Legia doskakuje do Górnika i Lechii, sędzia odbiera wygraną Pogoni, Widzew remisuje wygrany mecz

redakcja

Autor:redakcja

31 sierpnia 2013, 23:53 • 3 min czytania

Legia Warszawa wraca na pierwsze miejsce w tabeli. Nie było lekko, łatwo i przyjemnie, w Krakowie kilka razy – zwłaszcza na początku meczu – mistrzom Polski zajrzał strach w oczy. Kiedy jednak nie wykorzystuje się takich okazji, jakie mieli Nowak, a przede wszystkim Danielewicz, to trudno nie nazwać tego inaczej niż po prostu proszeniem się o łomot. A skoro poprosili, to go dostali, taki łomot w wersji mini, łomocik, bo jak należy kierować piłkę do siatki zademonstrował Miroslav Radović.
Cracovia, drużyna tysiąca podań, dzisiaj zamieniła się w drużynę trzech-czterech podań, ponieważ legioniści dość wysoko zaczynali odbierać piłki i nie mieli z tym większych problemów. Tak naprawdę gospodarze groźni byli tylko na początku meczu, bo w drugiej połowie ich cała aktywność ograniczyła się do uderzenia Ntibazonkizy z dystansu (świetna interwencja Wojciecha Skaby). Gdyby legioniści nie psuli wszystkich swoich akcji w końcowej fazie w sposób aż tak beztroski, to nie musieliby niepokoić się o wynik aż do ostatniego gwizdka. Kucharczyk albo źle podawał, albo bez sensu strzelał, Ojamaa siał popłoch, ale brakowało za każdym razem stempla, a może po prostu brakowało bardziej kumatego napastnika niż statyczny Dwaliszwili. Radović też po przerwie w decydującej fazie zazwyczaj podejmował złe decyzje.

Legia doskakuje do Górnika i Lechii, sędzia odbiera wygraną Pogoni, Widzew remisuje wygrany mecz
Reklama

Przerwanie serii porażek – bo zaliczono dwie z rzędu – z pewnością było sprawą dla Jana Urbana istotną. Przy okazji udało się w tabeli doskoczyć do Górnika Zabrze i Lechii Gdańsk. W gronie zespołów z dwunastoma punktami mogła znaleźć się jeszcze Wisła Kraków, ale w Szczecinie odstawiła kompletną kaszankę. W rzeczywistości powinna z Pogonią przegrać, a nie zremisować, ponieważ widzieliśmy pierwsze w tym sezonie, ewidentne wypaczenie wyniku. Sędzia Daniel Stefański miał obowiązek podyktować rzut karny po tym, jak Arkadiusz Głowacki obronił ręką strzał Marcina Robaka. Arbitrowi najwyraźniej zdawało się jednak, że piłka uderzyła w klatkę piersiową obrońcy Wisły, ale jak pokazały powtórki – źle mu się wydawało. W ogóle przez całe spotkanie to „Portowcy” sprawiali wrażenie drużyny, której bardziej zależy na zwycięstwie, byli ruchliwsi, aktywniejsi i mieli więcej pomysłów na akcje. Oczywiście, nie jakoś bardzo dużo, bo Miśkiewicz specjalnie sprężać się nie musiał.

Generalnie sobota w ekstraklasie była nudnawa. Raptem trzy gole, z osiem dryblingów, nic co zapamiętamy przez chociaż dwa dni. No, pachniało bramką niebywałą, po uderzeniu Visnakovsa, ale niestety jego cudowny strzał z powietrza zatrzymał się na poprzeczce. Ciągle z niedowierzaniem spoglądamy w kierunku tego napastnika, ponieważ jego piłkarskie CV nie sugeruje zbyt wysokiej klasy, ale ma ten chłopak kilka atrybutów, dzięki którym naprawdę może w futbolu namieszać. Przede wszystkim – błyskawiczny, niesygnalizowany i mocny strzał. Tak zdobył bramkę w spotkaniu z Koroną i tak mógł dzisiaj, ale zabrakło mu kilku centymetrów. W poprzeczkę trafił też „nowy Phibel” – Kevin Lafrance – i gdyby oceniać go na podstawie jednego tylko spotkania (co oczywiście rozsądne nie jest), to musielibyśmy napisać, że to… „nowy lepszy Phibel”.

Reklama

Visnakovsowi i Lafrance’owi zabrakło kilku centymetrów, a Widzewowi minut. W drugiej połowie Jagiellonia nie tyle była drużyną słabą, co była drużyną, którą na drugi dzień należałoby rozwiązać. W dodatku grała w dziesiątkę i zupełnie nic nie zwiastowało wyrównania. Niemniej w ostatniej minucie dorzut Quintany wykorzystał Piątkowski – o którym od jakiegoś czasu piszemy, że zapowiada się na bardzo solidną „dziewiątkę” w naszej lidze. Widzew wypuścił z rąk pewne zwycięstwo: był lepszy, grał z przewagą jednego zawodnika i prowadził w 90 minucie z naprawdę kompromitującym się przeciwnikiem. Ale że piłka z logiką rzadko ma cokolwiek wspólnego – jedni i drudzy dopiszą sobie po punkcie.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama