Zapraszamy na czwartkowy przegląd ośmiu tytułów prasowych.
FAKT
Iwan: Odwaga, ofensywa, serce – tak trzeba grać.
Nawet się nie łudzę, że kadra awansuje do mistrzostw świata, ale widzę w tym coś pozytywnego – dla piłkarzy i kibiców to lekcja pokory. Jedni są mistrzami w oczekiwaniach, drugim się wydaje, że mogą z każdym wygrać, ale potem kończy się jak zawsze. Niedawno mieliśmy jeden przebity balon, czyli serial pt. „Legia w Lidze Mistrzów”. Był taki moment, kiedy balon pompowano bardzo mocno, ale przebili go Ukraińcy. Musimy się z tym pogodzić – nie jesteśmy dobrzy i tyle. Na pewnym etapie eliminacji wydawało się, że ten awans można wyszarpać, ale potem nastąpiło to, co niektórzy nazywają potknięciami, a ja nazywam normą.
Waldemar Fornalik powołał Pawła Brożka i przyznam, że nie mam pojęcia o co w tym chodzi. W ogóle dowoływanie napastnika jest bez sensu, bo przecież Robert Lewandowski nie gra tylko wtedy jak zmieni się sam albo ktoś urwałby mu nogę. To nie jest podbramkowa sytuacja, a w ataku może grać i Sobota, i Pawłowski. A Brożek bywał kiedyś w dużo lepszej formie, nie dostając wtedy powołań. W Pawle widzę potencjał, jednak nie dzisiaj, on przecież nie przepracował okresu przygotowawczego, na świeżości może coś zrobić, ale za chwilę dostanie zadyszki. Ten kryzys było już zresztą widać w meczu z Pogonią.
Ireneusz Król ucieknie przed odpowiedzialnością?
Wywinie się? Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie Ireneusza Króla (50 l.). Zabrakło jej dowodów na to, by podejrzewać byłego prezesa Polonii Warszawa o działanie na niekorzyść klubu. Doniesienie w sprawie Króla wniósł Stanisław Kogut (60 l.). Senator z ramienia PiS złożył zawiadomienie w sprawie możliwości działania przez Króla na szkodę spółki. – Z pewnością nie zostawimy tego w ten sposób. Jak tylko dostanę odpowiedź z prokuratury, złożymy kolejne zawiadomienie – mówi Faktowi Kogut. – O złożenie doniesienia poprosili kibice Polonii. W świetle ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora, muszę w takiej sytuacji złożyć wniosek do prokuratury – mówi polityk PiS. Dokładnie, poprosił go o to Grzegorz Popielarz, który stanął na czele nowej Polonii. Tej, która gra teraz w IV lidze.
Okazuje się jednak, że prokuratura nie dopatrzyła się powodów z powodu których miałaby wszcząć śledztwo. Zabrakło jej dowodów. Jak wynika z pisma, które z otrzymał Fakt, prokuratura nie była w stanie namówić Popielarza na złożenie zeznań.
Fornalik dla Faktu: Nie boję się podjąć ryzyka.
Zgrupowanie kadry w Warce zaczęło się od pytań o powołanie kontuzjowanych Arkadiusz Milika (19 l.) i Artura Sobiecha (23 l.). Po co w ogóle przyjeżdżali do Polski? – To nie jest tak, że nie mamy zaufania do niemieckich lekarzy. Po prostu chcieliśmy sprawdzić, czy jest minimalna szansa na to, czy w obliczu długiego zgrupowania w którymś z dwóch meczów Milik lub Sobiech mogą zagrać. – powiedział Faktowi Fornalik. Oprócz Roberta Lewandowskiego na mapie polskich napastników pustynia. Brakuje solidnego zmiennika. Sztab szkoleniowy zdecydował się na dowołanie Pawła Brożka (30 l.), który niedawno wrócił do Wisły Karków, ale jego forma, mówiąc delikatnie, nie jest reprezentacyjna. Ktoś kto ogląda naszą ekstraklasę widzi, jakie mieliśmy pole manewru. Oprócz Brożka mieliśmy jeszcze dwie, trzy kandydatury. Paweł myślę jest najbardziej doświadczony, nie jedno przeszedł w swojej karierze – ocenił Fornalik. Selekcjoner przekonuje, że w meczu z Czarnogórą nie będzie bał się podjąć ryzyka – tak jak nie bał się do tej pory.
RZECZPOSPOLITA
Klich poprowadzi kadrę?
Kiedy latem 2011 roku podpisał kontrakt z Wolfsburgiem był bardzo pewny siebie. Jego wypowiedzi o tym, że wielu chciałoby być na jego miejscu, albo, że to typowo polskie, kiedy wróży mu się ławkę rezerwowych, przeszły do klasyki piłkarskich bełkotów. Klichowi zawsze wszystko przychodziło z łatwością, talentu miał za dwóch, chęci do pracy dużo mniej. W ekstraklasie zadebiutował jako osiemnastolatek, zapowiadał się na cudowne dziecko polskiej piłki. Widać było, że ma dryg, mijał, dryblował, był szybki, ale korzystał z tego na treningach w zły sposób – wiedział, że i tak jest lepszy, więc się nie przemęczał. Trenerzy mieli do niego pretensje, wytykali lenistwo, ostatni z trzech sezonów w Carcovii zakończył czterema golami i ośmioma asystami. Wtedy zgłosił się Wolfsburg, wypłacił klubowi dwa miliony euro, a piłkarz z ochotą przystał na ofertę, nic nie robiąc sobie z tego, że trenerem był tam Felix Magath. Trener znany u nas z dwóch powodów: morderczych treningów i braku sympatii do Polaków. Ci, którzy mieli z nim do czynienia mówili, że kto przeżył Magatha, w futbolu nie ma się już czego obawiać. Klich wyjechał do Niemiec pełen zapału, czekał na pierwsze zajęcia z entuzjazmem. Nie wystarczyło mu go na długo. Magath ponoć nie miał nawet tak morderczych treningów, bardziej zniechęcał swoim nieludzkim podejściem do piłkarzy. Kadra liczyła ponad 40 zawodników, Polak od czasu do czasu grał w rezerwach. W Polsce o nim zapomniano, trudno też było walczyć o ponowne ściągnięcie do ekstraklasy, bo w Bundeslidze nawet bez choćby jednej minuty gry zarabiał 600 tysięcy euro rocznie. Niemcy wybrali go zresztą jednym z najbardziej przepłacanych piłkarzy całych rozgrywek.
GAZETA WYBORCZA
Michał Efir dostał zgodę na normalne treningi.
Razem z Efirem na konsultacji medycznej w Villa Stuart, współpracującej z Legią od lutego, był 18-letni bramkarz Aleksander Wandzel. „Pozytywne wieści z Rzymu, jest zgoda od prof. Marianiego na stuprocentowy trening” – napisał na Twitterze Efir, który w lutym po raz trzeci zerwał więzadła krzyżowe w kolanie. 21-letni napastnik doznał kontuzji w sparingu z Concordią Chiajna podczas zgrupowania w Hiszpanii. Efir, najlepszy piłkarz Młodej Ekstraklasy w sezonie 2011/2012, uchodzi za ogromny talent z rocznika ’92 Legii, ale ze względu na urazy zagrał w ekstraklasie tylko dwa mecze. W środę Legia podała kadrę na mecze w fazie grupowej Ligi Europejskiej. Wśród 29 zawodników znalazł się Efir.
Oto efekty pracy Michała Probierza. To oni zrobili największy postęp w Lechii Gdańsk.
Paweł Buzała
– To bardzo dobry piłkarz. Ambitny, kreatywny, z dobrym przeglądem pola i nie najgorszą techniką. Tylko ta skuteczność, a właściwie jej brak. Gdyby Buzała zaczął wreszcie strzelać więcej bramek, to byłby, jak na polską ekstraklasę, graczem ponadprzeciętnym – brzmiały dotychczas głosy ekspertów, wypowiadających się o postawie napastnika Lechii. Pod okiem i ręką Probierza wydaje się, że Buzała zaczynać odnajdywać brakujący element swojej piłkarskiej układanki. Trzy bramki w czterech spotkaniach to w jego przypadku wynik więcej niż solidny. Choć w dalszym ciągu napastnik biało-zielonych potrafi w swoim stylu zmarnować stuprocentową sytuację, to jednak w spotkaniu stwarza sobie ich na tyle dużo, by jedną z nich wykorzystać.
Buzała otrzymał od Probierza duży kredyt zaufania, jest wystawiany na swojej ulubionej pozycji środkowego napastnika i z tego komfortu korzysta.
Piotr Wiśniewski
Solidny ligowiec, ale wzbicie się ponad ekstraklasową przeciętność do tej pory Wiśniewskiemu przychodziło z rzadka. Przede wszystkim brakowało mu regularności. W jednym spotkaniu zagrał kapitalnie, często okraszając dobry występ zdobyciem bramki, a w kolejnych trzech meczach bywał jednym z najsłabszych ogniw drużyny. Lądował później na ławce rezerwowych, z której wchodził w roli jokera i znów potrafił zaczarować cały zespół. I tak w kółko.
Paweł Brożek – kadrowicz z zaskoczenia.
Wrócił na Reymonta, gdzie zaczął powoli odbudowywać formę. W sześciu meczach zdobył dwa gole (jednego w Pucharze Polski, a drugiego z rzutu karnego z Lechem Poznań). Grał poprawnie, ale daleko mu jeszcze do formy, jaką prezentował choćby w sezonach 2007/2008 i 2008/2009, gdy zdobył tytuł króla strzelców ekstraklasy. Zresztą sam piłkarz mówił na początku sierpnia, że potrzebuje czasu, by wrócić do formy. Tymczasem już po miesiącu występów w polskiej ekstraklasie selekcjoner Waldemar Fornalik ze względu na kontuzje Artura Sobiecha i Arkadiusza Milika awaryjnie wysłał powołanie dla Brożka. Wybierał między wiślakiem i legionistą Markiem Saganowskim. Oficjalnie przy Reymonta cieszą się z powołania dla wiślaka. Wiadomo jednak, że trener Franciszek Smuda chciał podczas przerwy na reprezentację mocno popracować z Brożkiem nad przygotowaniem fizycznym. W rozmowach z dziennikarzami szkoleniowiec zamienia się jednak w dyplomatę. – Waldek Fornalik potrzebował doświadczonego piłkarza i wybrał Pawła. On nie ma 18 lat i już nie potrzebuje, by go prowadzić za rękę – mówił Smuda.
SPORT
Górnik Zabrze desperacko szuka nowego obrońcy.
Poważna kontuzja Dancha, odniesiona w meczu z Lechią Gdańsk, sprawiła, że Górnik Zabrze ma kłopot ze środkiem obrony. W tej chwili drużyna dysponuje zaledwie dwoma zawodnikami gotowymi do gry na tej pozycji, to Oleksandr Szeweluchin i Seweryn Gancarczyk, który jednak lepiej czuje się ustawiony z boku boiska. Górnik testuje holenderskiego stopera Gerarda Aafjesa, w piątkowym sparingu z Podbeskidziem sprawdzi też zapewne na środku obrony kolejnego gracza. „Sport” zastanawia się, czy kontuzja Dancha nie otwiera ostatniej szansy dla Antoniego Łukasiewicza. Ten doświadczony zawodnik grywał już jako środkowy obrońca, ale nie potrafi jakoś przekonać do siebie trenera Adama Nawałki. W poprzednim sezonie zagrał tylko pięć ligowych meczów, z czego jeden w wyjściowym składzie. Teraz kopie piłkę w rezerwach. Czy Nawałka nagle zmieni zdanie i w tak trudnym dla zespołu momencie obdarzy Łukasiewicza zaufaniem? Mamy wątpliwości…
Jacek Zieliński: Ofiarujemy rywalom punkty za darmo.
– Czech Pavel Sultes jest bardzo dobrym zawodnikiem, ale potwierdza to tylko na sparingach. – Pomocnik Filip Starzyński, który ostatnio stracił miejsce w jedenastce, potrzebuje spokoju, żeby się odbudować. – Teraz jest w dołku, ale nikt go nie katuje, nie odstawia na boczny tor – podkreśla Zieliński. – Nowy bramkarz Michał Buchalik bardzo dawno nie bronił, więc najpierw dostanie szansę w trzeciej lidze, w meczu rezerw Ruchu. – Napastnik Maciej Jankowski wreszcie zaczyna w meczach „szarpać” i powoli przypomina „Jankesa” z wiosny ub. roku. Na koniec Zieliński narzeka, że w meczach z rywalami, z którymi Ruch ma walczyć o utrzymanie w ekstraklasie, drużyna nie tylko nie punktuje, ale wręcz ofiaruje konkurencji punkty za darmo.
DZIENNIK POLSKI
„Buni” marzy o kadrze.
Gordan Bunoza ma bardzo udany początek sezonu. Wiślak gra na tyle dobrze, że stał się jednym z najlepszych lewych obrońców w ekstraklasie. – Trudno jest powiedzieć, czy teraz jest mój najlepszy czas – mówi piłkarz. – Myślę, że takich meczów jak ostatnio zagrałem już w Wiśle wiele. Problem polegał na tym, że zespół nie grał dobrze i nikt nie zwracał uwagi na to, że jeden czy drugi zawodnik prezentuje się nieźle. „Buni” ma również gotową odpowiedź na pytanie, skąd w jego i kolegów z drużyny grze taka zmiana na plus w porównaniu z radzeniem sobie na boisku w poprzednim sezonie. – Gdy przyszedł trener Smuda, powiedział nam, że czeka nas ciężka praca – tłumaczy piłkarz. – W okresie przygotowawczym biegaliśmy bardzo dużo. Trener mówił nam, że w pierwszych kolejkach będzie nam ciężko, ale jak przyjdzie świeżość, to będzie bardzo dobrze. Zaufaliśmy trenerowi i jego słowa się sprawdziły. Widać to na boisku. Zaraz po stracie każdy stara się odzyskać piłkę. Dobra gra w Wiśle sprawia, że Bunoza może snuć marzenia odnośnie do przyszłości.
POLSKA THE TIMES
Waldemar Sobota: Wygrywa i przegrywa cały zespół, nie tylko Lewandowski.
Czy po niedawnym meczu z Danią można powiedzieć, że młoda gwardia dochodzi do głosu w kadrze?
– Można powiedzieć, że dostaliśmy szansę od selekcjonera i ją wykorzystaliśmy. Mam nadzieję, że dostaniemy kolejne i zaczniemy odgrywać większą rolę w kadrze.
Co może Pan dać z siebie tej drużynie?
– Wydaje mi się, że było to widoczne we wspomnianym już meczu z Danią. Pokazałem, że na poziomie reprezentacji potrafię wygrywać pojedynki, grać zespołowo i wykańczać akcje. Wydaje mi się, że ta współpraca wygląda coraz lepiej. Oby tak dalej.
Czuje się Pan już jak zawodnik z zagranicy czy jednak nadal z polskiej ligi?
To drugie. Być może powinienem się czuć jak zawodnik grający w Belgii, jednak na razie spędziłem tam w sumie tylko dwa dni. Tak się złożyło. Można chyba powiedzieć, że zasłużyłem na powołanie swoimi występami w Śląsku Wrocław, a nie zagranicznym transferem. Tak to odbieram i, szczerze mówiąc, w tej chwili w ogóle nie myślę o FC Brugge. Teraz liczy się tylko reprezentacja.
SUPER EXPRESS
Artur Boruc: mogę zatrzymać Joveticia.
Gracie nie tylko o przedłużenie nadziei na awans do mistrzostw świata, ale i o głowę trenera Fornalika.
– Ta kadra tak już ma, że ostatnio każdy mecz gra o wszystko. Można się przyzwyczaić. Czarnogóra, Anglia, Ukraina i my wciąż walczymy o mundial. Wszyscy mamy świadomość, że w piątek musimy wygrać. Cały czas słychać głosy o zwolnieniu trenera Fornalika. Nie rozumiem tego. Trzeba pozwolić mu pracować. Jaki jest sens w odwoływaniu go jeszcze przed meczem?
Gwiazdą Czarnogórców jest Stevan Jovetić, pana były kolega z Fiorentiny.
– Przez dwa lata wspólnej gry we Włoszech udało mi się kilka jego strzałów obronić (śmiech). To dobry piłkarz, ale do zatrzymania. My musimy jednak przede wszystkim koncentrować się na sobie, a nie patrzeć na to, co zrobią rywale. Trzeba wyjść i walczyć o zwycięstwo. Stać nas na nie.
Świadomość już na kilka dni przed meczem, że będzie pan bronił, pomaga w lepszej koncentracji, daje większy komfort?
– Przyzwyczaiłem się do tego, że jestem pierwszym bramkarzem i nie zastanawiałem się nad tym, czy lepiej byłoby dla mnie, gdybym dowiedział się o tym, czy gram, tuż przed meczem czy wcześniej.
Dyrektor sportowy Club Brugge o transferze Waldemara Soboty: śledziliśmy go od zimy.
Pozyskaliście Sobotę, bo w pojedynkę wyrzucił was z Ligi Europejskiej. Pewnie wtedy usłyszeliście o nim po raz pierwszyÂ…
Arnar Gretarsson: – Tu pana zaskoczę, ale Sobota był znany w naszym klubie o wiele wcześniej. Club Brugge ma skauta odpowiedzialnego za rynek polski i jeszcze w poprzednim sezonie stworzył on listę dziesięciu najbardziej obiecujących piłkarzy polskiej ligi. Sobota na niej był.
To dlaczego zwlekaliście z transferem? Gdybyście kupili go wcześniej, to Śląsk nie wyeliminowałby was z Ligi EuropejskiejÂ….
– To prawda (śmiech). Ale od znalezienia się na liście do transferu droga daleka. Przed meczami ze Śląskiem nasi zawodnicy byli uczulani, że Sobota jest niezwykle groźny i niestety to się potwierdziło. Potem błysnął w meczu Polska – Dania i wiadomo było, że trzeba szybko działać.
Nie baliście się, że przegracie batalię o niego?
– Baliśmy się, bo gdy w grę wchodzą solidne niemieckie kluby, a tak było w tym przypadku, to belgijski zespół z reguły nie ma szans. Na szczęście udało się, choć byliśmy też przygotowani na fiasko negocjacji z Sobotą. Dlatego prowadziliśmy równocześnie rozmowy z dwoma innymi piłkarzami. Jeden z nich ostatecznie podpisał umowę z dobrym holenderskim klubem, co świadczy o jego dużej wartości. Ale to Polak był naszą opcją numer jeden.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Niedawno bożyszcza, teraz nie grają w piłkę.
Co się z nimi dzieje? Jeszcze niedawno Euzebiusz Smolarek i Ireneusz Jeleń byli bożyszczami. Dziś mało kto wie, co u nich słychać i jakie mają plany na przyszłość. Smolarek po rozstaniu z Jagiellonią Białystok wyjechał do Holandii. Nieoficjalnie wiemy, że przez swojego menedżera testował możliwość gry w amerykańskiej MLS. Tabloidy donosiły też o jego rozmowach z Górnikiem Zabrze. – Tego ostatniego tematu w ogóle nie było – mówi nam Smolarek. – A Stany? Nie, chyba nic się nie działo w tej sprawie – dodaje, choć już bez tej pewności w głosie, którą dało się słyszeć, kiedy mówił o Górniku. – Teraz nic wielkiego się u mnie nie dzieje. Szukam pracy. Jednak nie robię dramatu z tego, że niczego dotąd nie znalazłem. Spokojnie. Najważniejsze, że cały czas indywidualnie trenuję i trzymam formę. Jestem zdrowy, nie mam żadnej kontuzji i jak już mnie ktoś weźmie, to będę miał zdrowie i siłę do gry. W każdym razie nie jest tak, że nikt się mną nie interesuje. Opcji jest kilka, z różnych krajów. Jedne mniej, drugie bardziej konkretne – wyjawia zawodnik, którego kibice po meczu eliminacji EURO 2008 z Belgią (2:0) byli gotowi nosić na rękach. Wtedy Smolarek był wielką gwiazdą. Dzisiaj mówi się o nim jako o piłkarzu, który od kilku lat szuka utraconej kiedyś formy i nie potrafi jej odnaleźć. Ludzie, którzy dobrze znają Ebiego mówią, że tylko Beenhakker umiał wydobyć ze Smolarka to, co w nim najlepsze. A i to do czasu, bo w finałach EURO 2008 piłkarz grał już słabo. – Jakbym wiedział, dlaczego nie gram tak dobrze jak kilka lat temu, jak w tamtym meczu z Belgią, to byłoby inaczej. Na pewno nie szukałbym tak długo klubu. Nie wiem, może faktycznie Leo miał ten klucz do mnie. Czułem jego zaufanie i grałem. Później z tym zaufaniem trenerów do mnie było różnie – kwituje Smolarek.
Mateusz Klich: Byłem już trupem.
Przez półtora roku, kiedy nie grał pan po transferze z VfL do Cracovii, niektórzy zdążyli o panu zapomnieć.
– Zapomnieć? Trupem byłem. W polskich mediach mnie zabili. Dramat, nie ma piłkarza, niepotrzebnie wyjechał w i ogóle. Pokazałem, ze jednak nie umarłem.
Po niezłym meczu z Danią jest pan przedstawiany jako jeden ze zbawców kadry. Nie za szybko?
– Zdecydowanie. Po jednym meczu nie można tak mówić. Jeszcze niedawno mnie przecież w kadrze, nie wiem nawet, czy będę grał, a już mam ciągnąć ten wózek. Niech będzie, jestem gotowy.
Polacy jak kochają, to pełnym sercem, jak nienawidzą, od razu depczą. Pan na razie jest wychwalany, ale jak nie pójdzie z Czarnogórą, to współczujemy.
– Wiem, co mnie czeka. Z Danią strzeliłem gola, asystowałem, ale to nie był wybitny mój mecz. Dobre oceny były nieco na wyrost. Piszecie, że powinniśmy grać bardziej ofensywnie, ale nie możemy zapominać o obronie. Wiadomo, że w niej nie błyszczymy. Nie jestem Grześkiem Krychowiakiem i Eugenem Polanskim, żeby przecinać akcje. Takich zawodników też potrzebujemy, bo przede wszystkim nie możemy stracić bramki.
Możdżeń nie chce podpisać kontraktu.
Pomocnik Lecha Poznań Mateusz Możdżeń dostał z klubu propozycję nowego kontraktu, ale na razie ją odrzucił. Przed rozpoczęciem sezonu trener Mariusz Rumak mówił, że priorytetem jest przedłużenie umów z dwoma młodymi, od dawna związanymi z Kolejorzem piłkarzami: Marcinem Kamińskim oraz Mateuszem Możdżeniem. W tym pierwszym przypadku już to się udało, w drugim – propozycja została złożona przez klub, ale nie została na razie zaakceptowana. – Miałem już jakieś rozmowy. One właściwie wciąż trwają, bo nie odłożyliśmy tematu na późniejszy termin, ale w tym momencie nic w tej sprawie się nie dzieje – powiedział nam Możdżeń, który nie miał dobrego początku sezonu. Musiał łatać dziury na prawej obronie, a w tej roli nie czuł się zbyt dobrze. Ostatnio także sam szkoleniowiec wycofał się z tego pomysłu. Wydaje się, że docelowo lechita powinien wyspecjalizować się w grze jako środkowy pomocnik, bo tam może pokazać swoje walory. – Chciałbym być ustawiany w jednym miejscu. Mieliśmy przykład Darka Dudki, który w Amice i później także w Wiśle grał aż na 4-5 pozycjach, a to na dłuższą metę nie jest korzystne – przytomnie zauważa pomocnik.