Flavio Paixao. Obwózka na nazwisku, poziom: mistrzowski

redakcja

Autor:redakcja

11 stycznia 2014, 12:56 • 2 min czytania

Wozi się na nazwisku – ten zwrot jest niemal kultowy w polskim futbolu, a dotyczy zarówno „gwiazdek” pierwszej ligi słynących głównie z nazwiska kojarzonego z występami w Ekstraklasie, jak i z ekstraklasowcami, którzy… po prostu są. Są od lat, ich nazwiska są w składzie od lat, więc chyba muszą coś grać? Lenartowski, Sadlok, cała gromada innych – nie musimy chyba tłumaczyć. Śląsk jednak wzbił się poziom wyżej. Jeśli wszystko pójdzie po myśli wrocławskich działaczy, do zespołu dołączy Flavio Paixao. Człowiek, który dokonał rzeczy przełomowej i przewiózł się na… nieswoich dokonaniach.

Reklama

To jedyne wytłumaczenie. Ślizganie się na tym samym nazwisku, co skuteczny i znakomity, jak na polską ligę, brat, Marco. Sam Flavio nie grał bowiem od pół roku, a jeśli dobrze odczytujemy sygnały z Wrocławia – nie ma pewności, że zagra wiosną, jego poprzedni klub odwala ponoć potężne cyrki z jego certyfikatem.

Śląsk więc inwestuje w gościa, którego raczej nie widział w meczach o stawkę, nie ma pewności co reprezentuje sobą po półrocznej przerwie, a nade wszystko nie ma przekonania, że będzie mógł grać w najbliższych miesiącach.

Reklama

Dobra, testy testami, ale takiej przewózki na nazwisku w futbolu jeszcze nie widzieliśmy. W polityce triku próbowała Solidarna Polska wystawiając do wszystkich wyborów kandydatów z nazwiskiem Ziobro (przypadkowo – takim samym jak szef partii), a w kinematografii młody Olbrychski, który dość długo bawił się w aktora korzystając z rozpoznawalnej marki ojca. Idąc tym tropem, zastanawiamy się, czy naszego Piotra Tomasika nie upchnąć w którymś z klubów na Wybrzeżu (w końcu gdyński Tomasik jest jednym z najmocniejszych punktów Arki), a Piotrka Jóźwiaka gdzieś na Mazowszu, jako drugiego „Bereta”.

Skoro Flavio wzięli w ciemno do Eks, może nam uda się wpuścić własnych pierwszo- i drugoligowców.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama