Nasz człowiek na Filipinach. Rozmowa z Benem Starostą

redakcja

Autor:redakcja

04 września 2013, 18:47 • 7 min czytania

– To nie puste słowa, pewnie nie pamiętasz, ale po pokonaniu Brazylii po prostu popłakałem się ze szczęścia. Bardzo ważny był również dla mnie fakt, że dzięki temu turniejowi wyrobiłem sobie markę, nazwisko. Miałem potem bardzo dobry rok na wypożyczeniach, trafiłem również do Ekstraklasy, do Lechii. Byli ze mnie zadowoleni, zagrałem w praktycznie wszystkich meczach. Bardzo chciałem zostać w Gdańsku, ale w tamtym momencie klub miał spore problemy finansowe, więc wróciłem do Sheffield. Śmieszy mnie, jak ktoś mówi, że skoro nie zostałem w klubie to znaczy, że słabo sobie tam radziłem – opowiada Ben Starosta, były reprezentant Polski U-20 grający dziś na Filipinach.
Polacy grają w różnych egzotycznych krajach, ale Filipinami bijesz wszystkich na głowę.
Mówiąc szczerze, Azja to teraz miejsce, w którym warto być. Zaczyna się tutaj boom na futbol, wszystkie ligi dynamicznie się rozwijają, zarówno ekonomicznie, jak i czysto piłkarsko. Moja nie jest wyjątkiem.

Reklama

Jaki jest poziom futbolu na Filipinach? Porównałbyś tutejsze rozgrywki do ligi, w jakiej miałeś okazję grać?
Powiedziałbym, że może cztery zespoły są na poziomie League 2, a reszta na poziomie Conference. To nowo powstała liga, ale mocno promowana. Celem jest stanie się jedną z topowych na kontynencie. Do tego daleka droga, ale cały czas widać postęp – powstają nowe stadiony, mecze są transmitowane w telewizji, kluby biorą udział w silniejszych turniejach. Sama liga jest bardzo techniczna. Sędziowie nie pozwalają na ostrą grę, bardzo często przerywają mecz przy starciach. Pod względem poziomu jest wielka różnica pomiędzy czterema czołowymi drużynami, a resztą stawki. Tylko kluby z czołówki mają większe pieniądze, dużych sponsorów… Jestem pewien jednak, że z czasem wszystko się wyrówna, jak mówię bowiem: tutejszy futbol jest na wznoszącej.

Jak jednak na dzisiejszy moment umieściłbyś filipińską ligę wśród innych azjatyckich?
Ciężko powiedzieć… Powiem raczej o naszym zespole, jako jej reprezentancie: właśnie gramy w Pucharze Singapuru i awansowaliśmy do półfinału. Mamy całkiem mocny zespół, kilku byłych reprezentantów krajów afrykańskich oraz reprezentantów Filipin. Gramy też w odpowiedniku Azjatyckiej Ligi Europy.

Reklama

A jak z organizacją, treningami, płacami? Jak byś porównał warunki na Filipinach do na przykład tych, jakie zastałeś w Miedzi?
Zależy, w którym klubie grasz, niektóre są mocniej rozwinięte, inne mniej. Mój jest akurat bardzo profesjonalny, treningi odbywają się codziennie, są sesje analityczne, latamy na mecze, pieniądze są zawsze na czas. Naszym trenerem jest Szkot, więc przeniósł do klubu trochę europejskiej mentalności. O Miedzi też mam bardzo dobre zdanie – to był bardzo profesjonalnie zorganizowany klub.

Jak do spotkań w lidze podchodzą fani? W wielu ligach, które dopiero startują, dominuje średnie zaangażowanie kibiców, a na trybunach potrafi być sennie.
Zależy, z kim gramy. Zwykle frekwencja wynosi około dwóch do trzech tysięcy widzów na meczach, ale na jednym z turniejów na Cebu (jedna z Filipińskich wysp -przyp. red.) zjawiało się sześć, siedem tysięcy. Fani są pełni pasji do klubu i rozgrywek, po każdym meczu czekają by zrobić sobie zdjęcia albo zebrać autografy. Atmosfera na meczach na pewno nie jest taka jak w Europie, nie ma śpiewów czy głośnego kibicowania. Przynajmniej póki co. Powiem też jedno… Ze wszystkich krajów w których grałem, nigdzie nie kibicuje się tak żywiołowo jak w Polsce.

Gdy twój agent pierwszy raz powiedział ci, że masz możliwość wyjazdu na Filipiny – co sobie pomyślałeś?
Nie wiedziałem wtedy o tym kraju nic. Miałem możliwość pójścia na testy do klubu w Tajlandii, albo podpisania kontraktu na Filipinach. Opuściłem Miedź w połowie sezonu, więc chciałem jak najszybciej znaleźć klub, i po prostu zacząć znowu grać w piłkę. Wybrałem więc tą drugą opcję i póki co mogę powiedzieć, że był to świetny wybór. Futbol znowu sprawia mi frajdę, gram dobrze, pokazałem się z na tyle dobrej strony, że zainteresowanie mną wyrażają kluby z silniejszych lig azjatyckich.

O jakich ligach mowa?
Tajlandzka i singapurska. Szczególnie w Tajlandii futbol bardzo się rozwinął. To mocna liga, na mecze tamtejszych drużyn przychodzi masa ludzi. Może niedługo usłyszycie o mnie przechodzącym do jednej z nich.

Image and video hosting by TinyPic

Nie chciałeś zostać w Polsce po okresie w Miedzi? Nie było ofert, czy po prostu finansowo oferta z Global była tak dobra?
Nie było zbyt dobrych ofert. A kontrakt z Global FC był atrakcyjną opcją. Poza tym fajnie jest być częścią czegoś nowego, dynamicznie rozwijającego się projektu.

Był szok kulturowy po przeprowadzce z Europy na Filipiny?
Pierwszym językiem w większości kraju jest angielski. Choćby z tego powodu miałem łatwiej, może dlatego nie było większych problemów z adaptacją. Poza tym ludzie tutaj są jednymi z najsympatyczniejszych i uprzejmych jakich mógłbyś spotkać. Zawsze się uśmiechają i pomogą ci chętnie ze wszystkim.

W Polsce wciąż przede wszystkim jesteś pamiętany, jako członek zespołu, który na Mistrzostwach Świata U-20 w Kanadzie pokazał się z niezłej strony. Jak sam wspominasz ten turniej po latach?
Turniej U-20 był najlepszym doświadczeniem w mojej karierze! Byłem dumny mogąc reprezentować Polskę i naprawdę wiele dla mnie to znaczyło. To nie puste słowa, pewnie nie pamiętasz, ale po pokonaniu Brazylii po prostu popłakałem się ze szczęścia. Bardzo ważny był również dla mnie fakt, że dzięki temu turniejowi wyrobiłem sobie markę, nazwisko. Miałem potem bardzo dobry rok na wypożyczeniach, trafiłem również do Ekstraklasy, do Lechii. Byli ze mnie zadowoleni, zagrałem w praktycznie wszystkich meczach. Bardzo chciałem zostać w Gdańsku, ale w tamtym momencie klub miał spore problemy finansowe, więc wróciłem do Sheffield. Śmieszy mnie, jak ktoś mówi, że skoro nie zostałem w klubie to znaczy, że słabo sobie tam radziłem. Nikt na mnie nie narzekał, ani trenerzy, ani koledzy, ani fani. Tak samo było w Miedzi. Grałem w każdym spotkaniu w sezonie, w którym awansowaliśmy do pierwszej ligi. Dostałem po tym sezonie dobre oferty z klubów z League 1 i League 2, jeden oferował mi od razu kontrakt, drugi testy. Dałem się jednak przekonać na podpisanie kontraktu w Legnicy na jeszcze jeden rok. A potem nagle dlatego, że miałem spięcia z trenerem poproszono mnie o rozwiązanie kontraktu. I znowu plotki, że rozstano się ze mną przez słabą grę! Za każdym razem gdy o tym czytam albo od kogoś to usłyszę, po prostu się śmieję. Wiem co zrobiłem, wiem o co poszło i wiem jak grałem. Poradziłbym sobie nawet w Ekstraklasie, chętnie pojechałbym na testy dziś i to wszystkim udowodnił.

O jakie spięcie z trenerem poszło?
Nie chcę już do tego wracać. Wszyscy wiedzą jaki jest Baniak. Mam swój honor, nie mogłem zlewać jego zachowań. Te były żenujące.

Poza tym epizodem, jakie masz wspomnienia z Legnicy?
Sezon, w którym wygraliśmy awans, był wspaniały. Zarówno dla nas, piłkarzy, jak i dla kibiców. Moja forma cały czas rosła, grałem coraz lepiej i lepiej. Miasto jest małe, ale bardzo sympatyczne, świetne do życia – Wrocław niedaleko, to też na plus. Klub ma naprawdę fajną bazę, niezły poziom boisk treningowych i ładny, kameralny stadion. Gdybyśmy mieli innego trenera na pewno nie chciałbym stamtąd wyjeżdżać, chętnie zostałbym na dłużej. Ł»ałuję do dziś, że tak wyszło.

A jak dziś wspominasz przygodę w Gdańsku?
Tam też świetnie się czułem. Niesamowita atmosfera na meczach i fantastyczni kibice, z którymi miałem bardzo dobry kontakt. Miasto jest piękne, ogółem podobało mi się i gdyby była taka możliwość, podpisałbym stały kontrakt.

Po niezłym początku w Anglii, twoja kariera załamała się. Turniej w Kanadzie, udane wypożyczenia do Brentford i Bradford, potem Lechia… Ale już w 2009 przez cały rok zagrałeś jeden mecz. Co się stało?
Na pewno swoje przeżyłem. Miałem możliwość trenowania i grania z kilkoma zawodnikami, którzy dziś są gwiazdami, jak choćby Kyle Walker, Kyle Naughton, Matty Lowton, Phil Jagielka, Aaron Lennon, Tom Huddlestone. W 2009 opuściłem Sheffield i miałem kilka możliwości. Postanowiłem podpisać kontrakt w Darlington, grającym wtedy w League 2, ale mającym ambitne cele. Trener bardzo mnie chciał, poza tym drużynę miał przejąć nowy sponsor, więc miały być też świetne warunki. Ale tydzień przed początkiem sezonu sponsor wycofał się z przejęcia klubu, dlatego musieli pozbyć się z klubu czterech najwięcej zarabiających – w tym mnie. To nie zostawiło mi za dużo czasu na znalezienie nowego klubu, podjąłem złe wybory… Miałem wtedy choćby ofertę testów w Górniku Zabrze. Wydawało mi się, że to byłby zły ruch, a z perspektywy czasu wiem, że powinienem jechać. Byłem młody, wszyscy podejmujemy czasem złe decyzje i wszystkim nam czasem nie sprzyja szczęście.

Image and video hosting by TinyPic

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama