Zarządzanie po krakowsku – Wisła przegrała odwołanie, choć i tak stała na straconej pozycji

redakcja

Autor:redakcja

18 października 2013, 01:21 • 2 min czytania

Cezary Wilk może dziś otworzyć butelkę dobrego galicyjskiego wina i wypić lampkę za… swoją spokojną przyszłość. Teraz wszystko zależy już od niego – jeśli podtrzyma dobrą formę, to pewnie nie wypadnie ze składu Deportivo. Jedno jest natomiast pewne – tego miejsca nie zabierze mu już Wisła. Prężni krakowscy działacze przegrali właśnie odwołanie w PZPN-ie i nie przysługuje im żadne prawo do tego piłkarza.
My – już kiedy Wisła składała to odwołanie – zapowiadaliśmy, że to czysty PR. Nic więcej. Gra pod publiczkę, by pokazać kibicom, że klub nie odpuszcza ani złotówki i o swojego (?) zawodnika będzie bił się do końca. Wilk tymczasem powoli, step by step, budował swoją pozycję w La Corunii i dziś – w co wielu początkowo wątpiło – uchodzi już za piłkarza pierwszoplanowego. Początkowo faktycznie przesiadywał na ławce, ale od miesiąca miejsca w składzie nie oddał, a lokalne media uważają go za bardzo przyzwoitego członka zespołu. Głównie za determinację i wolę walki, co było do przewidzenia.

Zarządzanie po krakowsku – Wisła przegrała odwołanie, choć i tak stała na straconej pozycji
Reklama

Do wczoraj Wilk teoretycznie mógł się jednak obawiać, że Jacek Bednarz podeśle mu bilety powrotne. Co prawda było to nierealne i chyba nawet w samej Wiśle w to nie wierzyli, ale proces bądź, co bądź trwał. Wiecie jednak, co w tym wszystkim jest najlepsze? Ł»e „Biała Gwiazda” koniec końców po prostu MUSIAفA być stratna. Mało kto zauważył bowiem, że gdyby nawet w jakichś niewyjaśnionych okolicznościach wygrała to odwołanie, to musiałaby dalej płacić rezerwowemu Wilkowi wysoki kontrakt, z czym już wcześniej miała problemy. A przecież nie mogłaby sprzedać go do żadnego innego klubu, bo sam zainteresowany zagrał już w tym sezonie w dwóch zespołach, a na występy w trzecim nikt nie dałby mu zgody. Można wręcz napisać, że gdyby Wisła… wygrała odwołanie, to dopiero stanęłaby przed wielkim problemem i w sumie spuściła w kiblu kilkaset tysięcy złotych. Na co komu był więc cały ten cyrk z odwołaniem? A może nikt w klubie nie pomyślał o konsekwencjach?

I tak źle, i tak niedobrze. Jak mawiają Anglicy – „no-win situation”. Albo – jak kto woli – „lose-lose”. Zarządzanie po krakowsku.

Reklama

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama