Reklama

Valverde jak sokowirówka, Barca wyciska kolejne punkty

redakcja

Autor:redakcja

09 maja 2018, 22:04 • 4 min czytania 12 komentarzy

Valverde ewidentnie nie zamierza odpuszczać aż do samego końca sezonu. Nieważne, że Barca klepnęła mistrzostwo jeszcze przed El Clasico. W zasięgu jest bowiem możliwość rozegrania sezonu ligowego bez ani jednej porażki, dlatego jego zespół ma do samego końca dawać z siebie wszystko, by dorównać Athleticowi oraz Realowi z lat 30. ubiegłego wieku.

Valverde jak sokowirówka, Barca wyciska kolejne punkty

El Txingurri jest pragmatyczny do bólu. Albo nawet do przesady. Gdyby reinkarnacja obejmowała także maszyny AGD, w przyszłym życiu byłby sokowirówką. Mogliśmy się jednak tego po nim spodziewać, że nagle nie zacznie stawiać na wszystkich marginalizowanych dotychczas rezerwowych, tylko wystawi w miarę mocny skład. I tak też się stało – z Villarrealem grali tylko ci, na których szkoleniowiec z Estremadury liczy w przyszłym sezonie.

Wydaje się więc, iż selekcja została już dawno zamknięta, a gracze tacy jak Aleix Vidal, Andre Gomes, Denis Suarez czy też Paco Alcacer mają przerąbane. Na pewno nie tak wyobrażali sobie swoje życie na Camp Nou. Natomiast ci, którzy dziś wyszli na boisko faktycznie udowodnili, że wybory trenera były słuszne. Szczególnie Dembele. Mówi się często, iż w przyszłym sezonie może udać się na wypożyczenie, zainteresowanych jest od cholery, lecz dziś jakby skumulował w sobie całą złość za te plotki i postanowił zadać im kłam.

To był zdecydowanie jeden z lepszych występów skrzydłowego w Barcelonie. Szczególnie akcja przy pierwszym golu zaimponowała. Zaczął ją bliżej prawego skrzydła, przedryblował paru gości jak pachołki na treningu, oddał strzał, a wtedy swoje do trafienia dołożył także Sergio Asenjo. Fatalnie interweniował, bo zbił tylko lekko piłkę do boku w ten sposób, że nadbiegający Coutinho mógł uderzyć praktycznie do pustej bramki. Ponadto wykonał też sporo mniej zauważalnej pracy, robiąc różnicę chociażby dryblingami. Kilka razy miał udział przy stworzeniu groźnych sytuacji kolegom, popisując się nieszablonowym podaniem i pewnie gdyby jego koledzy zasuwali na wyższej intensywności, jeszcze jakąś asystę dziś by zaliczył. W samej końcówce spotkania swój dobry występ uczcił dwoma golami. Najpierw wbił futbolówkę do pustej bramki, po znakomitej akcji Rakiticia, który chwilę wcześniej wymanewrował z łatwością kilku przeciwników. W doliczonym czasie gry natomiast znów w pojedynkę minął trzech graczy Villarrealu, a potem z dzecinną łatwością przelobował Sergio Asenjo. Nic nie znaczące bramki? Prawda, aczkolwiek pokazały jednocześnie, że w przypadku Francuza nie możemy mówić o braku chęci do gry, bo harował na boisku do ostatniej minuty, a takie cechy Valverde ceni wyjątkowo.

Minął mniej więcej kwadrans, a Barca prowadziła już 2:0, tym razem wielką robotę wykonali Digne oraz Paulinho, choć akcja rozpoczęła się od podania Iniesty do lewego obrońcy, który wreszcie zachował się w stylu Jordiego Alby – wychodząc do prostopadłego podania i dogrywając wzdłuż bramki do Paulinho. Brazylijczyk tylko dostawił nogę, strzelając jednego z najłatwiejszych goli w swojej karierze.

Reklama

Iniesta zresztą też grał dzisiaj koncertowo, jego asysta przy golu Messiego na 3:0 to był prawdziwy majstersztyk. „Magic touch” w czystej postaci, którego efektem było podanie nad głowami defensorów Villarrealu, które na trafienie zamienił Argentyńczyk. I wiecie co? Kompletnie nie wierzymy Don Andresowi. Czy tak wygląda zawodnik, który nie jest w stanie dłużej grać na najwyższym poziomie? No nie, przepraszamy bardzo, przecież to przekracza już nawet granice kurtuazji… Wiadomo, że fizycznie na pewno nie dawałby rady pressować przez półtorej godziny, ale poza tym? Jesteśmy pewni, iż pod względem sportowym podjął decyzję o odejściu za wcześnie. Dzisiejsze spotkanie tylko utwierdziło nas w tej teorii.

Prowadząc 3:0 Barca grała już na tyle ekonomicznie, że oddała nieco inicjatywy przeciwnikom, choć nie była to aż taka olewka jak w rewanżu z Romą. Po prostu, przy takim prowadzeniu to całkiem naturalne, że samemu postanawiasz aktywnie odpoczywać, dając się wyhasać rywalom. Jednakże Żółta Łódź Podwodna nie potrafiła nawiązać równorzędnej walki. Jasne, groźny strzał oddał Fornals, potem przy jednym z rzutów rożnych tyłek Dumy Katalonii uratował genialny refleks Cillessena. W końcu goście strzelili też gola, choć nawet on wynikał bardziej z przypadku niż błysku geniuszu któregoś z piłkarzy Callejy. Był on o tyle kuriozalny, że wpadł po uderzeniu Fornalsa, które chwilę później odbiło się od głowy Sansone, myląc kompletnie holenderskiego golkipera.

A poza tym – sorry, raczej nuda. Ot, każdy zrobił co miał zrobić i to tyle. Zagrać, zwyciężyć, zapomnieć, jeśli chodzi o perspektywę Barcy. Villarreal natomiast ma na tyle bezpieczną przewagę nad Getafe (5 oczek), że spokojnie mógł wkalkulować w koszta porażkę z Blaugraną, bo na 99,9% i tak zagra w przyszłym sezonie w Lidze Europy. A zatem wilk wychodzi z tego spotkania syty, ale również owca pozostaje cała.

Barcelona 5:1 Villarreal (3:0)
1:0 Coutinho 11′
2:0 Paulinho 16′
3:0 Messi 45′
3:1 Sansone 54′
4:1 Dembele 87′
5:1 Dembele 90+3′

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

12 komentarzy

Loading...