Weszło Retro. Nie drażnić George‘a Besta

redakcja

Autor:redakcja

29 października 2013, 18:01 • 4 min czytania

– Wydałem większość pieniędzy na alkohol, dziewczyny i szybkie auta. Resztę przepuściłem – George Best, jego destrukcyjna filozofia życiowa, ale i charyzma, udokumentowane w jednym cytacie. W 1976 przyjętym już na pełny etat, bo futbol przestał być dla niego priorytetem. Gdy wykopali go z Man Utd, gdy zaczął grać dla takich ekip jak Stockport, Cork City, Los Angeles Aztecs albo Fulham, piłka stała się zwyczajną pracą. Do której może chodził bez wstrętu, ale też na pewno bez większego zapału. Pasją nie był futbol, pasją stał się alkohol i inne nałogi, na które trzeba było zdobyć pieniądze. Piłkarz sam przyznaje, że wówczas, mając 30 lat, był już uzależniony od mocnych trunków. Jego zaangażowanie na meczach było dyskusyjne, dlatego nie dziwi, że kibice potrafili go wygwizdywać, wyśmiewać, a nawet obrzucać wyzwiskami. Tylko dla jednej drużyny wciąż był bohaterem.
Nawet prosto z baru, nawet po nieprzespanych nocach, w reprezentacji Irlandii Północnej był postacią pomnikową. Liderem i gwiazdą. Stawki, o które na co dzień grał, nijak nie równały jednak do jego ego. To, że grał zupełnie o nic, kogoś o jego charakterze niemalże obrażało. Może budziło w nim wstręt do samego siebie. Nie Puchar Europy, a szarzyzna niższych lig. Poważne wyzwania jednak się skończyły, bo na własne życzenie skończył się Best. Ale na jeden wieczór w barwach kadry powstał z martwych.

Weszło Retro. Nie drażnić George‘a Besta
Reklama

– Uwielbiam wkurzać rywali. Ośmieszać ich. Na przykład zakładać im siatkę – powiedział Michaelowi Parkinsonowi, swojemu biografowi. W języku angielskim zakładanie siatki określa się słowem „nutmeg”, wywodzącym się z XIX-wiecznego ulicznego slangu. Tak określało się zachowanie, gdy kogoś nienawidziłeś, a udawało ci się go oszukać do tego stopnia, że został on skompromitowany. Problem w tym, że w 1976 to Best był bliżej tego, by jemu zakładano siatki, a nie on innym. A przynajmniej taką opinię o nim przekazał sztabowi Oranje Bert Nederlof.

Zbliżał się mecz eliminacyjny pomiędzy Holandią a Irlandią Północną. Na przeszpiegi został wysłany wspomniany Nederlof, który miał sprawdzić, czy Best jest jeszcze realnym zagrożeniem. Holender obejrzał starcie Fulham z Southampton, a potem zdał raport, w którym nie pozostawił na byłym graczu United suchej nitki. Napisał, że Best to upadła gwiazda. Cień dryblera sprzed lat. Ł»e dziś nie wyróżnia się nawet na boiskach tak marnej ligi, a co dopiero mówić o grze na tle wspaniałej drużyny Oranje. Wówczas niemalże synonimu wszystkiego, co w futbolu podziwiane, piękne, wspaniałe. Nederlof wkrótce jednak gorzko pożałował swoich słów.

Reklama

Kilka tygodni później reprezentacja Irlandii Północnej leciała do Rotterdamu. Wraz z zawodnikami w samolocie znajdują się dziennikarze, wśród nich Bill Elliott, który dostaje miejsce tuż obok Besta. Rozmawiają, dyskusja naturalnie dotyczy także najbliższych rywali. W końcu temat schodzi na Cruyffa. George przyznaje, że Johan to wybitny gracz. Elliott pyta, czy Cruyff jest lepszy od niego. Na to już Irlandczyk odpowiada ze śmiechem: – Ł»artujesz sobie? Człowieku, przy pierwszej okazji założę mu siatkę – śmiali się długo, zdawało się to doskonałym żartem. Sęk w tym jednak, że Best nie żartował.

Spiker zapowiada nazwiska graczy przed meczem. Najpierw Pat Jennings wybiega na murawę, potem po kolei obrońcy… Gdy wreszcie i nazwisko Besta zostaje wyczytane, z trybuny zwraca się ku niemu piękna blondynka. Podaje mu…czerwoną różę. Zawodnik oczywiście odbiera prezent, całuje też piękność w rękę. Kolejny dobry omen? Może dało mu to niezbędnego kopa, zastrzyk pewności siebie, by zagrać jeden z najlepszych meczów w swoim życiu? I to w momencie, gdy cały futbolowy świat postawił na nim krzyżyk?

Best dotrzymał danej w samolocie obietnicy. Elliott wspomina: – Pięć minut po rozpoczęciu gry, George otrzymał piłkę. Zamiast skierować się z nią w stronę bramki, zaczął iść z futbolówką w poprzek. Minął trzech Holendrów, wyglądało to cokolwiek niezrozumiale. Ja wiedziałem jednak o co chodzi: szedł po prostu do Cruyffa, a dzięki temu manewrowi znalazł się po jego stronie. Wtedy ruszył z piłką na Johana, dwa razy zamarkował zwrot barkiem, a późnie… założył mu siatkę. Mijając gwiazdę Oranje, a potem odstawiając go i biegnąc z piłką, podniósł triumfalnie pięść do góry. Niewiele osób rozumiało wówczas brawurę tego zagrania, jak i ów gest. Ale najważniejsze, że to nie był epizod, bowiem Best grał wspaniale do ostatnich chwil. Cruyff najlepszy na świecie? Tego dnia na stadionie nie znalazłbyś nikogo, kto powiedziałby to z przekonaniem.

W tym samym tonie wypowiada się Nederlof. Best poprowadził słabą Irlandię Północną, potrafiącą przegrać i z Islandią, do wyjazdowego remisu ze światową potęgą. – Po wszystkim trener Jan Zwartkruis zmierzył mnie najzimniejszym spojrzeniem, jakie w życiu widziałem. I nic dziwnego: powiedziałem mu przecież, że Bestem nie musi się martwić, a ten zagrał jakby był z innego świata.

Według wielu był najbardziej kompletnym zawodnikiem, jaki kiedykolwiek zaszczycił murawę. Balans, technika, wyobraźnia, kreatywność, strzał, podanie, wizja. Ale przede wszystkim: wiara. Oczywiście tylko wtedy, gdy chciało mu się wierzyć. Bo w pewnym momencie jedynym, co mogło go jeszcze zmotywować, było ośmieszenie najlepszego piłkarza świata.

Poniżej wspomnienie Jimmy‘ego Nicholla z tego meczu. Niestety samo zagranie, nazywane najsłynniejszą siatką w historii futbolu, nie zachowało się w skrótach.

Najnowsze

Anglia

Simons i Romero, czyli „Głupi i Głupszy”. Liverpool górą w hicie

Maciej Piętak
1
Simons i Romero, czyli „Głupi i Głupszy”. Liverpool górą w hicie
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama