Zdecydowanym numerem jeden w sobotniej prasie jest wywiad z Rafałem Rostkowskim w “Przeglądzie Sportowym”. Mamy też sporo tematów ekstraklasowych i kilka tekstów w Magazynie Lig Zagranicznych. “Super Express” natomiast przedstawił szczegóły nowego kontraktu Jarosława Niezgody. Zapraszamy na prasówkę.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Sobotni “PS” od razu zaczyna się od bomby. Mocny wywiad Roberta Błońskiego z Rafałem Rostkowskim, który od lipca już nie sędziuje i otwarcie krytykuje szefa sędziów Zbigniewa Przesmyckiego.
(…) Wypowiedzenie umowy z PZPN to zemsta za starania o VAR?
Jedni mówią, że tak. Inni, że to zemsta za moje antykorupcyjne działania sprzed 10 lat. Ktoś zasugerował się jakimiś kłamstwami lub dokumentami sugerującymi nieprawdę, nie wiedząc, że powstały w wyniku: oszustwa oraz wyłudzenia ode mnie znacznej kwoty pieniędzy, pozbawienia oryginalnych dokumentów, mienia oraz składania zeznań niezgodnych z prawdą i przedstawiania przerobionych dokumentów. Bywam w sądach wyłącznie jako świadek lub oskarżyciel i w przeciwieństwie do osób powtarzających nieprawdę, nigdy nie byłem o nic podejrzany, ani tym bardziej oskarżony czy skazany. Zresztą sąd już wie, kto jest oskarżony. Materiał dowodowy jest w sądzie. Poniosłem straty, sprawa nie skończy się bez kary. Próbowano mnie zastraszyć. Dostałem sygnał, że mam milczeć, bo „są na mnie haki”, dlatego postanowiłem odezwać się głośniej. Sprawdzimy, czy haki nie są z plasteliny.
PZPN wsparł pana w trudnej sytuacji życiowej?
Problemy ze Zbigniewem Przesmyckim, przewodniczącym Kolegium Sędziów, zaczęły się nasilać od roku 2016. Dowiedziałem się wtedy wprost, że „nie jestem potrzebny”. Już wówczas chciał mnie skreślić z listy sędziów FIFA, rzekomo z powodu mojego wieku, ale Michał Listkiewicz wytłumaczył mu, jakie w tej sprawie jest stanowisko FIFA. Kiedy rok temu próbowałem zwolnić się z kursu sędziowskiego w Spale na pogrzeb, usłyszałem, że jeśli oszukuję, kontrakt ze mną zostanie rozwiązany. Przesmycki bał się, że jeśli przyjadę wtedy do Warszawy, to przyjdę do PZPN na spotkanie w sprawie VAR, na które – po konsultacji ze Zbigniewem Bońkiem – zaprosił mnie Łukasz Wachowski. Przesmycki zwolnił mnie na pogrzeb dopiero, kiedy mu obiecałem, że na spotkanie w sprawie VAR się nie stawię. Na wszelki wypadek, po pogrzebie zrobiłem kilka zdjęć na cmentarzu na dowód obecności – znając szefa, mogły się przydać. Skoro takie słowa usłyszałem przed pogrzebem osoby spoza rodziny, to czego mogłem się spodziewać w sprawie dla mnie tragiczniejszej? Piotr Tenczyński, pracujący wtedy w Kolegium Sędziów, potwierdził, że mogę się spodziewać wypowiedzenia, ale nie znał powodu. Zwłaszcza, że miałem za sobą kolejny bardzo dobry sezon, w którym nie popełniłem błędów wypaczających wyniki. Tenczyński wymienił inne możliwe powody wypowiedzenia, żaden nie był merytoryczny. Potem on też stracił pracę, a ja – od innej osoby – usłyszałem, że długo szukano dowodów pozwalających rozwiązać umowę ze mną w trybie natychmiastowym lub miesięcznym. Kiedy potwierdziło się, że byłem i jestem niewinny, 23 listopada rozwiązano kontrakt ze mną z trzymiesięcznym wypowiedzeniem. Pismo otrzymałem 8 grudnia, a w marcu umowa wygasła. Jako powód podano „wniosek Przewodniczącego KS PZPN”, którym jest Przesmycki. Nikt nie podał innej przyczyny, ani nawet nie spróbował porozmawiać czy wyjaśnić, co się naprawdę stało. Trochę to dziwne, bo latami walczyłem z korupcją nawet wtedy, gdy udowodnienie łapówkarstwa winnym było naprawdę trudne. PZPN nigdy tego nie docenił, ani tego, że mam świetne referencje m.in. z UEFA, Japońskiego Związku Piłki Nożnej (JFA), od byłego szefa Ekstraklasy SA Andrzeja Rusko czy byłych szefów PZPN i KS Michała Listkiewicza i Andrzeja Strejlaua. Od pana Rusko w czasie spotkania władz PZPN i Ekstraklasy SA z moim udziałem usłyszałem: „Panie Rafale, gdyby nie pańskie zaangażowanie i upór, nie byłoby zawodowstwa sędziów w Polsce”.
