Dudka wyjedzie do Anglii, Fornalik najdroższy, Polska czeka na ruch Bońka

redakcja

Autor:redakcja

14 października 2013, 07:23 • 14 min czytania

Zapraszamy na poniedziałkowy przegląd siedmiu tytułów prasowych.

Dudka wyjedzie do Anglii, Fornalik najdroższy, Polska czeka na ruch Bońka
Reklama

FAKT

Dudek: Wizjoner potrzebny od zaraz.

Reklama

Nie ma dla mnie dzisiaj innej opcji, niż selekcjoner z zagranicy. Patrząc na całe eliminacje mistrzostw świata, na to, jak zawodnicy reagowali na selekcjonera i jak selekcjoner reagował na wydarzenia boiskowe, co wniósł, jaki miał pomysł na dany mecz, dochodzę do wniosku, że natychmiast potrzebujemy kogoś, kto wpłynie na wyobraźnię piłkarzy, kto będzie miał charyzmę. Wizjonera. Nie chcę trenera z wielkim nazwiskiem, który przyjedzie do Polski tylko po to, by sobie dorobić. W pamięci mam przykłady szkoleniowców, którzy wcale wielkich nazwisk nie mieli, a potrafili czegoś dokonać. Wystarczy popatrzeć na Juergena Kloppa, który dzięki temu, że ma wiedzę i ma wizję, potrafił do siebie przekonać piłkarzy Borussii Dortmund i natchnąć ich do naprawdę wielkich rzeczy. Podobna sytuacja, oczywiście nie do końca analogiczna, miała kiedyś miejsce w reprezentacji Polski. Jerzy Engel, z całym szacunkiem dla niego, nie był w momencie obejmowania stanowiska selekcjonera faworytem kibiców i pewnie również wielu piłkarzy. Szybko wsparł się autorytetami – Józef Młynarczyk odpowiadał za bramkarzy, Ł»muda był asystentem, a Klejndinst budował bank informacji. Zawodnicy mogli z trenerami rozmawiać, przedstawiać swoje wizje. To przyniosło efekt – awans do mistrzostw świata.

Darek Dudka zagra w Birmingham City?

Nie chciał go Lech Poznań, być może zagra w angielskiej Championship. Dariusz Dudka (30 l.) od jutra ma rozpocząć testy w zespole Birmingham City. W zajmującym dopiero 19. miejsce w ligowej tabeli klubie swego czasu krótki epizod zaliczył Piotr Świerczewski (41 l.). Tymczasem Dudka po kompletnie nieudanej przygodzie w hiszpańskim Levante długo szukał klubu. Mimo propozycji z rosyjskiego Toma Tomsk i austriackiego Sturmu Graz 65-krotny reprezentant Polski rozpoczął we Wronkach treningi z drugim zespołem Lecha. We Wronkach „Dudi” czuł się jak u siebie w domu. Ma tutaj rodzinę i swój dom. Piłkarz od kilku tygodni trenował na dobrze znanych mu obiektach przy ulicy Leśnej. Dudka po cichu liczył, że może załapie się chociaż na jakiś czas do pierwszego zespołu Lecha, gdzie miałby szanse odbudować formę. Mało tego, piłkarz oferował swoje usługi za darmo. Jednak odpowiedź trenera Mariusza Rumaka (36 l.) nie pozostawiała dla piłkarza wątpliwości. – Gdyby chodziło o zawodnika na pozycję skrzydłowego lub napastnika, gdzie rotacja jest większa, wtedy moglibyśmy się zastanowić. Powie ktoś, że tak dobry piłkarz zwiększy rywalizację w składzie. Jednak wtedy Darek musiałby się wpisać w projekt, jakim jest Lech i podpisać kontrakt na trzy-cztery lata – tłumaczył Mariusz Rumak.

Chris Waddle: Musimy uważać na Polaków.

Czego spodziewa się pan po wtorkowym meczu Anglia – Polska na Wembley?
– Na pewno naszą reprezentację czeka trudny mecz. W tej chwili nie ma już łatwych rywali, a zespoły z waszej części Europy są zawsze niewygodnym rywalem. Zaczynają się liczyć i takie reprezentacje jak Armenia, która jest w stanie wygrać na wyjeździe z Danią.

W swojej karierze kilka razy grał pan przeciwko reprezentacji Polski. Czy to w finałach mistrzostw świata w Meksyku w 1986 czy później. Pamięta pan coś z tych gier?
– Najbardziej chyba spotkanie na mundialu, które wygraliśmy 3:0. Zagraliśmy wtedy świetny mecz. Potem mierzyliśmy się jeszcze w eliminacjach mistrzostw świata i Europy. فatwo nigdy nie było, bo Polska w latach 70. i 80. była liczącą się siłą w piłce. Pamiętam waszą wygraną w 1973. Potem, choć z reguły wygrywaliśmy, to nie było łatwo. Boniek, Lato, Młynarczyk, Smolarek, do dziś pamiętam te nazwiska.

A obecna polska piłka? Kojarzy pan któregoś z polskich piłkarzy?
– Oczywiście. Kto by nie słyszał o świetnie spisującym się w barwach Borussi Dortmund Lewandowski i jego kolegach z zespołu. Do tego w Southampton w bramce bardzo dobrze radzi sobie Boruc. Tak było w zeszłym sezonie, tak jest i teraz. Macie grupę utalentowanych zawodników.

RZECZPOSPOLITA

Pożegnajcie się godnie.

Wnioski wyciągamy od sześciu lat, ale najwyraźniej nie jesteśmy w tym najlepsi. Sześć lat temu awansowaliśmy na Euro 2008. Obraz był trochę zakłamany – Leo Beenhakker wygrał grupę, chociaż z wyjazdów z Finlandii, Serbii i Portugalii nie potrafiliśmy wrócić ze zwycięstwem. U siebie było lepiej, ale przecież na początku eliminacji przegraliśmy z Finlandią na własnym stadionie, a z Serbią wywalczyliśmy tylko jeden punkt. Spotkanie z Belgią w Brukseli z tamtego okresu – wygrane 1:0, jest ostatnim sukcesem naszej reprezentacji na wyjeździe. Od tamtej pory nie wygraliśmy z nikim poważnym. I ciągle wyciągamy wnioski. – Mamy wrażenie, że w polskim futbolu nic się nie zmienia. Są dobre momenty, ale wyniki mówią same za siebie. Nie pamiętam, żebyśmy z solidnym przeciwnikiem wygrali 3:0 i spokojnie czekali na następne spotkanie – mówi „Rz” Grzegorz Krychowiak. Beenhakker miał w szatni olbrzymi szacunek, ale w eliminacjach mundialu w 2010 roku piłkarze odwrócili się także od niego. Okres przygotowań do Euro 2012 został stracony. Franciszek Smuda, wybrany głosami ludu, zaprowadził nas tu, gdzie jesteśmy teraz. Kadra miała grać pięknie, ale powstawała bez planu. W każdym meczu było słychać krzyki trenera, błagał o pressing. To działa na jedno, dwa spotkania – doraźnie. Po Euro została drużyna, w której przez rok zmieniło się niemal wszystko. Kolejne pokolenie piłkarzy stworzyło zespół, który nie ma nawyku wygrywania. Fornalik nie porwał tłumów, zawodnicy niby go popierają, jednak nie oddaliby za trenera ostatniej koszuli. Trudno też wyobrazić sobie, żeby w kadrze był twórczy ferment, selekcjoner dobrał sobie sztab spokoju. A nie mamy tak dobrych piłkarzy, by wszystko wzięli na siebie.

GAZETA WYBORCZA

Duże problemy w obronie Anglików przed meczem z Polską.

