Szlagierów w Serie A dziś brakowało, dlatego dla nas do rangi wydarzenia urasta występ Wolskiego w barwach Fiorentiny. Wydawało się, że chłopak jest już pochowany na ławce Fiore, że trener będzie wolał wpuścić nawet masażystę zamiast Rafała, dzisiaj jednak były legionista otrzymał szansę. Przy stanie 4:2, na zaledwie doliczone minuty, ale zawsze; po jego wejściu Fiorentina zresztą podwyższyła wynik. Czy ten epizod jest znakiem lepszych czasów dla Polaka we Florencji, a może próbą skuszenia kogoś na jego wypożyczenie? Czas pokaże, ale dziś Wolski w korespondencyjnym pojedynku z Zielińskim, Wszołkiem, Skorupskim i Salamonem wyszedł na pewno na plus, tamci bowiem wygniatali się na ławce przez cały mecz. Kluby Polaków bez nich poradziły sobie całkiem nieźle, Udine bowiem ograło Parmę 3:1, Sampdoria ugrała wyjazdowy remis z Bologną, Roma wygrała 3:0. Glik natomiast został zdjęty chwilę po straconej przez Torino bramce. Wprowadzenie Cerciego za Polaka miało na celu dogonienie wyniku, z tego jednak nic nie wyszło – mecz zakończył się dwubramkową porażką klubu z Turynu. Według dziennikarzy Goal.com, reprezentant Polski został oceniony tak samo, jak jego koledzy z bloku obronnego – na notę 3 w pięciostopniowej skali, czyli nawet lepiej niż przed tygodniem.
O osiemnastej Roma rozwiała wątpliwości na temat tego, czy Hellas Verona nadaje się na rewelację początku sezonu. Dowodzona przez Toniego jedenastka, która przed tygodniem przekonująco pokonała Milan, dziś nie istniała w Rzymie. W pierwszej połowie ograniczała się tylko do defensywy, trzeba przyznać – dość skutecznie. Ich problemem był jednak fakt, że mecz trwa dziewięćdziesiąt minut, a w drugiej połówce wyglądali już fatalnie. Worek z golami szybko się rozwiązał, Roma wchodziła w pole karne werończyków jak nóż w masło, cudowne piłki raz po raz do kolegów słał Totti… 37 lat na karku, a wciąż niewielu znajdzie się lepszych specjalistów w Europie jeśli chodzi o ostatnie podania. Dziś, gdyby nie nieudolność napastników, mógłby zaliczyć nawet kilka asyst. Warto też podkreślić, iż dobrze do zespołu wprowadził się sprowadzony z Florencji Ljalic, który okrasił swój debiut bramką. Ozdobą meczu był jednak cudowny lob Pjanicia.
Po lekko mówiąc mało przekonujących zeszłotygodniowych meczach, tym razem z dobrej strony pokazały się kluby z Mediolanu. Milan po dwóch kwadransach prowadził już dwoma bramkami. Przypomniał o sobie Robinho, który wpisał się na listę strzelców już w ósmej minucie, a ogółem zagrał niezłe zawody. Cagliari odpowiedziało bramką Sau, choć był to jedyny ich celny strzał na bramkę w pierwszej połowie (a jeden z dwóch celnych w całym meczu). W drugiej połowie Milan dominował, ale i rywale mogli go skarcić – dopiero w 62 minucie wynik ustalił Balotelli, kolejny raz udowadniając, jak bardzo obecnie od niego zależą losy tej drużyny. Dziś bezprzecznie ponownie był najlepszy na boisku, jeśli ustabilizuje tę formę to naprawdę może katapultować się na zupełnie inny poziom. Pokazał się w nowych barwach także Matri, i bynajmniej nie był to zły mecz nowego napastnika Milanu. Potrafił się odnaleźć, dobrze ustawić, stworzyć zagrożenie; zawiódł natomiast, nie wiadomo który już raz, Montolivo.
W Interze tymczasem znowu wyróżnił się samuraj Nagatomo, strzelając już drugą bramkę w sezonie, a do tego dorzucając również asystę; taki sam zestaw zafundował dzisiaj kibicom Palacio. 3:0 w wyjazdowym meczu na gorącej Sycylii to na pewno dobry wynik, kibice nie mogą narzekać po takim spotkaniu. Być może Mazzarri znajdzie jednak powody do czepiania się, bowiem bynajmniej Inter nie wyglądał jeszcze rewelacyjnie na tyłach. Catania miała swoje sytuacje, mogła – albo i powinna – prowadzić. Ekipa z Mediolanu była jednak efektywniejsza pod bramką rywali, potrafiła wykończyć swoje okazje. Przed generalnym testem, który już za dwa tygodnie u siebie z Juventusem, Mazzarri ma jednak spokój i pełną pulę punktową.