Wiele osób pytało, dlaczego tak mocno zaangażowałem się w sprawę VAR. Przesmycki – nigdy. Starał się marginalizować moją rolę, a że nikt nie kontroluje jego codziennej pracy, bo nadzór nad nim jest jedynie polityczny, a nie merytoryczny, to wymyśla, co chce i robi co chce. Moim zdaniem pomyliły mu się role. On nie jest członkiem IFAB i nie ma prawa ustalać nowych przepisów, ani nie powinien ustalać interpretacji sprzecznych z regułami.
Kasper Hamalainen wreszcie spełnia oczekiwania w Legii Warszawa.
(…) – W tym sezonie jestem zawodnikiem podstawowego składu, wreszcie dłużej gram niż siedzę na ławce rezerwowych, to na mnie spoczywa większa odpowiedzialność za wynik. Nie patrzę z boku, jak wygrywają koledzy, tylko jestem w środku wydarzeń – tłumaczy dobrą formę Hämäläinen.
32-letni rozgrywający jest w klubie od wiosny 2016 roku. Wtedy, u trenera Stanisława Czerczesowa zagrał w 11 meczach ligowych, ale tylko w trzech od początku. Osiem razy wchodził z ławki rezerwowych. W kolejnych rozgrywkach trenerzy Besnik Hasi i Jacek Magiera również na niego nie stawiali – w lidze rozegrał 31 spotkań, 14 zaczynał, w ledwie dwóch dotrwał do ostatniego gwizdka, siedemnaście razy był zmiennikiem. Proporcje odwróciły się w obecnej kampanii – zagrał w 28 spotkaniach ligowych, ale tylko w jednym (z Sandecją w trzeciej kolejce) wszedł na boisko w 68. min i niedługo później zdobył bramkę.
– To mój najlepszy moment, odkąd jestem w Legii – mówi. – Bardzo bym chciał, żeby ten rollercoaster na którym się znaleźliśmy, szczęśliwie dojechał do końca.
Karol Świderski w tym sezonie przydaje się Jagiellonii głównie jako zmiennik.
W ekstraklasie jest czwarty sezon. Zaczynał jako nastolatek. Do Jagiellonii sprowadzał go Michał Probierz. W lidze zadebiutował w wieku 17 lat i 7 miesięcy. Do dziś rozegrał 93 spotkania w najwyższej klasie rozgrywkowej. Strzelił 12 goli. Pięć z nich w tym sezonie. Od zawsze jest uznawany za talent. W obecnej kampanii jest jednak głównie rezerwowym. Wiosną pojawia się na boisku przede wszystkim wtedy, gdy Jagiellonii nie układa się wynik. Tak było m.in. przy okazji dwóch ostatnich porażek białostoczan u siebie z Górnikiem Zabrze (1:2 – zdobył efektowną bramkę z dystansu) i Wisłą Kraków (0:1). Może nadchodzi czas aby 21-latek zaczął grać od początku?
Łukasz Trałka nie zakłada opaski kapitańskiej w Lechu Poznań, ale to on jest mentalnym przywódcą drużyny i teraz najbardziej wierzy w mistrzostwo.
(…) Już tak ma, że stara się kolegów karmić optymizmem. Teraz znów ma okazję. Bo przecież poznaniacy kilka dni temu po meczu z Górnikiem Zabrze (2:4) stracili pozycję lidera. Przegrali po raz drugi z rzędu na własnym stadionie, a przecież wcześniej przez ponad rok to była twierdza nie do zdobycia. – Jak człowiek podchodzi do życia pozytywnie, to i w robocie jest łatwiej. Jasne, to przełożenie nie jest takie proste, ale trzeba myśleć optymistycznie. Jak? No na przykład tak, że kolejkę temu byliśmy na pierwszym miejscu i może lepsze dla nas jest to, żeby gonić. Bo już przecież kilka razy pokazaliśmy, że umiemy to robić. O, taki plusik staram się na przykład znaleźć teraz – mówi 34-letni piłkarz Kolejorza.