Dla Anglików Wembley to prawdziwa twierdza. W trwających jeszcze eliminacjach rozgromili tam każdego rywala poza Ukrainą, strzelając łącznie w czterech meczach czternaście bramek. Z naszymi wschodnimi sąsiadami zremisowali i w walce o mundial w Brazylii na własnym terenie są niepokonani. We wtorek Roya Hodgsona czeka jednak bardzo trudne zadanie, zwłaszcza jeśli chodzi o ustawienie defensywy. Z powodu urazu żebra zabraknie Ashleya Cole. 105-krotnego reprezentanta kraju ponownie zastąpi Leighton Baines, lewy obrońca Evertonu, który w tym sezonie ligowym strzelił już dwie bramki i jest drugim najskuteczniejszym strzelcem w swojej drużynie. Innym problemem w tej formacji jest brak Kylea Walkera. Defensor Tottenhamu spisuje się w tym sezonie znakomicie i wobec kontuzji Glena Johnsona to on miał być podstawowym zawodnikiem w spotkaniach z Czarnogórą i Polską. W tym pierwszym zobaczył jednak żółtą kartkę, przez co nie będzie mógł pomóc swoim kolegom w zatrzymaniu Roberta Lewandowskiego i reszty. Kto zastąpi Walkera? Pierwszy w kolejce wydaje się stać obrońca Manchesteru United, Phil Jones, który w zeszłym sezonie często zastępował na tej pozycji kontuzjowanego Rafaela Da Silve. Innym kandydatem jest kolejny piłkarz z Old Trafford, Chris Smalling.

W Afryce wybuchnie spór o piłkarza Górnika Zabrze?

Wszystko za sprawą jego występu w meczu eliminacji do mistrzostw świata pomiędzy Burkina Faso i Algierią. Reprezentacja „Ogierów” wygrała to spotkanie 3:2, a Nakoulma rozegrał cały mecz. Rewanż odbędzie się 19 listopada i wtedy rozstrzygnie się, który z tych zespołów zagra na imprezie w Brazylii. Już po spotkaniu na wielu afrykańskich portalach pojawiła się informacja, że Nakoulma nie powinien zagrać przeciwko Algierii. Wszystko z powodu dwóch żółtych kartek, które miał rzekomo obejrzeć we wcześniejszych meczach. Gdyby ta informacja się potwierdziła, to „Ogierom” groziłby walkower. Wydaje się to jednak mało prawdopodobne, bo oficjalna strona FIFA informuje tylko o jednej żółtej kartce Nakoulmy. Dodajmy, że jeszcze jeden piłkarz Górnika może pojechać do Brazylii. Już we wtorek awans na mundial może świętować obrońca Boris Pandża. Bośniakom wystarczy, że wygrają z Litwą na wyjeździe. W najgorszym wypadku czeka ich jeszcze gra w barażach. Przypadek Pandży jest jednak inny niż Nakoulmy, bo jego udział w sukcesach kadry jest czysto symboliczny. Co prawda, Pandża uczestniczy w zgrupowaniu kadry Bośni i Hercegowiny, ale ostatni mecz (wygrana z Liechtensteinem 4:1) oglądał tylko z ławki rezerwowych. We wcześniejszych meczach eliminacyjnych też nie grał.

Michał Chrapek: Turcja jest najgroźniejszym rywalem.

Miesiąc temu przegraliście ze Szwedami 1:3, a dziś pokonaliście ich pewnie. Chyba nie spodziewaliście się, że pójdzie aż tak łatwo?
– Rywale w pierwszym meczu byli bardzo konsekwentni. Wykorzystali wszystkie nasze błędy i dlatego przegraliśmy. Nie jest to najsilniejszy przeciwnik w grupie. Na pewno na wyjeździe mogliśmy powalczyć o lepszy rezultat i mamy do siebie o to pretensje, ale fajnie, że dziś udało nam się zrewanżować i pozostajemy liderem. Jedziemy teraz do Turcji i tam też będziemy chcieli zwyciężyć.

Turcy są właśnie tym rywalem, którego uważa pan za groźniejszego od Szwedów?
– Tak. U siebie wygraliśmy z nimi 3:1, ale nawet w tamtym meczu pokazali, jak dobrą są drużyną. Potrafią długo utrzymywać się przy piłce. Mają kilka indywidualności i wydaje mi się, że wtorkowe spotkanie będzie dla nas najtrudniejszym ze wszystkich, jakie do tej pory rozegraliśmy.

Eliminacje zaczynał pan na ławce rezerwowych, ale teraz gra pan od początku.
– Wciąż walczę z Rafałem o miejsce. Nasza rywalizacja jest czysta. Trener Marcin Dorna wybiera tego, który w danym momencie prezentuje się lepiej, i w sobotę zdecydował się na mnie, z czego się cieszę, ale dalej w każdym meczu muszę udowadniać, że zasługuję na miejsce.

