Rzadkie zjawisko w przyrodzie czyli „nalanie z pustego”. Jakkolwiek oceniać Franciszka Smudę, jego największe klęski, jego bzdurne wypowiedzi oraz idiotyczne zachowania – w Wiśle, gdy tylko nie musi czegoś opowiadać/mówić/tłumaczyć – idzie mu coraz lepiej. To miał być skład bez zalet, w dodatku z całą listą wad, od braku przekonującego żądła z przodu, po tajemniczych testowanych zawodników z Sorinem „Politechnikiem” Oproiescu (mogliśmy przekręcić nazwisko, a na 90minut go nie ma) na czele. Tymczasem Wisła gra przyzwoicie, wygląda przyzwoicie, a ostatnio stłukła Lecha, rzekomo murowanego kandydata do walki o podium.

Była plaża, naprawdę, na każdej pozycji. Wskazywanie plusów całego zestawienia było równie karkołomne jak wskazywanie mocnych stron polskiej polityki zagranicznej. Teoretycznie anonimowi ludzie, w najlepszym wypadku tacy, których nazwisko jest znane, ale nieszczególnie wzbudzające lęk u rywali. W dodatku zespół otrzymywał kolejne ciosy – a to dołożono Burdenskiego, a to odjęto Wilka, atmosfera też wydawała się daleka od ideału. I nagle, zupełnie niespodziewanie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, ten skład węgla i papy zaczął zdobywać punkty. Więcej, dołożono do niego Brożka, coś jak brakujące ogniwo potrzebne do zamknięcia łańcucha w rowerze i cała machina ruszyła.
Nie są to jakieś spektakularne masakry, o których kibice będą układać piosenki przez najbliższe dekady, ale pięć meczów bez porażki w tak wyrównanej lidze jest już pewnym kapitałem. Skoro nawet Garguła zaczyna coś grać, skoro udaje się wywozić trzy punkty w dramatycznych okolicznościach z Kielc, skoro w meczu z Lechem Wisła nie tylko wygrywa, ale wygrywa w niezłym stylu – coś tu przestaje się zgadzać, biorąc pod uwagę przewidywania na ten sezon. No i te końcówki – albo zwycięstwa w ostatnich sekundach, albo utracenie prowadzenia, tak jak w meczu z Jagiellonią. To już chyba znak rozpoznawczy klubów Smudy, samouka i naturszczyka znienawidzonego po Euro, który teraz powoli stara się odzyskać choćby cień dawnego szacunku.
Z drugiej strony zaś Pogoń Szczecin, równie rozpędzona, zresztą sąsiadująca z Wisłą w tabeli. Kolejna jedenastka, która do niedawna służyła do wycierania podłogi przez przeciwników, a teraz, po przepracowaniu całego okresu przygotowawczego z trenerem Wdowczykiem, wyrosła na jedną z najlepiej grających w Ekstraklasie. Już w poprzednim sezonie pisaliśmy, że ta drużyna – może poza napastnikiem – była obsadzona, jak na Ekstraklasę, dość dobrze, a teraz po zakontraktowaniu Robaka Pogoń spokojnie może powalczyć o górną ósemkę. Tym bardziej, jeśli znakomici ostatnio Japończycy utrzymają taką formę.
Zdaniem naszego bukmachera:

Kliknij aby się zarejestrować i obstawić zakład >>
Bet-at-home rozdziela szanse obu drużyn niemal po równo, tak w całym meczu, jak i w poszczególnych połowach. Identyczny dla obu zespołów (1,75) jest również kurs dotyczący pierwszego gola. W tej sytuacji wyróżniamy zakłady: powyżej 2,5 gola (2,20) oraz więcej bramek w drugiej połowie (przy Smudzie to prawie jak pewniak, 1,90).