Reklama

To jednak nie legendy! Mitrović umie kreować grę

redakcja

Autor:redakcja

09 maja 2018, 23:54 • 4 min czytania 13 komentarzy

Mecze Wisły Kraków z Zagłębiem Lubin miały w tym sezonie dość jednostronny przebieg. Miedziowi dwukrotnie wygrali bez większych problemów, co mogło sugerować, że udało im się znaleźć patent na Białą Gwiazdę. Biorąc pod uwagę, że w grupie mistrzowskiej gospodarze zwycięstwa odnoszą od wielkiego dzwonu, trzeciego starcia wcale nie musieli się obawiać. Wisła wyciągnęła jednak lekcje z poprzednich porażkach i dziś bezlitośnie Zagłębie wypunktowała. Bach, bach, bach i po zabawie. Mniej więcej tak wyglądało to spotkanie. 

To jednak nie legendy! Mitrović umie kreować grę

Zagłębie wejście w mecz miało całkiem udane. Gościom gra kleiła się lepiej, byli też szybsi i bardziej zdecydowani. Kilkukrotnie podjęli próbę wysokiego ataku, zmuszając obrońców i bramkarza Wisły do wybijania piłki na oślep. Szczególnie aktywny na prawej stronie był Czerwiński, który w pierwszym kwadransie posłał w pole karne gospodarzy kilka niezłych dośrodkowań. Pod bramką Cuesty brakowało jednak kogoś, kto mógłby skutecznie powalczyć z Velezem i Wasilewskim. Woźniak, który docelowo miał grać dziś na szpicy, miotał się jak dziecko we mgle. Nic więc dziwnego, że na drugą połowę już nie wyszedł.

Miedziowi mieli dużą przewagę w posiadaniu piłki, wymieniali więcej podań, ale cały mechanizm składnie funkcjonował tylko do szesnastego metra od wiślackiej bramki. Próby dograń w pole karne lub strzałów z dystansu – poza uderzeniem Żyry, które zatrzymało się na poprzeczce – wyglądały dramatycznie słabo. Zawodnicy Mariusza Lewandowskiego niby mieli przewagę, ale nie potrafili jej w żaden sposób potwierdzić, bo Wisła tłamsiła ich świetnie zorganizowaną defensywą. Widać to było w poszczególnych akcjach, widać było też przy stałych fragmentach gry, z których Zagłębie nie miało żadnego pożytku. Zmieniali się wykonawcy, ale efekt cały czasy był ten sam – piłkę notorycznie wybijali wiślacy.

Problemy z grą w ataku, które początkowo mieli piłkarze Joana Carrillo, skończyły się po zdobyciu pierwszej bramki. Akcję z 33. minuty zapamiętamy zresztą na długo. Nikola Mitrović udowodnił w niej bowiem, że może stanowić wartość dodaną swojego zespołu, zaliczając przytomną asystę do Carlitosa. Hiszpan huknął z całych sił i zdobył swojego 24 gola w tym sezonie, ale to właśnie zagranie Serba będzie nam się kojarzyło z tą akcją. Naprawdę nie wierzyliśmy, że gość tak potrafi.

Mitrović, a razem z nim cała Wisła, na dobre rozkręcił się w drugiej połowie. Po przerwie Biała Gwiazda cierpliwie czekała, na to, co zrobi Zagłębie, wykorzystując każdy przechwyt czy stratę rywala do przeprowadzenia szybkiego ataku. Taki pomysł na grę przyniósł oczekiwany skutek. Zanim na stadionie przy Reymonta padły gole numer dwa i trzy, gospodarze zmarnowali trzy dobre sytuacje. Przy dwóch z nich udział miał Mitrović, który najpierw wyłożył piłkę Llonchowi, a chwilę później mógł zantować kluczowe podanie po tym, jak uruchomił na skrzydle Carlitosa, który następnie posłał idealnie podanie do Boguskiego. Niestety dla pomocnika Wisły, w obu tych sytuacjach jego koledzy z zespołu nie byli w stanie pokonać Hładuna. Bramkarz Zagłębia rozegrał zaliczył zresztą kolejny dobry występ okraszony kilkoma efektownymi interwencjami. Jeśli chodzi o sam wynik, to – nawiązując do piłkarskiego klasyka – Hładuna winilibyśmy najmniej.

Reklama

Pochwalić musimy też Rafała Boguskiego, który na boisku spędził niecałe trzydzieści minut i zdążył w tym czasie strzelić dwie bramki, a przy odrobinie szczęścia mógł przecież skompletować hattricka. Piłkarz Wisły, jak wiadomo, nie należy do najbardziej wystrzałowych zawodników rodzimej Bundesligi, ale produktywności i efektywności odmówić mu nie można. Zresztą, nie bez znaczenia jest fakt, że w Wiśle zmieniają się trenerzy, jedni zawodnicy na tym cierpią (choćby Małecki), inni zyskują (choćby Cywka), a Boguski, niezależnie od tego, kto prowadzi zespół, cały czas gra. Dzisiaj miałby od nas gwiazdkę dla najlepszego zawodnika meczu, gdyby nie Mitrović.

Wisła trzy mecze z rzędu wygrała w tym sezonie po raz pierwszy. W warunkach ekstraklasy to wystarczy, żeby do końca walczyć o awans do europejskich pucharów. Jeśli piłkarze Carrillo podtrzymają dobrą formę, to bardzo możliwe, że w ostatniej kolejce powalczą na stadionie Górnika o czwarte miejsce. Zagłębie natomiast będzie musiało się nieźle namęczyć, jeśli chce skończyć sezon na wyższym miejscu niż ósme. Mariusz Lewandowski po meczu mówił, że jego zespół miał wyraźną przewagę i nie rozumie, jak mogli tego spotkania nie wygrać, ale szczerze mówiąc, w ogóle tej narracji nie kupujemy. Jeśli trener Miedziowych chce, by jego drużyna wygrywała, niech zaordynuje na treningach kilka ćwiczeń na kreatywności pod bramką przeciwnika. Klepanie na 30-40 metrze jest spoko, ale umówmy się – to jest piłka nożna, a nie pływanie synchroniczne. Tutaj nie ma punktów za wrażenie artystyczne. Do wygrywania potrzebne są bramki, a o te akurat trudno, jeżeli twój zespół pierwszy celny strzał oddaje w doliczonym czasie gry.

[event_results 456613]

Najnowsze

Komentarze

13 komentarzy

Loading...