Weszło retro. Historia strzału Panenki

redakcja

Autor:redakcja

23 października 2013, 08:30 • 4 min czytania

Historię tego zagrania pokochaliby w Hollywood: finał Mistrzostw Europy. Na przeciwko Czechosłowacji faworyzowane RFN z Beckenbauerem w składzie. O wszystkim mają rozstrzygnąć karne. W czwartej kolejce pudłuje Hoeness, przenosząc piłkę nad poprzeczką. A więc wszystko jasne, Panenka będzie strzelał o złoty medal. Na przeciwko niego legendarny Maier. Podrażniony tym, że do tej pory nie obronił żadnej jedenastki. Czech bierze bardzo długi rozbieg. Rusza tak, jakby miał zamiar zaraz oddać najsilniejszy strzał w życiu. Uderzyć prosto w bramkarza, wraz z piłką wbić go do bramki. Ale ostatecznie miękką podcinką ośmiesza bramkarza. Tak tworzy się legenda. – To albo geniusz, albo szaleniec – powie o nim Pele. Francuska prasa napisze o poecie futbolu.
Sam zawodnik zdradza, że bynajmniej nie był to impuls, a doskonale wytrenowane zagranie: – W Bohemians zostawałem po treningach ćwiczyć karne z naszym bramkarzem, Zdenkiem Hruską. Aby było ciekawiej, zawsze graliśmy o coś. Na przykład o zgrzewkę piwa albo czekoladę, wówczas towar deficytowy. Niestety był tak dobry, że więcej bronił niż ja strzelałem, przez co traciłem pieniądze. Wchodził mi też na ambicję. W rezultacie dużo myślałem o jedenastkach. Pewnej bezsennej nocy zastanawiałem się, w jaki sposób mógłbym osiągnąć przewagę. Doszedłem do wniosku, że bramkarz zawsze czeka aż do ostatniej chwili by wyczuć napastnika. Rzuca się tuż przed uderzeniem. Wymyśliłem, że łatwiej będzie go pokonać podcinką w sam środek, niż próbować zaskoczyć golkipera po bokach, gdzie się rzuci. Nawet, jeśli kopnąłbym słabo, to jeśli już skoczył, nie będzie miał czasu by odbić piłkę. Próbowałem tego na treningach i działało wspaniale. Jedyny problem, to że zaczynałem robić się coraz grubszy od tej całej czekolady i piw – śmieje się dziś Panenka.

Weszło retro. Historia strzału Panenki
Reklama

Od tego czasu wielu graczy próbowało naśladować weterana z lat siedemdziesiątych. Karny to często bardziej próba wytrzymałości psychicznej, niż umiejętności, dlatego też nie dziwi, że najlepiej szło trafianie w ten sposób graczom, którzy słynęli z wielkiej pewności siebie. Najbliżej perfekcji wzniósł się Zidane w finale Mistrzostw Świata w 2006. Na bramce nie mniejsza legenda niż Maier, Gigi Buffon. Zizou nie kopiował gwiazdy sprzed lat, wziął może góra trzy kroki rozbiegu, a więc dał swojej „panence” autorski sznyt. W podobny sposób trafił na wielkiej arenie Totti w półfinale Euro 2000 z Holandią. Pirlo natomiast sprawił, że to właśnie strzał z wapna stał się jedną z najbardziej pamiętnych bramek Mistrzostw Europy w Polsce i na Ukrainie. To też wymowne, wiele mówi zarówno o kunszcie Włocha, jak i o tym, jak „panenka” potrafi być efektowna. Sebastian Abreu uważa jednak, że to jemu należy się miano najlepszej jedenastki a’la finał Euro 76: – Jak nazwałbyś to, co zrobił Zidane? Szalonym? Nie, było magiczne. Więc czemu nie ja? Klucz w decyzji, którą musisz podjąć. Musisz być pewien, że piłka wejdzie w siatce – podsumował El Loco, którego uderzenie dało Urugwajowi upragniony awans do półfinału.

Ale to nie metoda dla każdego. Stawka jest wysoka – trafisz, ośmieszysz bramkarza, ale nie trafisz, ośmieszysz sam siebie. Wywrócili się na niej Neymar. Rogerio Ceni. Marko Devic, Peter Crouch, Van Persie, a także Paweł Brożek w meczu z Legią. – Zacząłem strzelać w ten sposób w meczach około dwa lata przed Euro 76. Najpierw w grach sparingowych. Potem raz czy dwa w lidze. Za każdym razem działało wspaniale. Dlatego już wcześniej zdecydowałem, że jeśli będę miał okazję na karnego w finałach, spróbuję w ten sposób. Los zdecydował, że ta szansa trafiła się w najważniejszej grze, a moje uderzenie miało przesądzić o wszystkim. Zdawało mi się to wtedy jak wola boska. Powiem szczerze, że miałem tysiąc procent pewności, że trafię – tłumaczy Panenka.

Reklama

Może to jest właśnie klucz do skutecznej „panenki”. Im większa niepewność, zwątpienie, tym większa szansa, że piłka wyląduje w rękach golkipera. Nieprzypadkowo najczęściej trafiają tak ci, którzy mają wielką wiarę w swój skill, są szaleni jak Abreu, więc nie przejmują się niczym, albo… Są spokojnymi, sympatycznymi Czechami z Pragi, którzy bardzo nie chcieli już dłużej wynagradzać kolegi z drużyny słodyczami i alkoholem.

Najnowsze

Ekstraklasa

Pamiętacie transfery Efforiego? Haditaghi: „Fałszywe faktury”

redakcja
0
Pamiętacie transfery Efforiego? Haditaghi: „Fałszywe faktury”
Ekstraklasa

Pogoń Szczecin ma oko na snajpera. Wymiata w Lidze Konferencji

redakcja
1
Pogoń Szczecin ma oko na snajpera. Wymiata w Lidze Konferencji
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama