Reklama

Każdy marzy, by się stąd wyrwać

redakcja

Autor:redakcja

22 kwietnia 2018, 13:23 • 18 min czytania 8 komentarzy

Trwa tydzień senegalski na Weszło – owoc naszej wędrówki do Dakaru we współpracy z firmą PKN Orlen. Po dwóch reportażach zapraszamy was na wywiad Jakuba Białka.

Każdy marzy, by się stąd wyrwać

Jakim cudem reprezentacja Senegalu potrafi wychować sportowców światowej sławy, nie mając praktycznie ŻADNEJ infrastruktury? Co czeka piłkarzy, którym nie uda się wyrwać z Senegalu? Dlaczego charakter Henryka Kasperczaka przeszkodził mu w osiągnięciu sukcesu z senegalską kadrą? Ile w Senegalu zmienił historyczny mundial w 2002 roku? Bamba Kasse zajmujący się zawodowo senegalską piłką od ponad dekady opowiada nam ze szczegółami o realiach w kraju naszych grupowych rywali w mistrzostwach świata.

***

Przyjeżdżasz do mnie prosto ze strajku w redakcji, więc nie mogę nie zapytać, o co chodziło, bo nie potrafię sobie przypomnieć, kiedy u nas w sportowej redakcji doszło do protestu. Udało się?

Pracuję dla narodowej agencji prasowej APS, w której mamy ostatnio finansowe problemy i to właśnie z tego powodu chcieliśmy dziś strajkować. Chcieliśmy, bo finalnie przesunęliśmy strajk ze względu na to, że wczoraj odszedł z tego świata jeden z największych senegalskich muzułmańskich duchownych. To nie był dobry moment, by zawieszać pracę redakcji. Jestem dziennikarzem sportowym od 2005 roku. Moja praca jest zupełnie normalna – zbieram, kreuję i edytuję newsy. Pozyskuję je każdego dnia. W Senegalu najważniejszymi sportami są piłka i wrestling – i to te informacje cieszą się największym wzięciem. Mówiąc o senegalskim sporcie mówimy o ogromnej liczbie piłkarzy, którzy grają w Europie i kilku koszykarzach grających regularnie w NBA. Monitorujemy, co dzieje się u nie tylko u światowych gwiazd jak Sadio Mane czy Irdissa Gueye, ale też u takich jak Djibril Diaw z Polski.

Reklama

Śledzisz jego karierę?

Oczywiście. Jestem w kontakcie z nim i jego ojcem, od kiedy tylko zaczął grać w drużynie młodzieżowej Senegalu. Myślę, że jest w stanie zrobić karierę. Gdy przyszedł do Polski, wielu ludzi w Senegalu było sceptycznych. Pytali: co on do cholery wyprawia? Dlaczego Polska? Ale myślę, że to dla niego bardzo dobre doświadczenie. Nasza redakcja zawsze stara się oglądać jego występy w internecie, jeśli oczywiście gra, bo ostatnio nie zawsze wychodzi na boisko i nie wiemy, dlaczego.

Nowy trener, nowi piłkarze, ogranicza go poza tym limit obcokrajowców spoza UE, który w Polsce jest bardzo restrykcyjny. 

Tak czy inaczej jesteśmy bardzo dumni z jego występów. Uważam, że najlepszym wyjściem dla niego byłaby zmiana klubu. Kto wie, czy przed mistrzostwami świata selekcjoner nie potrzebowałby takiego piłkarza jak Djibril. Młody, silny, świetny w pojedynkach, może do czerwca byłby w stanie wykonać taki skok, by zwiększyć rywalizację w naszej defensywie, jeśli przytrafią się jakieś kontuzje. Dla Senegalu dobrze byłoby mieć Djibrila Diaw w najwyższej formie, a dla mnie – widzieć go wreszcie w meczach, a nie na ławce. Nie wiem, jaki dokładnie poziom macie w Polsce, ale myślę, że nie jest najgorszy, skoro wielu waszych piłkarzy odchodzi regularnie do Niemiec czy Włoch. Ilu z obecnie grających piłkarzy w Ekstraklasie poradziłoby sobie w Niemczech?

Może dziesięciu. 

Djibril się w tej dziesiątce znajduje?

Reklama

Nie. 

OK. Podtrzymuję zatem, że powinien odejść, by grać i się rozwijać.

