Cuda czasami się zdarzają. Jeden miał miejsce nawet całkiem niedawno, bo Sandecja w końcu wygrała mecz ligowy. Do utrzymania nadal jednak daleko (sześć punktów straty), więc musiałby się wydarzyć cud z zupełnie innej kategorii zjawisk nadprzyrodzonych. Patrząc realnie, ekipa z Nowego Sącza wita się już z I ligą. Po spadku zapewne dojdzie do rewolucji kadrowej. Stąd też już dziś, tuż przed meczem ostatniej szansy dla Sączersów, zastanawiamy się: kogo z tego składu węgla i papy widzielibyśmy nadal w Ekstraklasie, a kto mógłby już liczyć tylko na fuchę dodatkową?
Po pierwsze: Michał Gliwa. Mimo że wiosną trochę obniżył loty, generalnie i tak rozgrywa dobry sezon. Jako jedyny z Sandecji ma u nas średnią not powyżej wyjściówki i to dość wyraźnie (5,45). Wydaje się, że on bez problemów mógłby liczyć na oferty z elity, tym bardziej, że posiada kilka cech wartościowych dla wielu drużyn z Ekstraklasy. Jest Polakiem. Jest na miejscu. Jest całkiem niedrogi. Wydaje się skromny i ułożony – nie będzie strzelał fochów, jeśli przyjdzie mu usiąść na ławce, nie wygląda też na spiskowca, który rozpieprzy szatnię.
Do sprzedaży będzie na pewno Aleksandyr Kolew, którego kontrakt niedawno przedłużono. Bułgarski napastnik jest dość chimeryczny, ale siedem goli i jedna asysta w najsłabszym zespole ligi to dorobek na tyle niezły, że od dawna wzbudza on zainteresowanie innych klubów. Zimą przez chwilę był nawet temat Lecha Poznań, co wnikliwych obserwatorów Ekstraklasy nieszczególnie zdziwiło – ruchliwy, niezły technicznie, do tego również dość efektywny piłkarzy w Kolejorzu mógłby wyglądać o niebo lepiej, niż w schematycznej i dość topornej Sandecji.
Dalej zaczynają się schody. Na upartego zaliczamy więc do grona tych, których jeszcze w najwyższej lidze mogliby się sprawdzić Filipa Piszczka. Do Ekstraklasy wprowadzał się dość opornie, ale w październiku coś się ruszyło. Tydzień po tygodniu pokonywał bramkarzy Piasta Gliwice i Cracovii, potem jakoś poszło. Jest to jeszcze zawodnik z dość atrakcyjnym wiekiem (22 lata), może występować na kilku ofensywnych pozycjach, miewa przebłyski. Wyróżnić się w jakikolwiek sposób w tej konkretnej Sandecji – grającej poza domem, bez perspektyw, bez nadziei, bez wsparcia bojkotujących mecze kibiców – to duża sztuka dla 22-letniego Polaka. Niech będzie, że zasłużył na więcej szans.
Rok młodszy jest Jakub Bartosz. Miał już swoje momenty w Wiśle Kraków. Na wypożyczeniu w Sandecji nie jest tak ważną postacią, jak moglibyśmy zakładać, ale dalibyśmy mu ostatnią szansę – szczególnie, że nawet w nowosądeckim środowisku przytrafiło mu się kilka fajnych rajdów, dośrodkowań czy prób klepania z zawodnikami ze środka.
Od biedy może jeszcze do czegoś nadawałby się Adrian Danek (trzy gole i cztery asysty), ale całościowo ten zawodnik nie do końca nas przekonuje. W razie czego mógłby się sprawdzić jako rzecznik prasowy Danek Family, których przedstawicieli znajdziemy w klubie za każdym rogiem. Czyli czterech, których byśmy jeszcze w Ekstraklasie widzieli i piąty, którego można wcisnąć wyłącznie przy dużej dawce dobrej woli (i może protekcji wpływowego ojca, który w pakiecie z synem mógłby dorzucić konkretne wsparcie sponsorskie).
Pozostałym… Pozostałym nie wróżymy dalszej kariery na boiskach Ekstraklasy i życzymy powodzenia szczebel niżej. Albo są już za starzy, albo po prostu za słabi. Ich jedyną szansą na pozostanie w Ekstraklasie jest przebranżowienie. Właściwie przygotowaliśmy nawet krótki spis zawodów, w których mogliby się sprawdzić nowosądeccy piłkarze.
Wojciech Trochim – egzekutor długów w Komisji Ligi. W większości przypadków wystarczyłaby jego niezadowolona mina, że w ogóle musi się sprawą zajmować.
Dawid Szufryn – szef ochrony w Gliwicach. Ma takich posłuch, że nawet Trochim po zjebce za oddanie koszulki nieśmiało tłumaczył się przed kapitanem. Z taką charyzmą trzeba się urodzić. W Gliwicach nie potrzebowaliby płotów, choć w sumie ostatnie wydarzenia pokazały, że już teraz są im zbędne.
Mateusz Cetnarski – księgowość i rachunkowość w dowolnym z klubów. Bez problemu policzy, że milion złotych na zespół za wyeliminowanie Macedończyków to śmieszna kasa. Mógłby ewentualnie pracować w marketingu Wisły Kraków i dalej wnerwiać profesora zza miedzy.
Jonatan Straus – terapeuta grupowy: jak nigdzie nie grać i się nie załamać? Potencjalne miejsce pracy: Gliwice bądź Nieciecza, w zależności od tego, kto się utrzyma.
Maciej Korzym – wyprowadzki i wprowadzki, szafy najmilej widziane. Po godzinach: gniazdowy Korony Kielce.
Grzegorz Baran – ekspert ubezpieczeniowy, specjalizacja: wgniecenia karoserii. Na parkingach Ekstraklasy jest co ubezpieczać.
Dawid Pietrzkiewicz – wycieczki do Azerbejdżanu z przewodnikiem. Po losowaniu pierwszych rund europejskich pucharów okaże się, który klub może go potrzebować.
Bartłomiej Dudzic – treningi biegowe bez piłki. Właściwie w każdym klubie.
Maciej Małkowski – szybki kurs padolino. Jak wyżej.
Jakub Grić – dla niego nic nie mamy, ale jego najwierniejszy fan Bartłomiej Szczęśniak zaprasza na piwo (oczywiście po sezonie!). Mógłby pracować w cateringu ekstraklasowej redakcji, jaką jest z pewnością zespół Weszło FM.
Fot. Jakub Gruca/400mm.pl