiek rozumiem, rzuciłem kilkoma hasłami przydatnymi na boisku. Nauczyłem się ich na wakacjach od Igora Łasickiego, już wtedy próbowałem używać podstawowych zwrotów, więc coś w głowie zostało. Również Damian Rasak z Wisły po ponad dwóch latach w Italii mówi świetnie, więc miałem osoby, które zdążyły mnie wprowadzić w temat. Ale z językiem spokojnie. Są chęci nauki, a najważniejsze, żeby jak najszybciej zacząć sprawnie porozumiewać się w szatni i łapać w pełni przez trenera.
Wyjazd był już od dawna zaplanowany na to lato czy nagle pojawiła się oferta i wyszło spontanicznie?
Pierwotnie miałem wyjechać po dwóch latach w Płocku, ale żartuję, że wtedy nikt mnie nie chciał. Uznaliśmy, że lepiej będzie dalej się rozwijać, a planowany krok do przodu udało się zrobić po trzech.
Pomogła zmiana pozycji.
Bardzo. To mogło być kluczowe.
Carrillo niepewny swojej przyszłości.
W fatalnej atmosferze rozpoczynają się w poniedziałek przygotowania Wisły Kraków do nowego sezonu. Mimo że trener Joan Carrillo ma kontrakt ważny jeszcze przez rok, nie jest pewne, że poprowadzi Białą Gwiazdę w nadchodzących rozgrywkach.
Doszło bowiem do dość niespodziewanej patowej sytuacji. Tuż po zakończeniu poprzedniego sezonu hiszpański trener, w raporcie, który złożył na ręce prezes Marzeny Sarapaty, zażądał wyłączenia ze sztabu Radosława Sobolewskiego, swojego asystenta, Artura Łaciaka, trenera bramkarzy oraz Mariusza Kondaka, jednego z analityków. To oznaczało, że spośród wszystkich polskich członków sztabu wykazał chęć dalszej współpracy jedynie z Kazimierzem Kmiecikiem.
Dalej felieton Przemysława Rudzkiego – “Rosyjska Ruletka”.
Niewykluczone, że gdzieś, kiedyś już to napisałem, ale dopada mnie taka myśl przed każdym wielkim turniejem piłkarskim z udziałem reprezentacji Polski. I wydaje mi się, że nie dotyczy ona tylko piłki. Chodzi mianowicie o czekanie, jako proces wyniszczający człowieka od środka.
Być może to po prostu wrodzona niecierpliwość, jednak naprawdę skłaniałbym się ku temu, że czekanie jest jedną z najgorszych rzeczy, jakie mogą się przytrafić człowiekowi. Podczas czekania zazwyczaj nie wiemy, co się wydarzy, więc to tylko potęguje nasz stres. Snujemy wtedy domysły, pytamy innych ludzi, co się może stać, oni też nie wiedzą, ale próbują się domyślić. Szukamy potwierdzeń wygodnych dla nas teorii i niewygodnych zaprzeczeń. Pytanie: „Jak to będzie podczas mundialu?” usłyszałem jakieś osiemset razy. A ja tego nie wiem. Przewidywania są żałosne, mają to do siebie, że często się nie sprawdzają i potem człowiek może zostać boleśnie rozliczony.
I na deser – dwa materiały z „PS Reportaż”, naszego ulubionego dodatku do „Przeglądu Sportowego”.
Podróż przez mundiale z Robertem Lewandowskim. Do momentu, w którym chce napisać własną historię.
Stary, a wciąż robi wielkie wrażenie – Robert rzuca spojrzenie na przezroczysty dach z najwyższego punktu korony Olympiastadion. Faktycznie, w tak piękne popołudnie załamane światło przebijające się przez akrylowe płytki, dodaje temu “staruszkowi” niesamowitego uroku.
Robert był tu wcześniej tylko raz – z żoną, Anną, na koncercie Rihanny. Czasy świetności minęły, ale miasto mądrze wykorzystuje obiekt, organizując tu największe wydarzenia kulturalne. Lewy uważnie skanuje przestrzeń przez designerskie okulary przeciwsłoneczne i porównuje detale ze zdjęciem, które mu wręczyliśmy.
– O tam, przy zegarze, chyba była zamontowana dodatkowa trybuna – zauważa. Podchodzimy bliżej. Nad naszymi głowami wyrasta wielka tablica świetlna i neonowy herb Bayernu Monachium – ślad po tym, że jesteśmy w dawnym domu największego niemieckiego klubu, który wyniósł się stąd w 2005 roku do północnej części miasta, na nowoczesną Allianz Arenę.
Szamani do wynajęcia. Reportaż z Senegalu.
W Senegalu spotkaliśmy się z tzw. marabout. Za 6,5 tys. złotych jest gotowy wspierać Polskę podczas mundialu, ale gdy ktoś przebije ofertę, użyje swoich zdolności na rzecz innego zespołu.
W futbolowej rzeczywistości Senegalu nie sposób nie doceniać ich znaczenia. Jeśli ktoś myśli, że szamani to oderwani od życia pseudomagicy, to jest w błędzie. Oni przede wszystkim potrafią dobrze liczyć. A że w futbolu są wielkie pieniądze, więc kręcą się przy piłkarzach. Podczas mundialu w 2002 roku senegalska federacja zapłaciła szamanom 90,5 mln tamtejszych franków (137 tys. euro wg ówczesnego kursu). Senegalczycy doszli do ćwierćfinału i ówczesne władze związku nie skąpiły na wynagrodzenie dla marabout. W Senegalu nikt nie używa słowa szaman. Choć takie też istnieje w obowiązującym tam języku francuskim, ale własnie marabout. Oznacza to marabuta afrykańskiego. To duże ptaki z rodziny bocianowatych, osiągające do półtora metra wysokości, zamieszkujące większą część Afryki (z wyjątkiem północy i południa kontynentu). Żywią się głównie padliną i uchodzą za brzydkie, nie cieszą się więc popularnością.
GAZETA WYBORCZA
W Wyborczej również rozważania na temat pozycji bramkarza.
SUPER EXPRESS
Krótka rozmówka z Robertem Lewandowskim.
To kolejny mecz, w którym Polska straciła dwubramkowe prowadzenie…
Przede wszystkim jesteśmy na innym etapie przygotowań niż Chilijczycy. Jest dużo do analizy i równie dużo do poprawy po tym spotkaniu. Bo to nie był nasz dobry mecz. Ale z drugiej strony nie oczekiwaliśmy, że wszystko będzie w naszym wykonaniu perfekcyjne. Tak przy piłce, jak i bez niej, mogliśmy dokonywać zdecydowanie lepszych wyborów na rozegranie akcji. Wystarczyło wyjść na pozycję i przez to stworzyć zagrożenie pod bramką, a tego nie robiliśmy. Może brakowało nam jeszcze świeżości po ciężkiej pracy jaką drużyna wykonała na zgrupowaniu w Arłamowie. Na pewno przed meczem z Litwą zobaczymy, jakie popełniliśmy błędy i wyciągniemy z nich wnioski.
fot. FotoPyk