Patrice Evra słynie z ciętego języka, nie pierdoli się w tańcu, najpierw mówi, potem jeszcze zdąży obrazić i ponarzekać, a dopiero na końcu, powoli załącza mu się proces myślowy. Tym razem francuski obrońca Manchesteru United poszedł jednak o krok za daleko. Udzielił wywiadu dziennikarzowi programu „Telefoot”, w którym to obraził całą śmietankę francuskiej piłki nożnej. Dostało się byłym trenerom i zawodnikom, ekspertom i dziennikarzom. Efekt? Evra wylądował na dywaniku rodzimej federacji piłkarskiej. Narobił wielką kupę i teraz będzie musiał ją posprzątać. Francja wrze. Nic dziwnego – obrońca „Czerwonych Diabłów” przekroczył wszelkie granice dobrego smaku.
– Oni kłamią, mówiąc, że Evra jest nielubiany. Ci włóczędzy, którzy szkodzą mojemu wizerunkowi, muszą przestać kłamać. To pasożyty. Oni chcą mnie oczerniać. Nie pozwolę na to. Kiedy schodzę z boiska, nie słyszę gwizdów na żadnym stadionie. Jestem arogancki? Nie mam z nikim problemów. No, co najwyżej z nimi – mówił o francuskich komentatorach piłki nożnej obrońca Manchesteru. Ma do nich żal za próbę zniszczenia jego wizerunku we Francji. Bez ceregieli skwitował ich pracę. Kogo konkretnie obwinia?
– Jest taki Luis Fernandez, który źle o mnie mówił. Spotkałem go w 2008 roku, kiedy odwiedził Old Trafford. Zachowywał się jak w Eurodisneylandzie. Kiedy zaś powierzono mu trenowanie PSG, to poza lizaniem Chupa Chups i tańczeniem Macareny przy linii bocznej, to nie wiem, co jeszcze tam osiągnął – drwił sobie Evra z Fernandeza, byłego mistrza Europy z 1984 roku i trenera m.in. PSG i Athleticu Bilbao.
Oberwał także Bixente Lizarazu. O byłym mistrzu świata i Europy obrońca „Czerwonych Diabłów” powiedział: „Lizarazu? Naprawdę nie wiem, co on do mnie ma. Ma jakieś swoje powody. Wiem jednak, że to jedyny piłkarz, który gdy pojawiłem się w reprezentacji Francji, nie podał mi ręki. Dwa razy byłem wybrany najlepszym lewym obrońcą świata, czterokrotnie otrzymałem ten tytuł w Premier League. A on? Nie wiem czy kiedykolwiek dostał nawet nominację.”
Evra skrytykował także dwóch ekspertów związanych z francuskim Canal+. – Jest też Pierre Ménes. Mam nadzieję, że kiedyś go spotkam. On mówił o mojej rodzinie. W dniu, w którym będzie w stanie żonglować piłką osiem razy, kończę karierę. Rolland Tournevis (w rzeczywistości: Rolland Courbis – były trener m.in. Lens i Bordeaux, bo „tournevis” to „śrubokręt”), tylko gada i gada. Nic więcej.
„Evra wyrównuje rachunki” – piszą „Le Parisien” i „L`Equipe”. Media we Francji bardzo krytycznie podeszły do emocjonalnych wypowiedzi reprezentanta kraju. „Afera Evry” – bo tak jest już nazywana – jest Francuzom wyjątkowo nie w smak z dwóch powodów. Raz, że mają oni już dość ciągłych kłótni i waśni w rodzimej piłce. Dwa, że Trójkolorowych czekają baraże z Ukrainą o mundial 2014. A Evra ewidentnie psuje atmosferę wokół drużyny narodowej.
Tym bardziej, że skrytykowani eksperci nie pozostali dłużni zawodnikowi. – To niepojęte. On twierdzi, że to my odpowiadamy za jego obecny wizerunek? Raczej sam takimi wypowiedziami go niszczy. Pogubił się. A i jeszcze wybrał fatalny moment na te słowa, tuż przed barażami. Już raz nas zgubił w RPA. Skończyłem karierę w 2004 roku – Evry jeszcze wtedy w kadrze nie było – odpowiedział mu Lizarazu. Ciętą ripostę na Twitterze posłał obrońcy United także Menes. – W dniu, w którym Evra przestanie dokonywać masakry na języku francuskim, zakończę karierę. Dodał także: „Jeśli odpadniemy w barażach, to okaże się, jak wielkim błędem selekcjonerów było przywrócenie go do reprezentacji po aferze Knysny (miejsce strajku w RPA), gdzie właśnie Evra odgrywał decydującą rolę”.
Piłkarz znów stanie przed krajową federacją. W 2010 roku był zdyskwalifikowany po mundialu. Jak będzie tym razem? Przepychanki, przepychanki. We francuskiej piłce chyba nigdy nie może być normalnie, nawet nudnawo. Jak liga bywa monotonna, to przynajmniej jakieś znane nazwisko musi coś palnąć. Przyzwyczaili się do tego Francuzi. Ale Anglicy? Niekoniecznie. A Evra zaszalał na tyle, że we wspomnianym wywiadzie poddał także w wątpliwość swoją dalszą karierę w Manchesterze United. Zapytany o to, czy martwi go jego kończący się niebawem kontrakt, odpowiedział: „Nie. To moja prywatna sprawa. I żeby było jasne – to nie jest tak, że Manchester nie chce podpisać ze mną nowej umowy. Cała sprawa jest jednak bardzo osobista. Oni chcieliby, żebym zakończył karierę w tym klubie. Ale to jest coś osobistego.”