– Sodówka? To mój trzeci rok w Turynie i mogę zapewnić, że jej nigdy nie było, nie ma i nie będzie. Ktoś kto zna mnie osobiście to wie, że odkąd profesjonalnie gram w piłkę, to się jej całkowicie poświęcam. Nawet teraz oglądam mecz Korony z Piastem (śmiech) – mówił nam wczoraj Kamil Glik, z którym zamiast o Koronie i Piaście, porozmawialiśmy o nieco poważniejszej piłce. Podpora Torino i najmłodszy kapitan spośród wszystkich drużyn Serie A specjalnie dla nas.
Pierwsza kolejka ligowa za wami. 2:0 u siebie to chyba niezłe otwarcie sezonu?
Sassuolo ma w tym sezonie fajną, ciekawą paczkę. Ładnie grają piłką, widać, że mają dobrze poukładaną grę. W tym roku wygrali turniej Trofeo TIM, potrafili pokonać Milan i Juventus. Myślę, że oni jeszcze niejednemu mogą napsuć krwi. Ale byliśmy górą i na pewno jesteśmy zadowoleni z wyniku. Niezły początek.
Zwłaszcza, że sezon zaczął się tak naprawdę nie od meczu ligowego, ale od Pucharu Włoch, z którego szybko odpadliście – po starciu z Pescarą. Było się po czym podnosić.
W tamtym spotkaniu pokazaliśmy nie najgorszą grę, tworzyliśmy sytuacje, ale dzień był taki, że nie chciało wpaść. Oni mieli dwie okazje i je wykorzystali. Trudno. Natomiast wiadomo, że mecze ligowe są najważniejsze. Ten niedzielny był takim prawdziwym testem. Pokazaliśmy, że przez półtora miesiąca okresu przygotowawczego wykonaliśmy dobrą robotę. Zaprezentowaliśmy solidność w grze…
Stać was na więcej, niż na 16. miejsce w tabeli?
Chcemy przenieść doświadczenia z poprzedniego sezonu na ten, który się zaczął. W minionym traciliśmy wiele bramek i punktów w ostatnich minutach. Wiele było takich spotkań. Z Fiorentiną, Cagliari, kiedy w grając w 10 długo utrzymywaliśmy remis. W ogóle traciliśmy niewiele bramek. Był taki mecz z Milanem, w przedostatniej kolejce, kiedy decydującą bramkę straciliśmy w 84 minucie. Mamy nadzieję, że w tym sezonie nie będzie wiele takich sytuacji Uważam, że na koniec tamtego sezonu powinniśmy byli mieć nawet o 10 – 15 punktów więcej. Teraz zmieniliśmy system gry, gramy trójką obrońców…
…a tobie ubył bardzo ważny konkurent do gry w pierwszym składzie.
W ubiegłym sezonie też nie zawsze grałem w składzie, a Angelo (Ogbonna, sprzedanym latem do Juventusu – przyp. red.) przez ponad dwa miesiące był kontuzjowany. Wtedy występowałem w parze z Guillermo Rodriguezem i też nie było problemów.
Jak jego odejście do waszego największego rywala przyjęli kibice?
Pierwsze tygodnie były trochę traumatyczne. Wiadomo, że kiedy odchodzisz do klubu zza miedzy, to raczej nikt nie pożegna cię oklaskami. Naszych tifosi trochę to zabolało, nie da się ukryć. No ale taka była jego decyzja i trzeba ją uszanować.
Sprzedaliście Ogbonnę za około 15 milionów, ale wasze wzmocnienia nie rzucają na kolana.
Sporo jest zmian. Odeszli Bakic czy Stevanović. Ale jest wiele nowych twarzy. Pojawiło się kilku obrońców. Wrócił Matteo Darmian, Bovo… W tej chwili jest kilku obrońców do gry: pięciu – sześciu. W defensywie sytuacja jest niezła, z przodu też mamy kim grać. Nie ma już z nami także Rolando Bianchiego. On był ważnym ogniwem zespołu, ale jest kim go zastąpić. Choćby Ciro Immobile z Juventusu.
Brakuje w Torino indywidualności? Zawodników, którzy mogliby sami wygrać mecz?
Przez te trzy lata, kiedy tu jestem nie było osoby, która sama w całości ciągnęłaby nasz wózek. Mieliśmy za to po prostu fajną pakę. Odkąd tu jestem wszyscy, którzy odchodzą z klubu właśnie tego żałują najbardziej, tej atmosfery, która tu była.
To czego, jako kapitan, spodziewasz się teraz?
Nie mamy jakiegoś konkretnego celu. Chcemy po prostu, z meczu na mecz, grać coraz lepiej, zrobić lepszy wynik. Ja po cichu marzę, by udało nam się wskoczyć do pierwszej dziesiątki.
Z tobą jako kapitanem. Bo twoja pozycja jest chyba w Torino niepodważalna?
Pracować trzeba zawsze. Jest nas sześciu stoperów, wszyscy chcą grać. W każdym klubie jest kilku zawodników, którzy chcą wskoczyć na twoje miejsce, a wiadomo – sezon jest długi. Są kartki, mogą zdarzyć się kontuzje… Myślę, że miejsce znajdzie się dla każdego gracza.
Taki sam komfort masz w kadrze?
Cieszę się, ze jestem stale powoływany do kadry. Chcę udowadniać, że należy mi się w niej miejsce, a najlepiej udowodnić to regularna grą w klubie i ciężką pracą. Patrzę na siebie, ćwiczę, nie oglądam się na innych.
Co jakiś czas mówi się o twoim ewentualnym odejściu z Torino. Jaki kierunek chciałbyś obrać?
Mnie jest dobrze we Włoszech. Nie chcę zbyt wiele zmieniać. W Serie A gra coraz więcej Polaków. Szlak został przetarty, jesteśmy tu bardzo szanowani. W dodatku pojawiło się w tych rozgrywkach sporo ciekawych graczy. Callejon, Higuain, Tevez czy Gomez we Fiorentinie to są piłkarze, który mogą wnieść naprawdę dużo.
A jak obstawiasz pierwszą trójkę na koniec sezonu?
Myślę, że czarnym koniem może być właśnie Fiorentina. Mają dużą siłę w ataku, są poukładani w tyłach… Mogą zrobić niespodziankę. Uważam, że pierwsza trójką może wyglądać tak: Juventus, Napoli i Fiorentina.
Juventus, o którym powiedziałeś kiedyś, że „nie ma w nim wielkich piłkarzy”?
To nie było tak. Powiedziałem po prostu, że mają silną jedenastkę, mocny kolektyw. Ktoś coś przekręcił, pozamieniał słowo i tekst poszedł w świat. Absolutnie nie uważam, że w Juve nie ma mocnych piłkarzy, powiedzenie czegoś takiego byłoby bzdurą.
Trener Napoli, Rafa Benitez, nie miał jednak udanego, pierwszego podejścia do Serie A.
On będzie wartością dodaną tej drużyny. Widać było po ich meczu z Bolonią, że dobrze przepracowali okres przygotowawczy i będą mocni w tym sezonie.
Jesteś w wyjściowej jedenastce, w klubie z czołowej ligi świata. Grasz regularnie, może w nie najsilniejszej, ale jednak kadrze narodowej. Może zaszumieć?
Nie ma obaw o sodówkę. Gram we Włoszech od czterech lat, jestem najmłodszym kapitanem Serie A. To mój trzeci rok w Turynie i mogę zapewnić, że sodówki nie było, nie ma i nie będzie. Ktoś kto zna mnie osobiście to wie, że odkąd profesjonalnie gram w piłkę, to się jej całkowicie poświęcam. Teraz właśnie oglądam mecz Korony z Piastem (śmiech). Lubię spędzać wolny czas w domu. Są oczywiście momenty, kiedy można wyjść na lampkę wina czy piwo z chłopakami, ale przede wszystkim chcę być blisko rodziny. Szczególnie teraz kiedy spodziewam się dziecka.
Zdradzisz kiedy rozwiązanie?
Nasza córka ma się urodzić za tydzień. To dość dziwna sytuacja, bo akurat tego dnia gramy z Atalantą.
To będziesz w tym meczu rozproszony!
Nie, nie. Kiedy jestem na boisku… Po prostu gram. Nie zwracam uwagi na nic innego.
A imię dla dziecka już wybrane?
Mamy dwa – trzy pomysły, negocjujemy!