Wejście do „klubu 100” to jedno z piękniejszych osiągnięć indywidualnych, po które mogą sięgnąć piłkarze Ekstraklasy. Strzelając przynajmniej sto goli w lidze łamiesz pewną granicę i udowadniasz, że nie jesteś jednym z setek szaraczków, które co roku przewijają się przez te kopaninę. W miniony weekend na stałe w historii ligi zapisał się Marcin Robak. My zadajemy pytanie – jak długo będziemy czekać na kolejnego napastnika w tym gronie? I dlaczego to będzie trwało tak aż długo?
Jeśli Śląsk Wrocław może pochwalić się w tym sezonie, to kapitalnym duetem Tarasovs-Rieder to Marcinem Robakiem. Możemy się jedynie zastanawiać – w jak głębokiej dupie wrocławianie byliby, gdyby latem nie udało się wygrać negocjacji o króla strzelców poprzedniego sezonu. 34-letni snajper zdobył w tym sezonie już 17 goli, czyli 41,5% całego ligowego dorobku Śląska. Wiadomo, swoje zrobił też fakt, że Robak jest etatowym wykonawcą rzutów karnych. Niemniej i jedenastki trzeba umieć wykorzystywać.
Trafieniem w meczu z Lechią Robak wszedł do „Klubu 100”. To osiągnięcie, którym mogą pochwalić się nieliczni, a dokładnie 30 piłkarzy. Wśród nich klubowe legendy sprzed lat – Ernest Pol, Włodzimierz Lubański czy Lucjan Brychczy. Ale i ligowe symbole ostatniej dekady czy dwóch – Maciej Żurawski, Tomasz Frankowski i Paweł Brożek. Mówimy tutaj o elicie, najlepszych egzekutorach w historii tej ligi. Możemy z Ekstraklasy drwić, możemy mówić o tym, że jesteśmy jedynie rzepem na ogonie Europy, ale wciąż strzelenie stu goli w jednej lidze jest osiągnięciem, które przynosi chlubę i którym można szpanować przed wnukami.
Robak był 32. piłkarzem, który dołączył do tej elity. Zastanawiamy się jednak – kto będzie następny? I szczerze mówiąc kandydatów nam brak. I naprawdę nie zdziwimy się jeśli na kolejnego członka w tym gronie poczekamy nawet i dekadę.
Składa się na to kilka czynników. Przede wszystkim dzisiaj młodzi napastnicy wyjeżdżają z Polski bardzo wcześnie i zasadniczo wcale im się nie dziwimy. W Polsce dobijesz do pewnego poziomu, ale kolejny krok w karierze wymaga przeprowadzki. Łatwiej trafić do Bundesligi czy Serie A jako „młody, obiecujący talent z Ekstraklasy” niż „niezły 26-latek, który walczył o koronę króla strzelców”. Tacy piłkarze jak Arkadiusz Milik, Dawid Kownacki czy Mariusz Stępiński wyjechali z ligi zanim jeszcze na dobre stali się gwiazdami Ekstraklasy. Z tego grona Stępiński dobił do 25 goli, Kownacki do 21, a Milik dwudziestki nawet nie przekroczył. Ich losy pewnie wkrótce podzieli Krzysztof Piątek czy Jarosław Niezgoda, którzy rokują na tyle, że bylibyśmy w stanie napisać – tak, ci goście mogą ze spokojem trafić do „Klubu 100”. Ale nie napiszemy, bo za rok w lidze ich już pewnie nie będzie.
Dzisiaj szansę na takie osiągnięcie mają jedynie zawodnicy, którzy są zbyt słabi na zagraniczny transfer, ale przy tym na tyle dobrzy, że wybijają się ponad ligową szarzyznę. Ale nawet i po nich swoje ręce wyciągają chociażby kluby tureckie, cypryjskie czy rosyjskie. Tak stało się z Robakiem, który w demolowaniu polskich defensyw zrobił sobie przerwę na wyjazd do Konyasporu. Podobnie było z Tomaszem Frankowskim, który w Polsce robił co chciał, a na zachodzie kariery nie zrobił. Wyłączylibyśmy z tego grona Macieja Żurawskiego, który jednak postrzelał trochę goli w Szkocji. Ale weźmy takiego Arkadiusza Piecha – w Ekstraklasie jeśli grał, to strzelał dość regularnie. Nie był wirtuozem, na pewno nie zaliczylibyśmy go do grona najlepszych piłkarz ligi ostatnich lat, a mimo to mógł liczyć na transfer do Turcji i na Cypr.
Skoro młodzi wyjeżdżają, to może kolejny Robaków, Brożków i Reissów wypatrywać wśród tych, którzy w Ekstraklasie się zasiedzieli? Kto tam depcze po piętach i dobija do setki? Zerkamy i… no, nie oszukujmy się, jest kiepsko.
Oto zawodnicy, który grają aktualnie w Ekstraklasie i którzy strzelili w niej przynajmniej 50 goli.
– Miroslav Radović – 66 goli – 34 lata
– Marco Paixao – 61 goli – 34 lata
– Rafał Boguski – 55 goli – 34 lata
– Grzegorz Kuświk – 52 gole – 31 lat
– Arkadiusz Piech – 52 gole – 33 lata
– Sebastian Mila – 51 goli – 36 lat
– Kasper Hamalainen – 51 goli – 32 lata
Wyobrażacie sobie, że w dwóch kolejnych sezonach Marco Paixao strzeli po 20 goli i jako 36-latek trafi do „Klubu 100”. Nam się nie chce w to wierzyć. Miroslav Radović zanim dobije do setki rozsypie się ze trzy razy, Sebastian Mila pewnie zaraz skończy karierę, Kasper Hamalainen za sezon lub dwa wróci do swoich zimnych krajów. Szacunek dla tych zawodników, że złamali granicę 50 goli, ale sorry – możemy postawić konkretną kasę, że żaden z nich nie dobije do setki.
To może ktoś z grupy „powyżej 30 goli, a poniżej 30 lat”? Tutaj mamy chociażby wspomnianego już Piątka, ale ten odejdzie pewnie z Cracovii albo już w tym okienku, albo w następnym. To może Michał Kucharczyk? Gość ma 27 lat, 42 gole na koncie i jakieś 5-6 sezonów gry przed sobą. Za granicę raczej go nie ciągnie, w Legii ma pewne miejsce (no chyba, że do Warszawy wróci Jozak). Tylko problem jest taki, że Kuchy musiałby strzelać regularnie ponad dziesięć goli w sezonie. A w dotychczasowej karierze nie zaliczył choćby jednego takiego sezonu.
Pomyśleliśmy sobie o piłkarzach, którzy po sparzeniu się na zachodzie wkrótce wrócą do Ekstraklasy. Do głowy przychodzi nam Artur Sobiech grzejący ławę w drugoligowym Darmstadt. Rocznik 1990, a zatem to wciąż zawodnik z perspektywą ponad pięciu lat gry na poziomie Ekstraklasy. Tylko Sobiech przed wyjazdem w lidze strzelił 21 goli. A więc musiałby wrócić już latem i co roku walczyć o koronę króla strzelców. Stać go na to? Pewnie tak. Czy to się ziści? Mamy wątpliwości.
Zatem na kolejną personę w elicie strzelców pewnie jeszcze dłuuugo poczekamy. Piłkarski świat się zmienia, mobilność zawodników na rynkach europejskich jest już zawrotna, a Polska nie jest tu żadnym wyjątkiem. Sezon, czasem dwa lub trzy i śmigasz do kolejnej ligi. A zatem gratulujmy wyniku Robakowi, bo na następców póki co się nie zanosi.
fot. 400mm/FotoPyk