Do mundialu pozostało już tylko kilka tygodni, a więc każdy najmniejszy zgrzyt może okazać się kluczowy. Na szczęście Biało-czerwoni nie mają żadnych poważnych problemów, a jakiekolwiek afery związane z kadrą są już przeszłością. Właściwie od kilku lat żyjemy w spokoju, bo wreszcie mamy selekcjonera, który jest profesjonalistą. Swoją drogą zapomnieliśmy już, że atmosfera wokół kadry może być niezdrowa, ale Japończycy przypominają nam o tym z niezwykłą regularnością. Tym razem były selekcjoner pozwał do sądu federację.
Grubo ponad miesiąc temu Japończycy zmienili selekcjonera, co wcale nie było dużym szokiem. Od dłuższego czasu japońskie media sugerowały, że Vahid Halilhodzić jest skonfliktowany z zawodnikami. Ba, selekcjoner był nawet oskarżany o to, że prowadzi reprezentację niczym dyktator, a na dodatek nie rozumie japońskiej mentalności. Cóż, biorąc pod uwagę fakt, że krewki Bośniak kadrę Japonii objął w 2015 toku, trzeba przyznać, iż szefostwo japońskiej federacji piłkarskiej wybrało dość kiepski moment na zwolnienie. W końcu nie jest powszechną praktyką, by zwalniać trenera, gdy do mistrzostw świata pozostały tylko dwa miesiące. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że Japończycy musieli mieć poważne powody, aby zdecydować się na taki krok, lecz mogli przecież reagować znacznie szybciej. Najwidoczniej bomba wybuchła tuż przed mundialem, bo kilku zawodników mocno nalegało na zmianę trenera. Rzecz jasna jako oficjalny powód zwolnienia podano – “brak komunikacji”.
– W kadrze pojawił się duży problem z komunikacją. Zauważyliśmy również, że zawodnicy coraz mniej ufają trenerowi. Musieliśmy zareagować – powiedział prezes japońskiej federacji, Kozo Tashima. Zdaniem 65-letniego selekcjonera i jego prawnika takie tłumaczenie jest zbyt ogólnikowe i może znaczyć cokolwiek. Dlatego Bośniak postanowił złożyć pozew przeciwko japońskiej federacji, ponieważ czuje się pokrzywdzony. Uważa, że w tej sprawie ucierpiała jego reputacja, a także honor. Co chce wywalczyć były trener Algierii? Jedynie przeprosiny i symboliczne odszkodowanie w wysokości jednego jena. Niby niewiele, ale przecież wszyscy doskonale wiemy, jak ważną sprawą jest honor dla Japończyków. Działacze jeszcze nie odnieśli się do tego pozwu, ale wszystko wskazuje na to, że dobrowolnie do winy nikt się nie przyzna. Szykuje się więc proces, a przy okazji publiczne pranie brudów.
Nie zazdrościmy Japończykom, bo sami nie tęsknimy za chaosem związanym z kadrą. Być może lekiem na całe zło okaże się nowy selekcjoner, Akira Nishino, który cieszy się dużym szacunkiem w kraju. Czasu ma jednak trochę mało, by poskładać wszystkie klocki. Co prawda pierwszy krok już zrobił, bo dogadał się z największymi gwiazdami drużyny i wysłał im powołania, co wcale nie było takie pewne. Choć trzeba dodać, że nie obyło się bez małych niespodzianek, ponieważ do Rosji nie pojadą Yuya Kubo (KAA Gent), Riota Morioka (Anderlecht) i Takumi Minamino (RB Salzburg). Cała trójka miała za sobą dobry sezon w europejskich ligach, a Kubo odgrywał ważną rolę w kadrze poprzedniego selekcjonera.
Trudno powiedzieć, jak japońscy piłkarze zareagują na wszystkie zmiany, ale dla nas to i tak powinno być nieistotne. Jeżeli chcemy coś osiągnąć w Rosji, takiego rywala musimy ograć bez względu na jego sytuację w obozie.
Fot. newspix.pl