Zapraszamy na środowy przegląd sześciu tytułów prasowych.
FAKT
Kosowski: Smuda dokręca śrubę.
Kamil Kosowski (36 l.) rozstał się z Wisłą Kraków, w której rządy objął trener Franciszek Smuda (65 l.). Piłkarz stara się poukładać sobie życie poza futbolem i jak mówi, na razie całkiem dobrze mu idzie. Do Smudy żalu nie ma. – Nie wykluczam, że wkrótce być może nawet podziękuję trenerowi Smudzie za to, że mnie skasował. Ale to musi we mnie jeszcze dojrzeć. Nie jest powiedziane, że nie był to akurat najwyższy czas. Byłem trochę jednak zaskoczony słowami trenera, że ja z tej Wisły sam się uwolniłem, bo gdzieś tam o trenerze źle się wypowiedziałem. Takiej wypowiedzi nie było. Stało się jak się stało – mówi „Kosa”. Były reprezentant Polski jest zaskoczony tak dobrą postawą Wisły w lidze, ale jednocześnie zwraca uwagę, że tak naprawdę runda wiosenna dopiero pokaże, jak krakowski zespół jest przygotowany. – Będzie tak, bo przygotowania trenera Smudy są zupełni inne latem, inne zimą. Trener ma swoje lata i mnóstwo doświadczenia. Wydaje mi się, że zdoła uniknąć błędów, które przydarzyły mu się w poprzednich latach z różnymi zespołami. W bardzo długiej, zimowej przerwie trener dokręcał śrubę aż trzeszczała i jak patrzę na niektóre organizmy, które „biegają” po naszych boiskach to…mogą tego nie wytrzymać – mówi Kosowski. I dodaje, że mimo dobrej postawy Wisły, to wciąż Legia jest murowanym kandydatem do mistrzostwa.
Ostatni mecz Fornalika?
Na 14.30 Polski Związek Piłki Nożnej zwołał dziś w Warszawie konferencję prasową, w czasie której poznamy przyszłość czekającą trenera Fornalika. Zdaniem wielu mecz na Wembley był ostatnim, w którym wystąpił on w roli selekcjonera, chociaż kontrakt z PZPN obowiązuje go do 31 grudnia 2013. Zresztą po meczu w stolicy Anglii trener naszej reprezentacji zadeklarował chęć dalszej pracy z biało-czerwonymi. – Ta drużyna ma potencjał i przyszłość przed sobą. Ja czuję się na siłach dalej z nią pracować. Może nie świadczą o tym wyniki, ale nasza gra budzi pewien optymizm. Baraże były w zasięgu, ponadto wprowadziliśmy do zespołu kilku nowych chłopaków. Nie chcę jednak mówić o tym co będzie, bo decyzje nie należą do mnie – przyznał Fornalik tuż po spotkaniu z Anglikami. W tym roku reprezentację czekają jeszcze towarzyskie mecze – z Irlandią w Poznaniu 19 listopada i cztery dni wcześniej we Wrocławiu z bliżej nieustalonym jeszcze przeciwnikiem.
Zdesperowany Michniewicz. Telichowski napastnikiem!
Szkoleniowiec ma spory ból głowy, bo pech nie opuszcza jego drużyny. W meczu z Trenczynem musiał więc szukać nowych rozwiązań. – Taka jest nasza obecna sytuacja, kontuzjowani są Malinowski, Pawela i Chrapek więc na ten moment nie mamy zupełnie napastnika. Telichowski z racji tego, że kiedyś w juniorach występował na tej pozycji potrafi się znaleźć, zagrał dobrze i strzelił bramkę. To nie wynika z jakiejś mojej fanaberii, tylko z sytuacji w jakiej się znaleźliśmy – mówił po sparingu trener Michniewicz. Mecz zakończył się remisem 4:4, a wspomniany Telichowski zdobył jedną z bramek. Zapytaliśmy piłkarza jak czuje się w roli napastnika i czy jest możliwe, że w lidze też zagra na tej pozycji. – Dwa dni wcześniej wiedziałem, że trener wystawi mnie w ataku. Próbujemy nowych wariantów, bo co chwilę ktoś wypada z gry. Ja zawsze dobrze czułem się w ofensywie. Zobaczymy czy trener da mi szanse w lidze. Mamy ogromnego pecha, brakuje komfortu pracy, przydałby się np. Maciek Iwański, który jest w stanie zrobić różnicę – mówi nam „Telich”.
RZECZPOSPOLITA
Ból głowy Bońka.
Fornalik broni się, że postawił na młodzież, ale jego teza nie do końca jest prawdziwa. Oczywiście na stałe miejsce w drużynie znalazł Grzegorz Krychowiak, ale on poradziłby sobie w dużo silniejszych reprezentacjach niż Polska. Reszta grała role marginalne – Paweł Wszołek błysnął jesienią, później zgasł, podobnie Arkadiusz Milik. Piotr Zieliński na razie nadaje się na San Marino, Salamona w kadrze nie powinno być w ogóle, bo nie zagrał ani jednego meczu w Milanie, a teraz nie radzi sobie po przeprowadzce do Sampdorii. Fatalne były też pomysły na rozgrywającego – piłkarza, który ma pomóc rozwinąć skrzydła w kadrze Robertowi Lewandowskiemu. Na początku za napastnikiem Borussii Dortmund grał Obraniak, jednak w najważniejszym meczu tych eliminacji, z Ukrainą w Warszawie, Fornalik postawił na Radosława Majewskiego, którego już nigdy więcej nie powołał. W końcówce eliminacji za rozgrywanie akcji brali się Zieliński, Mateusz Klich i Adrian Mierzejewski. Każdy z nich ma inne predyspozycje, drużyna nie nauczyła się jednego stylu, nad którym mogłaby pracować na kolejnych zgrupowaniach. Zamiast tego przed każdym meczem Polacy uczyli się wszystkiego od nowa. Prezes PZPN Zbigniew Boniek w Fornalika nigdy nie wierzył, ale zachował się z klasą i pozwolił trenerowi doprowadzić drużynę do końca eliminacji. Już na samym początku rozgrywek stwierdził, że awans Polaków na mistrzostwa świata byłby wielką niespodzianką, od kilku tygodni odmawia wywiadów na temat przyszłości reprezentacji. Tak naprawdę dopiero wybór następcy Fornalika pójdzie na jego konto – wcześniejsze decyzje o odwołaniu budowy nowej siedziby PZPN czy teoretycznym zmniejszeniu zatrudnienia kibiców średnio obchodziły.
GAZETA WYBORCZA
Grzechy główne kadry.
1) Grzech nierozpoznania
Czy Kuba Błaszczykowski był jedyną osobą, która nie doceniła Leightona Bainesa, sądząc, że zmiennik Ashleya Coleaa to słabsza opcja reprezentacji Anglii? Kilka razy zapomniał się wrócić do lewego obrońcy gospodarzy, a to, jak zachował się przy dośrodkowaniu na głowę Rooneya, przypominało… najgorsze defensywne akcje Sebastiana Boenischa. Jakby zupełnie nie wiedział, że boczny obrońca Evertonu oferuje coś zupełnie innego od kontuzjowanego kolegi z Chelsea.
Czyżby po prostu nie dostał informacji, że jego dośrodkowania trzeba blokować za wszelką cenę? Podobnie jak blok defensywny o wymienności pozycji ofensywnej czwórki Anglii, która ujawniła się i zachwyciła przeciwko Czarnogórze. Tymczasem Wojtkowiak i Celeban, zamiast trzymać się swoich stron, z łatwością byli ściągani do środka pola, ułatwiając rozegranie na skrzydło – choćby do takiego Bainesa. Gdy dodamy do tego jakość rozpracowania Ukrainy i choćby Czarnogóry, do kluczowych spotkań reprezentacja podchodziła nieprzygotowana.
Polska katem Polski.
Już nie trzeba Linekerów ani Scholesów. Można nas pokonać, strasząc z przodu Dannym Welbeckiem, pudłującym z kilku metrów, i Danielem Sturridgem dalekim od tego, co pokazuje w Liverpoolu. Anglia, dobra z piłką przy nodze i bałaganiarska bez niej, dotoczyła się do mundialu. Polska pozostanie jedyną obok San Marino drużyną, która w grupie H nie wygrała z nikim z czołowej trójki (Mołdawia właśnie rozbiła 4:1 Czarnogórę). To cud, że szanse na choćby remis przetrwały na Wembley tak długo. I jak zwykle w tych eliminacjach Polacy pokazali, że na takie cuda nie zasługują. Sami sobie zrobili w tym meczu krzywdę, Wayne Rooney i Steven Gerrard tylko przystawili głowę i stopę. Piłkarze Waldemara Fornalika zaczęli mecz jak czterystumetrowiec, który nie wie, że dziś biegnie na 1500 metrów. Co to za pociecha z tych znakomitych pierwszych minut, skoro trzeba było za nie zapłacić odcięciem prądu jeszcze przed końcem pierwszej połowy. Dopiero po przerwie zespół odzyskał pion. Odchodzący selekcjoner zrobił z tego meczu swoją kadencję w miniaturze: wyliczankę prostych błędów, nieuzgodnionych ruchów w obronie, szamotaniny między ustawieniem defensywnym a ofensywnym (znikający i pojawiający się na boisku Mateusz Klich), niewykorzystanych sytuacji, brakiem chemii między gwiazdami ataku. I niewyciągniętych wniosków, bo przy pierwszym golu Leighton Baines podawał jak zawsze, a Rooney zrobił to co w pierwszym meczu w Warszawie. Przy drugim była kaskada błędów w obronie. Znów źle wymierzył Grzegorz Wojtkowiak, nie zdążył zareagować Kamil Glik.
SPORT
Podstawowy bramkarz Piasta na wylocie?
Z końcem czerwca 2014 wygasa umowa wiążąca Dariusza Trelę z Piastem Gliwice. Obie strony siadły już do rozmów w końcówce poprzedniego sezonu, ale wówczas nie osiągnęły porozumienia, a kością niezgody były finanse. – Różnica stanowisk wynosiła 3,5 tys. złotych. Jak na klub ekstraklasy to żadna suma. Mimo to Piast rozmowy zerwał – mówi Ireneusz Hurwicz, menadżer golkipera gliwiczan. Dla Piasta może to oznaczać, że latem będzie musiał szukać nowego bramkarza. Od początku nowego roku Trela będzie mógł bowiem rozpocząć rozmowy z nowym pracodawcą, a według agenta zainteresowanie jego pozyskaniem wyrażają niemal wszystkie kluby T-Mobile Ekstraklasy i nie tylko. – Ewentualne negocjacje moglibyśmy prowadzić właściwie dopiero od 1 stycznia, ale nie mogę też nikomu zabronić, by dzwonił bezpośrednio do Darka. A nieuczciwi menedżerowie i działacze tak robią, chcąc mieszać zawodnikowi w głowie – dodaje menadżer Treli. W opinii Hurwicza zainteresowanie pozyskaniem bramkarza Piasta wyrażają też kluby z Włoch, Turcji i Rosji.
Michniewicz: PZPN powinien wywierać presję na FIFA czy UEFA.
Maciej Iwański, który miał pomóc Podbeskidziu Bielsko-Biała w wyjściu z marazmu wciąż może mecze „Górali” oglądać tylko z trybun. Wszystko to za sprawą braku certyfikatu piłkarza, bez którego nie może zostać on zgłoszony do rozgrywek T-Mobile Ekstraklasy. Sytuacja ta irytuje Czesława Michniewicza, trenera bielskiego zespołu. – Gdyby ta sprawa dotyczyła Lecha, Legii czy Wisły, zostałaby szybciej załatwiona. Nie podejrzewam nikogo o złe intencje, ale myślę, że związek powinien wywierać presję na FIFA czy UEFA – mówi w rozmowie ze „Sportem” szkoleniowiec „Górali”. Michniewicz zwraca przy tym uwagę, że Iwański znajduje się w nieciekawej sytuacji życiowej. Nie zarabia, a chcąc grać w piłkę nie może tego uczynić przez brak odpowiednich dokumentów. Trudno jednak spodziewać się, że apel trenera przyspieszy procedury, które dla wielu są nie do przeskoczenia.
DZIENNIK POLSKI
Dawid Nowak: Ile goli strzelę? Nie wiem, ale chcę jak najwięcej.
Strzelił Pan już pięć bramek, a za nami dopiero 11 kolejek. Nigdy wcześniej w ekstraklasie nie udało się Panu osiągnąć takiej liczby goli w tak krótkim czasie.
– To zależało od okoliczności. Wcześniej bywało, że np. latem miałem kontuzję, operację kolana i potem tych meczów grałem mniej, albo występowałem bez należytego przygotowania, bo zgrupowania mnie omijały. Zobaczymy, jak to będzie teraz. Na razie nie jest źle, ale sądzę, że ten mój bramkowy dorobek mógł być nawet lepszy, bo miałem sporo sytuacji, jest nad czym pracować.
Teraz jest szansa na 15 goli w sezonie, a może i więcej…
– Jeśli zdrowie będzie dopisywało, to będzie dobrze.
Coraz lepiej układa się Pańska współpraca z kolegami – podania Marcina Budzińskiego, Saidego Ntibazonkizy czy Sebastiana Stebleckiego trafiają do adresata.
– Potrzeba było trochę czasu, by się zgrać. Cracovia ma całkiem inny styl gry niż większość zespołów. Nie jest łatwo wskoczyć do drużyny i z marszu przestawić się na taki sposób gry.
SUPER EXPRESS
Fornalik kpi: Czuję się na siłach, by nadal być selekcjonerem.
– Widać, że obrana droga jest dobra. Czuję się na siłach. Postawa drużyny przekonuje, że wiemy, co robimy – przekonywał po meczu z Anglią selekcjoner reprezentacji Polski Waldemar Fornalik. Tylko już chyba mało jest takich osób, które wierzą w słowa trenera. – Mecz jak całe eliminacje – mówił na antenie TVP Sport Fornalik po przegranym 0:2 meczu z Anglią na Wembley. – Wielki niedosyt i poczucie, że stać nas było na więcej. Stać nas było na osiągnięcie lepszego rezultatu. Na Wembley trzeba strzelać bramki, jeśli chce się myśleć o dobrym wyniku. – Myślę, że zawodnicy pokazali dobrą, ambitną grę – dodał. – Stworzyliśmy trzy sytuacje, po których powinny paść bramki. Jak na grę na Wembley, dużo atakowaliśmy. Podziękowałem zawodnikom za dobry mecz. Fornalik nie przejmuje się chyba fatalnymi eliminacjami do Mistrzostw Świata w Brazylii i próbuje wszystkich przekonać, że kadra robi postępy. Co z tego, że w sześciu meczach z Anglią, Ukrainą i Czarnogórą zdobyliśmy 3 punkty na 18 możliwych… Trener nie chce odchodzić. – Czuję się na siłach. Postawa drużyny przekonuje, że wiemy, co robimy – mówi.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Michał Pol: To musi być cudzoziemiec!
I oto przerżnęliśmy kolejne eliminacje mundialu. Marne pocieszenie, że kończymy je w lepszym stylu niż te przed czterema laty. Wówczas skompromitowaliśmy się w Mariborze, przegrywając ze Słowenią 0:3, a trener Leo Beenhakker, który o swojej dymisji dowiedział się od dziennikarzy, zostawiał wypaloną drużynę i niewiele nadziei, że będzie lepiej. Dziś choć w eliminacjach mundialu w Brazylii zdołaliśmy pokonać jedynie San Marino i raz Mołdawię, Waldemar Fornalik tylko niewiele przesadzi, powtarzając po Franciszku Smudzie, że „zostawia następcy gotową drużynę”. Właśnie przez brak drużyny, brak konsekwencji w powołaniach nie wygraliśmy kluczowych meczów u siebie z Anglią, Ukrainą i Czarnogórą. Następca dostanie jednak do dyspozycji grupę najlepszych, najzdolniejszych i grających w najlepszych klubach piłkarzy ze wszystkich swoich poprzedników w XXI wieku.
To samo mówiliśmy przed rozpoczęciem EURO 2012, a przecież od tego czasu trójka z Borussii Dortmund zagrała w finale Ligi Mistrzów, Robert Lewandowski wbił cztery gole Realowi Madryt i jest jednym z kandydatów do zdobycia Złotej Piłki, Artur Boruc, patrząc na statystyki z tego sezonu, najlepszym bramkarzem Premier League, a Wojtek Szczęsny gra w drużynie lidera angielskiej ekstraklasy. Mniej lub bardziej w klubach błyszczą Piotr Zieliński, Kamil Glik (kapitan Torino), Waldemar Sobota, Bartek Pawłowski i Mateusz Klich. Nawet z problemami w defensywie, a zwłaszcza z feralną lewą stroną (gdzie jak jeden się nie poślizgnie i przewróci, to drugi pozwoli ograć się nawet Mołdawianom i Sanmaryńczykom, a trzeci nie sięgnie piłki w kluczowym momencie eliminacji). Uważam, że trener z lepszym warsztatem, a zwłaszcza wiedzą taktyczną, z większym doświadczeniem w futbolu międzynarodowym (Lidze Mistrzów czy reprezentacyjnym) i większą charyzmą zdołałby wycisnąć z tej grupy znacznie, znacznie więcej. Podobnie jak wczesny Beenhakker w eliminacjach EURO 2008, choć potencjał tamtych piłkarzy był znacznie mniejszy.
Hajto zostanie trenerem Górnika?
W Zabrzu jeszcze oficjalnie nie szukają nowego trenera w związku z możliwym odejściem do kadry Adama Nawałki. Niemniej w klubie już mówi się, kto mógłby zastąpić szkoleniowca. Jedni twierdzą, że najpoważniejszym kandydatem jest Tomasz Hajto, który rzekomo ma wysokie notowania u właściciela, czyli gminy Zabrze. Kolejne warianty to zatrudnienie Jerzego Brzęczka lub Krzysztofa Bukalskiego. Mówi się też jednak, że nowego szkoleniowca wskaże Nawałka. Może on namaścić swojego asystenta Bogdana Zająca, który ma opinię solidnego warsztatowca. – Przede wszystkim mam nadzieję, że nie będziemy mieli kłopotu i nie będziemy musieli szukać następcy pana Adama – mówi nam Krzysztof Lewandowski, wiceprezydent miasta, które jest właścicielem Górnika. – Liczę na to, że PZPN weźmie Jana Urbana z Legii. Przyznam szczerze, że dla nas utrata Nawałki byłaby sporym problemem. Drużyna jest na drugim miejscu, gramy dobrze i nie chcielibyśmy tego zmieniać. Wiadomo jednak, że reprezentacja jest marzeniem każdego trenera, więc zastanawiamy się nad tym, co zrobić, jeśli stracimy szkoleniowca. Padają różne nazwiska, ale ja ich oczywiście nie zdradzę. Hajto? Myślę, że to akurat mało prawdopodobne. Jest jednak niebezpieczeństwo, że cały sztab odejdzie razem z Adamem Nawałką i trzeba będzie budować wszystko od nowa – kończy Lewandowski.
Teraz kadra ma już fajrant. Jacek Ziober.
Nasi piłkarze przez prawie rok odpoczną od poważnych meczach w reprezentacji. Zasłużyli na to?
Przede wszystkim musimy się zdecydować, jakie oblicze ma mieć ten zespół. Raz gramy dwoma defensywnymi pomocnikami, raz jednym, nie widzę w tym żadnej koncepcji. Jeżeli zapytamy kogokolwiek, jaki styl ma reprezentacja Polski, to daję głowę, że nie będzie umiał odpowiedzieć. O Anglii czy Ukrainie powie bez problemu, z nami miałby już kłopot.
Podobała się panu gra Polaków na Wembley?
Pierwsze 20 minut było przyjemne do oglądania. Agresywna gra, świetne kontry, no i niestety to, co szwankuje od dawna, czyli skuteczność. Anglię można było pokonać. Udałoby się, gdybyśmy w końcu zaczęli trafiać do bramki. Nasza skuteczność w tych eliminacjach była makabryczna. Z Anglikami dobrze zaczęliśmy, ale potem zapanował chaos.
Dlaczego? Zabrakło sił?
Jakby zadyszka ich złapała. Pozwolili wejść Anglikom we własne pole karne, a to było samobójstwo. Oni tak przyspieszyli grę, że nasi nie wiedzieli, co robić. Zabrakło wyrachowania. Jeżeli zespół ma gorszy moment, to musi go przetrzymać, pograć piłką na własnej połowie, żeby złapać oddech. Polacy tego nie robili, choć mogli, bo Anglicy zostawiali im dużo miejsca.