Nie skreślajmy piłkarzy z chorobą hazardową…

redakcja

Autor:redakcja

14 listopada 2013, 12:30 • 5 min czytania

Na początek sprawa, która mnie nieustannie zawstydza. Nawet jako piłkarza byłego. Tańczenie w kółeczku na środku boiska po wygranym meczu. Czy widzieliście, żeby w lidze angielskiej, włoskiej czy niemieckiej cała drużyna zbierała się w środkowym kółku i uskuteczniała jakieś podskoki? Wyobrażacie sobie Pirlo, Ronaldo, Lamparda w takim tańcu? Nie? To dlaczego u nas to norma? Chcemy naśladować najlepszych? Zacznijmy od debilizmów. Jak nie z racji szacunku do siebie, to chociaż dla przeciwnika. Tancerzy zapraszam do klubów. Polecam środę w warszawskiej „Enklawie” (puszczają stare przeboje – sam bardzo lubię), w soboty niezły jest „Foksal 18”. W lato „Galeria sztuki” w Sopocie.
Wiem, wiem. Sam kiedyś to zrobiłem. Ale zmądrzałem dość szybko. To również sugeruję czynnym zawodnikom.

Nie skreślajmy piłkarzy z chorobą hazardową…
Reklama

***

Zaskakujecie mnie. Jest tyle zapytań o najróżniejsze sprawy, że nie wiem jak się za to zabrać. Z pewnością jest to miłe, że mnie czytacie. Mam dużą frajdę czytając wasze komentarze. Prawie taką jak po zdobyciu bramki w reprezentacji.

Reklama

Od czego dzisiaj zacząć… Poczekajcie, przejrzę jeszcze raz wasze wpisy.

Prawie jak w Hyde Parku u Pawła Zarzecznego.

Ważny temat poruszyła Halina Idzstad. Swoją drogą, świetne plecy, Halina.

Hazard. Temat unikany, zamiatany pod dywan, bagatelizowany. Jednak bardzo obecny w życiu sportowców. Nie tylko piłkarzy. Czy procentowo liczba piłkarzy uprawiających hazard większa jest od liczby ludzi z innych dziedzin życia? Nie wiem. Myślę, że nie. Znam prawników, dziennikarzy, prezesów giełdowych spółek oddających się nałogowo tej wątpliwej rozrywce. Są wśród ludzi grających również ludzie biedni, niewykształceni. Czym różnią się od tych wyżej? Stawkami. Widziałem w Monte Carlo człowieka przegrywającego 3 miliony euro w ciągu godziny. Widziałem też mężczyznę błagającego ze łzami w oczach krupierkę o zwrot przegranych kilkuset złotych. Były to pieniądze na leki dla jego dziecka.

Co to jest hazard? Czym jest kasyno? Kolorowe, piękne, radosne miejsce, pełne ładnych kobiet, uśmiechniętych mężczyzn w garniturach. Gówno prawda. Tak jest tylko w Bondzie. Kasyno to miejsce zderzenia wielkich tragedii ludzkich. Kiedy przyjrzycie się ludziom siedzącym przy stołach, zobaczycie, że zdecydowana większość z nich to strasznie smutni ludzie. Ile znamy przypadków zrujnowanych żyć, karier? Wiele. Bardzo wiele. Znam piłkarzy byłych, obecnych, którzy według mnie są uzależnieni. Przegrywali / przegrywają według zarobków. Nie ma bowiem kwoty, której nie można byłoby przegrać.

Skąd tyle wiem o hazardzie? Bo sam kiedyś często zaglądałem do kasyn. Miałem jednak wokół siebie ludzi, którzy w odpowiednim momencie przemówili mi do rozsądku. Bez nich mogło być różnie. Nie jest to z pewnością powód do dumy. Jednak jest to z pewnością powód do dyskusji.

Nie będę przytaczał nazwisk zawodników, którzy mają problem z hazardem. Pewnie nie życzyliby sobie tego. Są jednak wśród nas i jest ich wielu. Byli tacy we Włoszech, byli w Holandii. Powinniśmy się zastanowić jak im pomóc. Gdyby nie Legia, Kamil Grosicki być może nie byłby teraz zawodnikiem Sivassporu. Uwierzcie mi, byłby w zupełnie innym miejscu. I nie mówię o klubie piłkarskim.

Hazard to choroba. Choroba, którą trzeba leczyć. Nie skreślajmy więc piłkarzy za chodzenie do kasyn. Dajmy im lekarstwa. Z pewnością odwdzięczą się dużo lepszą grą. Bo kiedy myślisz o zielonym stole do ruletki czy pokera, nie masz czasu myśleć o zielonym boisku, po którym powinieneś dobrze biegać.

***

Jest sporo pytań o reprezentację. Co prawda pisałem już trochę w tym temacie kilka wpisów temu, jednak postaram się wygrzebać coś w pamięci.

Są to bardzo miłe wspomnienia. Chyba najmilsze, jeśli chodzi o moją karierę sportową. Rozegrałem w kadrze 15 spotkań. Mało. Wiem. Strzeliłem jednak w tych meczach 7 goli. Jeśli więc kiedyś będę miał syna, wydaje mi się, że z czystym sumieniem będę mógł mu się tym pochwalić.

Oczywiście żałuję, że tych spotkań nie było więcej. Kochałem atmosferę kadry. Kochałem uśmiechniętych kibiców machających do przejeżdżającego autokaru. Kochałem atmosferę stadionu pełnego biało – czerwonych postaci. Kochałem słuchać hymnu, śpiewanego wraz z całym stadionem.

Były to piękne chwile. I kiedy patrzę na Kubę Błaszczykowskiego, Artura Boruca czy innych chłopaków, z którymi jeszcze niedawno grałem, szczerze im zazdroszczę. Nie ma nic lepszego niż gra dla swojego kraju. Przynajmniej dla mnie nie było.

Chyba się wzruszyłem. Ale koniec tego. Teraz jakaś zakulisowa historia.

Jak wiemy, Polski Związek Piłki Nożnej jest bogaty. Biorąc pod uwagę powyższy fakt, wraz z kilkoma smakoszami win po każdym meczu robiliśmy sobie małą degustację owego trunku na koszt związku. Zawsze to lepiej rozmawiać o meczu w towarzystwie dobrego Chateaux. Czasem nawet przyłączał się Leo.

Odnośnie Leo. Czym się różnił od innych trenerów, z którymi pracowałem? Czy jako selekcjoner był wybitnym strategiem? Czy był wybitnym specem od przygotowania fizycznego? Albo czy jego treningi były tak bardzo różne od zajęć z innymi trenerami?

Beenhakker, mówiąc ogólnie, był dobrym trenerem. Może nawet bardzo dobrym. Ale to, co czyniło go wyjątkowym, to nie taktyczne przemówienia, wyjątkowe treningi czy nieznane wcześniej nowinki treningowe. Był tak dobry, bo zawodnicy mu ufali. Bo był gościem, w którego wierzyliśmy. Który budził nasz szacunek. Nie znam kadrowicza, który powiedziałby złe słowo na bossa. Jeśli Leo coś mówił, znaczyło, że tak ma być. Ł»e tak będzie dobrze. Kadra to zlepek indywidualności i różnych charakterów. Dobry selekcjoner to taki, który umie dobrać tych chłopaków, przekonać do swojej wizji i pociągnąć za sobą. Musi mieć jednak charyzmę i charakter. Inaczej zawodnicy zjedzą go. Z historii wiemy, że najskuteczniejsi generałowie czy dowódcy to ci, których kochali żołnierze. Beenhakker był człowiekiem, dla którego skoczylibyśmy w ogień. Według mnie dlatego potrafił zrobić z nas drużynę, którą byliśmy.

Czy nasi ostatni trenerzy kadry to słabi fachowcy? Nie pracowałem ani z jednym, ani z drugim. Znam różne opinie na ten temat. Czy można któregoś z nich nazwać Maximusem? Zostawiam was z tym pytaniem. Co musi zrobić nowy selekcjoner, aby odnieść sukces? Musi dobrać piłkarzy. Musi ustalić taktykę. Musi poprowadzić trening. Tak. Ale przede wszystkim musi sprawić, by jego żołnierze go pokochali. Może się wtedy okazać, że znów ogramy Portugalię, Belgię czy Serbię. I może się okazać, że nie jesteśmy wcale najgorsi.

Na dzisiaj wystarczy. Z waszych zapytań będę mógł stworzyć chyba kilka odcinków. Piszcie jednak cały czas. فatwiej się myśli, kiedy podpowiadacie.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama