Jak poinformowały niemieckie media (a wraz z nimi polskie, konkretnie Przegląd Sportowy), Paweł Olkowski jest już po słowie z władzami FC Koeln. Co prawda niczego jeszcze nie podpisano, ale ma to być już zwykłą formalnością. Obrońca Górnika Zabrze przenosi się więc do niemieckiego drugoligowca, który przezimował na pierwszym miejscu i jest na najlepszej drodze do Bundesligi. Polakowi o miejsce w pierwszym składzie będzie jednak trudniej, niż może się wydawać.
Otóż w Kolonii mają na prawej obronie niezniszczalnego Miso Brecko, który już od ponad pięciu lat jest w klubie i cieszy się sporym szacunkiem. Każdy sezon rozpoczyna w pierwszym składzie i również w pierwszym go kończy.
2008/09 – 33 mecze (jedna absencja za kartki)
2009/10 – 32 mecze
2010/11 – 29 meczów (raz absencja, raz uraz)
2011/12 – 27 meczów (trzy gry pauzy za czerwoną kartkę i dwie pauzy z tego samego powodu)
2012/13 – 34 mecze
2013/14 – 19 meczów.
Jak widzicie powyżej, facet gra właściwie non stop. Gdyby jeszcze wyłączyć absencje za kartki… Wystarczy choćby spojrzeć na statystkę, że Brecko przez ostatnie półtora roku stracił na zapleczu Bundesligi czternaście minut. – Miso pokazał, że nie musi mieć konkurencji, żeby dawać drużynie korzyści – zauważa Joerg Jakobs, członek sztabu szkoleniowego. Zadowoleni są z niego też trenerzy, którzy podkreślają, że Brecko nie łapie wahań formy, właściwie nie popełnia błędów i gra naprawdę dobrze.
Po co więc Niemcom kolejny prawy obrońca? Ano po to, że na pozycji Brecko nie ma żadnej alternatywy. Złapie kontuzję i nie będzie kim go zastąpić. Koeln poszukiwało więc raczej zmiennika, kogoś do zwiększenia rywalizacji niż gościa docelowo do pierwszego składu, a że trafił się Olkowski to „Kicker“ śmiało pisze o nim jako „back-up”. Po pierwsze, nie trzeba za niego płacić, bo do czerwca ma kontrakt. Po drugie, zabezpieczenie chyba bardziej przyda się latem, kiedy klub może być już w Bundeslidze. Po trzecie, w klubie są już Polacy, co ułatwi mu aklimatyzację. Tylko, że z tymi Polakami w Kolonii wcale tak różowo nie jest: Przybyłko poszedł na wypożyczenie, Matuszczyk cały czas siedzi na ławce, a Peszko nie może wywalczyć sobie miejsca w jedenastce. Co będzie z Olkowskim?
Przypominają nam się też słowa Artura Płatka, który jak niewielu orientuje się na niemieckim rynku.
Gdy ściągaliśmy do Górnika, mieliśmy wobec niego prosty plan. W Gwarku czy GKS-ie grywał jako skrzydłowy lub środkowy pomocnik, a dla nas był typowym prawym obrońcą z dobrymi warunkami fizycznymi i bardzo dobrą szybkością, który miał się w Górniku uczyć od Michaela Bembna. Czy się zasiedział? Nie wiem. Przez ostatni rok zrobił postęp, bo gra do przodu, poprawił się w defensywie i te proporcje są bardziej wyważone, ale też ma już swoje lata. Wiem, na co zwracają uwagę europejskie kluby i niestety, ale dla nich to już stary zawodnik. 23 lata…
Augsburg by go wziął?
Tak, dla takich klubów – szczególnie, gdy kończy się kontrakt – to na pewno interesujący chłopak, ale np. Borussia szuka jak najlepszych, jak najmłodszych i jak najbardziej perspektywicznych. W danym momencie wiele czynników musi się zgodzić, by taki transfer doszedł do skutku. Jeżeli nie zagra mały detal, nie ma transferu.
Czyli może faktycznie trzeba brać, co dają, a nie szukać dziury w całym?
Fot. FotoPyK