Piszecie głównie o Senegalczykach grających w europejskich ligach, których macie na miejscu niezwykle rzadko. Na ile to utrudnia wam pracę?

Wszystko zależy od piłkarza, ale zwykle gdy zadzwonisz czy wyślesz wiadomość na WhatsApp do naszych reprezentantów, nie mają problemu, by z tobą porozmawiać o ich sytuacji w klubie. Sadio Mane jakiś czas temu nie grał regularnie i jeden z naszych dziennikarzy zadzwonił i po prostu zapytał: „Sadio, co się dzieje?”. I Sadio spokojnie wytłumaczył jaka jest u niego sytuacja. Normalność. Gdy nie śledzisz piłkarzy i nie jesteś nadgorliwy – możesz bez problemu zapewniać materiały na odległość.

Jak wspominasz mistrzostwa świata w 2002 roku? 

Coś niesamowitego. Byłem wtedy w szkole dziennikarskiej i dokładnie pamiętam cały turniej, jakby wydarzył się wczoraj. Pierwszy mecz, pierwszy gol, pierwsze zwycięstwo… Jedno wielkie wow. Wszyscy ludzie o tym mówili, a po meczu otwarcia wszyscy wyszli na ulice i celebrowali. Nasze pierwsze zwycięstwo na mundialu w historii! Wielka sprawa. Żyjemy w zupełnie innej strefie czasowej niż Japonia i pamiętam, że czasami mecze zaczynały się o szóstej rano. Mimo to wszyscy wstawali i śledzili, co się dzieje. Wspaniały czas.

Mecz z Francją ze względu na waszą historię miał podwójne znaczenie?

A nawet potrójne, to przecież nasz pierwszy mecz na mistrzostwach świata w historii. I to od razu z Francją, która jako ostatnia nas kolonizowała i w której wielu naszych podstawowych piłkarzy grało w pierwszej czy drugiej lidze. Co to była za paka: Henry, Trezeguet, Zidane, Desailly, Vieira… Wielka drużyna, która przyjechała po dwóch wielkich sukcesach, bo zaczynali turniej jako obrońcy tytułu i mistrzowie Europy. Henry przyjechał jako najlepszy strzelec w Anglii, David Trezeguet jako król strzelców Serie A, a Zidane został wówczas najlepszym piłkarzem świata i dodatkowo wygrał Ligę Mistrzów. Przed meczem większość mówiła, że Senegal nie ma najmniejszych szans, że wręcz sami po odpadnięciu z turnieju będziemy kibicować Francji. To normalne – jesteśmy francuskim narodem, mówimy po francusku, mamy wspólną historię i obecnie bardzo dobre relacje z Francuzami. Nie obrażamy się na przeszłość – zobacz, razem z nami siedzi nasz fotograf, który ma dres Paris Saint-Germain.

Zauważyłem, że na ulicach przeważają koszulki francuskich klubów.

Ale bardziej popularny jest Olimpique Marsylia, chociaż w ostatnich latach dzięki katarskim petrodolarom PSG jest zupełnie innym klubem i wiele osób idąc za modą rezygnuje z Marsylii dla Paryża. To jak z Barceloną czy Realem – mamy tu ogromną liczbę fanów. Na kolejnych miejscach spośród francuskich klubów ze względu na swoją historię są St. Etienne i Reims. Wielu kibiców ma też oczywiście Lyon. Nie dzielą nas już z Francuzami żadne negatywne emocje. Jasne, nie jesteśmy szczęśliwi z faktu, że przez lata nas kolonizowali. Młodzi ludzie nie żyli w tych czasach, ale doskonale znają naszą historię. To nie było normalne, że takie rzeczy się wydarzyły. Ale… to przeszłość. Nie możemy ich nienawidzić, tak samo jak oni nie mogą nienawidzić nas. Wiele francuskich firm ulokowało swój kapitał właśnie tutaj. Co więcej – Francja jest miejscem dla paru małych przedsiębiorstw wywodzących się z Senegalu. Handel pomiędzy oboma państwami przynosi nam wiele korzyści. Wielu naszych studentów kończy francuskie uniwersytety, działa to też w drugą stronę. Marzeniem większości młodych piłkarzy jest jak najszybszy wyjazd z kraju a najpopularniejszym kierunkiem ze względu na język jest właśnie Francja. I zobacz, w tych okolicznościach ich pokonujemy. Niesamowite, prawda?

Co w waszej piłce zmienił ten mundial? 

Wszystko. Już sama kwalifikacja na mistrzostwa świata była dla nas ogromną sprawą. Hej, to mundial! I Senegal, któremu bardzo daleko było do miana bogatego kraju, znajduje się pośród elity! Ogromna sprawa. Same mecze pokazały nam z kolei, że… Cholera, my możemy zrobić rzeczy wielkie. Możemy konkurować z najlepszymi na świecie, mimo że jesteśmy małym i młodym krajem, który jeszcze do tego nie ma pieniędzy. Wychodząc poza futbol – dzięki tym mistrzostwom zmieniła się nasza mentalność. Ludzie zobaczyli: skoro możliwe jest w piłce, to dlaczego mamy nie nawiązać rywalizacji w innych sektorach? Pamiętam, że moje myślenie jako 23-latka też mocno się zmieniło. Zyskałem wiele pewności siebie.

Ktoś może powiedzieć: to tylko mecz piłkarski. Dla nas było to dużo więcej. Po raz pierwszy pokazaliśmy na arenie międzynarodowej, co tak naprawdę jesteśmy w stanie zrobić. Ludzie uwierzyli w siebie.

Henryk Kasperczak pracujący z tą generacją sześć lat po azjatyckim mundialu nie wspominał jej zbyt dobrze. Na łamach „Przeglądu Sportowego” opowiadał, że piłkarzom w głowie tylko alkohol i panienki. 

Mogę powiedzieć, że dziś mentalność piłkarzy się zmieniła i to bardzo. Kasperczak był trenerem 10 lat temu, to już zupełnie nowa generacja.

A tamta jaka była? 

Za panowania Kasperczaka piłkarze w zasadzie codziennie dostarczali nam świeżutkich „newsów”. Siedzieliśmy w redakcji i tylko narzekaliśmy: o nie, znowu poszedł na imprezę przed meczem? Znowu trzeba o tym pisać?

Kasperczak śmiał się też w tym wywiadzie, że w Senegalu dziennikarze są najlepszymi policjantami – błyskawicznie potrafią przyłapać.

Tak było. Przychodziłeś tylko pod najlepszy hotel, patrzyłeś co się dzieje w minibarze i już miałeś na drugi dzień o czym pisać. Brałeś kawę i tylko notowałeś: aha, ten nastukany, ten pojechał na dziewczyny, tego nie ma… I na rano miałeś już gotowy tekst. Dla dziennikarza – świetna sprawa. „Kaspi” doskonale znał futbol, ale sam ukręcił na siebie bata jednym: nie miał silnej ręki. Nie był liderem. Nie u wszystkich wzbudzał wystarczający respekt. To właśnie dlatego nie odniósł w tej drużynie sukcesu. Ja go jednak wspominam bardzo dobrze. Na konferencjach prasowych mówił bardzo, bardzo, bardzo dużo, więc my – dziennikarze – go uwielbialiśmy. Nigdy nie odmówił wywiadu, był bardzo zaangażowany. Nawet jeśli nie szanowali go piłkarze i nawet jeśli porzucił drużynę w trakcie Pucharu Narodów Afryki w Ghanie, Senegal będzie dobrze go wspominał. Pamiętam, że jako jako pierwsi przekazaliśmy informację o tym, że Kaspi rezygnuje, po tym jak nasz fotograf dostał informację od jednego z piłkarzy. Od razu zadzwonił z tym do mnie, a ja wziąłem taksówkę i popędziłem na zgrupowanie zobaczyć, co się stało. To nie była dobra drużyna dla Kasperczaka. Ta generacja piłkarzy była – by ująć to delikatnie – skomplikowana. Pokolenie bad boyów. Niedługo po jego odejściu było w Senegalu gorąco. Kiedy pokonało nas Wybrzeże Kości Słoniowej, ludzie byli wkurzeni i… kilku idiotów podłożyło ogień pod stadion w trakcie meczu. Ten oczywiście został szybko przerwany. Informacja obiegła cały świat, to bardzo smutny dzień dla senegalskiego futbolu. Po wszystkim zostaliśmy srogo ukarani przez FIFA. Fatalny dzień.

Obecny trener, Aliou Cisse, to prawdziwy lider. Ostry, bardzo dyscyplinuje, choć jest jeszcze młody i nie ma wielkiego doświadczenia w pracy trenerskiej. Zdajemy sobie sprawę, że może z tego powodu popełniać błędy. Z niektórymi piłkarzami dzieli go niewielka różnica wieku. Może nie ma przez to takiego autorytetu, by ustawiać ich do pionu? Był kapitanem reprezentacji z 2002, więc ma wielki respekt wśród ludzi. Do swojej roli przygotowywał się będąc asystentem, więc wielu z obecnych piłkarzy zna od dawna. Z pewnością zmienił swoje zachowanie i mentalność. Gdy młody chłopak jak Keita Balde gra w Monaco i nie jest szczęśliwy z niektórych decyzji, jako trener musiał opanować sytuację.

Zresztą, obecni piłkarze są bardziej rozsądni i wrażliwi na to, w którym miejscu są. Nie rozrzucają tak pieniędzy na prawo i lewo. Jesteśmy biednym narodem, a wielu fajnych chłopaków gra we Francji czy Anglii i zarabia wielką kasę, ale przecież nie oddadzą jej wszystkim potrzebującym. A nawet jeśli – jest ich tylu, że suma podzielona pomiędzy nich żadnego nie uczyni szczęśliwym. Piłkarze mogą dać radość ludziom borykającym się z biedą tylko na boisku.

Ci piłkarze, którzy zrobili kariery jak El Hadji Diouf, wracają do Senegalu i pomagają?

Nie. Diouf kocha swoje życie. Swój dom, swoją żonę, swoje dziewczyny. I to tyle.

Wspomniałeś, że marzeniem każdego młodego piłkarza jest jak najszybszy wyjazd z Senegalu. Co ich czeka na miejscu, gdy sen o wyjeździe się nie urzeczywistni?

Od 2009 roku nasze rozgrywki zyskały status profesjonalny, wcześniej piłkarze grali bez kontraktów. To interesująca liga dla kibiców, choć nie ma ich wcale tak dużo. Kluby nie są bogate, choć niektóre obracają się w dobrych warunkach finansowych. Niektóre zanim zostały klubami wybudowały swoje centra treningowe jak Diambars, Dakar Sacre Coeur czy AS Generation Foot, generujące największą liczbę piłkarzy, którzy zaistnieli w Europie. Trenują chłopaków od najmłodszych lat, kształtują ich, a później wypuszczają w świat. A poziom ligi? Taki jak w innych afrykańskich rozgrywkach. Jeśli polskiej lidze dasz dziesięć punktów, to ta senegalska będzie miała – strzelam – cztery. Mamy dwie dywizje w profesjonalnej lidze, poza tym istnieją trzy niższe ligi, ale już nie są profesjonalne. Każdego roku nasi najlepsi piłkarze uciekają. Jeśli się uda – do Europy. Jeśli nie – do innych afrykańskich krajów, gdzie zarobki są większe jak w Maroko, Tunezji czy RPA. W Senegalu możesz liczyć na 400, może 600 dolarów zarobku na miesiąc, choć zdarzają się jeszcze mniejsze pensje.

Piłkarze dzielą piłkę z innymi pracami?

Nie, nie, to liga zawodowa. Nie mogą. Życie jest tanie. Myślę, że zarobki mają odpowiednie. Najlepsi piłkarze opuszczają ligę co roku i trafiają do zupełnie innych realiów finansowych. Dam ci przykład: najlepszy bramkarz Senegalu gra w gwinejskim klubie Horoya HC. Prezydent klubu jest bogaty i płaci mu 3000-4000 euro na miesiąc, więc w zasadzie nie było się nad czym zastanawiać. Jego klub kupił najlepszego defensora ligi iworyjskiej, najlepszego skrzydłowego z Mauretanii. Zdarzają się zatem w Afryce kluby, które potrafią wyłożyć pieniądze. Te z Senegalu w ogóle nie kupują, mogą

jedynie sprzedawać. Diouf zasłynął w europejskich mediach słowami o tym, że afrykański futbol jest skorumpowany. Jaka korupcja? Przecież tu nie ma pieniędzy, piłkarze zarabiają tyle, co normalni ludzie, więc o jakiej korupcji możemy mówić? Problem był tylko po 2002 roku, gdy federacja otrzymała pieniądze od FIFA, a później je przejadła, w efekcie czego prezes został aresztowany. Poziom piłki ligowej w Senegalu jest jednak niski. Gdy nasze zespoły trafiają do afrykańskiej Ligi Mistrzów, nie mają dobrych wyników. Jak mówię – każdy chce się wyrwać. Wielu rodziców organizuje swoim dzieciom treningi piłkarskie, by jak najbardziej zwiększyć ich szanse. Nawet jeśli nie mamy nie wiadomo jakich wyników w zawodowym sporcie – uwielbiamy go. Jak wielu graczy macie w NBA?

Tylko jednego, Marcina Gortata.  

Ilu w całej historii?

Trzech. 

My przez ostatnie 15 lat mieliśmy 11 graczy w NBA, a w całym kraju mamy tylko jedną salę gimnastyczną, na której można grać koszykówkę. Tylko jedną w całym kraju! Można powiedzieć więc, że infrastruktury nie mamy w ogóle, a jednak potrafimy jakoś wychować wielu wspaniałych koszykarzy dla NBA czy europejskich lig. Potrafimy wychować siatkarzy na światowym poziomie, a nie mamy w kraju żadnego pojedynczego boiska do siatkówki. W piłkę dzieciaki grają na ulicach i na piachu. Sadio Mane wychował się – jak wszyscy – na ulicy.

Większość piłkarzy urodziło się jednak we Francji, tam zaczynało grać w piłkę, tam się wychowywało, tam ma swoją rodzinę. Jak na ten fakt reagują kibice? 

Nazywamy ich Bi-reprezentantami. Diallo, który broni w Rennes urodził się w Reims, ale gra dla senegalskiej drużyny narodowej. Tak samo jest Koulibalym, Balde, Sow i całą plejadą chłopaków. Senegal to mieszanka i nikt nie ma z tym problemu. Dla nas najważniejsze jest to, czy jesteś w stanie dać wszystko dla tej drużyny, pójść za nią w największy ogień. A czy urodziłeś się w Dakarze czy w Szanghaju – naprawdę nie ma to znaczenia.

Co w sytuacji, gdy piłkarz ma senegalskie korzenie, ale – jak Patrick Vieira – woli Francję? Staje się w Senegalu persona non grata? 

Normalna rzecz, do Vieiry nikt nic nie miał. To jego wybór. Może nie było nawet wyboru? Urodził się we Francji, tam zaczynał granie w piłkę, tam grał w drużynach narodowych, tam podpisał pierwszy kontrakt… Jak dla mnie nie ma tematu. To Francuz i tyle. Problem mieliśmy tylko z M’Baye Niangiem. Urodził się we Francji i miał na Senegal wywalone, czuł się Francuzem. No i świetnie, nie ma sprawy. W wieku 17 lat stał się profesjonalnym piłkarzem, my cieszyliśmy się, że piłkarz z senegalskimi korzeniami odnosi sukces i federacja wysłała mu powołanie. Przyjechał, lecz zdecydował, że… nie zagra w meczu. Powiedział: nie, nie mogę grać, muszę czekać. Odszedł do AC Milan, grał w jednej ekipie z Balotellim i szybko zadeklarował, że czeka na powołanie z reprezentacji Francji. OK, to tak się bawisz. Przeszedłeś do Milanu i teraz Francja jest dla ciebie ważna. Jasne, twój wybór. Cały czas w kontakcie była jednak federacja senegalska, a on cały czas mówił, że to jeszcze nie ten moment. Gdy federacja przestała się interesować i jednocześnie powołanie z Francji nie przyszło, stwierdził:

  • Przecież jestem Senegalczykiem, chcę u was grać! Powołajcie mnie!

Pomyślałem sobie: chyba tego nie mówisz serio, gościu. Wielu ludzi hejtowało go za to, jak lawirował. Ostatecznie selekcjoner powołał go na dwa ostatnie mecze z Burkina Faso i RPA, ale zanim przyjechał w social media zawrzało wpisami pod adresem jego i jego rodziny. „Nie chcemy cię, zostań sobie we Francji i czekaj na telefon Didiera Deschampsa”, takie klimaty. Senegal wygrał te mecze a on zaliczył ważną asystę i nastroje się uspokoiły. Ale nikt w Senegalu nie zapomniał, jak długo trwało, zanim do nas dołączył. Szanujemy go, ale nie jest lubiany. Gdy popełni błąd, będą pojawiać się gwizdy. Zupełnie inaczej został potraktowany będący w podobnej sytuacji Moussa Sow. Urodził się we Francji, żył tam, grał w piłkę, był mistrzem Europy U-19. No a teraz gra u nas i jesteśmy z tego powodu szczęśliwi. Powitaliśmy go jak najlepiej. Jeśli sam z siebie przychodzi do nas świetny napastnik wówczas Ligue 1, o którym pochlebnie wypowiadał się ówczesny selekcjoner Laurent Blanc, możemy się tylko cieszyć.

Obecna reprezentacja to najlepsza senegalska drużyna w historii? 

Jeszcze nie. By być najlepszą musi napisać swoją własną historię w mistrzostwach świata, tak jak zrobiła to reprezentacja z 2002 roku, czyli dojść co najmniej do ćwierćfinału. Tamta reprezentacja to nie tylko mundial – doszła także przecież do finału Pucharu Narodów Afryki, co jest naszym największym osiągnięciem w historii tego turnieju. Może i dzisiejsza kadra składa się z lepszych piłkarzy, ale jeszcze nie jest lepszą drużyną. Jeśli natomiast pytasz o potencjał i możliwości na osiągnięcie sukcesu… paradoksalnie stwierdzam, że obecna generacja – mająca lepszych piłkarzy – może mieć problem z osiągnięciem podobnego sukcesu. Piłka się zmieniła, nie tylko my poszliśmy w górę. Drużyna z 2002 roku mogła mieć kompleksy z powodu tego, że jest tylko malutkim krajem z Afryki i faktycznie inne drużyny mogły myśleć o nas w ten sposób. Jestem jednak pewien, że teraz w Polsce nikt nie myśli w takich kategoriach. Wręcz przeciwnie: założę się, że wiecie, że to drużyna, z którą trzeba się liczyć i włożyć w mecz wiele walki, by wygrać.

Powiedziałbym, że Senegal to najtrudniejszy rywal. 

Może tak jest, ale nie lubię takiego podejścia do sprawy, że ten jest trudny, a ten łatwy. Piłka nauczyła mnie – a konkretnie wspominany 2002 rok – że każdy może pokonać każdego. Nikt nie stawia w naszej grupie za faworytów Japończyków. A może pokonają wszystkich? Mają bardzo specyficzny futbol i może to okaże się zaskoczeniem? Na papierze patrzysz na Polskę i widzisz siódme miejsce w dziesiątce rankingu FIFA, udział w wielkich turniejach i dwukrotne trzecie miejsce na mistrzostwach świata. Lewandowski to przecież człowiek ze ścisłego topu na świecie. A Senegal? Mamy niegroźnych zawodników, może tylko Sadio Mane jest piłkarzem naprawdę światowej klasy. Dla mnie grupa będzie niesamowita i świetnie brać w niej udział.

Jakie były reakcje po wylosowaniu Polski?

Wszyscy powiedzieli: o, świetnie! Polska, Japonia, Kolumbia… Na pewno będziemy co najmniej drudzy! Ale dla mnie takie gadanie nie ma sensu. Wrzućmy na luz, naprawdę.

Z jakimi jedziecie oczekiwaniami? 

Z żadnymi. Dopiero drugi raz w historii będziemy na mundialu i zdajemy sobie sprawę, że w grupie nie ma faworytów. Obecna generacja jest bardzo młoda. W PNA Kamerun pokonał nas ostatnio w 1/4 finału, więc wiemy, że w Afryce nie jesteśmy najlepsi. Jestem pewny, że powalczymy. Ale jeśli nie będzie sukcesu – będzie spokojnie.

Większym zainteresowaniem cieszy się u was liga, ligi europejskie czy Champions League? 

Powiem inaczej – na sto procent Puchar Narodów Afryki.

Którego europejscy trenerzy nienawidzą.

Zdaję sobie z tego sprawę, to normalne. Europejczycy zastanawiają się często: dlaczego nie gramy w lipcu? Lipiec to w Afryce najgorszy czas na taki turniej. Po pierwsze – jest najcieplej, po drugie – to pora deszczowa, a w Afryce deszcz jest inny niż w Europie. Jak w takich warunkach cieszyć się futbolem? To najlepszy czas tylko dla was, gdy patrzycie w telewizji na mecz i cieszycie się, że nikt nie zabrał wam zawodników w czasie ligi. Problemem jest terminarz, który jest przygotowywany przez europejskie władze. Słyszę też głosy, że PNA jest organizowane zbyt często. Może w Europie przy waszej infrastrukturze organizowanie Euro co cztery lata jest rozwiązaniem optymalnym, ale my byśmy chcieli jak najwięcej Pucharów Narodów Afryki. W Afryce mówimy: nie, my musimy grać co dwa lata. Płka w Europie jest bardzo rozwinięta, macie odpowiednią infrastrukturę, a u nas jest o wiele gorzej. PNA to dla każdego kraju niepowtarzalna szansa, by wybudować dziesięć stadionów. Po mistrzostwach stadiony przecież pozostaną i będą dalej służyć. Bez tego nigdy by nie powstały.

Stadiony bardzo często są impulsem do dalszego rozwoju piłki. W 2002 PNA gościł w Mali. 10 lat później malijski klub wygrał po raz pierwszy w historii Afrykańską Champions League. Dlaczego? Bo wybudowano wiele nowych stadionów i to dla malijskiego futbolu był bodziec: przeorganizowano ligę, wprowadzono nową politykę, powstały nowe kluby. Właśnie dlatego uważamy, że obecna formuła powinna zostać zachowana. PNA potrafi nam zapewnić rozwój, choć rozumiem, co może czuć taki Klopp, gdy nagle traci Salaha, Mane i Nabiego Keitę, którego zaraz podpisze. Ale dlaczego FIFA nie przeorganizuje międzynarodowego kalendarza? Zamiast tego mówi, że mamy organizować PNA co cztery lata. Jakim prawem? Jesteśmy przecież wolni i możemy sobie wybierać taką formułę, jaką chcemy. Zwłaszcza, że obecna w naszej rzeczywistości jest najlepsza. Wy macie u siebie najlepsze kluby i chcecie sterować wszystkim, a my potrzebujemy rozwoju. Budżet PSG jest większy niż budżet całego sportu w dziesięciu krajach Afryki. Za pensję jednego Ibrahimovicia można wykupić całą ligę senegalską. A jednak mimo takich realiów możemy pokonać Francuzów w meczu. Trynidad i Tobago może pokonać USA, ale gdy USA zechciałby zmieść Trynidad i Tobago z powierzchni ziemi, wystarczyłoby nacisnąć jeden przycisk. Siła futbolu jest niewyobrażalna. Możemy wyjść na ulicę Dakaru i zapytać, ile osób wie, jaka jest stolica Polski. Pewnie niewielu. A kto to jest Lewandowski? Wszyscy!

Poruszmy jeszcze jeden wątek – gdy w Europie mówisz Dakar, najpierw do głowy przychodzi ci rajd, potem miasto. Jak reagujecie na to, że wasz rajd został przeniesiony do Ameryki Południowej?

Rajd Dakar? Rajd Dakar jest dla nas niczym. Biali bogaci ludzie przyjeżdżają sobie do Afryki tylko po to, by się pobawić. Image tego rajdu jest chory. Jeżdżą sobie, mijają wioski, na których ludzie żyją wręcz w ubóstwie i nawet ich nie zauważają. Może z czysto sportowego punktu widzenia to świetny event, ale ludzi tutaj on zupełnie nie obchodził, bo nic z niego nie mieliśmy. Gdy zaczęli lokować ten produkt w Ameryce Południowej, sytuacja już w ogóle przestała być normalna. Źle mi z tym, że ukradziono nazwę mojego miasta do jakiegoś marketingowego wydarzenia, którego nikt tutaj nie cierpi.

Z DAKARU JAKUB BIAŁEK

POPRZEDNIE ODCINKI CYKLU VITAY SENEGAL:

– tekst o akademii, w której wychował się Sadio Mane – CZYTAJ TUTAJ

– reportaż z Wyspy Goree, czyli wyspy niewolników – CZYTAJ TUTAJ

Vitay_Senegal

Najnowsze

Hiszpania

Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Kamil Warzocha
0
Casado o porównaniach do legendy Barcy: Zawsze był dla mnie punktem odniesienia

Weszło

Komentarze

8 komentarzy

Loading...