O braku napastników w Polsce pisaliśmy już kilka razy. Liczyliśmy nawet średnie goli w ekstraklasie, gdzie wyszło, że granicę przyzwoitości, czyli bramkę w co trzecim meczu, przekracza tylko pięciu snajperów. Teraz po powołaniu Brożka znowu nie możemy pojąć, jak w czterdziestomilionowym kraju nie można znaleźć dla kadry kogoś, kto faktycznie te gole strzela, a nie dwa lata błąka się po klubach, a potem trafia tylko z karnego. Czterdzieści milionów ludzi… Od razu przypomniał nam się Urugwaj, który ma ponad dziesięć razy mieszkańców mniej, a w ataku Forlana, Cavaniego, Suareza i utalentowanego Abela Hernandeza. Z ciekawości przejrzeliśmy podobne ludnościowo kraje i zobaczyliśmy, jak radzą sobie z problemem napastników. W nawiasach liczba goli w poprzednim sezonie we wszystkich rozgrywkach.
Islandia – 313 tys. – Finnbogason (31), Thorvaldsson (17), Sigthorsson (9)
Czarnogóra – 650 tys. – Vucinić (16), Jovetić (14), Beqiraj (8)
Słowenia – 1,9 mln – Matavz (23), Bezjak (9), Dedić (13)
Urugwaj – 3.5 mln mieszkańców – Forlan (11), Cavani (42), Suarez (35)
Chorwacja – 4.4 mln – Jelavić (10), Mandziukić (25), Olić (14)
***
Polska – 40 mln – Brożek (2), Lewandowski (38)
Pięć losowo wybranych krajów poniżej pięciu miliona mieszkańców. Trzy najlepsze nazwiska. Jak widać, u nas nie było za bardzo w czym wybierać, bo znalazły się dwa. Do tego nie napisaliśmy klubów, a to przecież też ma znaczenie. Islandia to Sigthorsson z Ajaxu i niesamowity Finnbogason z Heerenveen, któremu dajemy rok i będzie grał w Anglii. Czarnogóra – Juventus i Manchester City, Słowenia – PSV, Chorwacja – Everton, Bayern, Wolfsbug. U nas tylko Dortmund, który i tak dla kadry goli nie strzela.
Aż chciałoby się zacytować Wójcika.