Według wielu pierwsza liga to zdecydowanie najtrudniejszy szczebel dla każdego klubu – trzeba już jeździć po całej Polsce, trzeba już stwarzać profesjonalne warunki, trzeba kontraktować w miarę niezłych piłkarzy, a wciąż nie można sięgnąć po owoce z rajskiego ogrodu, po kasę z relacji telewizyjnych i innych źródeł dostępnych jedynie ekstraklasowcom. W podzielonej na wschód i zachód drugiej lidze, ukrytej przed okiem kamer, bardziej lokalnej, niż globalnej, można jakoś bidować. W Ekstraklasie, gdy już uda się do niej wepchnąć – też idzie żyć, o ile przeżyje się pierwsze dwa sezony. W pierwszej lidze zaś trwa walka nie tylko o wyniki – trwa walka o przetrwanie.
Boleśnie przekonały się o tym: Odra Wodzisław Śląski, ŁKS Łódź, Polonia Bytom, Ruch Radzionków, Warta Poznań i szereg innych klubów, które nie wytrzymały pierwszoligowego tempa. Tym większe słowa uznania należą się katowickiej Gieksie. Klub, który w ostatnich kilku sezonach nie przeżył chyba jedynie bombardowania. Po pierwsze – trwanie na zapleczu Ekstraklasy, czyli jak już ustaliliśmy – spacer po linie. Z obciążeniem. Na rękach. Z psem na kolanach. Po drugie – królowanie Króla. Próba przeniesienia do Warszawy, zmiany nazwy na KP, zaległości w wypłatach sięgające kilkunastu (!) miesięcy. Zmiany trenerów, metamorfozy poszczególnych piłkarzy, wymienianie nazwisk, przewinięcie się przez klub szeregu wielkich talentów lub zasłużonych, dobiegających do końca kariery zawodników. A w tabeli – bezustanna mizeria.
Aż do dziś. Dziś wreszcie GKS jest tam, gdzie celuje właściwie od momentu zejścia do niższych lig. Na miejscu premiowanym awansem do Ekstraklasy, w dodatku po zwycięstwie z Termaliką Nieciecza, na wyjeździe, w niezłym stylu. Po serii siedmiu meczów bez porażki. GKS Katowice w ostatnich ośmiu kolejkach złapał osiemnaście punktów, dogonił czołówkę i usiadł na ogonie GKS-owi Bełchatów. Czyżby wreszcie, po tylu latach prób i ogólnej mizerii? Jasne, za nami dopiero czternaście kolejek, ale w tej formie, z tym trenerem, z tymi zawodnikami i takim zapleczem (m.in. w postaci ogromnego wsparcia miasta) Gieksa staje się krok po kroku jednym z głównych faworytów. Zresztą – obok wspomnianego Bełchatowa, który w tej kolejce ograł Dolcan Ząbki.
Czołówka wygląda więc dość jednolicie – GKS Bełchatów, GKS Katowice, potem inny górniczy klub, Górnik Łęczna i na koniec GKS Olimpia Grudziądz. Kto może do niej doskoczyć? Na niezłej drodze znajduje się Miedź Legnica, która po zwolnieniu Ulatowskiego przeżywa miesiąc miodowy. Dalecy jesteśmy od forowania tezy, że nowa miotła daje natychmiastowy efekt, ale… Pracę straciło ostatnio dwóch trenerów, którzy stawali się obiektem kpin nawet wśród własnych kibiców – Tomasz Fornalik i Rafał Ulatowski. Ten pierwszy po odejściu z Tychów mógł w tej kolejce zaobserwować jak jego niedawni podopieczni świętują trzecie zwycięstwo z rzędu (!), ten drugi – zastanawiać się czego dokonał jego następca, że z teamu nie potrafiącego ugrać punktu, Miedź zmieniła się w zespół, który w ostatnich pięciu kolejkach wygrał cztery razy.
Inna sprawa, że tabela jest płaska jak wilanowskie chodniki i nawet Arka Gdynia – na którą co tydzień narzekamy, potrafi w kilkanaście minut przeskoczyć o kilka miejsc w ligowej hierarchii. Dzisiaj na przykład goląc 5:2 w wyjazdowym meczu Puszczę Niepołomice.
Po kolejnej serii meczów najwięcej o lidze mówi skrócony raport z tabeli: między liderem, a znajdującą się na 7. miejscu Arką jest sześć punktów różnicy, z kolei między ósmą Chojniczanką i siedemnastym Okocimskim – cztery. A przed zimą już tylko cztery kolejki…