Niezależnie od tego czy Boniek jeszcze szuka, czy już znalazł, niezależnie od tego, że Kasperczak szanse na pracę z kadrą ma iluzoryczne albo jeszcze mniejsze, warto poświęcić mu dwa słowa, bo obserwujemy, że zawsze, kiedy tylko są widoki na zmianę na selekcjonerskim stołku, temat wraca jak bumerang. Sam Kasperczak twierdzi, że dwa razy został „wykolegowany” – raz, gdy kadrę obejmował Smuda, drugi raz kiedy Fornalik. Wykiwany, jakby z nieznanych dotąd względów ta robota należała mu się z urzędu.
Zaskakuje fakt, że kandydaturę Kasperczaka proponują nie tylko pamiętający go z dawnych czasów kibice, ale ludzie, którzy w tej piłce siedzą dość głęboko, latami. Kasperczaka chciałby na przykład Engel, co jeszcze aż tak bardzo nas nie dziwi, poza tym, że i tak najbardziej chciałby samego siebie. Ale widziałby pana Henia w kadrze też Kosecki. Nawet bukmacherzy jego szanse oceniają dość wysoko – wyżej niż Urbana, Wdowczyka czy Probierza i porównywalnie ze Skorżą. Dziwne, po stokroć dziwne i nieracjonalne.
Zasadniczo, nie mamy nic do Kasperczaka, to nawet jest w porządku człowiek, tyle że od pewnego czasu bardziej nadający się do czytania bajek wnukom niż trzymania w ryzach szatni. Szczególnie szatni reprezentacji narodowej, która – jak wszyscy przekonują – jest wyzwaniem wiele większym niż zapanowanie nad pierwszym lepszym Pawelą, Wodeckim i Sokołowskim.
Jeśli odrzucimy najbardziej palący wątek pt. „Polak czy obcokrajowiec?”, z pierdyliarda ostatnich dyskusji mamy do wyciągnięcia gotowy obraz selekcjonerskiego ideału. Ma być doświadczenie, najlepiej z pracy z kadrą, poparte już wynikami, ma być zmysł taktyczny, charyzma, zdolność inspirowania grupy, a do tego radzenie sobie z presją i z mediami. Sorry, ale Kasperczak do opisu pasuje jak pies do jeża. Dziś to on ma już WYŁÄ„CZNIE DOŚWIADCZENIE. Ciśnie się do głowy niesmaczny żart Janusza Wójcika (równie niesmaczny, jak niesmaczna jest to postać), parę dni temu w Orange Sport na temat Trapattoniego:
Ile on ma lat? 74? A do domu jeszcze trafia?
Kasperczak trafia z pewnością bez problemu, ale każdy, kto proponuje go do reprezentacji, po prostu udowadnia, że Kasperczaka nie zna, nie wie jakim jest DZISIAJ trenerem (o ile jest nim nadal). Opiera swoje przekonanie na sukcesach sprzed 10 lat z Wisłą. Później przecież, jeśli o wynikach mowa, było już tylko słabo albo dramatycznie. Przypomnijmy:
– Puchar Narodów Afryki 2008 z Senegalem – remis z Tunezją, porażka z Angolą i… dezercja
– Górnik Zabrze – spadek z ekstraklasy
– Wisła Kraków – przegrane mistrzostwo (Skorża zostawił drużyną na pierwszym miejscu z przewagą dwóch punktów nad Lechem) i odpadnięcie z pucharów w Azerbejdżanie
– Kavala – zwolnienie po sześciu zwycięstwach, pięciu remisach i pięciu porażkach.
Dwie sprawy w przypadku Kasperczaka mocno by nas jeszcze niepokoiły. Jednej jesteśmy pewni, drugiej prawie… Charyzma. Cóż, kiedyś może i pan Henryk był żwawym, inspirującym gościem, ale w Górniku, a szczególnie w Wiśle byli nim po prostu załamani. Nawet nie sami piłkarze, wiadomo, że ci trenerów oceniają różnie i nie zawsze sprawiedliwie, ale wszyscy, którzy byli blisko. Kasperczak nawet po boisku treningowym spacerował jak kuracjusz na deptaku w Ciechocinku. Niechętnie na cokolwiek reagował, nie podnosił głosu. Zresztą, niekoniecznie podnosić musiał, ale powinien w jakikolwiek sposób inspirować, a tego też już w sobie nie miał. Sprawiał wrażenie takiego, który najchętniej w spokoju usiadłby przy kominku – co zresztą od 31 miesięcy robi, nie narzekając na nadmiar stresu i trenerskiej pracy.
Kasperczak nie radził sobie w momentach kryzysowych, chociażby, gdy Małecki odmówił mu występu w sparingu z Hannoverem. Treningi też najlepiej wyglądały wtedy, gdy energicznie prowadzili je jego asystenci. Chcielibyśmy się mylić, ale mamy nieodparte wrażenie, że w trenerskim rozwoju Kasperczak dawno się zatrzymał (tak sugerują zawodnicy, wyniki, wywiady, których udziela, opinie jakie wygłasza), a jeśli chodzi o osobowość wręcz się cofa. Dobrze mieć autorytet zbudowany wynikami, problem w tym, że każdy taki, już przy bezpośrednim kontakcie na linii trener – zawodnicy, może zawalić się w sekundzie.
Dlatego – nie, nie i jeszcze raz nie. Kasperczak w reprezentacji… Może 10 lat temu, może jeszcze 6 czy 7, ale dziś to byłaby pomyłka. Wolimy nie wiedzieć jak dużych rozmiarów.
Fot. FotoPyk