W Kazaniu życie płynie spokojnie. Toczy się własnym, trochę rosyjskim, a trochę tatarskim rytmem, bo miasto nie zapomniało o swoim rodowodzie. Czuć tu delikatną odmienność, ale elementów charakterystycznych dla współczesnej Rosji – jak zdjęcia Putina w sklepie z pamiątkami – też nie brakuje. Kazań już dawno zaakceptował do jakiego kraju należy i nie od parady jest nazywany trzecią stolicą Rosji. Mieszkańcy zgodnie odpowiadają, że mają tu wszystko, co jest im niezbędne. Wszystko oprócz drużyny piłkarskiej, bo Rubin Kazań po krótkim okresie pełnym sukcesów ostatnio pozostaje w permanentnym kryzysie. I choć teraz pomału wstaje z kolan, to osiągnięcie dawnego poziomu jeszcze przez jakiś czas pozostanie wyłącznie w sferze kibicowskich marzeń.
Jeśli kiedyś będziecie w Kazaniu, koniecznie wybierzcie się na stadion Centralny. Taka wizyta jest opłacalna co najmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, od czasu do czasu można obejrzeć tam mecz. Zdarza się, że całkiem przyjemny. Po drugie, oglądanie futbolu automatycznie łączy się ze zwiedzaniem. Nad jednopoziomowymi trybunami góruje bowiem kazański kreml. Bardzo efektowny i bogato zdobiony kompleks budynków, pełniący dawniej funkcję cytadeli. Kreml powstał jeszcze w XVI wieku z inicjatywy Iwana Groźnego, który w ten sposób uczcił pokonanie Chanatu Kazańskiego, a co za tym idzie – powiększenie swojego imperium o kolejne ziemie. W 2005 roku na wzgórzu pojawił się najbardziej charakterystyczny dziś budynek – meczet Kul Szarif. Swego czasu największa muzułmańska świątynia w Europie, którą przebił dopiero meczet imienia Achmata Kadyrowa w Groznym.
O Czeczenii wspominamy nieprzypadkowo, bo to właśnie Achmat, czyli klub z tej kaukaskiej republiki, gościł ostatnio w Kazaniu. Zwolennicy nadawania zwykłym meczom derbowych konotacji pewnie już kombinują coś ze słowami „islam” czy „muzułmanie”, ale to bardzo cienka linia wsparcia. Zresztą religia to jedyny aspekt łączący obecnie oba regiony. Tatarstan i Czeczenia to bowiem dwie odrębne galaktyki. Jedna cieszy się w Rosji wielkim szacunkiem i kojarzona jest z zawsze docenianą solidnością. Drugą Rosjanie najchętniej wykluczyliby z granic swojego państwa, a potem odetchnęli z ulgą.
Dlaczego piszemy o nieco przestarzałym stadionie Centralnym, a nie o Kazań Arenie, która w czerwcu i lipcu będzie gościć uczestników mistrzostw świata? Ano dlatego, że spotkanie Rubinu Kazań z Achmatem Groznym odbyło się właśnie na tym mocno kameralnym obiekcie. Będąc jednak całkowicie szczerym – mecze ogląda się tam naprawdę klawo. Centralny to bowiem stadion z duszą. Mocno swojski ze względu na kibiców ubranych w regionalne tatarskie stroje i odprawiających ludowe tańce. Jeśli dołożymy do tego przelewające się przez trybuny okrzyki w języku tatarskim i narodowe, otrzymamy naprawdę niepowtarzalny obrazek. Coś, co zobaczyć można tylko w Kazaniu.
Ale nawet jeśli z jednej strony brzmi to całkiem zachęcająco, to z drugiej za swego rodzaju ewenement musimy uznać, że Rubin meczów w roli gospodarza nie może rozgrywać na nowoczesnej Kazań Arenie. Wszystko przez murawę, która jeszcze miesiąc temu wyglądała, jakby nawiedziła ją jakaś klęska żywiołowa. Wpływ na to bez wątpienia miała pogoda, która od kilku miesięcy raczej nie sprzyja jakiejkolwiek roślinności, ale przede wszystkim zawiódł jednak czynnik ludzki. W Rubinie z jakichś powodów regularnie pielęgnowano płytę boiska na stadionie Centralnym i jednocześnie kompletnie ignorowano sytuację na Kazań Arenie. Najwyraźniej w klubie byli przekonani, że całą robotę odwali za nich zarządca obiektu. To życzeniowe myślenie skończyło się organizacyjno-wizerunkową wtopą, a co gorsza na długo wykopało Rubin z Kazań Areny. Od meczów ligowych ważniejsze są bowiem mistrzostwa świata, więc do odwołania nikt nie będzie miał wstępu na regenerowaną murawę.
Władze klubu podobną nieporadnością wykazały się już kolejny raz. Odkąd nowy stadion został oddany do użytku, Rubin regularnie ma problemy z rozgrywaniem tam swoich spotkań. W jakimś stopniu można to zrozumieć, bo na Kazań Arenie organizowanych jest bardzo dużo różnego rodzaju imprez, które czasem są ważniejsze od piłki. Obiekt po prostu musi na siebie zarabiać, a sam futbol w najlepszym wypadku dostarcza połowę z niezbędnych dwóch milionów dolarów. Czy Rubin na tym cierpi? Trochę tak, ale w klubie dotychczas nie zrobiono nic, by zadomowić się na stadionie. Nie ma tam klubowej symboliki, szatnia gospodarzy wygląda identycznie, jak szatnia gości, a gdy tylko jest ku temu odpowiedni pretekst, ucieka się na Centralny. Prawdziwy dom Rubinu cały czas leży pod murami kremla.
– Pamiętacie jeszcze Rafała Murawskiego?
– Pewnie. Dobry piłkarz. Cichy i małomówny, ale tacy są idealni dla Berdyjewa.
Każde pytanie o Rafała Murawskiego kończy się identyczną odpowiedzią. Brzmi neutralnie, więc nie wiemy, czy rzeczywiście pozostawił po sobie świetne wspomnienia, czy to po prostu uprzejmość, z której znani są mieszkańcy Tatarstanu. Obecny piłkarz Pogoni Szczecin miał to szczęście, że załapał się na najlepszy okres w historii klubu. Były sukcesy, Liga Mistrzów i zainteresowanie kibiców. Aktualnie piłka nożna w Kazaniu jest w odwrocie i doskonale widać to chociażby po frekwencji na meczu z Achmatem. Nieduży stadion Centralny świeci pustkami, co dla miasta, w którym żyje ponad milion ludzi, zwyczajnie jest powodem do wstydu.
Gdy pytamy, dlaczego to wszystko się posypało, za każdym razem słyszymy wielowątkową opowieść. Rubin do lipca ubiegłego roku był klubem utrzymywanym z budżetu Tatarstanu. Póki władze były przychylne futbolowi i w pełni wierzyły ludziom rządzącym klubem, wszystko szło w dobrym kierunku. Kurban Berydjew, trener i jednocześnie wiceprezes klubu, oraz dyrektor sportowy Rustiem Sajmanow mieli wolną rękę w podejmowaniu właściwie wszystkich decyzji. Pieniędzy nie skąpiono, część z nich rozchodziła się w niejasny sposób, ale efekt był zadowalający. Piłką nożną żyli nie tylko mieszkańcy Kazania, ale wręcz całego Tatarstanu.
Potem jednak w czasie zbiegły się nieprzychylne okoliczności. Zespół nasycił się sukcesami, a nowi zawodnicy, za których płacono sporo pieniądze, nie potrafili utrzymać wcześniejszego poziomu. Dodatkowo doszło do zmiany warty we władzach republiki. Nowy szef regionalnego rządu chciał ściśle kontrolować wydatki i wiedzieć, na co dokładnie idą środki, które pompuje klub. Na domiar złego za grzechy z przeszłości musiał zapłacić Sajmonow, niegdyś członek mafii „Sewastopolskije”, który na osiem lat trafił do więzienia. Osamotniony Berdyjew zaczął się miotać i tracić nad wszystkim panowanie. „Sajman”, który dogadał się z wymiarem sprawiedliwości i niektóre ze służbowych obowiązków przeniósł do celi, co w Rosji jest normalną praktyką, starał się pomagać, ale wszystko na próżno. Ostatecznie w 2013 roku Berdyjew został niemal przeklęty i pogoniony z klubu, który budował przez dwanaście lat. Od tego momentu było już tylko gorzej. Rubin z czołowej drużyny zmienił się w typowego średnika.
Rusłan, fanatyk Rubinu, uważa, że wszystko co najgorsze zaczęło się właśnie od zwolnienia Berdyjewa. – Wtedy wydawaliśmy dużo pieniędzy, ale nieważne na co szły. Drużyna grała dobrze, były wyniki, a stadion zawsze zapełniał się w całości. Zobacz, co dzieje się teraz. Terek strzelił bramkę w pierwszej minucie, a na trybunach było wówczas mniej niż 800 kibiców. Mecze na Kazań Arenie w ostatnim czasie ogląda trzy tysiące ludzi. To farsa – dzieli się swoimi emocjami.
Ma całkowitą rację, bo w Kazaniu poza Rubinem nie ma żadnego klubu piłkarskiego. Dawne sukcesy całkowicie odeszły jednak w zapomnienie. Futbol nie budzi już emocji, a poza najbardziej zagorzałymi kibicami, nikt nie podchodzi do meczów w szczególny sposób. Moda na piłkę minęła wraz z dawnymi sukcesami. Dużo większym zainteresowanie wzbudzają mecze siatkówki, koszykówki, a przede wszystkim hokeja, który w mieście cieszy się największą popularnością.
Zdaniem dziennikarza Airta Szamiłowa odpowiedzialność za słabą kondycję piłki ponoszą przede wszystkim zarówno poprzednie, jak i obecne władze Rubinu. Klub nie zatrudnia wykwalifikowanych menedżerów oraz całkowicie ignoruje kwestie związane z marketingiem i promocją. – W porównaniu z tym, jak funkcjonuje hokejowy klub Ak Bars to niebo a ziemia. Tam każdy mecz to święto. Dodatkowo władze klubu od dawna bardzo mocno stawiają na wychowanków, więc ludzie czują więź z tą drużyną. W Rubinie nie ma obecnie ani jednego zawodnika, który byłby związany z klubem od małego – mówi nam Szamiłow.
Dominację innych dyscyplin widzimy nawet w najbardziej popularnych fast foodach, w których – co w Polsce raczej nie do pomyślenia – wiszą klubowe barwy. Na te Rubinu nie wpadliśmy. Na działania władz uskarża się także Rusłan, który twierdzi, że w Rubinie od dawna pracują ludzie, którzy najzwyczajniej w świecie nie czają futbolu. – Z zarządem w ogóle nie współpracujemy. Nie ma tam osób, z którymi da się znaleźć wspólny język. Przed sezonem mieliśmy z nimi spotkanie, ale różnice były zbyt duże, żeby się dogadać. Musicie zrozumieć, że oni po prostu przychodzą tam do pracy. Wchodzą, siedzą, wychodzą i tyle. Nie żyją piłką, nie interesują się drużyną. Kiedy dostają wypowiedzenie albo sami się zwolnią, więcej nie pojawiają się na stadionie.
Dlaczego w klubie panuje tak dziwne podejście, nie wiadomo. Najpewniej nikomu po prostu nie zależy na popularyzowaniu piłki w Tatarstanie. Poza fanatykami rzecz jasna, którzy na własną rękę starają się namówić ludzi do kibicowania Rubinowi. Rusłan opowiada, że to on i jego kumple organizują różne akcje i turnieje będące w zasadzie jedyną próbą zachęcenia do przyjścia na stadion. – Współpracujemy z fanami siatkówki, koszykówki i hokeja. Cyklicznie urządzamy zawody, w czasie których gramy w cztery różne dyscypliny. Ludzie przychodzą, patrzą, a jeśli chociaż część z nich zostanie potem przy piłce, to już będzie dobrze. Na klub nie ma co liczyć, bo nikomu tam nie zależy.
Nadzieją dla wszystkich przejmujących się przyszłością piłki w Kazaniu jest powrót do klubu Kurbana Berdyjewa. Doświadczony szkoleniowiec jest tutaj postacią wręcz pomnikową, kojarzoną wyłącznie z sukcesami. Optymizm budzi także nowy system zarządzania, który obowiązuje w Rubinie od tego sezonu. Lokalne władze oddały klub holdingowi naftowemu „TAIF”, który pokrywa 100 procent wydatków. Airat Szamiłow ma nadzieję, że prywatny inwestor zadba wreszcie o prawidłowe gospodarowanie finansami, a przede wszystkim – w większym stopniu niż dotychczas skupi się na promocji. Rubin ma bowiem bardzo duży potencjał, ale dopóki w dziale marketingu pracuje jedna osoba, możliwości są mocno ograniczone.
Bieżący sezon w klubie traktuje się jako przejściowy. Przed Kurbanem Berdyjewem postawiono zadanie stworzenia podwalin pod porządny zespół, nowy zarząd w tym czasie ma uporać się z trupami wypadającymi z szafy. Jasny podział ról ma zagwarantować stabilność, której w ostatnich latach w Rubinie ewidentnie brakowało. Od 2013 roku klub niemal co sezon zmieniał swoją politykę i koncepcję budowy drużyny. Próbowano stawiać na młodych zawodników ściąganych z innych rosyjskich klubów, eksperymentowano z doświadczonymi piłkarzami, bawiono się też na opcję zagraniczną. Ta ostatnia, najświeższa, przyniosła zresztą najwięcej strat. Wyciągnięty dwa sezony temu z Malagi Javi Gracia, który do Kazania przybył z wagonem piłkarzy, nie poradził sobie w Rosji. Airat Szamiłow mówi nam, że być może potrzebował więcej czasu, ale skoro do wzięcia był Berdyjew, to nie było się nad czym zastanawiać.
Jak na dziś rysuje się przyszłość Rubinu? Ludzie skoncentrowani wokół klubu są dobrej myśli. Jest bogaty inwestor, świetny trener i dyrektor sportowy, który naprawdę zna się na swojej robocie. Ten ostatni to oczywiście Rustiem Sajmanow, który jak cień podąża za Berdyjewem. Ambitnych planów, by w 2020 roku z okazji 100-lecia Tatarstanu zdobyć mistrzostwo kraju i wygrać Ligę Europy, raczej na pewno nie uda się zrealizować, ale Rusłan przekonuje nas, że te zamiary i tak nigdy nie były mierzone na siły. Jego zdaniem trzeba po prostu patrzeć dalej i szerzej. W końcu sukcesy w Kazaniu już były i w gruncie rzeczy nic z nich nie wyniknęło. Klub po prostu zmarnował wszystkie szanse, które dawały tytuły mistrzowskie i całkiem wyrównane – przynajmniej jeśli chodzi o wyniki – mecze z takimi gigantami futbolu jak FC Barcelona. Dlatego teraz należy w pełni poświęcić się pracy organicznej, zbudować wszystko od podstaw i krok po kroku wspinać się na dawny poziom. A przede wszystkim, choć to truizm nad truizmy, wyciągnąć wnioski z przeszłości.
KAROL BOCHENEK, MATEUSZ ROKUSZEWSKI