Ten transfer w powietrzu wisiał od dłuższego czasu. Filip Piszczek z Cracovią był łączony mniej więcej od momentu, gdy spadek Sandecji z ekstraklasy został oficjalnie przyklepany, a dziś krakowski klub poinformował, że napastnik w nowym sezonie będzie grał właśnie przy Kałuży. Niezależnie od tego pod jakim kątem patrzymy na te przenosiny, zawsze wychodzi nam to samo. Dla wszystkich zaangażowanych stron to dobry i jak najbardziej logiczny ruch, który powinien przynieść sporo korzyści.
To, że Piszczek mimo spadku w CV utrzyma się na ekstraklasowym poziomie, ani trochę nas nie dziwi. Chłopak przez cały sezon prezentował równą formę, strzelił sześć bramek i w bezbarwnej Sandecji był jednym z najjaśniejszych punktów. Jego dorobek strzelecki może nie powala na kolana, ale biorąc pod uwagę, że Piszczek obracał się w kiepskim piłkarsko towarzystwie, pozwala przypuszczać, że w otoczeniu lepszych piłkarzy, będzie w stanie strzelić trochę więcej goli. – To młody zawodnik, za którego zresztą płacimy, bardzo rozwojowy i tylko od niego zależy, czy będzie szedł do przodu. Spośród zawodników, którzy byli dostępni, najbardziej mi się podobał i już od dłuższego czasu go obserwowałem – mówi Michał Probierz w rozmowie z Weszło.
Trener Pasów przyznaje wprost, że Piszczek był numerem jeden na liście zawodników, którzy mogliby wzmocnić siłę ofensywną jego zespołu. O tym, że już na starcie obdarzył go wielkim zaufaniem, najlepiej świadczy aż czteroletni kontrakt. Docelowo Piszczek szykowany jest do gry w ataku, ale Michał Probierz podkreśla, że wielką zaletą nowego zawodnika Cracovii jest uniwersalność. – Jego dużym atutem jest to, że może występować na kilku pozycjach. Do wszystkiego trzeba jednak podejść spokojnie. Nie można dzisiaj powiedzieć, że od razu będzie grać. To solidny zawodnik, który mnie przekonał, ale liga i boisko uczą pokory oraz wszystko weryfikują.
Wychodzi więc na to, że Piszczek przenosi się do klubu, który w tym momencie pod wieloma względami jest dla niego idealny. Po pierwsze, bardzo duże nadzieje wiąże z nim trener. Po drugie, w Cracovii po niemal pewnym odejściu Piątka powstanie spora wyrwa w ataku, którą trzeba będzie zasypać. Po trzecie, Piszczek to chłopak z Małopolski, więc z pewnością ma świadomość tego, w jakie miejsce trafia. Po czwarte, poza walorami piłkarskimi posiada też cechy, które wyjątkowo ceni Michał Probierz, czyli waleczność, nieustępliwość i pracowitość, więc szybko powinien złapać wspólny język ze swoim nowym szkoleniowcem. W buty po Piątku na pewno będzie ciężko wskoczyć, ale stawiamy dolary przeciwko orzechom, że zapału i determinacji Piszczkowi nie zabraknie.
Skąd u nas aż taka pewność? Ot, Filip to po prostu zawodnik, który wszystko musiał sobie wywalczyć. Brzmi to dość banalnie, ale tak właśnie było. Mówiąc delikatnie, w domu rodzinnym Piszczka raczej się nie przelewało, początki w Sandecji też wiązały się konkretnymi wyrzeczeniami i mieszkaniem kątem na kilku metrach kwadratowych, ale mimo to cały czas uparcie stawiał kolejne kroki. Spora w tym zasługa trenera Ryszarda Kuźmy, który jako pierwszy dał mu szansę we w miarę poważnej piłce i nakierował na odpowiedni szlak. Z charakterem i podejściem nie ma więc żadnych problemów, co z pewnością dobrze wróży przed współpracą z Michałem Probierzem.
Transfer gotówkowy oznacza, że na przenosinach zawodnika pod Wawel zyska również Sandecja. W Nowym Sączu nikt nie planował stawać okoniem i blokować chłopakowi kariery, więc oferta z Krakowa i możliwość zarobienia kilku groszy, spadła działaczom „Sączersów” z nieba. Sportowo Sandecja na pewno straci, ale pieniądze z transferu na pewno pomogą w szybkim przystosowaniu się do pierwszoligowej rzeczywistości i sprowadzeniu do klubów konkretnego następcy Piszczka, który zaliczył właśnie kolejny awans w swojej przygodzie z piłką. Awans, na który w pełni sobie zasłużył.
Fot. 400mm.pl