Adam Nawałka wraca do klubu, który nie był przekonany, czy trenerowi uda się wywalczyć awans, więc kombinowali za jego plecami, jak tylko mogli. Praca w Białymstoku to jeden z tych etapów kariery szkoleniowej przyszłego selekcjonera – bo przecież w ten sposób możemy już tytułować – które on sam najchętniej puściłby w niepamięć. Nie było fakenów, a po jakimś czasie nie było i jego. Plan Nawałki na piątek? Cytując reklamę popularnego piwa: „Rano kawka, wieczorem Ł»ubr”.

To zadanie trudne chyba tylko z nazwy. Jak nie wygrywasz od miesiąca, to chyba nie przez przypadek. Jak u siebie jesteś najgorszy w lidze, wystraszony nowych trybun, to też raczej średnio. A jakby tego było mało, Jaga ma problemy z kontuzjami i kartkami. Może się okazać, że poskramianie Ł»ubrów okaże się niewiele trudniejsze niż wypasanie krów. Górnik to przecież zespół rozpędzony. Nabuzowany efektownym zwycięstwem w Szczecinie, odwróceniem losów spotkania ze Śląskiem. Piłkarze w takiej sytuacji mają wrażenie, że nie ma dla nich rzeczy niemożliwych.
Sam Nawałka jest zmotywowany, by każdy mecz Górnika nie był tylko zwycięstwem. Chodzi o to, by każdy mecz był argumentem, potwierdzającym jego aspiracje selekcjonerskie. Możemy mieć pewność, że zagonił wszystkich do ciężkiej pracy, byleby tylko wygrać, i to zdecydowanie, zasłużenie, z klasą. – Przygotowania standardowe,więc na końcu też będzie standard, trzy punkty – zapowiada Łukasz Madej. W jego głosie pobrzmiewa autentyczna pewność siebie. W Jagiellonii niby z wiarą, ale jednak jakby nieprzekonująco. Za dużo podkreślania, jak dobrzy są zabrzanie, a za mało o własnych atutach.
W ostatnich dniach Nawałka dostał od klubu urodzinowy tort, teraz piłkarze pewnie też będą chcieli sprawić ładny, zwycięski prezent. Nie ma co, dawno nie było w lidze starcia, w którym aż tak wiele przemawiałoby za zwycięstwem jednej z drużyn. I dlatego w ogóle nie zdziwi nas, jeśli wygra Jaga. Przecież to w końcu Ekstraklasa.
Fot. FotoPyK