Tuż przed finałem Ligi Mistrzów w Kijowie ukraiński futbol spowiła gęsta mgła. Na wierzch wyszedł bowiem potężny skandal korupcyjny, w który umoczeni są praktycznie wszyscy. Policja sprawdza, aresztuje, przesłuchuje i ujawnia tajniki procederu. Kibice śledzą wszystko z wielką uwagą, a dziennikarze snują kolejne domysły i próbują analizować. Materiału mają naprawdę dużo, bo ustawione mecze i afery sędziowskie od kilku ładnych lat są na Ukrainie codziennością. Odstępstwem od normy jest dopiero najnowsze i w gruncie rzeczy jedyne poważne dochodzenie.
Śledztwo prowadzone przez ukraińską policę trwało ponad dwa lata. W ramach operacji specjalnej śledczy monitorowali działalność pięciu grup przestępczych, a w aktach sprawy znalazły się szczegółowe informacje o korupcyjnej aktywności ponad trzystu dwudziestu figurantów zaangażowanych w pięćdziesiąt siedem zdarzeń. W procesie kupowania/sprzedawania meczów uczestniczyli piłkarze, sędziowie, właściciele klubów i sponsorzy. Udokumentowane zostały też przypadki zastraszania osób, które nie dawały się złamać. Za czynny udział w procederze płacono maksymalnie równowartość około piętnastu tysięcy złotych.
Na znacznie większe zyski mogły oczywiście liczyć osoby, które nakręcały nielegalny biznes. Ukraińska policja szacuje, że na zakładach u bukmacherów zarejestrowanych w Azji, przestępcy zarabiali około pięciu milionów dolarów rocznie. Do tej pory śledczy przeprowadzili czterdzieści przeszukań w dziesięciu regionach Ukrainy. Wszystkim podejrzanym przedstawiono dwa zarzuty – próbę przekupstwa osoby na publicznym stanowisku i nielegalne wpływanie na rezultat zawodów sportowych.
Korupcja na Ukrainie to temat, który nikogo specjalnie nie dziwi, ale w tym przypadku skala zjawiska jest po prostu szokująca. Spójrzcie, jak prezentuje się mapka klubów uwikłanych w proceder, którą na konferencji prasowej zaprezentowali przedstawiciele policji.
Nieczyste sumienie mają łącznie w aż trzydziestu siedmiu klubach występujących na różnych poziomach rozgrywkowych. Niektóre z nich, jak chociażby Zoria Ługańsk, to liczące się w kraju firmy, z występami w europejskich pucharach na koncie. Żeby wszystko jeszcze dokładniej zobrazować, musimy dodać, że na Ukrainie działają cztery ligi, w których łącznie występują pięćdziesiąt dwa zespoły. Korupcją splamionych jest więc 2/3 klubów.
Policja pokazała też film, który nie tylko dokładnie tłumaczy zasady działalności spółdzielni, ale zawiera także dwa zarejestrowane przypadki kupowania sędziów. W pierwszym chodzi o arbitra meczu PFK Sumy – FK Wołyń, któremu za gwizdanie na remis zaproponowano równowartość około pięciu, a za wygraną pierwszego zespołu – piętnastu tysięcy złotych. Arbiter okazał się zachłanny i przytulił tę wyższą kwotę. Drugi przypadek przytoczony w opublikowanym filmie dotyczy meczu MFK Mikołajów – FK Charków. Sędzia, który pomógł wygrać gospodarzom, otrzymał w bonusie równowartość ponad siedmiu tysięcy złotych. Dzień wcześniej policja pochwaliła się też innym nagraniem wideo, na którym zarejestrowano zatrzymanie pierwszoligowego arbitra, Aleksandra Sołowiana.
Śledczy do tej pory nie ujawnili nazwisk aresztowanych osób. W oficjalnym komunikacie podano tylko, że zatrzymani zostali zarówno piłkarze, trenerzy, sędziowie, jak i prezesi klubów. Ukraińscy dziennikarze spodziewają się jednak prawdziwej burzy, bo przez lata absolutnej bezkarności, macki nieuczciwości sięgnęły bardzo daleko. Ukraińską piłkę prawdopodobnie czeka więc prawdziwe trzęsienie ziemi.
Z drugiej strony, to, że ktoś powiedział „dość” dopiero teraz i tak mocno dziwi. Okazji do tego, aby zająć się sprawą, było wcześniej bez liku. Chociażby wtedy, gdy Zoria Ługańsk wyrzuciła jedenastu juniorów podejrzanych o ustawianie spotkań. Albo wtedy, gdy niektórzy piłkarze – ot, chociażby znani z polskich boisk Tyszczenko czy Bałaszow – przyznawali w wywiadach, że brali udział w nieuczciwych spotkaniach i sami też nie byli święci. Szum, który siłą rzeczy powstawał wokół tych zdarzeń, za każdym razem z czasem jednak cichł.
Tak było też w przypadku afery, którą w 2015 roku do granic możliwości nagłośnili działacze Niwy Tarnopol. W meczu z Agrobiznesem Wołczyska wybitnie stronniczy sędzia ewidentnie wypaczył wynik, czego przedstawiciele Niwy nie zamierzali puścić płazem. Na ręce prezesa Ukraińskiej Profesjonalnej Ligi Piłkarskiej złożyli więc stosowny protest, a po przyznaniu pełnej racji arbitrowi, po prostu wycofali swój zespół z rozgrywek. – Nie będziemy brać udziału w brudnych i całkowicie skorumpowanych meczach, który spętały ukraiński futbol. Wolimy wszystkie środki i starania inwestować w rozwój piłki młodzieżowej w naszym klubie niż taplać się w błocie nieuczciwych i tylko pozornie profesjonalnych rozgrywek – napisano w późniejszym oświadczeniu.
Mecz, o którym mowa, wyglądał tak.
Za ojca chrzestnego korupcji w ukraińskiej piłce uważany jest Grigorij Surkis, właściciel Dynama Kijów. Trzeba jednak pamiętać, że Surkis, jako niezwykle wpływowa osoba, raczej nie narzeka na brak wrogów, którzy często czepiają się go dla sportu. Ostatnio otwartą wojnę wypowiedział mu Andriij Pawełko, prezes Federacji Futbolu Ukrainy. – Wszyscy doskonale wiedzą, że to za rządów Surkisa zaczęło się sędziowskie bezprawie. A ustawianie meczów? To też zaczęło się wtedy. I teraz ja muszę walczyć z tym rakiem – mówił w rozmowie z portalem matchday.ua.
Pawełko, który próbuje rozliczać Surkisa, ma jednak jeden podstawowy feler – w środowisku piłkarskim nie cieszy się choćby krztą zaufania. Odkąd w 2015 roku przejął władzę w związku, ani razu nie opublikował raportu finansowego instytucji, którą kieruje. Nie wiadomo więc, na co federacja wydaje pieniądze ani skąd je dostaje. Co więcej, Pawełce zarzuca się stosowanie podwójnych standardów w procesach, które nadzoruje oraz… korupcję na wielu szczeblach związkowej władzy. – Siedziba federacji już dawno stała się domem intryg. W gabinetach słychać wyłącznie szelest banknotów studolarowych, które przesądzają o losie piłkarzy, klubów i całych lig. Korupcja i manipulacja przy regulaminach to fundament, na którym trzyma się ten budynek (..) Korupcja rządzi procesem licencyjnym, bilety na mecze reprezentacji sprzedaje mafia biletowa, a pracownicy swoje wypłaty dostają w kopertach – pisano na facebookowym profilu „Piłkarska Prawda”, który na Ukrainie znany jest z dostępu do zakulisowych informacji.
Pawełkę, Surkisa i pozostałych byłych prezesów federacji łączy jedno – wszyscy pojawili się w piłce z politycznego nadania. Obecny szef związku to bliski człowiek prezydenta Poroszenki i tajemnicą poliszynela jest, że niebagatelny wpływ na jego działania mają właśnie polityczne ustalenia. Kwestię wielkiego skandalu korupcyjnego, który właśnie trawi kraj, także należy wiązać z polityką. W tym przypadku ingerencja organów władzy może być jednak złotym środkiem do zaprowadzenia normalności. Ludzie, którzy rządzą ukraińską piłką, w swoim rozpasaniu poszli zdecydowanie za daleko i jeśli ktoś nie posprząta tego burdelu za nich, to sami na pewno się za to nie wezmą.