DZIENNIK POLSKI

Ja mam 21 lat, ty masz 21 lat, przed nami mistrzostwa Europy.

Młodzieżowa reprezentacja Polski z Damianem Dąbrowskim i Sebastianem Stebleckim z Cracovii w składzie na półmetku eliminacji do mistrzostw Europy 2015 jest liderem swojej grupy. Sobotnim zwycięstwem 2:0 ze Szwecją na stadionie Cracovii biało-czerwoni obronili pierwsze miejsce. Gra z orłem na piersi przy Kałuży 1 ma dla piłkarzy „Pasów” dodatkowe znaczenie. Dąbrowski zasmakował tego już w czerwcowym meczu z Maltą, a Steblecki doświadczył tego w sobotę. – Już podczas rozgrzewki dało się odczuć, na jakim stadionie gramy i że jest na trybunach sporo kibiców Cracovii. Wspierali całą kadrę, ale też specjalnie mnie i Damiana. Coś pięknego – mówi Steblecki. Do gry wszedł w 84 min, zastępując Michała Ł»yrę. Czy trener Marcin Dorna już przed meczem obiecał mu występ przed własną publicznością? – Nie mogłem się tego spodziewać. Akurat w tym momencie okazałem się potrzebny i za to też dziękuję, bo to jakiś kredyt zaufania, a jestem nowym zawodnikiem w kadrze. Jestem skrzydłowym, a rywalizacja na tej pozycji jest ogromna: są Bartek Pawłowski i Michał Ł»yro – tłumaczy „Stebel”.

POLSKA THE TIMES

Jan Tomaszewski: Ł»yczę Borucowi, by na Wembley grał lepiej niż ja.

Wierzył Pan w cud?
Jeden się kiedyś zdarzył na Wembley. To był autentyczny cud. Ale mieliśmy do niego jakieś przesłanki. Wygraliśmy w Chorzowie z Anglikami 2:0. Z Walijczykami 3:0, wyciągnęliśmy wnioski z porażki w Cardiff. Nie ma jednak co ukrywać, że byliśmy drużyną na poziomie Austrii. A trzy tygodnie przed meczem z nami Anglia rozgromiła Austriaków 7:0. Na Wembley graliśmy z jedną z najlepszych drużyn świata. Ale my mieliśmy wspaniałego pana Kazimierza Górskiego, który poukładał klocki na boisku.Każdy, kto chociaż trochę interesował się piłką, mógł wskazać 10, może nawet 11 zawodników, którzy zagrają w wyjściowym składzie naszej reprezentacji. Albo przynajmniej 14, z których zostaną oni wybrani. Rozegraliśmy kilkanaście spotkań praktycznie w tym samym składzie, przebywaliśmy razem na zgrupowaniach, znaliśmy siebie na pamięć. Gdyby zasłonić nam oczy i kazać grać, każdy wiedziałby, gdzie biegają koledzy. A teraz… Gdybym zapytał pana, kogo wystawi Waldemar Fornalik na Anglię, kogo by pan wymienił?

Boruc, Lewandowski, Błaszczykowski, Krychowiak. Myślę, że jeszcze…
No właśnie, myśli pan. Ja też mogę myśleć, ale wyklarowanej jedenastki nie mamy. Piłka nożna polega na tym, że zawodnicy muszą się znać, by dobrze wypadać na boisku. Pan Kazimierz Górski miał do dyspozycji dwóch światowej klasy zawodników – Włodzimierza Lubańskiego i Kazimierza Deynę. Otoczył ich 14-15 bardzo zdolnymi młodymi chłopcami i wkomponowywał ich jako otoczkę dwóch gwiazd. Fornalik ma czterech fantastycznych zawodników. Bramkarza – nie powiem którego, bo zarówno Boruc, jak i Szczęsny grają na najwyższym poziomie – oraz trójkę z Borussii Dortmund. Dookoła nich powinien zbudować drużynę składającą się z młodych, ambitnych chłopaków.

SUPER EXPRESS

Robert Lewandowski: Brakuje nam piłkarskiego szczęścia.

