Zagrać, zaliczyć, zapomnieć – oglądając dzisiejszy mecz Realu można było dojść do wniosku, że z takim nastawieniem wyszli na murawę gracze z Madrytu. W Granadzie postanowiono dziś rywalizować ze spotkaniem Man Utd – Chelsea o miano najnudniejszego poniedziałkowego meczu w Europie.
A przecież Real powinien mieć dziś więcej motywacji. Mecz z Betisem bynajmniej nie był najlepszy w ich wykonaniu, powinno im się więc dzisiaj chcieć zmazać tamtą – może nie za dużą, ale jednak – plamę. Jak ważny jest dobry start w sezonie wszyscy wiemy, trenerzy bardzo to podkreślają, sam Ancelotti po udanym okresie przygotowawczym też na pewno jest zaskoczony tym, że jego zespół póki co męczy się w lidze. Owszem, to dopiero dwie kolejki, za wcześnie by ogłaszać jakikolwiek kryzys, ale na pewno kibice tej drużyny byliby spokojniejsi, gdyby Real wreszcie odniósł okazałe, przekonujące zwycięstwo.
Mecz dobrze ułożył się dla gości, bowiem już w dziesiątej minucie bramkę strzelił Benzema (Goal.com wybrał go na gracza meczu). Choć trzeba przyznać – przede wszystkim to obrona Granady zagapiła się w tej sytuacji z linią spalonego, przez co dwóch graczy Realu miało samego bramkarza przed sobą. Choć kibice pewnie po takim początku spodziewali się kolejnych bramek, może nawet próby ataku na wynik, jakim Barca powiozła Levante, tak w następnych minutach defensywa gospodarzy spisywała się bardzo dobrze. Ci, którzy twierdzą, że Bale nie jest Realowi potrzebny, po takim spotkaniu jak dzisiejsze będą musieli się jeszcze raz dobrze się zastanowić. Godny odnotowania jest fakt, że ponownie w pierwszym składzie brakło Casillasa, Diego natomiast co miał do wybronienia to wybronił, generalnie spisywał się bez zarzutu i nie ma powodu, by nie spodziewać się go w jedenastce na następny mecz.