Janusz Sybis: – Nie skreślajmy jeszcze Śląska!

redakcja

Autor:redakcja

23 sierpnia 2013, 19:41 • 3 min czytania

– Waldek Sobota jest dziś w świetnej dyspozycji, z bardzo dobrej strony pokazał się w reprezentacji Polski. Niech wykorzysta ten moment. Niech idzie do Bundesligi, godnie reprezentuje Śląsk i Polaków – mówi w rozmowie z Weszło Janusz Sybis, legenda Śląska Wrocław.
Oglądamy właśnie trzecie z rzędu podejście Śląska do fazy grupowej Ligi Europy. Podejście zdecydowanie najlepsze, ale na taką drużynę, jak Sevilla, to jednak było za mało.
Bardzo szybko uwierzyliśmy w nasze duże umiejętności. Może nawet za szybko? Po błyskawicznie strzelonym golu od razu zaczęliśmy dążyć do kolejnego – tak, miał szansę Plaku, ale skoro to do siatki nie wpada, to trzeba się cofnąć. Oni wtedy byli w sytuacji, że chcą jak najszybciej wyrównać, musieli się otworzyć i wystarczyło poczekać na kontry. W tym elemencie jesteśmy lepsi, bo Kaźmierczak, Mila czy Sobota potrafią rzucić dobrą piłkę do przodu. Ja bym to rozgrywał w ten sposób, natomiast Śląsk w pierwszej połowie zbyt szybko przemieszczał się na stronę Sevilli. Więcej spokoju. A jak wyszła druga połowa, to wszyscy wiemy. Pojawiły się kartki, ale to my je sprowokowaliśmy.

Janusz Sybis: – Nie skreślajmy jeszcze Śląska!
Reklama

Śląsk musimy jednak pochwalić. Za to, że nie kalkulował, nie szukał najprostszych rozwiązań, nie interesował go minimalizm. To nie było wyjście na boisko z pełnymi gaciami i chowanie się za podwójną gardą.
Pełna zgoda. Ja na to jednak patrzę jako były piłkarz – my też przeszliśmy Antwerpię, a z wysoko notowanym rywalem zostaliśmy skarceni. Podobnie jak wczorajszy Śląsk. Dlatego, bazując na doświadczeniach, po golu można było się cofnąć i ukłuć z kontry. Takim Sobotą, który jest w świetnej formie. Podoba mi się to, że stwarzamy wiele sytuacji, tylko niestety ich nie wykorzystujemy. I to się czasami mści. W Sewilli Śląsk był trochę zbyt odważny, momentami brakowało cwaniactwa. Ale pamiętajmy też o tym, ile wybronił nam „Giki”. Spora jest jego zasługa w ostatnich wynikach.

Cały Wrocław spałby spokojnie, gdyby częściej oglądał Śląsk w wydaniu wczorajszym czy z dwumeczu z Club Brugge. Obeszłoby się bez takich nerwówek, jak dwie godziny w Stalowej Woli, które w gorącej Hiszpanii też miały znaczenie.
Podpisuję się pod każdym słowem. Mamy drużynę, która może zagrać o mistrzostwo. Musimy wykorzystywać jednak więcej sytuacji, mieć więcej pokory… Ja oczekuję jednak jednego – nie skreślajmy jeszcze Śląska! Wszyscy powtarzają, że potrzeba trzech goli, że nie ma szans. Śląsk to zespół nieobliczalny, może zaskoczyć. Nie powiem, że ten nieosiągalny cel, jakim jest faza grupowa, znajduje się blisko. Ale jeśli znów szybko strzelimy gola…

Reklama

Pan naprawdę wciąż wierzy? Odchodząc od samego wyniku, z pierwszego składu wypadają Dudu, Stevanović i Paixao.
Gdybym nie wierzył w takie rzeczy, to w życiu nie zostałbym piłkarzem. Nadzieja umiera ostatnia.

Stanislav Levy od kilku tygodni powtarza o zbyt krótkiej ławce, piłkarze mówią o zmęczeniu. Ostrowski, za to że sam w 75. minucie poprosił o zmianę, otrzymał od trenera burę.
Każdy dał z siebie tyle, ile mógł. Niektórzy nawet więcej. Ostrowski w zespół wkomponował się dobrze, biega i walczy strasznie dużo. Wielu mogłoby mu tej pracowitości pozazdrościć. Te umiejętności, których nie posiada, nadrabia ambicją. A dziś to natężenie meczów jest faktycznie spore. W niedzielę przyjeżdża do Wrocławia Widzew i też nie przyjeżdża po to, żeby sobie przez półtorej godziny postać.

Najgorsze dla Śląska, co za chwilę może stać się prawdą, byłoby odejście Waldemara Soboty?
Jeżeli ma taką możliwość, to niech idzie. Taka szansa może już się nie powtórzyć. Ja też kiedyś miałem okazję iść do Neapolu, ale złapałem kontuzję i wszystko runęło, jak domek z kart. I więcej się nie odezwali. Waldek jest dziś w świetnej dyspozycji, z bardzo dobrej strony pokazał się w reprezentacji Polski. Niech wykorzysta ten moment. Niech idzie do Bundesligi, godnie reprezentuje Śląsk i Polaków.

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama