Marcin Kamiński o losowaniu, meczu z Honką i zamieszaniu transferowym

redakcja

Autor:redakcja

19 lipca 2013, 17:34 • 5 min czytania

– Tak to wygląda, zostaję w Poznaniu. Było kilka ofert, jedna nawet bardzo konkretna, ale zdecydowałem, że to nie jest jeszcze odpowiedni moment na wyjazd. Ostatnią rundę miałem dobrą, ale chciałbym udowodnić, że to nie było jednorazowe, bo nie zaliczyłem jeszcze sezonu, który byłby w całości udany. W pewnym momencie pomogła mi nawet kontuzja, bo miałem przesyt piłki. Przerwa między sezonami nie wpłynęła na mnie najlepiej, popełniałem błędy, na treningu nie czułem radości z gry i dopiero kiedy się odciąłem od tego wszystkiego, mogłem wrócić do odpowiedniej formy psychicznej – opowiada w krótkiej rozmowie z Weszło Marcin Kamiński.
W efektownym stylu rozpocząłeś najważniejszy sezon w swojej dotychczasowej karierze.
Można tak powiedzieć. Zaczęło się dobrze i oby szło w takim kierunku. Ale powiem szczerze – byłem zaskoczony, że ten gol mi wpadł. Mur zasłonił mi wszystko, na dobrą sprawę niewiele widziałem i nawet nie uderzyłem piłki tak, jak bym chciał. Ale dobrze się ustawiłem i wpadło. Już od jakiegoś czasu trenuję uderzenia z dalszej odległości. Na treningach wychodzi z różnym skutkiem. Zazwyczaj trafiam w środek, a bramkarz piąstkuje lub „wypluwa” przed siebie. W Finlandii było o tyle trudniej, że graliśmy innymi piłkami, ale na szczęście udało mi się strzelić.

Marcin Kamiński o losowaniu, meczu z Honką i zamieszaniu transferowym
Reklama

Ty mówisz o piłkach, inni narzekali na sztuczną murawę.
Bo – nie ukrywajmy – gra się trudniej. Gdybyśmy występowali na niej przez cały sezon, to urazów byłoby z pewnością więcej. Piłka reaguje inaczej, ale musimy być na to przygotowani. Nie możemy szukać usprawiedliwień, narzekać i opowiadać, że źle strzelaliśmy, bo była inna piłka, czy inna trawa. Nie mamy do tego prawa.

Tym bardziej, że początkowo graliście naprawdę ładnie. Potem Finowie się obudzili i dalszy ciąg meczu znamy.
Dokładnie. Weszliśmy w spotkanie bardzo dobrze, utrzymywaliśmy piłkę, stwarzaliśmy sytuacje, a potem… Nie wiem, chyba wkradła się jakaś nieuwaga lub rozluźnienie. Honka zaczęła dochodzić do sytuacji, strzeliła gola, a to my powinniśmy prowadzić grę przez całe spotkanie. Ważne, że mamy dobrą zaliczkę przed rewanżem. Wystarczy postawić kropkę nad „i”.

Reklama

W następnej rundzie zagracie z Ł»algirisem Wilno lub Pjunikiem Erewan. Was, piłkarzy, w ogóle to losowanie interesowało czy przy tak słabych przeciwnikach zupełnie się tym nie przejmujecie?
Interesujemy się i patrzymy na to, czy nie czeka nas kolejny wyjazd do Azerbejdżanu lub Kazachstanu. Nie jest to fajna rzecz, a i klub sporo to kosztuje. Dlatego mam nadzieję, że teraz to się nie powtórzy.

Zaczęliśmy od tego, że najbliższy sezon może być dla ciebie kluczowy, a do niedawna sporo się mówiło o twoim transferze. Ostatecznie przedłużyłeś kontrakt i chyba możesz oficjalnie zapewnić, że przynajmniej do zimy Lecha nie opuścisz.
Dokładnie. Tak to wygląda, zostaję w Poznaniu. Było kilka ofert, jedna nawet bardzo konkretna, ale zdecydowałem, że to nie jest jeszcze odpowiedni moment na wyjazd. Ostatnią rundę miałem dobrą, ale chciałbym udowodnić, że to nie było jednorazowe, bo nie zaliczyłem jeszcze sezonu, który byłby w całości udany. W pewnym momencie pomogła mi nawet kontuzja, bo miałem przesyt piłki. Przerwa między sezonami nie wpłynęła na mnie najlepiej, popełniałem błędy, na treningu nie czułem radości z gry i dopiero kiedy się odciąłem od tego wszystkiego, mogłem wrócić do odpowiedniej formy psychicznej. To był mój największy kłopot, ale już dawno sobie z nim poradziłem. Ostatnio skupiłem się na poprawie swoich głównych mankamentów, czyli przede wszystkim walki fizycznej i spokoju na boisku, ale to się zmienia z każdym meczem. Nikt w Lechu nie traktuje mnie już jako młodego zawodnika. Wymaga się ode mnie więcej.

Ktoś ci odradził wyjazd za granicę?
Nie, nikt mi nie odradzał. Temat mojego transferu po prostu tak się ciągnął i ciągnął, a brakowało jasnej deklaracji: „tak, chcemy cię”. Niby temat był poważny, a zabrakło takiej końcówki.

Mówimy o HSV?
HSV to jedno, choć tu też brakowało konkretów, ale były też inne opcje.

Dajesz sobie jakiś deadline na wyjazd?
Jeżeli się uda, to chciałbym wyjechać za rok.

Dla zagranicznych klubów jesteś łakomym kąskiem. Mimo młodego wieku, masz spore doświadczenie z ligi i powołania do reprezentacji.
Ale podchodzę do tego ze spokojem. Nawet kiedy menedżer chce mi powiedzieć, że ktoś przyjechał mnie oglądać, to proszę go, by zachował to dla siebie. Najważniejsze, żeby skupić się na meczu.

Mógłbyś się spalić?
Trudno powiedzieć. Po prostu tego nie potrzebuję. W żaden sposób mnie to bardziej nie zmotywuje. Nie powinno być tak, że dajesz z siebie więcej, dopiero gdy przyjeżdżają skauci.

W pewnym momencie interesowała się tobą Legia, a w ankiecie „Weszło z butami” na pytanie „Legia: nigdy czy nigdy nie mów nigdy”, wybrałeś drugą odpowiedź. Trochę wtedy oberwałeś w komentarzach, a w „realu” ktoś miał do ciebie pretensje?
Nikt nie miał do mnie pretensji, a przynajmniej nie usłyszałem tego w twarz. Najwięcej pytań dostawali rodzice – czy idę do Legii, czy zostaję w Lechu. Oni się bardziej tym stresowali, niż ja. Temat był, przyznaję, ale w pewnym momencie to wszystko ucichło. Jakiś kontakt podtrzymywaliśmy, ale chyba Legia zadecydowała, że nie chce się dalej o mnie starać.

Pomogło ci to jednak w negocjacjach przy nowym, wysokim kontrakcie.
Tak, całe to zamieszanie z Legią mi pomogło, ale cieszę się, że to wszystko się tak skończyło.

Teraz możesz sobie pozwolić na dużo większą życiową stabilizację.
Tak, ale podchodzę do tego spokojnie, bo podpisałem ten kontrakt niedawno. Już wcześniej inwestowałem w nieruchomości, a teraz będę chciał otwierać rachunki oszczędnościowe. Nie można przecież tego wszystkiego wydać.

Najnowsze

Anglia

Kolejne zwycięstwo Aston Villi! Błąd Casha nie przeszkodził [WIDEO]

Wojciech Piela
0
Kolejne zwycięstwo Aston Villi! Błąd Casha nie przeszkodził [WIDEO]
Reklama

Weszło

Reklama
Reklama