Futbol ważniejszy niż sprawa życia i śmierci? Przynajmniej w dzień kolejnych Gran Derbi…

redakcja

Autor:redakcja

26 października 2013, 10:15 • 4 min czytania

To już dziś, a w zasadzie za chwilę. Znowu, po raz siedemnasty od… 2011. W głowię się to nie mieści, ale Gran Derbi to w futbolu mecze rozgrywane z częstotliwością emisji Klanu w telewizyjnej Jedynce. Na szczęście subtelną różnicę stanowi jakość obu rozrywek. Przed nami ponownie krew, pot i łzy bohaterów szklanego ekranu i ból głowy, obgryzione paznokcie i palpitacja serca tych rozpłaszczonych na kanapie lub stadionie. Mecz, który dla nikogo nie powinien być obojętny. Barcelona – Real.
Bill Shankly powtarzał, że futbol to coś więcej niż sprawa życia i śmierci. I jakby się zastanowić – kiedy jak nie dziś zgadzać się z tą teorią? Sprawa jest prosta, Gran Derbi w ostatnich latach absolutnie wstrząsnęły światem. I widać to na każdym kroku, bo w dobie Internetu ze świecą szukać osoby, która słysząc „Messi” albo „Ronaldo” rozdziawi usta i zapyta, o kogo nam chodzi. Nadszedł kolejny dzień przynoszący lawinę dyskusji na kilka dobrych tygodni. Kolejny dzień, kiedy pod lupę zostaną wzięci goście zarabiający więcej w skali roku niż nie jedno prężnie działające przedsiębiorstwo.

Futbol ważniejszy niż sprawa życia i śmierci? Przynajmniej w dzień kolejnych Gran Derbi…
Reklama

Lionel Messi strzeli bramkę, a Barca wygra – kurs 2.55 – TYPUJ W BET-AT-HOME >>

I tym samym dochodzimy do sedna, czyli oczekiwań. A te sprawiają, że mecz jest o tyle symboliczny, że uwypukla wszystkie zwyrodnienia współczesnej piłki. Horrendalne, a właściwie absurdalne sumy za transfery, niesłychaną i ciężką do powtórzenia nienawiść między kibicami, ogłuszające gwizdy pod adresem gości, których nigdzie indziej się nie zasłyszy… To wszystko sprawia, że kiedy wybiegasz w tumulcie Camp Nou na swój pierwszy klasyk, jesteś już innym człowiekiem. Tak bębni m.in. „Marca”, więc pozostaje tylko nam skinąć głową. Jutro naznaczeni będą Neymar i Bale dla których – musimy się posłużyć banałem – będzie to zwyczajny test. Co potwierdza niedawna wypowiedź Luisa Figo.

Reklama

– W Madrycie widziałem wielu zawodników, którzy na treningach byli fenomenalni, ale później, po postawieniu kroku na murawie, nie wiedzieli, co się wokół nich dzieje. Nie pokazywali maksimum możliwości, zaliczali występy poniżej krytyki – powiedział gość, który przeżył upokorzenia, rzut świńskim łbem w swoim kierunku i inne, zwyrodniałe durnoty. Niby nie ma co szarpać jego wątku, bo to tylko i wyłącznie piłkarska historia, ale z ciekawości zerknęliśmy w archiwa „Marki”. Figo w okolicach swojego pierwszego GD w barwach Realu znalazł się na okładce popularnego dziennika… 9 dni z rzędu (debiutował 21 października 2001 roku, Real przegrał 0:1). Dziękuję, dobranoc.

Oba zespoły strzelą gole – kurs 1.45 – TYPUJ W BETCLIC >>

Balonik napompowany do niebotycznych rozmiarów oznacza jedno – media znów oszaleją. Czyli: wygrana Barcy – „Blaugrana mistrzem”, triumf Realu – automatyczne przyznawanie trofea w ręce Ronaldo i spółki. Rację i tak będzie miał Ancelotti, który twierdzi, że ten pojedynczy wieczór nie zadecyduje o zdobyciu La Liga.

Cristiano Ronaldo trafi do siatki – kurs 2.15 – TYPUJ W EXPEKT >>

Pytanie tylko, jak przetłumaczyć to ludziom, którzy w grupie 600 osób rozbijają się na lotnisku El Prat na przywitanie „Królewskich”. 600 osób, a podkreślmy raz jeszcze – to siedemnaste GD w ciągu ostatnich dwóch lat… I znów przypomina nam się Bill Shankly i jego cytat.

Pamiętacie dla odmiany, ile osób witało Legię po Spartaku? Stosunkowo niewiele więcej, bo tysiak, ale coś podobnego dzieje się u nas raz na dekadę. A tam Hiszpanie pozdrawiają w ogromnych grupach swoich idoli na wyjazdach w każdym możliwym miejscu. Na lotnisku 600, pod hotelem następne 600 i zabawa się kręci, kolejka do idoli większa niż do karuzeli w Disneylandzie. Zwrot „Pozdro 600” nabiera nowego znaczenia… Na dowód nagranie fanów, którzy czekali wczoraj pod hotelem na przyjazd „Los Blancos”. Tak, wiemy, że to po prostu geniusze piłki, więc jest komu salutować niż naszym eurowpierdoliczom, ale mimo wszystko – ilość robi wrażenie.

Entuzjazm fanów zespołu z Bernabeu ma jednak uzasadnienie, bo z ostatnich ośmiu klasyków Barca po odejściu Guardioli triumfowała tylko raz. Pamiętnego 29 listopada 2010, kiedy nos Mourinho został utarty raz a dobrze (5:0).

W meczu padnie powyżej 2,5 bramki – kurs 1.47 – TYPUJ W COMEON >>

Sami naturalnie nie wiemy czego do końca się spodziewać, bo jak myśleć racjonalnie, kiedy jeden Messi zapakował gościom w białych trykotach już 18 goli w karierze… Figo typuje 2:2, my nie chcemy nawet zgadywać. Zobaczymy. Niby plusem jest, że wkrótce niecierpliwość wszystkich kibiców zostanie wynagrodzona i odliczanie dobiegnie końca, bo pierwszy gwizdek o 18:00. Pora nie odpowiada dotychczasowemu klimatowi GD, ale z drugiej strony – pal licho godziny. W Anglii wielkie spektakle oglądamy czasem w niedzielę pod rosołek i schabowego. A więc 18:00 na dłuższą metę też nie przeszkodzi – przed telewizorem i tak zasiądzie 400 milionów ludzi w 140 krajach we wszystkich możliwych strefach czasowych. Ekhm, musieliście to już gdzieś słyszeć: „Some people believe football is a matter of life and death, I am very disappointed with that attitude. I can assure you it is much, much more important than that”.

FK

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama