Druzgocące wieści nadchodzą dzisiaj z Bielska-Białej. Oto okazuje się, że exodus z Ekstraklasy trwa w najlepsze. Po wyjeździe Furmana, Mączyńskiego czy Kosanovicia, tym razem gruchnęła wiadomość, która autentycznie nas zasmuca. Nie wiemy jeszcze jak sobie z tym poradzić, ale wygląda na to, że więcej w naszych progach nie zagości (na szczęście do tej pory robił to za pośrednictwem telewizji) czołowy ligowy komediant, Ladislav Rybansky. Numer 16 w prestiżowym rankingu bramkarzy Ekstraklasy stworzonym przez „Szamo”. Nasz Władysław, siatkarz.
Ł»egnamy go z nieskrywanym żalem, a jednocześnie ze zdziwieniem, bo przecież wierząc w słowa prezesa Podbeskidzia, należałoby raczej oczekiwać, że Ladislav wiosną włączy się do walki o miejsce w pierwszym składzie. No, w najgorszym razie poczeka na koniec kariery Zajaca, jako jego naturalny następca. Przecież jeszcze w połowie listopada Wojciech Borecki mocno nas przekonywał, że Rybansky jest OK i nie ma co jego transferu żałować.
Zresztą zacytujmy:
Był pan zwolennikiem zatrudnienia Rybansky’ego.
– Byłem, to prawda.
I nie pluje pan sobie w brodę?
– Ale ja go wcale źle nie oceniam. Rybansky przyszedł do nas w trudnym okresie, nigdy nie grał w Polsce, po miesiącu przygotowań musiał stanąć i bronić. Pierwszy mecz graliśmy w Gdańsku, przy dużej publiczności. Nie znał kolegów, nie znał języka, sposobu porozumiewania się, komunikacji… (…) Łatwo jest przypiąć łatkę nieudacznika, ale ja go będę bronił. Jeszcze będziemy mieli z niego pożytek, myślę, że włączy się do rywalizacji z Zajacem.
Bogu dzięki, od tamtego czasu Władek już ani jednego meczu w Bielsku nie rozegrał, a dziś właśnie żegna się z klubem. Będziemy tęsknić. Rezygnacja z Gliwy i Rybansky`ego to chyba aż za dużo jak na jedno okno.
Przy okazji, tylko pogratulować Podbeskidziu, które od kiedy pojawiło się w Ekstraklasy, średnio co pół roku musi wyplątywać się z jakiegoś totalnego niewypału. Pół biedy, że Sikora albo Jeleń związali się z Bielskiem krótkimi kontraktami. Gorzej z naszym Władkiem, któremu ktoś naprawdę hojnie zaproponował pobieranie pensji przez okrągłe dwa lata.
W tym miejscu najchętniej jeszcze raz zacytowalibyśmy Boreckiego, który w rozmowie z Weszło dwukrotnie powtarzał, że „Podbeskidzia, przy jego budżecie, nie stać na pomyłki i błędy”. Ale… może to jakaś zasłona dymna? W tej chwili już nie dalibyśmy sobie ręki uciąć za to, kiedy pan prezes mówi prawdę, a kiedy się z nią mija. Dobrze gdyby następnym razem, na wszelki wypadek, podnosił rękę i sygnalizował.
Fot. FotoPyK