Hit w Anglii z podtekstami i niczym więcej

redakcja

Autor:redakcja

26 sierpnia 2013, 23:22 • 2 min czytania

Mieliśmy mieć mnóstwo walki, dziesiątki okazji strzeleckich, sporo finezji z obu stron, morderczą skuteczność napastników, błyskotliwych skrzydłowych i fantastyczne parady. Wszystko zaś obudować miały liczne historie około-boiskowe, takie jak choćby potencjalny transfer Wayne’a Ronneya do Chelsea. Cóż, okazało się że hit ligi angielskiej, starcie dwóch faworytów do wygrania całych rozgrywek i jednocześnie najlepszych zawodników EPL poza fenomenalnymi narracjami nie może zaoferować wiele więcej.
Świetną recenzją byłoby po prostu wspomnienie o czym dyskutowało się w pierwszych czterdziestu pięciu minutach. Śpiewy o Rooney’u – z obu stron, m.in. „zobaczymy się za tydzień” w wykonaniu fanów Chelsea, śpiewy o Mourinho – „chciałeś tu pracować” i kilka innych, nie mniej ciekawych. Ach, do tego cudowne wślizgi, czyste odbiory, przeczytane podania i reszta niuansów, którymi zachwycają się niemal wyłącznie eksperci telewizyjni, które całe życie spędzili grając w defensywie. Gdy Rooney równie często jak do ekwilibrystycznych strzałów zgina się w pół pod własnym polem karnym odbierając piłkę – coś tu nie gra.

Hit w Anglii z podtekstami i niczym więcej
Reklama

0:0 w meczu, który mieliśmy wspominać już do końca sezonu? 0:0 w starciu, w którym aż roi się od kreatywnych pomocników, od świetnych skrzydłowych, od ludzi z potencjałem na walkę o tytuł króla strzelców? Dzisiaj było słabo, nawet bardzo słabo, a bezradni komentatorzy z braku laku musieli roztrząsać zagranie ręką Lamparda i ohydną symulkę Ashley’a Cole’a. Faktycznie, w drugiej połowie nastąpiło delikatne ożywienie, ale nie takich 90 minut spodziewaliśmy się oglądając kolejne pompatyczne grafiki, na których lew z herbu CFC walczy z czerwonym diabłem.

Bez historii. A właściwie – z historiami. Wyłącznie z historiami, wyłącznie z opowiadaniami, z całą tą obudówką w postaci wielu sław na trybunach, ławkach rezerwowych i w sztabach szkoleniowych, z gwiazdami na boisku, ze świetną realizacją – ale bez goli, bez okazji, bez emocji. Biorąc pod uwagę z jaką pasją transmitowane są transfery w Anglii – ciekawsze były nie tylko perypetie Williana, ale będą również nadchodzące sagi Rooneya, czy Arsenalu ściągającego pierwsze wzmocnienie. Trochę kiepsko, że śledzenie transferów jest bardziej interesujące i bardziej zajmujące, niż bitwa dwóch faworytów do tytułu, ale co zrobić, gdy dwóch mocarzy przede wszystkim nie chce przegrać…

Reklama

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama