Dziś narodowy dzień sportu. Istnieje jednak ryzyko, że Piast i Lechia postanowią zastrajkować i go nie obchodzić. Są w bardzo słabej formie, dlatego może się zdarzyć, że to „widowisko” niektórych do sportu raczej będzie zniechęcać. Ale z drugiej strony Brosz zapowiada frontalny atak, co przy żenującej obronie Lechii może sprawić, że rozwiąże się worek z bramkami.

To co zrobił z gdańszczanami Lech w ostatniej kolejce pewnie podpada pod jakiś paragraf. Bez litości wykorzystał wszystkie słabe punkty rywala, a że tych jest obecnie multum, to miał czym się zająć. Zmasakrowana Lechia powinna obecnie lizać rany w sanatorium czy innym pensjonacie „Pod różą”, a nie być zaganiana na boisko przeciwko zmotywowanym gliwiczanom. Którzy zresztą doskonale wiedzą, że w tym momencie przyjazd lechistów do miasta trzeba wykorzystywać, dlatego Brosza zapowiada bardzo ofensywny plan. – Wracamy do systemu gry, kiedy za dwójką napastników będzie ofensywny pomocnik – zdradzał na przedmeczowej konferencji taktykę Marcin Brosz. Cóż, jak straciłeś Robaka, jedynego konkretnego napastnika w kadrze, to teraz trzeba to rekompensować posyłając w pole karne rywali i trzech zawodników jednocześnie. A nuż którego uda się nastrzelić.
Piast ostatni raz dobry mecz zagrał miesiąc temu. W czapkę dostał od Lecha, od Legii, a przede wszystkim od Ruchu u siebie, co zabolało najbardziej. Wymęczona wygrana z Podbeskidziem na pewno nikogo nie zadowoliła. Generalnie będzie to starcie dwóch ekip, które na początku sezonu były w gazie, traktowano je dość poważnie – Lechię za świetną formę, Piasta choćby za to, że przecież był pucharowiczem. Po tamtej renomie pozostało już tylko wspomnienie. Które ktoś dziś będzie próbował wskrzesić.