Wisła Płock zamierza ponownie pokrzyżować szyki “Kolejorzowi”.
Było to już prawie rok temu. 23 lipca w 2. kolejce obecnego sezonu Nafciarze pokonali poznaniaków po efektownym strzale z dystansu Dominika Furmana.
– To był dla nas i dla mnie jako trenera jeden z najważniejszych momentów w tym sezonie. Pracowałem wtedy w klubie dopiero od kilkunastu dni, a udało się wygrać z jednym z czołowych zespołów ligi. Tamten mecz pokazał nam, że idziemy dobrą drogą i możemy pokonać każdego – mówił nam kilka tygodni temu trener Jerzy Brzęczek.
Dalej relacje z Gdańska i Krakowa (Śląsk po remisie z Cracovią już formalnie zapewnił sobie utrzymanie). Mamy też tekst o Urosie Korunie, który jest blisko pozostania w Piaście Gliwice. Innych rozstań będzie jednak sporo.
(…) Jego obecny kontrakt wygasa w czerwcu, ale wszystko wskazuje na to, że pozostanie w Gliwicach. Piłkarz zadomowił się tutaj. – Moja żona i dwójka dzieci bardzo dobrze czują się w Polsce – zaznaczał kilkakrotnie. W Piaście szykują kadrę na kolejne rozgrywki. W zespole dojdzie do zmian, niektórym zawodników kończą się umowy. Klub bez żalu pożegna się z chorwackim lewym obrońcą Dario Rugaševiciem, który jesienią prezentował się słabo, a ostatnio nie mieści się nawet w osiemnastce. Pod znakiem zapytania stoi pozostanie Sašy Živca. Skrzydłowy dobrze prezentuje się wiosną, Piast zamierza go zatrzymać, ale piłkarz chciałby znaleźć latem klub w silniejszej lidze.
Jakub Bartkowski to największe pozytywne zaskoczenie w Wiśle Kraków ostatnich miesięcy.
Manuel Junco, dyrektor sportowy Wisły, zapowiada, że w lecie krakowianie będą chcieli sprowadzić zawodników z I ligi. W ostatnich latach piłkarze ściągani z niższych lig nie mieli w zespole Białej Gwiazdy łatwo. Rafał Pietrzak, wyjęty z GKS Katowice, w Wiśle nie zrobił kariery. Z kolei Jakub Bartkowski, wcześniej będący kapitanem Wigier Suwałki, bardzo długo przebijał się do podstawowego składu. Gdy to już jednak zrobił, stał się pewnym punktem zespołu.
– U nowego trenera zrobił wielki krok do przodu – ocenia Junco. – Jestem z niego bardzo zadowolony. Mogę powiedzieć, że to jeden z moich ulubionych zawodników. Jest inteligentnym, ciężko pracującym człowiekiem. Gdziekolwiek się go wystawi, radzi sobie dobrze. Jeśli chodzi o rozwój, to dla mnie największa pozytywna niespodzianka w ostatnim półroczu – przyznaje Hiszpan.
Mateusz Borek w swoim felietonie o reprezentacyjnym bogactwie wśród napastników.
(…) Hierarchia napastników przedstawia się obecnie następująco: numerem jeden z absolutnie niepoważalną pozycją jest – Lewandowski, drugą pozycję ma – Milik, z którym Nawałka ma szczególną więź. To on go odkrył dla polskiej piłki w Górniku Zabrze i postawił na niego w reprezentacji. Sam selekcjoner w młodym wieku też doznał poważnych kontuzji i doskonale wie, co przeszedł jeden z jego ulubieńców. Trzecie miejsce na podium zajmuje Kownacki. Według mnie ta trójka to pewniacy. O pozostałe miejsce będą walczyć Teodorczyk, Piątek, Niezgoda, Wilczek i Świerczok. Każdy z nich strzela. Sztab Nawałki będzie musiał zdecydować, który z nich najbardziej może się przydać pod kątem gry z naszymi grupowymi rywalami.
Tomasz Włodarczyk wraca do wydarzeń na trybunach podczas finału Pucharu Polski. PZPN jest bezradny wobec zadymiarzy.
(…) PZPN opromieniony pasmem sukcesów na wielu polach (także opakowania PP), wzmocniony dobrymi wynikami reprezentacji Polski, lubił pouczać kluby z pozycji obserwatora, gdy na ligowych meczach działo się coś złego. Odcinał się od problemu, co w przypadku największego udziałowca i zwierzchnika krajowego futbolu jest niezrozumiałe. Nie trzeba grzebać głęboko, aby znaleźć wpis na twitterze Zbigniewa Bońka odnoszący się do październikowego spotkania Legii z Górnikiem, który został przerwany na blisko 10 minut z powodu zadymienia wywołanego odpaleniem rac.”Są dwa światy” – skomentował to wydarzenie dołączając zdjęcia pięknego kadru z meczu reprezentacji na PGE Narodowym i mgły ograniczającej widoczność do minimum przy Łazienkowskiej. Tym samym zaznaczył, jesteśmy my i wy, co dość szybko okazało się nieprawdą. PZPN żyje na tej samej planecie. Problem dotyczy tak samo meczów ligowych jak tych organizowanych przez piłkarską centralę. Spokojne mecze kadry? Niestety mam wrażenie, że to bardziej wybór zadymiarzy niż prewencja organizatora.
Kilka tekstów przed El Clasico w Magazynie Lig Zagranicznych. Już dawno starcie Barcelony z Realem Madryt nie miało jedynie znaczenia prestiżowego. “Barca” mistrzostwo Hiszpanii ma już zapewnione.
Adam Bodzek jest w Polsce kompletnie nieznany, tymczasem 32-letni piłkarz urodzony w Zabrzu właśnie wrócił z Fortuną Duesseldorf do Bundesligi. Tekst Marcina Dobosza.
Maciej Kaliszuk pisze o Olympique Marsylia, który po czternastu latach znów zagra w finale europejskiego pucharu.
Na ostatnie stronie felieton Tomasza Ćwiąkały.
SUPER EXPRESS
Jarosław Niezgoda po przedłużeniu kontraktu z Legią będzie zarabiał trzy razy więcej niż dotychczas.
Niezgoda, wychowanek Wisły Puławy, kilka dni temu przedłużył umowę z mistrzami Polski do 2022 r. Nowy kontrakt oznacza dużą podwyżkę. Kiedy w 2016 r. napastnik przyszedł na Łazienkowską, dostał pensję w wysokości 23 tys. zł brutto miesięcznie. Teraz, po parafowaniu nowego kontraktu, rocznie będzie zarabiał 200 tys. euro, czyli ok. 68 tys. zł miesięcznie brutto.
Jan Bednarek w ostatnich tygodniach niespodziewanie wskoczył do składu Southampton, co może mu dać przepustki na mundial.
Jego akcje ostatnio mocno wzrosły. Kto wie, czy nie będzie z nim jak z Władysławem Żmudą (64 l.), który tuż przed MŚ 1974 w wieku 20 lat wskoczył nagle do pierwszej jedenastki i został odkryciem turnieju. Jak donosi “Przegląd Sportowy”, Bednarek znajdzie się w szerokim składzie reprezentacji, który 15 maja ogłosi Adam Nawałka. Selekcjoner jest pod wrażeniem postępów, jakie były obrońca Lecha zrobił w ostatnim czasie.
Mamy też typowy tabloid. Córka Lewandowskich skończyła roczek.
GAZETA WYBORCZA
Tekst przed El Clasico i Rafał Stec o Liverpoolu.
Wspominałem już tu i ówdzie, że Liverpool zdaje mi się bodaj najfajniejszą drużyną piłkarską do kibicowania. Przemykało mi to w łepetynie w poprzedniej dekadzie i notorycznie wraca, a ostatnio gania po zwojach mózgowych już bez ustanku.
Niełatwo „najfajniejszość” zdefiniować, jeszcze trudniej zmierzyć. Nie chodzi o nadmierną skłonność do wygrywania – na nią chorują gdzie indziej, choćby w Realu Madryt, który również zabawi wkrótce w finale Ligi Mistrzów. Zresztą seryjne zwyciężanie skutkuje erupcjami apokaliptycznej histerii, ilekroć piłkarze cokolwiek przegrają. Też mamy świeżutko w pamięci adekwatny przykład – Barcelona bierze w świetnym stylu oba tytuły krajowe, ale nastroje zatruwa wspomnienie feralnego 0:3 z Romą. „Najfajniejszość” dostrzegam więc tam, gdzie futbol dostarcza kibicom najwięcej intensywnych doznań – z mnóstwa powodów: liczy się i styl drużyny, i przyjemność z wyczynów rekordowo krańcowych, i wielość epizodów nie z tej ziemi, i kolorowość trybun lub związanych z klubem osobowości, i rozszarpujące nagłe zwroty akcji, i ekstremalne okoliczności wygrywania lub przegrywania.
Fot. Jakub Gruca/400mm.pl