Prawie-gwiazda, czyli kim jest Daylon Claasen, nowy nabytek Lecha?

redakcja

Autor:redakcja

21 sierpnia 2013, 19:42 • 2 min czytania

Lech podpisał pomocnika z RPA, który w zeszłym sezonie wystąpił siedem razy w barwach belgijskiego przeciętniaka. Po co? Taki ktoś ma podnieść poziom sportowy? Naprawdę? Poczytaliśmy, popytaliśmy i… tak – zgadzamy się. Daylon Claasen to rzadki przypadek piłkarza sprowadzanego do Ekstraklasy, którego boiskowe umiejętności robią większe wrażenie niż to, co do tej pory osiągnął. Gdybyśmy mieli napompować jego CV, dałoby radę. Tylko niemal w każdym punkcie musielibyśmy jednak używać słowa „prawie” w charakterze przedrostka.
Prawie-piłkarz pierwszego zespołu Ajaksu, prawie-gwiazda Lierse, prawie-angaż w Evertonie i Hull. Jako jeden z najmłodszych debiutantów w historii ligi RPA (niecałe 17 lat) i piłkarz południowoafrykańskiej szkółki Ajaksu, został wyłowiony przez Ajax właściwy – ten holenderski, po drodze zaliczając jeszcze staże w Realu Madryt i Espanyolu. Po przyjeździe do Amsterdamu, kolejne dwa lata występował w drugiej drużynie, między innymi razem z Tobym Alderweireldem. Później, w 2009 roku był kluczowym reprezentantem młodzieżówki Bafana-Bafana, która jednak na Mistrzostwach Świata U-20 została zlana nawet przez Węgrów, zresztą aż 4:0.

Prawie-gwiazda, czyli kim jest Daylon Claasen, nowy nabytek Lecha?
Reklama

W 2010 roku stanął przed wyborem: albo walczysz o szeroką kadrę pierwszej drużyny, albo szukasz szczęścia pod inną szerokością geograficzną. Postanowił odejść. Podpisał trzyletnią umowę z Lierse – klubem przeciętnym, ale znanym z tego, że hurtowo dostarcza możniejszym młodych i już ukształtowanych piłkarzy. فącznie w Jupiler Lidze (licząc fazę play-off) wystąpił 69 razy, zdobywając 9 bramek. Grał jako klasyczna dziesiątka, ewentualnie na którymś ze skrzydeł. Mimo że Lierse wciąż go u siebie chciało, poirytowany polityką transferową (wyprzedaż), jak również swoją słabszą dyspozycją po kontuzji, zdecydował się na zmianę otoczenia.

Nie, wcale nie chodzi o Lecha, który podobno chciał go już dwa lata temu. Jeszcze nie teraz. Końcówkę kwietnia Claasen spędził w Liverpoolu, gdzie trenował pod okiem Davida Moyesa. Angielskie media pisały o nim jako o „nowym Stevenie Pieenarze”, testy zaliczył, kontrakt też się zgadzał i angażu zabrakło nie ze względu na brak sympatii trenera, tylko… restrykcyjne brytyjskie pozwolenie na pracę, czyli zmorę wszystkich zawodników na dorobku z paszportem spoza Unii Europejskiej. Kilka tygodni temu zaczepił się w beniaminku Premier League, Hull, a później w Blackpool. Liczył, że komisja spojrzy na niego przychylniejszym okiem, ale znów dostał kosza.

Reklama

Aż wreszcie odezwał się Lech, pilnie poszukujący kogoś bardziej kreatywnego od Szymona Drewniaka i zdesperowany, by pozyskać kogoś, kto mógłby wypełnić lukę po Aleksandyrze Tonewie. Jeśli będzie zdrowy, czujemy, że to się może udać…

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama