Kadra Podbeskidzia efektowna jak Mielno w listopadzie. Z czym do ludzi?

redakcja

Autor:redakcja

11 października 2013, 13:56 • 3 min czytania

Ekstraklasa to nie wyścigi odrzutowców ani bolidów Formuły 1. Prędzej balonów, zawody stateczne i powolne, a które mają to do siebie, że naprawdę trudno jest rozwinąć prędkość na tyle niską, żeby utracić kontakt z peletonem. Podbeskidzie póki co się trzyma, ma też po swojej stronie reformę ligi, ale patrząc na ich skład trudno nie odnieść wrażenia, że mają urwany kosz albo dziurę w balonie, która prędzej czy później spowoduje problemy.
Ilu zawodników Korony łapałoby się w pierwszym składzie Widzewa i na odwrót? Pewnie wyszłoby mniej więcej pół na pół. A gdyby ten test przeprowadzić w przypadku Podbeskidzia i wspomnianych ekip, będących przecież prawdopodobnie najpoważniejszymi kandydatami do rywalizacji o utrzymanie? No właśnie. Raczej nikt strzelał nazwiskami nie będzie. Przebudowa łódzkiej i kieleckiej jedenastki byłaby mało prawdopodobna w przypadku nagłego zaciągu z bielska. W ten sposób widać przepaść, jaka pod względem potencjału kadrowego dzieli zespoły walczące przecież o ten sam cel.

Kadra Podbeskidzia efektowna jak Mielno w listopadzie. Z czym do ludzi?
Reklama

Bramka – dajcie spokój. Rybansky przegrałby nie tylko z Mielcarzem i Małkowskim, ale również z tamtejszymi masażystami i cheerleaderkami. Środek obrony De Amo i Lafrance odstawia duet z Bielska Białej na spokoju, a robiłby to pewnie nawet grając bez butów. Stano czapką nakrywa Pietrasiaka i Koniecznego. Z tego pierwszego zostało zresztą już głównie nazwisko – zamiast niego wolimy już nawet Malarczyka lub Sylwestrzaka, który ostatnio dał zwycięstwo nad Zawiszą. Na bokach w Kielcach są Lisowski i Golański, duet którym nie pogardziłyby drużyny walczące o puchary, nie trzeba dodawać nic więcej. Hajrapetjan i Bartkowski kontra Górkiewicz i Telichowski? Może ten drugi wygrałby rywalizację, tyle w temacie. Ale już na parę defensywnych pomocników Leimonas – Okachi w Bielsku mogą patrzeć z cieknącą z ust śliną. Stary jak Rzym فatka oraz Anton „nie mam zalet” Sloboda – może i w Kielcach nie ma Xabiego Alonso czy Makelele, ale Lenartowski, Jovanovic czy Markovic raczej nie zapijaliby się ze smutku wiedząc, że mają rywalizować z powyższymi graczami.

Osiem bramek w jedenastu spotkaniach, dramatyczny bilans ofensywy nie jest przypadkiem. Widzew ma tu Batrovicia, Alexa Bruno, braci Visnakovs, Rybickiego, Kaczmarka. Korona Sobolewskiego, Janotę, Kiełba, walecznego Pylypczuka, ewentualnie Sierpinę, Gołębiewskiego na atak i wreszcie wracającego do gry Korzyma. Kogo ma Podbeskidzie, atakujące w ostatnim czasie pomocnikiem Malinowskim? Próbujące reanimować Wodeckiego, który ostatni jako taki sezon miał parę lat temu, a w swoim najlepszym miał 4 gole w Ekstraklasie? Jeśli Chmiel i Pawela to najgroźniejsze, co potrafisz rzucić na swojego przeciwnika, to w większości meczów będziesz groźny jak Sosnowski w walce z Kliczką. Obu wspomnianych jakością nakrywają samodzielnie Eduards Visnakovs i Korzym.

Reklama

W porywach może dwóch Górali, licząc powracającego po kontuzji Zajaca, który ewentualnie mógłby wygryźć z bramki Małkowskiego, znalazłoby miejsce w składach Korony i Widzewa. A przecież mówimy o drużynach z dna tabeli, bezpośrednich przeciwnikach do utrzymania. Do zespołu ligowego przeciętniaka nie wciśniemy zwykle ani jednej kandydatury z Bielska. Oczywiście nazwiska nie grają, drużyna jest czymś więcej, niż ich zlepkiem, to jasne. Ale tak wypranej z umiejętności drużyny, z piłkarzy potrafiących wziąć na siebie ciężar gry, w lidze nie mieliśmy chyba od czasu Zagłębia Sosnowiec.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Anglia

Polski wychowanek Arsenalu zagra… w szóstej lidze

redakcja
1
Polski wychowanek Arsenalu zagra… w szóstej lidze
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama