Na amerykańską piłkę rzadko kto patrzy poważnie. Jeszcze do tego mówią „soccer”, a nie „football”. Dziwaki. Od dwóch lat tamtejszą reprezentację prowadzi kontrowersyjny Jurgen Klinsmann. Trafił dziwak na dziwaka? Być może. Ale jak na razie ten trenerski oryginał jest cholernie skuteczny. Notuje same sukcesy. Połączenie niemieckiej i amerykańskiej mentalności w sporcie? Zabójcza broń. Zdaniem Klinsmanna na tyle zabójcza, że ma rozstrzelać wszystkich rywali na mundialu w Brazylii.
Przez pewien czas nie mógł znaleźć pracy. Po sukcesie z reprezentacją Niemiec, objął w końcu Bayern Monachium. Kariery tam jednak nie zrobił. Chciał zmienić Bayern, ale głosów poparcia nie słyszał. Bawarskiego klubu nie da się zmienić od tak. Kibice na trybunach eksponowali wielkie bilety lotnicze z jego nazwiskiem i napisem: „Prosto do USA, tam gdzie mieszkasz”. Nie krzyczeli „Jurgen raus”, a „Jurgen go home”, by lepiej zrozumiał. Nie przekonał do swoich metod, do psychologów, do speców od przygotowania fizycznego. Wyśmiany wyjechał za Ocean. Dziś z pewnością nie żałuje tej decyzji. Rozkochał w sobie Stany Zjednoczone. Sprawił, że piłkarska reprezentacja wreszcie zaczęła być tam doceniana, a nie traktowana jak piąte koło u wozu.
Miejsce w rankingu FIFA? Obecnie trzynaste. Ostatnie sukcesy? Zwycięstwo w rozgrywkach o Złoty Puchar CONCACAF oraz awans na mundial do Brazylii. W międzyczasie Amerykanie pobili też kilka europejskich drużyn w sparingach. 1:0 z Włochami, 4:3 z Bośnią, 4:3 z Niemcami, 5:1 ze Szkocją. To te sukcesy namacalne. Większym osiągnięciem Klinsmanna jest jednak stworzenie zespołu z bardzo przeciętnych graczy. Waldemar Fornalik to ma przy nim wielki komfort pracy. Różnicę między nimi najlepiej widać na przykładzie lewego obrońcy. I Fornalik, i Klinsmann mają problemy z zawodnikami na tę pozycję. Polak przez całą kadencję tasował to raz Boenischem, to raz Wawrzyniakiem, a na najważniejszy mecz w karierze wystawił Wojtkowiaka. Wojtkowiaka, który zawalił bramkę..
Co z kolei zrobił Niemiec? Postawił na lewą obronę starego napastnika, który nigdy w życiu nie grał w defensywie. Na DaMarcusa Beasley’a z meksykańskiej Puebli. Nauczył go tam grać, zmotywował, przekonał do swoich racji. I co? I Amerykanie mają teraz super lewego obrońcę. Sukces w tej decyzji polega na tym, że Beasley to bardzo doświadczony gracz, potrafi się odnaleźć w innych realiach. Genialne rozwiązanie, na które były reprezentant Niemiec potrzebował dwa tygodnie. – Dobrze mieć takiego trenera na ławce. Szczególnie posłuchać go przed meczem, jak zarzuci cię mnóstwem wskazówek. Tego potrzebujemy. Jego entuzjazmu, który promieniuje z ławki. Zwłaszcza gdy nam nie idzie, on nas dodatkowo motywuje, daje nowego kopa – mówi o selekcjonerze Beasley.
Klinsmann tworzy coś z niczego. W tej kadrze ma właściwie tylko trzech dobrych graczy: Dempseya, Howarda i Donovana. I wszystko to zawodnicy po przejściach. Pierwszy spędził kilka sezonów w Anglii (Fulham, Tottenham), ale teraz wylądował w amerykańskim średniaku – Seattle Sounders. Howard z kolei to niezły bramkarz, ale na poziom Evertonu. W Manchesterze United się nie sprawdził. Donovan z kolei wymiata w MLS, ale w Europie nigdy nie błyszczał. Regularnie powoływany jest też Jozy Altidore z Sunderlandu, który sprawdził się jedynie w Alkmaar.
Z czego biorą się więc doskonałe wyniki przy takim składzie? Klinsmann jest bardzo zżyty ze Stanami. Mieszka tam od kilku lat, ma żonę Amerykankę, świetnie zna ten kraj. To właściwie Amerykanin, ma nawet ich paszport. Jankesi zatrudnili sobie naturalizowanego trenera, który w dodatku prowadzi ich zespół w iście amerykańskim stylu i ich metodami. Pewność siebie, gra do końca, zdrowe relacje, posłuszne gwiazdy, nowoczesne przygotowanie fizyczne, nowoczesne analizy, także laboratoryjne – to elementarz niemieckiego selekcjonera. Zupełnie inaczej podchodzi do piłki niż pozostali trenerzy. – W 2006 roku Niemcy nie byli jacyś oszałamiająco silni, ale na mundialu zaskoczyli. Dlaczego? Dzięki kapitalnemu przygotowaniu fizycznemu. Klinsmann o nie zadbał, ma na tym punkcie hopla. – Od tamtego czasu stał się też wzorem do naśladowania dla innych – mówi dr Robert Śmigielski. Klinsmann postawił na technikę, na nowoczesność i dlatego w Europie nie do końca był rozumiany. Wprowadził metody treningowe rodem z NHL i przekonał amerykańskich piłkarzy do nich.
Ale jego początki w USA nie były łatwe. Wyników nie miał i próbował się bronić – Trenerzy z Europy mówią mi, że powinienem awansować bez problemów do mundialu. Wtedy ja zapraszam – przyjedź, pokażę ci Jamajkę, Gwatemalę czy Kostarykę. Wtedy się przekonasz – mówił, narzekając przy okazji na wymagające wyjazdy ze względu na klimat, specyficzne stadiony, sędziów czy publiczność. W Antigui na przykład Amerykanie musieli grać na remontowanym stadionie do krykieta. Mimo tego prasa krytykowała go nieustannie. -Możemy w nieskończoność powtarzać za Klinsmannem, że obecne wyniki nie mają znaczenia, ale wypadałoby od czasu do czasu strzelić jakieś gole. Nikt też nie może wytłumaczyć. dlaczego Klinsmann nie daje żadnych szans najlepszemu obrońcy w lidze Omarowi Gonzalezowi, a grają u niego zawodnicy, którzy mają problemy, by grać w pierwszych jedenastkach swoich klubów w Major League Soccer. To się musi zmienić – pisał w październiku 2011 roku Grant Wahl ze „Sports Illustrated”.
Po dwóch latach wszystko obróciło się o 180 stopni. Amerykanie rządzą na swoim kontynencie. Niemiecki szkoleniowiec zapowiada śmiało, że do Brazylii jego zespół pojedzie z dużymi ambicjami. – Ale dlaczego mamy traktować te wszystkie mecze towarzyskie niepoważnie? Skoro potrafiliśmy ograć Włochów, Bośnię, grać dobry mecz z Belgią, to znaczy, że możemy z nimi konkurować. Dlaczego nie możemy tego pokazać na mundialu? – pyta Klinsmann.
Niemiec to sztandarowy przykład trenera, który radzi sobie z reprezentacjami, a powinien omijać pracę w klubach. Lubi zarządzać, zakreślać dalekosiężne plany, jest wspaniałym motywatorem. Do tego prezentuje inne podejście do futbolu. Bardziej przesiąknięte nauką, analizami. Wielu podchodzi do jego kadry z przymrużeniem oka, ale Amerykanie już nie raz zadziwiali świat. Tak jak w 2002 roku gdy dotarli do ćwierćfinału mistrzostw świata. A pamiętacie kto przerwał wspaniałą passę Hiszpanów w 2009 roku podczas Pucharu Konfederacji?
Bez względu na osiągnięty na mundialu w Brazylii rezultat, Klinsmann już odniósł największy swój sukces w Stanach Zjednoczonych. Jego piłkarze grają ładnie, nowocześnie i dzięki temu w USA wytworzyła się prawdziwa moda na jego reprezentację. A to wielki wyczyn w tym kraju. W kraju, w którym jak opowiadał Tomasz Frankowski, podczas meczu piłki nożnej jeszcze niedawno leciały na pasku wyniki z innych aren i dyscyplin. Po co to było? Tylko po to, by znudzeni widzowie nie przysnęli przed telewizorem.