W eliminacjach wygraliśmy dotychczas tylko z Mołdawią i San Marino. Jesteśmy aż tak słabi, nie stać nas na nic więcej?
– Piątkowy mecz idealnie pokazał pewną rzecz. Atakujemy, stwarzamy sytuacje, może nawet jesteśmy lepsi. Przeciwnik, grając u siebie, ma mniej groźne okazje, ale stwarza jedną i strzela gola, a my przegrywamy mecz i eliminacje.

Od początku meczu widać było, że wygra go ta drużyna, która strzeli jako pierwsza gola.
– Tak to wyglądało, tylko dlaczego zawsze jest tak, że nam przytrafia się ta strata gola? Dlaczego my nigdy nie strzelimy takiej szczęśliwej bramki po jakimś błędzie przeciwnika? Brakuje nam piłkarskiego szczęścia. W tych eliminacjach nie strzeliliśmy ani jednej takiej fartownej bramki, choćby biodrem, żebrami. Ale jest, jak jest, trudno. Podkreślam, że te eliminacje przegraliśmy wcześniej, a nie w Charkowie.

Znowu nie miałeś zbyt wielu podań…
– Już zdążyłem się przyzwyczaić do tego, że na takim poziomie nigdy nie będę miał wielu podań otwierających drogę do bramki. Ale akurat w tym meczu z Ukrainą stwarzaliśmy sobie sytuacje, więc porażka tym bardziej boli. Może gdybyśmy dłużej utrzymywali bezbramkowy remis, to w końcu byśmy tę bramkę wsadzili.

Ile selekcjoner zarobił na klęsce reprezentacji Polski?

Kiedy Fornalik obejmował stanowisko, które tak naprawdę nigdy nie powinno trafić w jego ręce, zagwarantowano mu kosmiczne pieniądze – około 160 tysięcy złotych miesięcznie. To najbardziej przepłacony trener w historii polskiego futbolu, bo w zamian za ogromną kasę popsuł wszystko, co tylko można było popsuć. W tych eliminacjach nie zagraliśmy ani jednego dobrego meczu, pokonaliśmy tylko San Marino i Mołdawię, a selekcjoner wyszukiwał piłkarzy na ślepo. W najważniejszych spotkaniach nagle do składu wskakiwali ci, którzy nie grali w kadrze od lat. 222 tysiące złotych – tyle PZPN zapłacił Waldemarowi Fornalikowi za każdy wywalczony punkt w eliminacjach mistrzostw świata (czyli za 13 oczek). „Super Express” sprawdził, ile kosztowali nas pod tym względem poprzedni selekcjonerzy. Okazuje się, że pan Waldemar jest najdroższy!

PRZEGLĄD SPORTOWY

Polska czeka na ruch Bońka. Kto selekcjonerem?

Boniek nigdy nie przyzna tego wprost, ale od dłuższego czasu badał trenerski rynek. Szukał następcy Fornalika, ale w trakcie eliminacji nie wzniecał pożaru. Po pierwszym meczu z Ukrainą (1:3) były co prawda gwałtowne ruchy, padły nawet pewne deklaracje ze strony prezesa, ale ostatecznie decyzje żadne nie zapadły. Szef piłkarskiej centrali pozwolił nadal pracować selekcjonerowi, bo na finiszu walki o mundial w Brazylii zmiany nie miałyby większego sensu, a mogłyby nawet spalić na starcie nowego szkoleniowca. Ponadto zwolnionemu Fornalikowi i tak trzeba by wypłacić odszkodowanie. Po wtorkowym meczu nadejdzie czas decyzji ważnych dla polskiego futbolu. Już w środę Boniek podziękuje za pracę Fornalikowi. Nie zostanie przedłużona umowa wygasająca w grudniu 2013 roku. Wskazywanie jednoznacznie jego następcy to loteria. Według naszych informacji prezes PZPN spotkał się z Nawałką, ale nie wiemy, jaki jest efekt tych rozmów. Czy jednak kolejny polski trener to nie będzie po prostu wydeptywanie ścieżki, którą podążali w ostatnich latach Franciszek Smuda i Waldemar Fornalik? Obecnie cała dyskusja o nowym selekcjonerze sprowadza się do pytania: Polak czy cudzoziemiec. Tymczasem sam fakt narodowości nie jest żadnym kryterium. Tym powinny być tylko i wyłącznie umiejętności. A na tym polu nie mamy wybitnego reprezentanta. Fornalik jest bardzo dobrym trenerem klubowym, ale gdy pozbył się rytmu i przywileju codziennej pracy z piłkarzami, stracił swoją magię. Z Waldek King został tylko Waldek.

Wojciech Kowalczyk: Kadra przerosła Fornalika.

Waldemar Fornalik powinien odejść ze stanowiska?
WOJCIECH KOWALCZYK (39-krotny reprezentant Polski): Myślę, że tak. Za całokształt. Właściwie to jestem pewien swojej opinii – tak powinien odejść. Ciężko na logikę brać czy tłumaczyć powołania Fornalika. Każdy mecz to praktycznie inna jedenastka, na zgrupowanie zapraszana jest inna grupa ludzi. Tak nie może wyglądać reprezentacja Polski. W meczu z Ukrainą piłkarze postanowili trochę pobiegać. Jeszcze jedno i to jeden z nielicznych plusów Fornalika – w Charkowie postawił na piłkarzy, którzy grają w swoich klubach. Chyba tego powinniśmy wymagać od kadrowiczów, reprezentacji Polski. Mają w niej występować aktywni piłkarze w swoich drużynach, a nie grywający ogony albo w ogóle nie łapiący się do składu.

Wróćmy na chwileczkę do meczu na Ukrainie.
WOJCIECH KOWALCZYK: W pierwszej połowie spotkania wyglądało to dobrze, obeszło się bez głupich błędów. Widzieliśmy dobrze zorganizowaną drużynę. Do tego trzeba mieć gotowych zawodników. Ale wyciąganie błędów po eliminacjach przegranych z kretesem, znalezienie się na czwartym miejscu w grupie to jest to, za co Fornalik powinien zapłacić posadą. Wystawienie trzech piłkarzy, których wcześniej w ogóle nie powoływał, czyli Mariusza Lewandowskiego, Sławomira Peszkę i Grzegorza Wojtkowiaka można uznać za fakt, że Fornalik się pogubił, przerosło go to.

Z budowy na piłkarskie salony – historia Maksymiliana Rogalskiego.

Gdy miał 17 lat jego ojciec zginął w wypadku samochodowym. Nie tylko dlatego nie miał łatwej młodości. Grał w piłkę, ale w Rakowie Częstochowa zarabiał grosze. Dorabiał. Na budowie targał worki, razem z bratem roznosił ulotki reklamowe. – Budowałem częstochowskie centrum handlowe i marzyłem żeby zostać profesjonalnym piłkarzem. Dopiero po latach dopiąłem swego. To była długa droga do celu, z której nie mam ochoty teraz szybko schodzić – zapewnia 30-letni Maksymilian Rogalski. Uprawianie futbolu, co stanowi rzadkość, nie przeszkadzało mu w nauce. Studiował w trybie dziennym marketing i zarządzanie sportu na Politechnice Częstochowskiej. W uzyskaniu tytułu magistra nie kolidowały nawet przenosiny do Wisły Płock. Pracę dyplomową napisał na pięć. – Temat, jakżeby inaczej, musiał być mocno związany ze sportem. Pisałem o formach sponsorowania Legii Warszawa. W zdobyciu materiałów bardzo pomógł mi Jacek Magiera, z którym do dziś jestem w bliskich kontaktach. Jacek pochodzi z Rakowa i był wówczas piłkarzem Legii. Zawsze bardzo chciałem pójść w jego ślady – przyznaje popularny w Szczecinie „Max”. Na studiach wiodło mu się dużo lepiej niż na piłkarskim boisku. Gdy kończył Politechnikę znalazł się na opłotkach futbolu. Występował w rezerwach Wisły Płock i grał z tak oryginalnymi zespołami jak Woy Bukowiec Opoczyński czy Omega Kleszczów.

Najnowsze

Anglia

Polski wychowanek Arsenalu zagra… w szóstej lidze

redakcja
1
Polski wychowanek Arsenalu zagra… w szóstej lidze
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama