Reklama

Paradoks ekstraklasy? Zbliżać się do tytułu z takim parodystą w składzie

redakcja

Autor:redakcja

11 maja 2018, 10:34 • 4 min czytania 41 komentarzy

Kiedy ogłaszano jego transfer, w piłkarskim światku panowały mieszane uczucia, ale Legia jechała ostro i głośno sprzedawała swój wielki sukces. – Bardzo się cieszę, że zawodnik tej klasy dołączył do Legii. Eduardo ma ogromne doświadczenie, wniesie do zespołu dużą jakość – mówił ówczesny szkoleniowiec klubu, Romeo Jozak. Natomiast władze Legii zarządziły promocję, w której nadruk nazwiska Eudardo da Silvy na koszulkach meczowych kibiców był bezpłatny. Teraz więc pasowałoby zorganizować inną promocję, która pozwoliłaby tym biednym ludziom bezpłatnie ten nadruk usunąć…

Paradoks ekstraklasy? Zbliżać się do tytułu z takim parodystą w składzie

Eduardo podpisał z Legią kontrakt na rok, czyli na dwie rundy. Za jakiś tydzień wypełni więc połowę umowy, bo do rozegrania pozostały dwa mecze. Brazylijczyk z chorwackim paszportem weźmie w nich udział w tym gorszym dla warszawian wariancie, czyli w przypadku dalszych problemów zdrowotnych Jarosława Niezgody. I, jak przypuszczamy, kibice Legii modlą się teraz, by Polak cudownie ozdrowiał, byle tylko nie oglądać w akcji emeryta z przeszłością w Arsenalu. Bo z nim o realizację celów na koniec sezonu może być znacznie trudniej.

Kilka miesięcy Eduardo w Legii wystarczyło bowiem, żeby zrozumieć, że facet nie pójdzie ścieżką Danijela Ljuboji (chodzi o boiskową ścieżkę, nie miejską), a podąży torami Nacho Novo czy Inakiego Descargi. Jest to o tyle przykre, że nazwisko – które teraz tak sukcesywnie rozmienia na drobne – miał największe ze wszystkich wymienionych. W ostatnim meczu z Wisłą Płock, który był dla niego już dziesiątym w polskiej ekstraklasie, święcił swój pierwszy sukces – oddał pierwszy celny strzał na bramkę rywala. I właściwie niech się teraz cieszy i celebruje to osiągnięcie, bo na pierwszy skuteczny strzał może mu nie wystarczyć piłkarskiej kariery.

Tak naprawdę napastnik Legii gra w taki sposób, że należałoby ulepić jakiś nowy zwrot, np. bezproduktywny jak Eduardo. Chłop ani nie biega, ani nie umie się przepchnąć czy porządnie zastawić. Swego czasu wydawało się, że swoje będzie nadrabiać sprytem, ale później okazało się, że wcale nie jest też taki sprytny. Gdyby zamiast niego wystawić przykładowego Dariusza Zjawińskiego, z pewnością byłoby to z korzyścią dla Legii, bo tamten nie dałby się tak łatwo przewracać. Eduardo bramek oczywiście na swoim koncie nie ma, bo tych się nie da zdobywać bez celnych strzałów, a inne statystyki także go nie bronią. Na samym początku rundy zanotował dwie asysty i wywalczył rzut karny, ale – już kiedyś to objaśnialiśmy – jest to dosyć mylące, bo w meczu z Zagłębiem było tak:

– Jego zwykłe podanie w środkowej strefie w kapitalny sposób na gola zamienił Niezgoda:

Reklama

– Jego pudło w kluczowej sytuacji w meczu swoim nierozważnym faulem przykrył Leciejewski:

Dużo prawdziwszy obraz Eduardo malują statystyki wyciągnięte z raportów InStat. Przejrzeliśmy je jeden po drugim, odpaliliśmy Excela i wypisaliśmy kilka liczb naszego milusińskiego. Wygląda to następująco:

Napadzior Legii z przeszłością w Arsenalu wygrywa więc z naszymi ligowymi obrońcami 28 procent pojedynków. Jak już wspominaliśmy, oddał tylko jeden celny strzał na bramkę, no i średnio raz na 43 minuty gry wykonuje zwód, z czego – co piszemy z przykrością – na większość przeciwnicy się nie nabierają. Grę Eduardo najwierniej oddaje zmiana, jaką dał w meczu z Pogonią – przez kwadrans nie wykonał żadnego zwodu, nie wszedł w żaden pojedynek i nie oddał żadnego strzału. Równie dobrze w tamtym meczu Jozak mógł ściągnąć Niezgodę i po prostu nie wprowadzać za niego innego zawodnika. Efekt byłby ten sam.

Reklama

Nie myślcie jednak, że zapomnieliśmy o tzw. klątwie Weszło, która działa tak, że jak kogoś pochwalimy, to zaczyna grać padakę, a jak kogoś skrytykujemy, zaraz rozgrywa mecz życia. Być może Eduardo za chwilę strzeli gola na miarę mistrzostwa i nieco przysłoni cały obraz nędzy i rozpaczy. Nie zmieni to jednak faktu, że – w ujęciu całościowym – to jeden z najbardziej żenujących transferów, jakie wszystkie kluby ekstraklasy przeprowadziły w całym zimowym okienku. Jakkolwiek spojrzeć, styczniowa niespodzianka prezesa Mioduskiego była zapakowanym w ładny papierek… No właśnie, czym?

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

41 komentarzy

Loading...